Papież do misjonarzy miłosierdzia: bierzcie grzeszników na swe ramiona

Papież do misjonarzy miłosierdzia: bierzcie grzeszników na swe ramiona
(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)
KAI / kw

Do brania grzeszników na swe ramiona i okrywania ich płaszczem miłosierdzia zachęcił papież Franciszek kapłanów, którym jutro powierzy misję, by na wszystkich kontynentach byli "misjonarzami miłosierdzia". Franciszek spotkał się z nimi Sali Królewskiej Pałacu Apostolskiego.

Ojciec Święty wyjaśnił, że misjonarze miłosierdzia mają być "świadkami bliskości Boga i Jego sposobu miłowania", którym jest miłosierdzie.

Oto tekst papieskiego przemówienia w tłumaczeniu na język polski:

Dobry wieczór, drodzy kapłani!

DEON.PL POLECA

Z wielką przyjemnością spotkam się z wami, zanim jutro powierzę wam mandat bycia misjonarzami miłosierdzia. Jest znak o szczególnym znaczeniu, ponieważ charakteryzuje Jubileusz i pozwala we wszystkich Kościołach lokalnych przeżywać niezgłębioną tajemnicę miłosierdzia Ojca. Bycie misjonarzem miłosierdzia jest powierzoną wam odpowiedzialnością, wzywającą was, byście sami osobiście byli świadkami bliskości Boga i Jego sposobu miłowania.

Nie jest to nas sposób, zawsze ograniczony, a czasami sprzeczny, ale Jego sposób miłowania i przebaczania, którym jest właśnie miłosierdzie. Chciałbym wam przedstawić kilka krótkich refleksji, aby mandat, który otrzymacie mógł być wypełniany w sposób konsekwentny oraz jako konkretna pomoc dla wielu osób, które do was przyjdą.

Przede wszystkim chciałbym przypomnieć, że w tej posłudze jesteście wezwani do wyrażenia macierzyństwa Kościoła. Kościół jest Matką, bo zawsze rodzi nowe dzieci w wierze; Kościół jest Matką, ponieważ karmi wiarę; Kościół jest Matką również dlatego, że oferuje przebaczenie Boga, odradzając do nowego życia, będącego owocem nawrócenia. Nie możemy narażać się na niebezpieczeństwo, aby penitent nie dostrzegł macierzyńskiej obecności Kościoła, który go przygarnia i miłuje.

Gdyby zabrakło tej percepcji, z powodu naszej surowości, byłoby to poważną szkodą przede wszystkim dla samej wiary, ponieważ uniemożliwiłoby to penitentowi, by dostrzegł, że jest wszczepiony w Ciało Chrystusa. Ponadto, bardzo ograniczałoby jego poczucie się częścią wspólnoty. Jesteśmy natomiast powołani, aby być żywym wyrazem Kościoła, który jako matka przyjmuje każdego, kto do niego przychodzi, wiedząc, że poprzez niego jesteśmy wszczepieni w Chrystusa.

Wchodząc do konfesjonału zawsze pamiętajmy, że to Chrystus przyjmuje, że to Chrystus wysłuchuje, to Chrystus przebacza, to Chrystus obdarza pokojem. Jesteśmy Jego sługami; i jako pierwsi potrzebujemy Jego przebaczenia.

Dlatego niezależnie od tego, jaki grzech zostanie wyznany, czy też dana osoba nie potrafi wypowiedzieć, ale daje do zrozumienia, i to wystarcza - każdy misjonarz jest wezwany, by pamiętał o swojej grzeszności, pokornie służąc jako "narzędzie" Bożego miłosierdzia. I wyznam wam po bratersku, że dla mnie źródłem radości jest wspomnienie tej spowiedzi z 21 września, 1953 roku, która zmieniła kierunek mojego życia. Nie pamiętam, co ksiądz mi powiedział, wiem tylko, że się uśmiechnął, a co potem się stało - nie wiem. Trzeba przyjmować jak ojciec.

Innym ważnym aspektem jest umiejętność dostrzeżenia obecnego w sercu penitenta pragnienia przebaczenia. Pragnienie to jest owocem łaski i jej działania w życiu człowieka, które pozwala odczuwać tęsknotę za Bogiem, Jego miłością i Jego domem. Nie zapominajmy, że właśnie to pragnienie tkwi u początku nawrócenia.

Serce zwraca się do Boga, uznając popełnione zło, ale z nadzieją na uzyskanie przebaczenia. To pragnienie umacnia się, kiedy w swoim sercu postanawiamy zmienić życie i już więcej nie grzeszyć. Jest to chwila, kiedy powierzamy się miłosierdziu Bożemu i mamy pełną ufność, że On nas rozumie, przebacza i wspiera.

Dajmy wiele miejsca na to pragnienie Boga i Jego przebaczenia; sprawmy, aby się ono pojawiło jako prawdziwy wyraz łaski Ducha Świętego, który prowokuje do nawrócenia serca. W tym miejscu zalecam zrozumienia nie tylko języka słów, ale także, języka gestów: jeśli ktoś do ciebie przychodzi, to dlatego, że odczuwa, że musi coś z siebie zrzucić, ale może nie potrafi tego powiedzieć, ale ty rozumiesz .. i jest mu dobrze, mówi to w ten sposób, poprzez gest przyjścia.

Chciałbym wreszcie przypomnieć jeden element, o którym się wiele nie mówi, ale który ma charakter kluczowy: wstyd. Nie łatwo stanąć przed drugim człowiekiem, pomimo, że wiemy, iż reprezentuje Boga i wyznać swój grzech. Doświadczymy wstydu zarówno z tego, co popełniliśmy jak i dlatego, że musimy to wyznać drugiemu człowiekowi.

Wstyd to uczucie intymne, które ma wpływ na życie osobiste i wymaga ze strony spowiednika postawy szacunku i wsparcia. Bardzo często wstyd odbiera ci głos, i wypowiadasz się językiem gestów. Od pierwszych stron Biblia mówi o wstydzie. Po grzechu Adama i Ewy, natchniony autor natychmiast zauważa: "wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski" (Rdz 3,7). Pierwszą reakcją tego wstydu było ukrycie się przed Bogiem (por. Rdz 3,8-10).

Uderza mnie także jeszcze jeden fragment z Księgi Rodzaju, a mianowicie opowieść o Noem. Wszyscy ją znamy, ale rzadko pamiętamy epizod, w którym mowa, że Noe się upił. W Biblii jest on uważany za człowieka sprawiedliwego; jednak nie jest bez grzechu: jego upicie się uświadamia nam, jak bardzo i on był słaby, do tego stopnia, że zabrakło mu godności. Pismo Święte fakt ten wyraża w obrazie nagości. Jednakże dwóch jego synów, zabrało płaszcz i przykryło go, aby odzyskał swoją ojcowską godność (por. Rdz 9,18-23).

Fragment ten mówi mi, jak ważna jest nasza rola w spowiedzi. Przed nami staje osoba "naga", a także osoba, która nie potrafi mówić, ani nie wie, co powiedzieć, ze swoją słabością i ograniczeniami, ze wstydem bycia grzesznikiem i często nie potrafiąca tego powiedzieć. Nie zapominajmy: przed nami nie ma grzechu, lecz skruszony grzesznik, grzesznik, który wolałby takim nie być, ale nie potrafi. Osoba, która odczuwa pragnienie, by zostać przyjętą i uzyskać przebaczenie.

Grzesznik, który obiecuje, że nie będzie chciał kiedykolwiek więcej oddalać się z domu Ojca i który z niewielkimi siłami, jakie w nim są, pragnie uczynić wszystko, aby żyć jako Boże dziecko. Nie jesteśmy zatem powołani, aby sądzić, z poczuciem wyższości, jak gdybyśmy byli wolni od grzechu; wręcz przeciwnie, jesteśmy powołani do pełnienia funkcji Sema i Jafeta, synów Noego, którzy wzięli okrycie, aby uchronić ojca od wstydu. Być spowiednikiem według serca Chrystusa oznacza okrycie grzesznika płaszczem miłosierdzia, aby już się nie wstydził i mógł odzyskać radość swej synowskiej godności, a także mogła wiedzieć w jakim jest miejscu.

Zatem nie uda nam się doprowadzić owcy zagubionej do owczarni za pomocą klucza osądzenia, lecz świętością życia, która jest zasadą odnowy i reformy w Kościele. Świętość karmi się miłością i potrafi nieść na sobie ciężar tych, którzy są słabsi. Misjonarz miłosierdzie niesie na swych ramionach grzesznika i pociesza go z mocą współczucia. Grzesznik znajduje ojca. Ale słyszeliście, i ja też słyszałem, że wiele ludzi mówi: "nigdy się nie spowiadam, bo byłem kiedyś i ksiądz mnie skrzyczał, wiele mi nawymyślał, albo poszedłem, ale postawił mi dziwne pytania".

Taki kapłan nie jest dobrym pasterzem, to sędzia, który sądzi, że sam nie ma grzechów, albo biedny człowiek chory, który poprzez pytania zaspokaja swoją ciekawość. Lubię mówić spowiednikom: jeśli nie czujesz się ojcem, to nie idź do konfesjonału. Rób coś innego, bo można wyrządzić duszy wiele zła, jeśli nie zostanie przyjęta z ojcowskim sercem, z sercem Matki Kościoła. Przed kilkoma miesiącami rozmawiałem z pewnym mądrym kardynałem z Kurii Rzymskiej, o pytaniach jakie niektórzy księża stawiają w konfesjonale.

Powiedział mi, że kiedy zdaje sobie sprawę, iż jakaś osoba pragnie wyrzucić z siebie jakiś ciężar, a zrozumiał o co chodzi, to mówi: "bądź spokojny, zrozumiałem o co chodzi. Idźmy dalej". To właśnie ojciec.

Towarzyszę wam w tej przygodzie misyjnej, dając wam jako przykłady dwóch świętych szafarzy Bożego przebaczenia, św. Leopolda i św. Pio, wraz z tyloma innymi świętymi kapłanami, którzy w swoim życiu byli świadkami miłosierdzia Bożego. Oni wam pomogą. Kiedy odczujecie ciężar wyznanych wam grzechów oraz ograniczenia swojej osoby i waszych słów, ufajcie w moc miłosierdzia, które wychodzi na spotkanie wszystkim, jak miłość, która nie zna granic.

I mówcie jak wielu świętych spowiedników: "Panie ja jemu przebaczam, umieść go na moim koncie". Niech wam pomaga Matka Miłosierdzia i niech was chroni w tej tak cennej posłudze. Niech wam towarzyszy moje błogosławieństwo i proszę was, nie zapominajcie o mnie w modlitwie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Papież do misjonarzy miłosierdzia: bierzcie grzeszników na swe ramiona
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.