Pokażmy jasno, czym jest nasza wiara

Pokażmy jasno, czym jest nasza wiara
(fot. Digital Plus Art & Photo/flickr.com)
Anselm Grün OSB

Święty Łukasz Ewangelista opisał pierwszą wspólnotę chrześcijan w Jerozolimie jako wspólnotę, która przyciągała innych, stanowiła rodzaj magnesu. W życiu jej członków było coś, co na otoczeniu wywierało głębokie wrażenie: „Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia" (Dz 2, 46-47). Wspólnota z Jerozolimy żyła wiarą w sposób fascynujący otoczenie. Ludzie czuli, że tych oto wyznawców Chrystusa przenika coś, co przemawia do ich serc. Byłoby to dzisiaj również zadanie dla nas, chrześcijan, tak żyć wiarą, by nasze życie było czytelną odpowiedzią na pytania i tęsknoty ludzi, żyjących wokół nas.

Ludzie chcą widzieć, czy chrześcijanie są dzisiaj znakiem dla świata. Od początku istnienia chrześcijaństwa zawsze zmieniali ten świat na lepsze. Troszczyli się o tych, którzy pozostawali na marginesie społeczeństwa, i angażowali się politycznie.

Ludzie chcą jednak innych znaków niż zewnętrzne sukcesy chrześcijan. Chcą zobaczyć, jak konkretnie wiara wpływa na postawę życiową i wybory pojedynczego człowieka, który przyznaje się do chrześcijaństwa, i jakie wrażenie robi to przez niego praktykowane chrześcijaństwo.

Musimy tu uczciwie przyznać, że postępowanie wielu chrześcijan o wiele słabiej naznaczone jest wiarą niż wzorcami wyniesionymi z domu rodzinnego. Często też chrześcijaństwo stanowi tylko cienką, zewnętrzną warstwę osobowości człowieka.

DEON.PL POLECA

Wyzwaniem naszego czasu jest, żeby chrześcijanie świadczyli o swojej wierze w tym świecie w sposób rzeczywisty, czytelny i przekonujący - w nadziei, która ich napełnia (por. 1 P 3, 15). Powinniśmy być świadkami wiary, która nas niesie i miłości, którą otrzymujemy od Chrystusa.

Ludzie, którzy na nas patrzą, tylko wtedy będą widzieć w nas promieniowanie wiary, gdy pójdziemy drogą duchowego rozwoju, gdy pozwolimy się przemieniać duchowi Jezusa Chrystusa w modlitwie i medytacji, w ciszy i poprzez uczestnictwo w Eucharystii.

Dialog z innymi religiami zmusza nas do konsekwentnego wypełniania nakazów płynących z naszej własnej religii, żeby duch Chrystusa mógł obejmować nasze emocje i namiętności, ciało i duszę. Duch Jezusa będzie mógł nas przeniknąć tylko wtedy, kiedy w relacji z Bogiem i Jezusem Chrystusem staniemy w całej prawdzie, ze wszystkimi naszymi wzlotami i upadkami, z jasnymi i ciemnymi stronami naszego człowieczeństwa.

Wymaga to od nas szczerości i konsekwentnych praktyk religijnych, ascezy i mistyki, modlitwy i medytacji, coraz głębszego wnikania w samego siebie i poznawania Chrystusa. W dialogu z innymi religiami za bardzo podkreślaliśmy nasze zaangażowanie na płaszczyźnie społecznej, chociaż w tym zakresie mamy powody do dumy. Musimy jednak bardziej rozwijać wymiar duchowy i mistyczny. Inaczej nie będziemy świadkami Chrystusa w tym świecie.

Nie przysparzamy chrześcijaństwu uznania w świecie, gdy usiłujemy przekonywać innych o wartości naszej wiary, a nasz rozmówca nie dostrzega jej w naszej postawie, widzi natomiast zawziętość i chłód w naszych oczach.

Musimy się też wystrzegać stawiania sobie wymagań, które nas przerastają. Nie jesteśmy lepsi od innych. Możemy tylko powiedzieć, że nasza wiara pomaga nam lepiej radzić sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed nami życie. Równocześnie jednak często boleśnie doświadczamy, że duch chrześcijański nie przeniknął jeszcze naszej egzystencji aż do korzeni.

Pierwsi chrześcijanie byli świadomi swojej odpowiedzialności: wiedzieli, że swoim życiem muszą dać świadectwo w świecie, który -oprócz istnienia w nim wysokiej kultury Greków i Rzymian - naznaczony był objawami schyłku epoki z całym jej zepsuciem. Jest o tym mowa w Liście św. Pawła Apostoła do Tytusa, gdzie apostoł pisze, że łaska Boga, która ukazała się w Jezusie Chrystusie, „poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa" (Tt 2, 12-13). Święty Paweł najwyraźniej wychodzi z założenia, że niechrześcijanie, patrząc na chrześcijan, przekonują się, że ci ostatni potrafią żyć inaczej, nie ulegając tym samym żądzom, co wszyscy wokół, lecz że są ludźmi wewnętrznie wolnymi, żyjącymi w zgodzie ze swą prawdziwą naturą i wiedzionym nadzieją, która wykracza poza ten świat.

 

Wyznawcy innych religii nie mają nam za złe, że jesteśmy chrześcijanami. Chcą się raczej przekonać, na czym polega nasze chrześcijaństwo, w co wierzymy, jak wierzymy i jakie odbicie ma ta wiara w naszym życiu. Dialog z innymi religiami nie musi prowadzić do utraty tożsamości. Przeciwnie, może on wyzwolić potrzebę jaśniejszego jej uświadomienia i pogłębienia we własnym życiu. A to służy dialogowi.

Pokażmy jasno, czym jest nasza wiara. Inni będą nas w ten sposób lepiej rozumieć. Wielu pobożnych muzułmanów szanuje chrześcijan, którzy żyją autentyczną wiarą w życiu codziennym. Tym, czego zrozumieć nie mogą, jest właśnie zagubienie wyrazistości, „rozwodnienie" wiary, widoczne w szerokich kręgach naszego „chrześcijańskiego" społeczeństwa.

Dążenie do jasnego samookreślenia nie jest przeciwieństwem otwartego dialogu, prowadzonego w postawie rozumienia drugiej strony. Dialog wymaga jasnej świadomości, kim jestem, a jednocześnie otwartości i szacunku dla partnera, gotowości rozumienia jego odmiennych przekonań i doświadczeń, a także gotowości uczenia się od niego. Hinduski filozof religii Raimon Panikkar o takim dialogu pisze: „Żeby rozumieć, musimy słuchać, uczestniczyć. Spotkanie wymaga gotowości odkrycia się przed drugim, podjęcia ryzyka bycia zranionym. Udane spotkanie zmienia się w przyjaźń. Można powiedzieć, że bez takiego osobistego, przyjacielskiego spotkania w atmosferze zaufania, nie może się rozwinąć żaden dialog" (Pannikar 105).

W wierze nigdy nie chodzi tylko o jej treść, lecz zawsze także o to, jak ona się konkretnie wyraża. Istotnie, treścią greckiego pojęcia wiary, pistis, są wierność, zaufanie i stałość.

Apostoł Paweł upomina Koryntian: „Czuwajcie, trwajcie mocno w wierze, bądźcie mężni i umacniajcie się!" (1 Kor 16, 13). Ewangelia Jezusa Chrystusa jest dla niego podstawą, na której uczeń Chrystusa pewnie powinien się oprzeć (por. 1 Kor 15, 1). Filipianie sprawiają mu wielką radość, trwając mocno w Panu. W Jezusie Chrystusie bowiem otrzymują nową siłę trwania.

Dla mnie osobiście wiara chrześcijańska, którą otrzymałem w dzieciństwie od rodziców, nauczycieli i wychowawców, stanowiła zawsze pewny grunt, na którym mogłem budować swoje życie. Ta wiara zawsze mnie podtrzymywała, także w chwilach moich kryzysów. Otworzyłem się również na inne religie. Nigdy jednak nie groziło mi niebezpieczeństwo rezygnacji z chrześcijaństwa i zwrócenia się ku innej religii. Zbyt silnie miałem we krwi tradycję, w której wyrosłem. I jestem niezmiennie szczęśliwy, że jestem chrześcijaninem i że w Chrystusie mam swoją skałę i oparcie.

Spotkanie z Chrystusem sprawia, że zyskuję nowe spojrzenie na siebie samego, na moich braci i siostry. Dzięki temu pojąłem coś z tajemnicy Boga w trzech osobach. Bóg nie jest dla mnie kimś dalekim, zamkniętym w sobie, lecz Bogiem otwartym i zapraszającym do wspólnoty z sobą. Bóg mieszka w nas, a my w Nim. To, co Jezus objawił nam w modlitwie kapłańskiej przed swoją śmiercią, jest dla mnie wypełnieniem wszelkich tęsknot według doświadczenia mistyków: „aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy" (J 17, 22).

Jestem wdzięczny za wiarę, którą otrzymałem. W dialogu z innymi religiami wracam zawsze chętnie do mojej wiary chrześcijańskiej.

Odpowiada mi jej smak. Jest to smak miłosierdzia i miłości, szerokiej perspektywy i wolności, ostrożności i serdeczności. I przede wszystkim jest to smak łaski. Nie muszę czynić wszystkiego sam. Bóg nachylił się ku mnie. Przyszedł do mnie w Jezusie Chrystusie, dotknął mnie z miłością i przemówił. I nieustannie mówi do mnie przez Jezusa.

Nie chciałbym nigdy stracić tego „smaku Jezusa". Towarzyszy mi on we wszystkich sytuacjach mego życia. I będzie mi towarzyszył aż do śmierci. Mam nadzieję, że w tym ostatnim momencie wyjdzie mi naprzeciw jako Zmartwychwstały i przemówi do mnie słowami pocieszenia, jak przemówił z krzyża do łotra wiszącego po Jego prawej stronie: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" (Łk 23, 43). Ufam, że wezwie mnie wtedy po imieniu jak Marię Magdalenę, a ja zrozumiem, że silniejsza niż śmierć jest miłość. Nawet w śmierci nie skończy się ta miłość, której teraz doznaję od Jezusa i którą do Niego czuję. W śmierci - wierzę w to - spełni się moja tęsknota, którą św. Paweł ujmuje słowami: „Pragnę odejść, a być z Chrystusem" (Flp 1, 23).

Więcej w książce: Katechizm dla każdego. Chrześcijanin a inne religie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pokażmy jasno, czym jest nasza wiara
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.