Obrońcy życia krytykują Michelle Obamę

Obrońcy życia krytykują Michelle Obamę
(fot. Wikimedia Commons)
KAI / mm

Postawę Pierwszej Damy USA Michelle Obamy, która podczas wizyty w Chinach (20-26 marca), nie upomniała się o prawa kobiet zmuszanych do aborcji i rodzin poddanych dyktatowi rygorystycznej polityce jednego dziecka - skrytykowali obrońcy życia na całym świecie.

Drakońskie metody polityki kontroli urodzin, jakie wdraża od kilkudziesięciu lat komunistyczny rząd chiński, budzą krytykę nawet wśród tych, którzy popierają aborcję.

Obrońcy życia przypominają, że wizyta małżonki prezydenta USA w Państwie Środka była okazją do upomnienia się o łamane tam prawa. O tym, że kobiety w Chinach w nawet w zaawansowanej ciąży porywane są przez urzędników ds. kontroli urodzin, którzy każą potem rodzinie nawet płacić karę za wykonanie "usługi" późnej aborcji, Michelle Obama nie wspomniała ani słowem - zauważa działacza pro-life Reggie Littlejohn z organizacji "Prawa Kobiet Bez Granic" (Women’s Rights Without Frontiers). Działaczka przypomina też, że jej poprzedniczki postępowały inaczej.

Nawet uchodząca za radykalną zwolenniczkę aborcji Hillary Clinton przemawiając 5 września 1995 r. na IV Światowej Konferencji ws. Kobiet w Pekinie, piętnowała łamanie ludzkich praw w sytuacji, gdy Chinki nie mogą swobodnie decydować o kształcie swoje rodziny, gdy zmuszane są do sterylizacji i aborcji.

DEON.PL POLECA

Michelle Obama podczas zakończonej 26 marca wizyty w Chinach koncentrowała się na sprawach edukacyjnych. Opowiadała Chińczykom m.in. jak długo jechała autobusem do szkoły i podkreślała, że wybór jej męża na prezydenta to dowód, ze Ameryka przezwyciężyła ciążące na niej dziedzictwo rasistowskiej przeszłości.

Liittlejohn zauważa, że dziwi ją milczenie Pierwszej Damy, matki dwóch córek, w sytuacji, gdy zderza się z cierpieniem setek milionów kobiet - ofiar wymuszonych aborcji, sterylizacji, selektywnego unicestwiania nienarodzonych dzieci ze względu na płeć oraz seksualnego niewolnictwa.

Obrońcy życia przypominają także wypowiedź wiceprezydenta USA Joe Bidena z 2011 r., gdy podczas wizyty w Chinach zasugerował, że rząd amerykański nie kwestionuje brutalnej polityki jednego dziecka prowadzonej przez Państwo Środka.

Organizacje broniące praw kobiet i dzieci oceniają, że w Chinach codziennie dokonuje się około 35 tys. przymusowych aborcji, nierzadko po 3. miesiącu ciąży. Jest to skutek wdrażania w tym państwie od ponad 30 lat polityki "jednego dziecka". Politykę kontroli urodzeń wprowadził tam w 1978 r. uważany za liberała Deng Xiao-ping, aby ograniczyć wzrost ludności Chin. Tamtejsze prawo pozwala na posiadanie tylko jednego dziecka mieszkańcom miast, podczas gdy małżeństwa wiejskie mogą mieć dwoje dzieci pod warunkiem, że jako pierwsza urodziła się dziewczynka.

Organizacja All Girls Allowed informuje, że politykę "jednego dziecka" egzekwuje armia 300 tys. urzędników.

Przepisy o jednym dziecku są powszechnie znienawidzone w szerokich warstwach ludności tego kraju, są bowiem sprzeczne z tradycjami tamtejszej kultury, w której zawsze wielkim szacunkiem i miłością cieszyły się rodziny wielodzietne. Ponadto prawo to jest wprowadzane siłą, łącznie z przymusowymi aborcjami i sterylizacjami. Nierzadko dochodzi do uśmiercania dziewczynek, żeby męscy potomkowie mogli przedłużyć trwanie rodu. W niektórych regionach Chin burzono nawet domy tym rodzinom, które nie chciały podporządkować się drakońskiej ustawie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Obrońcy życia krytykują Michelle Obamę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.