Abp Głódź: życie Lecha Wałęsy wciąż intryguje

Abp Głódź: życie Lecha Wałęsy wciąż intryguje
(fot. Jarosław Roland Kruk / pl.wikipedia.org / CC BY-SA 3.0)
KAI / mh

Życie prezydenta Wałęsy wciąż intryguje, ciekawi, przyciąga - zwolenników i oponentów - mówił dziś w bazylice mariackiej w Gdańsku abp Sławoj Leszek Głódz. Podczas Mszy św. z okazji 70. rocznicy urodzin i 30. rocznicy Pokojowej Nagrody Nobla dla pierwszego przywódcy Solidarności, abp Głódź powiedział, że jubilat także dziś jest wyrazicielem sądów, projektów, które często idą pod prąd dominującej opinii.

Podczas Mszy św., w której uczestniczył Jubilat wraz z rodziną, metropolita gdański zaznaczył w homilii, że w dniu swoich 70. urodzin Lech Wałęsa "pragnie stanąć w prawdzie swego życia przed Chrystusem", dziękować za otrzymane łaski oraz "prosić o przebaczenie za to, co było w jego życiu niedoskonale, grzeszne".

Droga życiowa Lecha Wałęsy to droga wieloletniego lidera i pierwszego przewodniczącego "Solidarności" a także niezwykła wspólnota ludzi pracy, która rozbudziła wicher wolności, przynosząc wolność narodom Europy Środkowo-Wschodniej - podkreślił kaznodzieja. Zaznaczył też, że nazwisko pierwszego Prezydenta III Rzeczypospolitej, wybranego przez naród w wyborach powszechnych "odcisnęło się w świadomości milionów - Polaków i mieszkańców świata".

Abp Głódź wskazywał, że prezydent Wałęsa był "jednym z tych, którzy z autentyzmem, z energią, oddaniem, odpowiedzialnością rozpoczęli historyczne dzieło odnowy Rzeczypospolitej". Dodał, że dzieło to jest "wciąż otwarte, wciąż niedokończone, czasem zaniechane, czasem w części zmarnotrawione i zaprzepaszczone. Dzieło, które wciąż jest wielkim wyzwaniem i zadaniem".

DEON.PL POLECA

Metropolita gdański przywołał też słowa, jakie w imieniu Lecha Wałęsy odczytała jego żona Danuta, odbierając w Sztokholmie Pokojową Nagrodę Nobla. Lider działającej wówczas w podziemiu Solidarności wskazywał, że ruch ten oswobodził ludzi i z lęku i bierności.

"Modlimy się i dziś o taką wielką szanse, tak dziś potrzebną. Postawę obywatelskiej aktywności. Poczucie odpowiedzialności. Zwyciężanie i przełamywanie społecznej atrofii, prywaty, egoizmu" - mówił abp Głódź. Z uznaniem dodał, że Lech Wałęsa nie chce być weteranem prezydentury, lecz "aktywnym uczestnikiem naszego tu i teraz, mentorem wielu polskich spraw, wyrazicielem często pod prąd dominującej opinii swoich sądów, projektów, propozycji".

Na zakończenie homilii abp Sławoj Leszek Głódź zwrócił się bezpośrednio do Lecha Wałęsy: "Panie Prezydencie w dobrych zawodach wystąpiłeś... Niech ten bieg dalej trwa… Walcz w dobrych zawodach o wiarę… człowieka, o jego godność, o świat prawdy, o Ojczyznę, o Polskę jutra. Ona Cię potrzebuje. Ona na Ciebie czeka".

Abp Głódź: życie Lecha Wałęsy intryguje jego zwolenników i oponentów (dokumentacja)

Życie prezydenta Wałęsy wciąż intryguje, ciekawi, przyciąga - zwolenników i oponentów - mówił dziś w bazylice mariackiej w Gdańsku abp Sławoj Leszek Głódz. Podczas Mszy św. z okazji 70. rocznicy urodzin i 30. rocznicy Pokojowej Nagrody Nobla dla pierwszego przywódcy Solidarności, abp Głódź powiedział, że jubilat także dziś jest wyrazicielem sądów, projektów, które często idą pod prąd dominującej opinii.
"Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne" (1 Tm 6,12).

Panie Prezydencie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, dziękujący dziś Bogu za dar życia otrzymany przed siedemdziesięciu laty!

Drogi Księże Arcybiskupie Metropolito Seniorze!

Najbliższa Rodzino Pana Prezydenta!

Bracia Kapłani z Księdzem Infułatem, Proboszczem i Kustoszem Bazyliki Mariackiej!

Przyjaciele i Współpracownicy Pana Prezydenta!

Umiłowani, uczestnicy Eucharystycznej Ofiary!

Uczestniczymy w radości spotkania z Chrystusem Obecnym. Z Bogiem Żywym, który przychodzi do nas w Boskiej Liturgii. Eucharystia, w której uczestniczymy, umacnia nasze więzy ze Zbawicielem. Stanowi zadatek przyszłej, niebieskiej chwały, spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym "w Królestwie Ojca mojego" (Mt 26, 29).

Ciało Chrystusa - przyjęte podczas Komunii świętej - stanowi źródło wielorakich łask. Zakorzenia nas w Chrystusie. Kieruje nasze spojrzenie ponad horyzont doczesnego życia - ku wieczności.

Rozbudza i umacnia miłość, która na skutek różnych okoliczności słabnie w naszym codziennym życiu. Pomaga dostrzec tych, którzy oczekują na dary Bożej miłości, także te, które mogą być przez nas spełniane. Zainteresowania, wymiernej troski, wspomożenia.

To zakorzenienie w Chrystusie pomaga także dostrzegać, rozumieć, cenić wielkie Boże dary ofiarowane ludzkim wspólnotom. Jednym z nich jest dar ojczyzny, tej przestrzeni wiary, piękna, pamięci, odpowiedzialności, gdzie
stajemy się Polakami. To dar, wobec którego nie można przechodzić obojętnie, lekceważyć go, zostawić na pastwę losu.

1.Droga wpisana w rytm ojczystej historii

Umiłowani!

Dziś światłem naszej modlitwy chcemy ogarnąć bieg życia jednego z synów naszej ojczyzny, Pana Prezydenta Lecha Wałęsy. Jest dziś z nami, z gdańską wspólnotą wiary, zebraną na modlitwie w Bazylice Mariackiej, w tym Domu Boga, gdzie tak mocno rozbrzmiewa modlitwa gdańskich wieków.

Jest z nim Małżonka Pana Prezydenta, Dzieci, Rodzina, Przyjaciele. Dziś mija siedemdziesiąt rocznica urodzin Pana Prezydenta!

W tym dniu Jubilat pragnie stanąć w prawdzie swego życia przed Chrystusem. Otworzyć ku Niemu swoje serce. Odkryć w całej pełni bieg swego życia: dni, prac, czynów. Dziękować za otrzymane łaski, za wspomożenie w różnych ważkich i trudnych chwilach. Prosić o przebaczenie za to, co było w jego życiu niedoskonale, grzeszne.

Tej modlitwie naszego Brata w Chrystusie - Pana Prezydenta, modlitwie zawierzenia i dziękczynienia, towarzyszy nasza modlitwa o Boże wspomożenie, o dary łaski, duchowe radości…

Siedemdziesiąt lat żywota Pana Prezydenta przebiegło w ojczyźnie, wśród różnych wyzwań, zadań, obowiązków, powinności. Odcisnęło się na jej historii. Wciąż intryguje, ciekawi, przyciąga - zwolenników i oponentów.
Powstały filmy i książki, i setki wywiadów. To tak jakbyśmy stali przy wulkanie.

Jest to przecież droga życia przywódcy zwycięskiego strajku sierpniowego w Stoczni Gdańskiej, który utorował drogę historycznym Porozumieniom Gdańskim, rozpalił żagiew Solidarności. To droga wieloletniego lidera,
pierwszego przewodniczącego "Solidarności". Ta niezwykła wspólnota ludzi pracy rozbudziła wicher wolności, który ogarnął ojczyznę, wyrwał zęby krat, przyniósł wolność narodom Europy Środkowo-Wschodniej. Tego wichru wolności nie była w stanie stłumić recydywa zniewolenia, jaką niósł stan wojenny.

To droga pierwszego Prezydenta III Rzeczypospolitej, wybranego przez naród w wyborach powszechnych. Lech Wałęsa - nazwisko, które odcisnęło się w świadomości milionów - Polaków i mieszkańców świata.

Tego dnia myśli Pana Prezydenta biegną do rodzinnego Popowa w Ziemi Dobrzyńskiej, gdzie wszystko się zaczęło, gdzie był początek drogi siedemdziesięciu lat. Tam zaniesiono go do chrztu, narodził się nowy obywatel i chrześcijanin. Tam rozpoczęła się droga. Od pewnego momentu droga przywódcy, przewodnika wielkich wspólnot, szczególnie na nagłych wirażach historii.

To droga wpisana w rytmy ojczystej historii, tej społecznej, politycznej, religijnej. W ten rytm, który młodzież wiejską kierował ku przemysłowym ośrodkom, za pracą, zawodem, chlebem.

W rytm, który budził świadomość młodych ludzi na sprawy ojczyzny: zniewolonej, wtłoczonej w gorset niechcianej ideologii, ludzi przeżywających - jakże gorzko - dramat Grudnia 1970 na Wybrzeżu.

Ten rytm, który odnajdował wspólnotę w Bogiem, z Kościołem, który w powojennych latach - wiemy to dobrze - był nierzadko "ogniem próbowany". Wspomnijmy 60. rocznicę aresztowania Prymasa Tysiąclecia, jaka miała
miejsce cztery dni temu, 25 września.

Był to rytm, który otwierał serca wielu ludzi ojczyzny na głos błogosławionego Jana Pawła II, wzywającego Ducha Świętego, aby zstąpił i odnowił oblicze polskiej ziemi.

Był to rytm, który pobudzał myśli o potrzebie zmian, szczególnie sytuacji ludzi pacy, przyciągał ku sobie tych, co otworzyli swe serca na sprawy ojczyzny, poczęli podejmować działania, które miały służyć Polsce jutra - innej, lepszej, sprawiedliwej.

Pan Prezydent był jednym z tych, którzy z autentyzmem, z energią, oddaniem, odpowiedzialnością rozpoczęli historyczne dzieło odnowy Rzeczypospolitej. Dzieło wciąż otwarte, wciąż niedokończone, czasem zaniechane, czasem w części zmarnotrawione i zaprzepaszczone. Dzieło, które wciąż jest wielkim wyzwaniem i zadaniem.

II. Jezus puka do naszych serc

Umiłowani!

Dziś pierwsze czytanie, to zaczerpnięte z Księgi Proroka Amosa, obrazuje, z dosadnym realizmem, sceny z życia zasobnych ludzi. Nachylonych ku sobie, ku własnemu egoizmowi, zachciankom, przyjemnościom. Beztroskim, rozleniwionym… To ludzie zatrzaśniętych serc, nieczułych sumień, pozbawieni wrażliwości - nie martwią się upadkiem domu Józefa. Skrajny materializm odebrał im wrażliwość na potrzeby drugich. To ludzie, którzy idą przez życie bez Boga, bez busoli wiary. Powiedzieć można wyznawcy - swoistego dla naszych czasów - ateizmu praktycznego. Ateizmu, który nie walczy z Bogiem. On po prostu nie dostrzega Boga, który jest mu niepotrzebny.

Niesie to czytanie Bożą przestrogę: zapowiada to, co w perspektywie wieczności stanie się udziałem tych, co poszli drogami nihilizmu - los wygnańców, ludzi odsuniętych od źródła Bożego miłosierdzia.

Przez ten obraz zaczerpnięty z Pisma świętego spoglądamy na tamten czas, w którym Pan Prezydent odegrał tak znamienitą rolę. Czas Solidarności. Czas, kiedy ludzkie myśli, działania, marzenia nadzieje skierowały się właśnie
ku tej rzeczywistości, o której mówi dzisiejsze czytanie. Atomizacji społecznego życia, zasklepianiu się rządzących w kręgu własnych spraw, braku zasad moralnych rujnujących życie społeczne. Tkwieniu w okowach duchowego lenistwa, życia bez busoli wartości.

Pękł wreszcie ten gorset znieczulicy, prywaty, życia na niby, bez odpowiedzialności. Przyszła Solidarności, ten niezwykły związek zawodowy, który - to Pana słowa - "stał się wielkim ruchem moralnego i społecznego wyzwolenia".

Wspominamy dziś Nagrodę Nobla dla Pana Prezydenta - w grudniu minie trzydzieści lat. Pan wtedy w duchu solidarności z więzionymi towarzyszami wspólnej drogi po tę Nagrodę do Sztokholmu nie pojechał. Zrobiła to w Pana zastępstwie małżonka, Pani Danuta. W odczytanym przez nią posłaniu napisał Pan, że Nagrodę Nobla przyjmuje "z poczuciem, że wyróżnia ona nie mnie osobiście, lecz jest nagrodą dla "Solidarności, dla ludzi i spraw, o które walczyliśmy i walczymy w duchu pokoju i sprawiedliwości", że Solidarność, która oswobodziła ludzi i z lęku i bierności, to wielka szansa dla państwa, które chciałoby się oprzeć na współuczestnictwie obywateli.

Modlimy się i dziś o taką wielką szanse, tak dziś potrzebną. Postawę obywatelskiej aktywności. Poczucie odpowiedzialności. Zwyciężanie i przełamywanie społecznej atrofii, prywaty, egoizmu. Tego indywidualnego, także grup, struktur, interesów. Tego wszystkiego, co stawia zaporę Jezusowi, który puka do naszych serc, ze swym programem życia czynnego, wyzbytego egoizmu, aktywnego, powiedzieć można: prospołecznego.

Jest Pan Prezydent przykładem takie aktywności. Nie chce być Pan weteranem drogi Solidarności, weteranem prezydentury, wspominkarzem minionego, tylko aktywnym uczestnikiem naszego tu i teraz, mentorem wielu polskich spraw, wyrazicielem często pod prąd dominującej opinii swoich sądów, projektów, propozycji.

III. Drogowskazy na drogach świata

Umiłowani!

W tym naszym tu i teraz jest Bóg. Ofiaruje nam swe Ciało w Najświętszym Sakramencie. Żyje w swoim Kościele. Ukazuje swoje Święte Oblicze. Źródło naszej historii, znak naszej drogi. Pan życia i wieczności. Sędzia sprawiedliwy w dniu ostatecznym, kiedy zostanie ujawnione postępowanie każdego człowieka i wyjdą na jaw tajemnice ludzkich serc. "Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome" (Łk 12,2).

Czytania dzisiejszego dnia, kierują nasze myśli ku wieczności. Jest to przecież powołanie każdego z nas. Cel i finał naszej ziemskiej drogi. Perykopa Jezusowa to przypowieść o bogaczu i Łazarzu, o dwóch ludziach, którzy przekroczyli most łączący świat doczesny z wiecznością. Jakże przekonująco i obrazowo ukazana została w Jezusowej przypowieści przepaść miedzy bogaczem i Łazarzem. Osobność ich dwóch światów, brak między nimi jakichkolwiek punktów stycznych. Nie odczytujmy tej perykopy jako krytyki bogacenia się, pochwałę biedy i nędzy. Byłoby to wielkie uproszczenie. Jezus nie potępia naturalnej troski o zdobywanie rzeczy doczesnych, niezbędnych do życia, utrzymania rodziny, rozwoju, kształcenia, spokojnego życia.

Czytana dziś perykopie ukazuje coś innego: sytuację, kiedy zanurzenie się w doczesności, w pogoni za dobrami świata, odsuwa poza margines życia perspektywę zbawienia, życia wiecznego, którego osiągniecie stanowi przecież cel ludzkiego życia.

To wielka skaza naszych czasów, tego, wspomnianego już, praktycznego ateizmu, kiedy lekceważy się, zatraca, gubi, odrzuca prymat tego, co wieczne, nad tym co doczesne, przejściowe, skazane z całej swej natury na przemijanie. Kiedy alienuje się z ludzkiego życia Boże prawdy, Boże nakazy dane człowiekowi. Nie podnosi się oczu na Boże drogowskazy towarzyszące ludzkiej drodze.

W Jezusowej perykopie bogacz, który wcześniej nie dostrzegał Łazarza, kiedy on, przymierając głodem, leżał u bramy jego domu, prosi teraz Abrahama, aby z otchłani, w której się znalazł, z miejsca cierpienia i męki, posłał Łazarza do swych pięciu braci, aby ich ostrzec.

Abraham nie ma złudzeń, jest przekonany, że pojawienie się pośród pięciu braci bogacza wysłańca z otchłani, niczego w ich postawie nie odmieni, skoro nie przestrzegają tego, czego naucza Mojżesz i prorocy.

Ukazuje ta scena sytuację, kiedy ludzkie serca zatrzaskują się na Boże wezwanie, na Boże nakazy, na Boże prawa. Takie sytuacje zdarzają się wciąż, kiedy społeczeństwa, struktury, wspólnoty odkładają na bok tablice Dekalogu, uzurpują sobie prawo wybierania, które z Bożych przykazań są aktualne, które rzekomo można ominąć. Z zapałem tłumaczą ich nieprzystawalność do naszych czasów, do zadekretowanych przez struktury współczesnego świata gwarancji dla ludzkiej wolności i praw człowieka…

To przed Łazarzem, schorowanym nędzarzem, otworzyły się bramy wieczności. Nie dlatego, że niczego nie miał, do niczego nie doszedł, że został przez bliźnich porzucony, ale dlatego, że na dnie swego upadku nie wyrzucił wraz z brudnymi łachmanami nadziei, nie przestał ufać w Bożą sprawiedliwości, która zwycięża i niweczy ludzką niesprawiedliwość, że nie zatracił sensu życia. Traktował ją, jako dar, z którym trzeba się odnaleźć w każdej
rzeczywiści.

Umiłowani!

Choćby to była rzeczywistość nieprzyjazna, atakująca chrześcijańskie prawdy wiary, przykładającą do wspólnoty Kościoła tylko miarę przewinień, zamykając oczy na wielorakie dobro, mamy iść za tym Bożym drogowskazem, którego treść przytacza dziś święty Paweł Apostoł w liście do Tymoteusza: "Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrach zawodach o wiarę,
zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków".

Walcz w dobrych zawodach o wiarę! Panie Prezydencie proszę pozwolić także na krótkie osobiste wspomnienie. Tak się stało, że opatrzność sprawiła, iż posługa biskupa polowego prawie zbiegła się z początkiem Pana prezydentury. Podczas pierwszego spotkania w Belwederze zapytałem, co mam czynić Panie Prezydencie? Odpowiedź była krótka, wojskowa: "Brać byka za rogi". Tak też czyniłem. A mieliśmy wspólnych zmagań i walk. Tydzień w tydzień byliśmy obiektem krytyki i kpin. Dziękuję Panu Prezydentowi za odznaczenia i awans generalski. A także za ostatni dzień prezydentury, a właściwie noc, który to czas zachowuje wciąż w żywej pamięci.

Pozostaliśmy w pałacu do końca. Używam liczby mnogiej, bo było nas pięcioro. Minister Zbigniew Okoński, minister Andrzej Milczanowski, minister Władysław Bartoszewski, Pani Danuta i ja. Pan Prezydent udał się do swojej sypialni. Tego wątku zabrakło w książce Pani Danuty. I poranna msza święta w mżysty, listopadowy poranek. Przyjechała kapela góralska na zwycięstwo, przyszedł Poczet sztandarowy Kompanii Reprezentacyjnej. Pieśń "Boże coś Polskę". I widziałem na policzkach Pana Prezydenta łzy. Prezydentura dobiegła końca. To wspomnienie.

Bracia i Siostry!

Dziś modlitwą Kościoła, tej jego gdańskiej cząstki zgromadzonej na Eucharystii w Bazylice Mariackiej ogarniamy Pana Prezydenta Lecha Wałęsę.

"Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt/ lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt" (Ps 90 (89) 10) - mówi Psalmista. Życzymy Panu Prezydentowi tej Bożej mocy na lata, które nadejdą: w zdrowiu, aktywności, obecności na scenie polskiego życia.

Swego czasu wpiął Pan w klapę swej marynarki wizerunek Matki Bożej Jasnogórskiej. Na trwanie. Na obecność w Pańskim życiu. Na uciekanie się ku Jej obronie.

Niech prowadzi dobrymi drogami - drogami Syna.

A Jemu, Synowi Maryi, Jezusowi Chrystusowi, jedynemu Władcy, Królowi królujących i Panu panujących - "cześć i moc wiekuista".

Panie Prezydencie w dobrych zawodach wystąpiłeś... Niech ten bieg dalej trwa… Walcz w dobrych zawodach o wiarę… człowieka, o jego godność, o świat prawdy, o Ojczyznę, o Polskę jutra. Ona Cię potrzebuje. Ona na Ciebie czeka.

Amen.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Abp Głódź: życie Lecha Wałęsy wciąż intryguje
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.