Bedzie wspólny dokument ws. rzezi wołyńskiej?

KAI / slo

Potrzeba dalszych spotkań i dyskusji, wspólny dokument Kościoła rzymskokatolickiego i greckokatolickiego na Ukrainie w związku z 70. rocznicą rzezi wołyńskiej jest możliwy - powiedział w rozmowie z KAI greckokatolicki władyka Benedykt (Aleksijczuk). Pomocniczy biskup lwowski obrządku greckokatolickiego wziął udział w zakończonym 6 marca 361. zebraniu plenarnym KEP.

Podczas obrad metropolita lwowski, abp Mieczysław Mokrzycki tłumacząc biskupom dlaczego nie doszło do wypracowania wspólnego listu pasterskiego Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego i greckokatolickiego na Ukrainie, stwierdził, że propozycja strony greckokatolickiej "pomijała sedno sprawy".

Publikujemy tekst rozmowy z władyką Benedyktem.

KAI: Czy jest jeszcze możliwe wypracowanie wspólnego orędzia, które zresztą zapowiadał patriarcha Światosław, głowa Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, w sprawie tragedii na Wołyniu?

DEON.PL POLECA

Bp Benedykt: Zawsze jest możliwe jeśli jest wola z obu stron. Pierwsza trudność polega na tym, że w liście jest mowa o stosunkach polsko-ukraińskich, a nie o relacjach między Kościołem rzymskokatolickim i Cerkwią greckokatolicką. Trudno nam zatem przemawiać w imieniu całej społeczności ukraińskiej. Poza tym na Wołyniu, poza kilkoma parafiami, po likwidacji przez władze carskie w połowie XIX w. nie było grekokatolików. Dominującym wyznaniem była w tym czasie Rosyjska Cerkiew Prawosławna.

Moim zdaniem prościej byłoby podpisać list w tej sprawie między Episkopatem Polski a Kościołem greckokatolickim na Ukrainie. Zresztą, takie udane akty już się odbyły z inicjatywy Jana Pawła II, przy udziale kardynałów Józefa Glempa, Myrosława Lubacziwskiego i Lubomyra Huzara. Papież wielokrotnie w swoich wystąpieniach w Przemyślu (1991), we Lwowie (2001) a przede wszystkim w liście w 60. rocznicę tragicznych wydarzeń na Wołyniu, namawiał hierarchów we Lwowie i Warszawie aby oderwać się od bolesnej przeszłości, przebaczyć doznane krzywdy i budować przyszłość bez uprzedzeń.

Czyli to, że nie doszło do wypracowania wspólnego listu, wynika z odmiennej oceny tych tragicznych wydarzeń ze strony Polaków i Ukraińców?

Na Ukrainie jest bardzo niewiele rzetelnych monografii na temat tragedii Wołyńskiej, niestety dostęp do polskich publikacji jest ograniczony a bariera językowa utrudnia zapoznanie się z miarodajnymi opracowaniami. To powoduje, że bolesna pamięć dotycząca tylko samych faktów historycznych, a także i ich interpretacji dzieli Polaków i Ukraińców.

Znam opinie biskupów łacińskich z Ukrainy, którzy byliby skłonni podpisać dokument w proponowanej przez grekokatolików wersji. Stanowisko metropolity lwowskiego, abp. Mieczysława Mokrzyckiego, nie odzwierciedla opinii całego Episkopatu rzymskokatolickiego na Ukrainie.

Wołyń nas dzieli. Niemniej proces pojednania między Polakami i Ukraińcami trwa od dawna. Co, zdaniem Księdza Biskupa, udało nam się osiągnąć?

Aby się pojednać, trzeba częściej się spotykać i lepiej poznawać. Mimo trudnej przeszłości, Polacy i Ukraińcy są i pozostaną sąsiadami, jakkolwiek by nie układały się wzajemne relacje w przeszłości. Dlatego warto prowadzić dialog: z czymś się zgadzać, czemuś zaprzeczać, ale rozmawiać. Inaczej, wołyńska tragedia będzie jedynie podgrzewać radykalne nastroje, o silnym zabarwieniu politycznym. A niezależnie od ocen i interpretacji historycznych ofiarom należy się szacunek i pamięć.

Dla mnie najważniejszym osiągnięciem we wzajemnych relacjach było orędzie o pojednaniu, przebaczeniu i wzajemnym porozumieniu, podpisane w 2005 r. przez kard. Lubomyra Huzara i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika. Jednak na tym nie można poprzestać: potrzebna jest konsekwentna, systematyczna praca ze strony obu Kościołów i obu narodów. Widzę otwartość po obu stronach, dzieje się wiele dobrego, ale najgłośniej słychać przeciwników pojednania. Oni są i w Polsce i na Ukrainie. Mamy jednak bardzo dobrą bazę do dalszego działania.

A dlaczego ten piękny dokument z 2005 r. nie zaistniał w świadomości Polaków i Ukraińców?

Gdyby było więcej spotkań, konferencji, dyskusji historyków - w Polsce i na Ukrainie - ten dokument miałby większą szansę zaistnieć w świadomości społecznej. Zabrakło konsekwencji, nie poszliśmy "za ciosem". Za dwa lata, w 2015, przypada 10 rocznica od podpisania wspólnego przesłania. Przydały by się jakieś poważne debaty w takich ośrodkach akademickich, jak Warszawa, Lublin czy Lwów poświęcone roli Kościołów we wzajemnym pojednaniu i przezwyciężaniu trudnej przeszłości.

Pewne jednak sprawy nie zostały między nami wyjaśnione, jak właśnie Wołyń.

Tak, to była wielka tragedia. Ale nie można tego faktu wyrywać z kontekstu, trzeba to uwzględnić w całym kontekście bolesnych stosunków polsko-ukraińskich. Również wioski ukraińskie były niszczone i palone. Często do głosu dochodzą ekstremalne opinie, które licytują się na winy historyczne, dostrzegając je wyłącznie po przeciwnej stronie. A ci, którzy starają się zadbać o pamięć o ofiarach, z jednej strony często usprawiedliwiają zbrodnicze działania przedstawicieli własnego narodu i równocześnie potępiają podobne działania drugiej strony.

To prawda, ale my zawsze mówimy, że nie da się tego porównać z Wołyniem. Jednak mimo to nie można się cofnąć z drogi, na którą weszliśmy.

My nie tylko możemy, ale musimy być razem. Historia pokazuje nam także wspólnotę naszych dziejów. Uważam, że Ukraińcy potrzebują Polaków i Polacy potrzebują Ukraińców. Nie wolno zapominać o krzywdach, ale z drugiej strony nie można ich bez przerwy rozpamiętywać. Trzeba iść dalej i budować lepszą przyszłość w duchu pojednania - jak wskazywał nam Jan Paweł II. Trzeba zastanowić się co możemy zrobić, żeby nie powtórzyła się zła przeszłość i żeby miedzy nami było lepiej.

No właśnie, co możemy zrobić?

Potrzeba współpracy na różnych poziomach. Podam przykład Wyżnian koło Lwowa, gdzie jest stary kościół rzymskokatolicki. Nie ma już tam Polaków, ale zrodziła się wspólna inicjatywa wśród grekokatolików i łacinników, aby tę świątynię odnowić i uczynić z niej miejsce dialogu, spotkań i modlitwy młodzieży polskiej i ukraińskiej. Powołano już do tego celu Społeczny Komitet, składający się z przedstawicieli obu Kościołów. W zeszłym roku uczestniczyłem w spotkaniu w Wyżnianach. Najpierw odprawione zostało nabożeństwo w cerkwi greckokatolickiej, później przeszliśmy do świątyni rzymskokatolickiej.

Jak Ksiądz Biskup ocenia działalność zespołu bilateralnego ds. kontaktów między Kościołem rzymskokatolickim w Polsce, a Cerkwią Greckokatolicką na Ukrainie?

Oba Episkopaty bardzo intensywnie pracowały na początku tego tysiąclecia, czego efektem było kilka ważnych spotkań w Polsce i na Ukrainie oraz podpisanie wspólnego orędzia. Potem impet osłabł. Biskupi mają zawsze pełne ręce roboty, dlatego potrzebne są też inne, nieformalne grupy oraz wspólne inicjatywy, aby dziedzictwa dialogu i pojednania między Kościołami i narodami, zapoczątkowanego przez świętej pamięci Jana Pawła II, z udziałem kardynałów Józefa Glempa, Myrosława Lubacziwskiego i Lubomyra Huzara nie zaprzepaścić.

W czerwcu przyjedzie do Polski arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław. Czego możemy oczekiwać po tej wizycie?

Patriarcha Światosław przyjedzie do Polski 28 czerwca z przesłaniem pojednania między naszymi narodami i Kościołami. Na pewno spotka się z prezydium Episkopatu Polski oraz z zespołem ds. kontaktów z Cerkwią Greckokatolicką na Ukrainie. Złoży oficjalne wizyty w Warszawie i odwiedzi prężną wspólnotę greckokatolicką na Warmii w Górowie Iławeckim, gdzie spotka się z wiernymi i duchowieństwem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bedzie wspólny dokument ws. rzezi wołyńskiej?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.