O sensie trawienia

O sensie trawienia

Jedzenie wydaje się czynnością prozaiczną. Gotujemy, spożywamy, trawimy, głodniejemy, znów spożywamy - i tak w kółko. Gotowaniu poświęcamy coraz mniej czasu. Od czego są dania gotowe i mikrofalówki? Wygodne i modne lunch bary, fast foody?

Nic dziwnego, skoro w tyle głowy kołacze nam taki oto bilans: ilość minut poświęcona na przygotowanie posiłku ma się nijak do tempa, w jakim znika on z talerzy. Z drugiej strony gotowanie zaczynamy doceniać jako sztukę. Kulinarne programy w telewizji biją rekordy popularności (ciekawe, że mistrzowie kuchni są głównie płci męskiej). Zdjęcia wyszukanych potraw są hitem facebooka (konkurują z nimi tylko zdjęcia kotów...). A czy zmiany w sferze ciała wpływają w tym przypadku na ducha?

Inspiracją do rozważań jest wakacyjny, specjalny numer (2012) miesięcznika "List" pt. "Jedzenie, zapomniana modlitwa". Po lekturze (by nie zostać na poziomie teorii!) można jechać na oryginalne, "jedzeniowe" rekolekcje. Organizuje je "Fundacja Samarytanie".

Tat tak, to nie żart. W Polsce ruszyły pierwsze rekolekcje pod hasłem "Medytuję i gotuję". W zamyślę mają łączyć "leczenie duszy z kuracją oczyszczającą ciało". W Gietrzwałdzie na Warmii uczestnicy rekolekcji medytują, modlą się i biorą udział w warsztatach gotowania prowadzonych przez dietetyków. Wszystko to w duchu św. Hildegardy z Bingen, która niebawem ma zostać doktorem Kościoła. Wszechstronna, genialna, święta benedyktynka opracowała zasady zdrowego odżywiania i "terapeutycznego postu", "który ma oczyścić ciało i uwolnić duszę od zbędnych obciążeń". Średniowiecze też ma - wbrew opowieściom o mrokach epoki - dobre recepty na życie. Warto je sobie przypomnieć.

DEON.PL POLECA

"List" przywołał św. Hildegardę, choć oszczędnie. Podejmuje raczej współczesne problemy związane z jedzeniem, a także zmianą stylu życia, takie jak np.: dieta; rytuały i tradycje kulinarne; zaburzenia odżywiania, w tym anoreksja i bulimia. Znajdziemy tu wiedzę o potrzebie "wspólnego stołu", o znaczeniu i rodzajach postu. Warto zacytować ks. Andrzeja Dragułę, który w tekście "Nadchodzą dni głodu?" pisze: "Terminologia opisująca czynności i stany związane z jedzeniem przeniknęła do naszego życia religijnego. Mówimy o głodzie Boga i karmieniu się jego ciałem. Ponieważ od głodu blisko do pragnienia, a od jedzenia - do picia, mówimy też o upojeniu Bogiem i pragnieniu Jego słowa. Czy taki język jest jeszcze zrozumiały w społeczeństwie konsumpcji i nasycenia?"

A dalej: "Warto zadać pytanie, czy język metafor odwołujących się do jedzenia, a zwłaszcza do głodu i pragnienia, przemawia do współczesnego, sytego człowieka." Autor trafnie zauważa, że bogate społeczeństwa cierpią nie z powodu niedostatku, lecz nadwyżek. Syty, najedzony człowiek nic nie wie o głodzie. Jak tu trafić w jego doświadczenie by zachęcić do szukania Boga?

To tragiczny paradoks. Z jednej strony wzrasta liczba wykluczonych i ubogich. Z drugiej - lekarze poważnie biją na alarm. Coraz więcej osób cierpi z powodu otyłości, co prowadzi do groźnych chorób. Zamiast zdrowego, naturalnego jedzenia mamy żywność modyfikowaną genetycznie i chemicznie, przetwarzaną. A do tego jesteśmy poddawani presji, by wyglądać szczupło, młodo i bez skazy na ciele. Liczenie kalorii, nie tylko już w przypadku kobiet, staje się już obsesją. Może przyszła pora, by jedzenie (i picie) włączyć w perspektywę duchową?

Kościół uczy: "nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu" jest grzechem. Ba - zalicza je do siedmiu grzechów głównych! Kto się tym przejmuje? O. Mateusz Hinc, kapucyn, spowiednik i terapeuta, zapytany przez redaktorkę "Listu" mówi (sic!), że nie pamięta, by ktokolwiek spowiadał się u niego z obżarstwa. To intrygujące. Kościół wśród czterech cnót głównych wymienia bowiem umiarkowanie (obok roztropności, sprawiedliwości i męstwa). Czy objadanie się przestaje być grzechem i złem, gdy jest powszechne?

Nasuwa się jeszcze jedna dygresja. Oprócz pożywienia "karmimy się" niejako słowem. Wielu katolików deklaruje awersję do gazet, stacji telewizyjnych i radiowych, których przekaz uważa za antykościelny. Tylko czy jest to efekt przemyślanej strategii "nie spożywam treści szkodliwych dla zbawienia", czy przejaw złości? Postawa wynikająca z głębokiej wiary, czy przekonań politycznych? Czy wybrany przeze mnie przekaz, którego treści są zgodne z moim światopoglądem, na pewno ma chrześcijańskie witaminy i sole mineralne? Duchowe wartości odżywcze?

Wchłonięty pokarm, bez względu na konsystencję i materię,będzie strawiony. Ukształtuje nasze wnętrze. Wpłynie na stosunek do ludzi, relacje z bliźnimi.

Rozważajmy zatem, zgłębiajmy słowa św. Hildegardy: "Jak trawimy, tak myślimy".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O sensie trawienia
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.