Ciesz się, póki czas

Święta, święta i po świętach. A wcale nie. Bo w Kościele oktawa (czyli osiem dni świętowania Bożego Narodzenia) jeszcze trwa. Skończy się dopiero w Nowy Rok. W związku z tym, ku pokrzepieniu serc i dalszej radości, parę opowieści na zakończenie roku.

Małgorzata Lasek, moja przyjaciółka, która uczy katechezy w wiejskiej podstawówce na Opolszczyźnie i ma pięcioro dzieci, przysłała mi pewną adwentowo - świąteczną historyjkę. A skoro to czas podsumowań, także tych budujących, więc czemu by się nimi nie podzielić:

DEON.PL POLECA




Pisze tak: "Na początku Adwentu zastanawiałam się, jadąc do szkoły, jak zachęcić dzieci do uczestnictwa w roratach. Główkowałam, główkowałem i nic ciekawego nie wymyśliłam. Wszystko, co przychodziło mi do głowy, wydawało mi się tylko jednym wielkim sloganem: trzeba, warto, należy, wypadałoby, byłoby fajnie, gdybyście... Przygotowałam jednak wieniec adwentowy i kalendarz, na którym mieliśmy odmierzać czas do Bożego Narodzenia. Wchodzę do pierwszej klasy z duszą na ramieniu, bo przecież im będę to mówiła po raz pierwszy, a tu, ku mojemu zaskoczeniu, uczeń z ostatniej ławki, Aleksander, gdy tylko wszystkie dzieci usiadły, wstał, nie pytając o pozwolenie, rozłożył szeroko ręce i wyraźnie zbulwersowany wykrzyknął:

- Czy wy zdajecie sobie sprawę, co teraz jest? - Dzieci wyraźnie zdziwione i zainteresowane obróciły się jednocześnie w jego stronę, a on zakrzyknął jeszcze raz:
- Czy zdajecie sobie sprawę, że zbliżają się urodziny Pana Jezusa, a dzisiaj na roratach byłem tylko ja sam z naszej klasy! Przecież musimy się przygotować na Jego urodziny!

Dzieci zawstydziły się, zamilkły, podpierały podbródki i potakiwały głowami.

Mnie samej szczęka opadła i nie wiedziałam, co powiedzieć. Żadne moje słowo nie zrobiło dotąd na nich takiego wrażenia. I w ten sposób nie musiałam już więcej zachęcać ich do uczestnictwa w roratach. Takiej frekwencji dawno nie było w naszym kościele.

W tej samej klasie mam też ucznia, który mówi o sobie, że jest "opowiedzianym ateistom''. Muszę przyznać, ze śmiesznie to wygląda, bo pierwszak słucha różnych opowieści z zapartym tchem i z otwartą buzią. Ale kiedy wraca do teraźniejszości, wypala z marszu:

- A ja i tak w to nie wierzę, bo jestem opowiedzianym ateistom.

Ostatnio opowiadałam dzieciom o cudach Maryjnych, Kajtek po wysłuchaniu skwitował: - Ja i tak w to nie wierzę! I w tym samym momencie zwymiotował. Dzieci wlepiły w niego wzrok z przerażenia. Okazało się, że Kajetan złapał grypę żołądkową. Potem jednak już nigdy nie wyrażał w taki sposób swojego światopoglądu.

Tyle ze szkolnych ław.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ciesz się, póki czas
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.