Były prefekt nie milczy

Były prefekt nie milczy
(fot. youtube.com)

Niedawny prefekt jednej z najważniejszych dykasterii zadeklarował, że nie chce być "zaprzężony do wozu krytycznych wobec Papieża ruchów". Kard. Müller nie znalazł się w sytuacji byłego wikarego, który po przeniesieniu do innej parafii krytykuje swojego dotychczasowego proboszcza.

Proboszcz pewnej parafii przeszedł na emeryturę i zamieszkał na jej terenie poza plebanią. Rychło okazało się, że dużo i obszernie rozmawia z wiernymi na temat poczynań swojego następcy. Wiele jego opinii było krytycznych. Prowadził tę swoją "recenzencką" działalność tak skutecznie, że już po kilku miesiącach parafianie podzielili się na dwa stronnictwa - zwolenników nowego proboszcza i popleczników dotychczasowego duszpasterza. Po kilku miesiącach sprawy zaszły tak daleko, że niezbędna okazała się interwencja biskupa.

DEON.PL POLECA




Takie rzeczy się zdarzają. Dlatego w niektórych diecezjach obowiązują przepisy, w myśl których emerytowany proboszcz nie powinien albo wręcz nie może rezydować na terenie swojej byłej placówki. Nigdy jednak nie słyszałem, aby do podobnej sytuacji doszło z udziałem byłego wikarego parafii. Choć wykluczyć takiej możliwości się nie da.

Od 2013 roku mamy w Watykanie sytuacja wcześniej niespotykaną. Na jego terenie mieszka zgodnie dwóch papieży - Benedykt XVI i Franciszek. Emerytowany Ojciec święty pokazuje w sposób wzorcowy, w jaki sposób powinny wyglądać w Kościele relacje między poprzednikiem a jego następcą. Nie tylko jak ognia unika bieżącego i bezpośredniego recenzowania działań i decyzji Franciszka, ale również do minimum ogranicza wypowiedzi dotyczące stanu Kościoła podczas obecnego pontyfikatu. Swoją postawą skutecznie torpeduje wszelkie próby przeciwstawiania go aktualnemu Następcy św. Piotra i wprowadzania na tej podstawie podziałów wśród katolików.

Od początku lipca br. siewcy niezgody w Kościele nadzieje wiążą z kim innym - z byłym prefektem Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerhardem Müllerem. Niemal natychmiast po tym, jak do opinii publicznej trafiła informacja, że nie pozostanie on na swym dotychczasowym stanowisku na drugą kadencję, pojawiły się sugestie, że stanie na czele antyfranciszkowej opozycji w Stolicy Apostolskiej. Do ich podbudowania wykorzystywany jest fakt, że kard. Müller bardzo chętnie rozmawia z mediami, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami, refleksjami, a nawet odsłania nieco kulisy wydarzeń.

Mogliśmy się m. in. dowiedzieć dosłownie kilka dni po fakcie, jak długo trwała audiencja, w czasie której Franciszek przekazał dotychczasowemu prefektowi swoją decyzję i że jego zdaniem "Ten styl jest nie do zaakceptowania". Zostało to uzupełnione komentarzem, że w sposobie traktowania współpracowników w Watykanie należy stosować społeczną naukę Kościoła. Dwa tygodnie później poszła w świat wieść, że Papież nie podał kard. Müllerowi uzasadnienia swojej decyzji.

W ciągu ostatniego miesiąca wierni na całym świecie mogli przeczytać czynione przez byłego prefekta Kongregacji Nauki Wiary gorące zapewnienia, że między nim a Papieżem "nie było różnic zdań" i zestawić je sobie z deklaracjami, że wykonał swe zadanie nawet więcej niż było to konieczne. Równocześnie w innym wywiadzie kard. Gerhard Müller przestrzegał przed "kultem jednostki" wobec Papieża, dodając, że relacje każdego katolika, a zwłaszcza biskupa i kardynała z Następcą św. Piotra powinny być "dalekie od dworskiego schlebiania i nadskakującego podporządkowania". Tego rodzaju oczywiste stwierdzenia umieszczone w powyższym kontekście mogą brzmieć co najmniej dziwnie, jeśli nie niepokojąco.

Niedawny prefekt jednej z najważniejszych dykasterii zadeklarował, że nie chce być "zaprzężony do wozu krytycznych wobec Papieża ruchów". To oczywiste. Podobnie oczywiste jest, że jako kardynał nadal musi "troszczyć się o jedność Kościoła i zapobiegać polaryzacji tak dalece jak to jest możliwe". Dlatego nie ma powodów, aby w jego działaniach dopatrywać się złej woli, a tym bardziej zamiaru szkodzenia Franciszkowi. Kard. Müller nie znalazł się w sytuacji byłego wikarego, który po przeniesieniu do innej parafii krytykuje swojego dotychczasowego proboszcza.

Dlaczego więc nadal udziela licznych wywiadów, zamiast po cichu odejść w cień? Były prefekt tak to wyjaśnia: "Przypominam, że jestem biskupem, a biskup ma obowiązek szerzyć Ewangelię i to nie tylko w swoich homiliach, ale także w naukowych dyskusjach ze współczesnymi" i dodaje: "Jesteśmy Kościołem prowadzącym dialog, religią Słowa Bożego, które sam Chrystus pozostawił swoim apostołom, wzywając, by nauczali go na całym świecie". Jego ostatnie wypowiedzi odbierane pod tym kątem, a nie w aspekcie szukania sensacji, osobistych uraz itp., brzmią zupełnie inaczej i nie budzą zaniepokojenia. Byłoby dziwne i naprawdę problematyczne, a nawet podejrzane, gdyby znany z częstej obecności w mediach i szczerych wypowiedzi kardynał, kurialista i znakomity teolog nagle zamilkł.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Były prefekt nie milczy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.