Doświadczyłam niezwykłego uzdrowienia

Doświadczyłam niezwykłego uzdrowienia
francuska zakonnica, siostra Marie Simon-Pierre Normand (fot. EPA/MASSIMO PERCOSSI)
KAI / wm

O swym uzdrowieniu z choroby Parkinsona za przyczyną Jan Pawła II, uznanym przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych za autentyczny cud opowiedziała we wzruszającym świadectwie francuska zakonnica, siostra Marie Simon-Pierre Normand.

Oto tłumaczenie jej świadectwa na język polski, wcześniej przygotowanego. Ostatecznie siostra wygłosiła tylko niewielką jego część. Ale skoro jest tam wiele nowych faktów, postanowiliśmy go opublikować:

DEON.PL POLECA




Byłam chora i zostałam uzdrowiona. Cierpiałam na chorobę Parkinsona od 2001 r. Byłam jeszcze młoda, gdyż miałam 40 lat. Po ogłoszeniu mi diagnozy doświadczałam trudności, kiedy patrzyłam na Jana Pawła II w telewizji, gdyż jego widok ukazywał mi, czym jest moja choroba. Zarazem czułam się bardzo związana z nim modlitwą i podziwiałam jego pokorę, siłę i męstwo. Jego przykład i świadectwo ukazywały mi, jak całkowicie można zapomnieć o sobie samym, by oddać się w pełni swojej misji. Pobudzało to mnie w wierze i wysiłku, by zaakceptować to cierpienie i ofiarować je, gdyż bez miłości nie miałoby ono sensu. Wiedziałam, że papież mógłby zrozumieć to, co przeżywałam. Jan Paweł II był dla mnie pasterzem pełnym dobroci i czułości, apostołem Miłosierdzia. Był blisko wszystkich, szczególnie tych najsłabszych, biednych, małych i chorych. Był obrońcą życia, rodziny i pokoju. W momencie jego śmierci odczułam ogromna pustkę, poczucie, że straciłam przyjaciela, kogoś bliskiego, kto mnie rozumiał.

W tygodniach po śmierci Jana Pawła II kliniczne objawy choroby nasiliły się. 2 czerwca po południu poprosiłam swoją przełożoną s. Marie Thomas, aby znalazła inna siostrę, która by mnie zastąpiła na oddziale położniczym, gdyż byłam zupełnie bez sił. Powiedziałam jej, że w głębi serca zaakceptowałam, iż pewnego dnia znajdę się na wózku inwalidzkim. Ale przy tym moje powołanie zakonne nie ulega osłabieniu, a choroba nie przeszkodzi mi w jego kontynuacji aż do końca. Powiedziałam, że mogę nadal ofiarowywać swe życie na rzecz Życia. I ta perspektywa nie napawała mnie lękiem. „Nie lękajcie się!” – powiedział nam Jan Paweł II. Czyż on sam nie cierpiał, oddając swe życie aż do końca? Przełożona z uwagą mnie wysłuchała i poprosiła, abym poczekała na powrót z pielgrzymki do Lourdes, na którą miałam pojechać w sierpniu. Przypomniała mi, że wszystkie wspólnoty mego zgromadzenia modlą się o moje uzdrowienie za pośrednictwem Jana Pawła II. Dorzuciła, że „Jan Paweł II nie powiedział swego ostatniego słowa”. Poprosiła też, abym napisała jego imię, choć nie mogłam już pisać. A skoro napierała, to za trzecim razem napisałam imię Jana Pawła II. Widząc moje pismo tak bardzo zdeformowane, obie pozostałyśmy w długim milczeniu i modlitwie.

Całe moje zgromadzenie rozpoczęło 14 maja 2005 r. wieczorem – i kontynuowało – nowennę w intencji mego uzdrowienia, mając nadzieję, że cud może być kamyczkiem do procesu beatyfikacyjnego tego papieża, który tak bardzo odcisnął swoje piętno na naszym instytucie zakonnym. Ta prośba o uzdrowienie zawsze była podporządkowana misji Kościoła, misji polegającej na głoszeniu, służeniu i celebracji Ewangelii Życia. I to dzięki temu mogłam wypełniać moją posługę wobec najmniejszych oraz rodzin - dzięki temu, że przyjęłam tę modlitwę. Była to bowiem modlitwa na rzecz misji Kościoła, a nie tylko mojej konkretnej osoby. Poczynając od 14 maja, na dnie mojego ogołocenia odkrywałam cytat z Ewangelii św. Jana, który mnie nie opuszczał: „Jeśli wierzysz, ujrzysz chwalę Bożą” (J 11, 40).

Zostałam uzdrowiona w nocy z 2 na 3 czerwca 2005 r. W nocy wstałam z łóżka i zeszłam do oratorium w domu mojej wspólnoty, aby modlić się przed Najświętszym Sakramentem. Otaczał mnie wielki pokój i poczucie swego rodzaju błogości. Przed Najświętszym sakramentem medytowałam Tajemnice Światła różańca Jana Pawła II. Pozostałam na modlitwie do 6 rano. Następnie przeszłam do kaplicy, na jutrznię ze wszystkimi siostrami oraz na poranną Mszę św. Miałam około 50 metrów do przejścia. Spostrzegłam, że moja lewa ręka, która była niemalże obumarła z powodu choroby, zaczęła się poruszać. Jednocześnie odczułam lekkość w całym ciele, której nie odczuwałam od dawna. Podczas Mszy wypełniała mnie wielka radość i pokój.

Był 3 czerwca, uroczystość Bożego Ciała. Jako zgromadzenie mamy szczególne nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wychodząc ze Mszy byłam przekonana, że zostałam uzdrowiona. Moja lewa ręka, bo jestem mańkutem, nie sprawiała mi bólu. Moja twarz zmieniła się. Mogłam pisać i w południe odstawiłam lekarstwa. Po południu poinformowałam o tym przełożoną, ale postanowiłyśmy, że do 7 czerwca nie będziemy o tym mówić. Tego dnia, jak to było umówione, udałam się do mojego neurologa. Ten, z wielkim zdziwieniem stwierdził całkowity zanik wszelkich klinicznych oznak choroby. Miał wielką trudność w zrozumieniu mojego stanu, tym bardziej że od pięciu dni nie brałam żadnych lekarstw. Moje wspólnoty odprawiły dziękczynienie 7 czerwca. To uzdrowienie było przede wszystkim owocem modlitwy całej mojej rodziny zakonnej, cudem wiary.

Niedługo upłynie 6 lat od kiedy przerwałam leczenie. Od momentu uzdrowienia funkcjonuję w normalnym rytmie. Fakt, że Bóg pozwolił mi żyć za pośrednictwem Jana Pawła II jest tajemnicą trudną do wyjaśnienia słowami, jest ona tak wielka, tak silna…. Dziś czuję swoją małość wobec tak wielkiej łaski, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Tak, „jeśli wierzysz, ujrzysz chwalę Bożą”. Jest to jak nowe narodzenie, nowe życie. Moje życie wewnętrzne zostało przemienione, stało się znacznie głębsze. Coraz bardziej pociąga mnie Eucharystia i adoracja Najświętszego Sakramentu, a różaniec mnie nie opuszcza. Drugiego każdego miesiąca o 9 wieczorem oddaję się modlitwie, aby dziękować Panu za wielkie dobro, jakie mi uczynił.

Pozostaję Małą Siostrą wśród innych Małych Sióstr i to pozwala mi spełniać posługę w prostocie i w radości wobec matek maleńkich dzieci. Bóg daje mi miłość i szczególną wrażliwość na najsłabszych, tych, których nasz świat tak często odrzuca – małych dzieci naznaczonych niepełnosprawnością, dla których Jan Paweł II miał tyle miłości. W szczególny sposób niosę w mym powołaniu zranione rodziny, chorych dotkniętych chorobą Parkinsona oraz innych chorych potrzebujących modlitwy naszej rodziny zakonnej. Nasza misja Małych Sióstr macierzyństwa Katolickiego wysyła nas ku nim, i wzywa nas, by powiedzieć światu jak wielką cenę ma ich życie, jak ich godność jest wielka.

Od momentu, kiedy zaakceptowałam, że cale moje zgromadzenie będzie się modlić o moje uzdrowienie za pośrednictwem papieża Jana Pawła II, powiedziałam, że pójdę do końca za tym wyzwaniem, niezależnie co będzie, jeśli nasza modlitwa zostanie wysłuchana. Tak, do końca, aby Jan Paweł II został ogłoszony błogosławionym a później świętym, do końca dla Kościoła, do końca aby świat uwierzył, do końca by życie było respektowane, i aby wszyscy, którzy pracują w służbie życiu zostali tym bardziej zachęceni. Nasz kraj, Francja bardzo potrzebuje, aby nie zatracał swych korzeni. Życzę, aby młode dziewczęta odkrywały wielkość życia, piękno małżeństwa i życia konsekrowanego, aby małżeństwa i rodziny żyły w radości, aby chrześcijańscy lekarze i ginekolodzy mogli zaangażować się po naszej stronie.

Te cudowne uzdrowienie jest błogosławieństwem dla Kościoła, dla świata, ale także dla naszego instytutu zakonnego, który w całości oddaje się służbie życia i rodziny. Jest błogosławieństwem, które przyjmujemy z radością oraz pokorą.

Nasz zakonny instytut życia apostolskiego powstał w 1930 r. we Francji. Nasi założyciele, ks. Emil Guerry, Matka Marie Jean Baptiste przekazali nam duchowość Kościoła, zakorzenioną w głębokiej miłości do niego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Doświadczyłam niezwykłego uzdrowienia
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.