Po co nam biedni? Po co nam uchodźcy?

Po co nam biedni? Po co nam uchodźcy?
(fot. shutterstock.com)

Po co organizować Wigilie dla bezdomnych? Po co akcje i organizacje charytatywne? Po co pomoc uchodźcom, bezdomnym, repatriantom, emigrantom?

Dzisiejszy świat

Na tego typu pytania dzisiejszy świat udziela rozmaitych odpowiedzi, między innymi takich jak poniżej. Powinniśmy pomagać biednym i potrzebującym, gdyż:

- na dłuższą metę to się nam wszystkim opłaca; biedni przestaną być biedni i zaczną kupować w naszych sklepach, zwiększając konsumpcję, a w efekcie będą napędzać całą gospodarkę...

DEON.PL POLECA

- dla własnego bezpieczeństwa - biedni są cierpliwi do czasu, mogą zrobić rewolucję i zepsuć nam cały nasz dobrobyt, stabilizację i nasze prosperity...

- bo biedni czasami wyglądają nieestetycznie; dając im jałmużnę pozbywamy się problemu...

- bo pomagając innym - swoim czy obcym - lepiej się czujemy, rośnie nasze ego a czasami i prestiż społeczny...

- ze względu na Złotą Regułę, która nakazuje tak postępować wobec innch, jak byśmy chcieli, by inni postępowali wobec nas (reguła ta występuje w wielu kulturach i religiach) - gdybyśmy to my byli biedni czy wypędzeni, byłoby nam przykro, gdyby inni się od nas odwracali...

- bo biedni też mają swoją godność, też są ludźmi i zasługują na ludzkie traktowanie...

- bo nam też się nie przelewa; zwracając uwagę na najbiedniejszych podkreślamy wagę pomocy społecznej... sami możemy coś na tym ugrać...

Niektórzy zaś mówią: biednym nie powinniśmy w ogóle pomagać, bo sami są sobie winni, do roboty niech się wezmą... jak kto sobie pościele, tak się wyśpi...

A chrześcijanie?

Co powinni powiedzieć w tej sytuacji chrześcijanie? Co powinno wyróżniać tych, którzy są zaprzyjaźnieni z Jezusem Chrystusem i traktują swoją wiarę serio?

Ewangelia mówi: "Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody" (Mk 9, 41). W Katechiźmie Kościoła Katolickiego czytamy o "obowiązku traktowania drugiego człowieka jak bliźniego i czynnego służenia mu" szczególnie wtedy, gdy "będąc pozbawiony czegoś znajduje się on w potrzebie" (KKK, nr 1932).

Jan Paweł II w encyklice "Sollicitudo rei socialis" pisze o preferencyjnej opcji na rzecz ubogich jako o specjalnej formie moralnego obowiązku, zaś Benedykt XVI pisze o logice daru ("istota ludzka została uczyniona dla daru" - "Caritas in veritate", 34). Papież Franciszek mówiąc o uchodźcach zaapelował 6 września 2015 r. do całego świata: "Niech każda parafia, każda wspólnota zakonna, każdy klasztor, każde sanktuarium w Europie udzieli gościny jednej rodzinie poczynając od mojej diecezji rzymskiej". Polscy biskupi powtórzyli zgodnie, że nie wystarczy o pomocy mówić, trzeba przygotować konkretne miejsca dla uchodźców.

Zgrzyt

Wsłuchując się w te chrześcijańskie ideały, możemy odnieść wrażenie, że poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko. Czy jest to realne? Czy możemy to udźwignąć? Gołym okiem widać ludzkie ograniczenia, które rodzą zakłopotanie, rozczarowanie i często poczucie winy. Ktoś mógłby złośliwie powiedzieć "miłość miłością a życie życiem..." W jakimś sensie ludzkość zawsze przeżywała taki zgrzyt, napięcie pomiędzy ideałem a rzeczywistością, które dodatkowo napędza napięcie pomiędzy świętością a grzechem. Ale w tym wypadku dodatkowo wkrada się polityka i ideologia. Różnice zdań wpisują się w polityczną polaryzację. Wielu się spiera w sposób zapiekły, wielu łączy elementy uniwersalnej moralności i religijnych wartości z interesami konkretnych ośrodków opiniotwórczych czy konkretnych partii. Pewien poseł o katolickiej proweniencji nie wytrzymał nerwowo i wypalił w studio telewizyjnym: "Papież w tym wypadku nie ma racji!"

Jak z tego wybrnąć? Zacznijmy od tego, że miłość jest cnotą  - trwałą postawą, dyspozycją rozumu i woli, porządkującą nasze czyny. W ujęciu Katechizmu cnoty "zapewniają łatwość, pewność i radość w prowadzeniu życia moralnie dobrego" a "człowiek cnotliwy to ten, który dobrowolnie czyni dobro", nawet jeśli nie przychodzi mu to bez wysiłku (KKK, 1804). Choć przykazanie miłości jest uniwersalne, to realizacja tego przykazania w konkretnych warunkach, tak jak realizacja zasady solidarności i dobra wspólnego, jest kwestią roztropności. Każdy sam musi odpowiedzieć na pytania: Jakie postawić sobie konkretne cele i którym z nich nadać priorytet? Jakie środki i metody działania dobrać do ich realizacji? Jak pogodzić sprzeczne interesy i wartości? Jak rozłożyć siły? Jaką przyjąć kolejność działań? Jak ocenić własne możliwości? Kto najbardziej potrzebuje naszej pomocy i wobec kogo mamy zobowiązania w pierwszym rzędzie? Nie zawsze jest łatwo znaleźć właściwe odpowiedzi, zwłaszcza gdy sprawa dotyczy struktur społecznych i wielopłaszczyznowych zależności i procesów. Ale w naszych roztropnych kalkulacjach możemy się różnić! Katechizm nie zawiera aneksu z matrycą roztropnego działania w konkretach naszego życia. Jednakowoż różnić się nie oznacza kapitulować.

Dobre przykłady

Znamienne, że gdy rozmawiam z absolwentami naszych jezuickich duszpasterstw akademickich, z ludźmi, którzy angażowali się w akcję "Szlachetna paczka" czy WOŚP, chodzili do hospicjów i domów dziecka, pomagali osobom starszym, to zauważam inny ton w rozmowie o tych sprawach niż wówczas, gdy rozmawiam z ludźmi, którzy byli pozbawieni takiej przygody w swoim życiu. W rozmowach z absolwentami uderza nie tylko większe zaangażowanie, optymizm i empatia, ale też swoisty realizm i wolność, nikogo nie atakują, nie czują się zagrożeni, nie mają poczucia winy. Zastanawiające, że kiedy się słucha siostry Małgorzaty Chmielewskiej czy Janiny Ochojskiej, pierwsze rzeczą, która uderza, jest fakt, że one "robią swoje", nie uprawiają żadnej polityki i nie potrzebują zwalczać żadnego wroga. Potrafią się wyrazić dosadnie, ale nikogo nie terroryzują swoją wizją miłosierdzia. Zastanawiające, że kiedy pracowałem we wspólnocie Sióstr Misjonarek Miłości w Armenii, wśród ludzi naprawdę biednych - siostry wykonywały prace, którymi nikt inny w tamtym rejonie nie chciał się zajmować - to mogłem zauważyć, że zawsze towarzyszył im uśmiech i pozytywne nastawienie do prac i do innych ludzi. Do głowy by im nie przyszło wypominanie innym, że nie są dobrymi chrześcijanami, bo pomagają mniej albo nie pomagają wcale.

W dyskusjach z tymi osobami, o których wspominam, jest mowa o potrzebach, o konkretnych zadaniach, o kosztach, o ludzkich możliwościach, o zwyczajnych sprawach związanych z daną misją. Nie ma potrzeby dorabiania ideologii.

Dziwnym trafem ludzi w tej grupie nie trzymają się takie terminy jak "lewactwo", "nacjonalizm" czy "ksenofobia", te słowa nawet nie pasują do ich stylu, tam nie ma jątrzenia politycznego. Jest natomiast coś pozytywnego, jest pewna jakość bycia wśród takich ludzi i kontakt z nimi sprawia, że czujemy się lepsi. Świat zmienia się na lepszy i co najważniejsze - realizacja chrześcijańskich ideałów okazuje się w zasięgu naszych ludzkich możliwości.

Miłość to czyny, nie słowa!

Nie chcę problemu biedy trywializować. Są sytuacje, które wymagają debaty politycznej, kalkulacji ekonomicznej, wymagają nawet działań sanitarno-policyjnych. Dobro wspólne i stabilizacja społeczna często wymagają profesjonalizmu i pragmatyzmu. I dobrze się dzieje, że coraz więcej państw i organizacji świeckich wykazuje się profesjonalizmem w pomaganiu ubogim i uchodźcom.

W sytuacjach trudnych wyborów możemy podnosić poprzeczkę w górę i zmieniać świat na lepszy, nawet gdy po ludzku jest to trudne, albo opuszczać poprzeczkę w dół i wpadać w cynizm, pasywność czy społeczną atomizację. Możemy na apel Papieża zareagować w stylu: "Czyż serce nie pałało w nas, gdy tego słuchaliśmy?", ale możemy też odpalić w zupełnie innym stylu: "Jakim znakiem się wykażesz, skoro takie rzeczy do nas mówisz?" albo jeszcze mocniej: "Czemu przyszedłeś nas dręczyć?"

Papież wskazuje nam kierunek działania, jaki wypływa wprost z ewangelicznego wezwania do miłości wzajemnej. Ojciec Święty nie odbiera nam prawa do roztropnego podejmowania decyzji. Nie odbiera nam nawet tej całej gamy racjonalizacji, którą wymieniłem na początku. Papież wzywa nas do uczynków miłosierdzia w Roku Miłosierdzia - zwraca nam uwagę na coś więcej - więcej niż wymaga sprawiedliwość oparta na prawach człowieka. Cnót chrześcijańskich nie da się zadekretować. Pozostaje apel, aby się nimi zachwycić i realizować je w duchu wolności.

Jako chrześcijanie możemy zmieniać świat na najgłębszym poziomie wtedy, gdy w ubogim i potrzebującym zobaczymy Chrystusa a nie natręta i gdy potrafimy uczynić bezinteresowny dar z siebie, gdy zrozumiemy, że ten ubogi nas obdarowuje, bo pomagając mu jesteśmy bardziej ludzcy. Ludzie, którzy zetknęli się z jakąkolwiek formą wolontariatu czy pomocy społecznej za młodu, inaczej patrzą na kwestie ludzkiej biedy i odrzucenia, chciałoby się powiedzieć - więcej widzą, więcej czują. W wielu jezuickich szkołach na świecie w programach szkolnych, zaangażowanie w wolontariat oraz akcje pomocy społecznej traktuje się jako integralny element programu nauczania. To jest formowanie "ludzi dla innych".

W tym kontekście najlepszym prezentem dla młodego człowieka może być "wciągnięcie" go w taką charytatywną przygodę. To może być najlepszy sposób na poszerzanie jego serca i na formowanie go w duchu Ewangelii. Ludzie tak uformowani są w stanie zmieniać wzorce kulturowe i nawzajem zachęcać się do pomagania potrzebującym oraz do budowania lepszego społeczeństwa. To jest wreszcie chyba najlepszy sposób na podnoszenie poprzeczki w górę w duchu autentycznie chrześcijańskim, gdyż miłość już tak ma, że bardziej zawiera się w czynach niż w słowach, jak uczy św. Ignacy Loyola w swoich "Ćwiczeniach Duchownych".

Ks. dr Dariusz Dańkowski SJAkademia Ignatianum w Krakowie, wykładowca katolickiej nauki społecznej, filozofii politycznej i etyki biznesu  

Prezes Fundacji im. św. Ignacego Loyoli w Krakowie, wykłada filozofię społeczną, katolicką naukę społeczną i pedagogikę ignacjańską na Akademii Ignatianum w Krakowie, wieloletni duszpasterz akademicki w kraju i za granicą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Po co nam biedni? Po co nam uchodźcy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.