Nasza rewolucja

Nasza rewolucja
ks. Artur Stopka

Czytałem papieską homilię ze Mszy św. w intencji ewangelizacji narodów w kontekście naszej polskiej rzeczywistości kościelnej, w której pojawiły się próby przypisywania Franciszkowi chęci małostkowego "karania" biskupów za niewystarczający entuzjazm w podejmowaniu jego wizji Kościoła. Nie na tym polega nasza wspólna, Franciszkowa, rewolucja.

Pojawiło się pytanie, czy polskie media, w tym katolickie i kościelne, w wystarczającym stopniu interesują się trwającą właśnie pielgrzymką papieża Franciszka do trzech krajów Ameryki Łacińskiej - Ekwadoru, Boliwii i Paragwaju. Trudno to oceniać. Z pewnością, jeśli ktoś chce znaleźć materiały informacyjne na ten temat, nie natrafi na szczególne problemy. Trudniej będzie miał ktoś, kto zechce poszukać komentarzy i podejmowanej na bieżąco przez krajowych publicystów refleksji nad przekazem, jaki niesie papieska wyprawa. Ale kto zechce zajrzeć w przeszłość, przekona się, że wiele podróży Jana Pawła II przeszło w jego Ojczyźnie bez echa. A przecież mówił rzeczy bardzo ważne, adresowane nie tylko do bezpośrednich słuchaczy, ale również do całego Kościoła albo do całego świata.

Podróż Franciszka do trzech biednych krajów Ameryki Południowej niewątpliwie ma ogromne znaczenie nie tylko dla ich mieszkańców. To element programu, który Papież konsekwentnie podczas swego pontyfikatu realizuje. Programu ubogiego Kościoła dla ubogich. Chociaż to, co Franciszek mówi, ma głębokie zakorzenienie w tamtejszym, lokalnym kontekście, jego słowa są przesłaniem skierowanym do Kościoła powszechnego. Tak samo postępowali jego poprzednicy.

W stolicy Ekwadoru, Quito, w obecności prawie miliona ludzi, Papież mówił o rewolucji. Biorąc pod uwagę współczesne, uwarunkowane tym, co się pod koniec osiemnastego stulecia działo we Francji, rozumienie rewolucji, wpisywanie w ten termin aktywności Kościoła może się wydawać bardzo ryzykowne. Potocznie rewolucja kojarzy się z krzykiem protestu, ze zniszczeniem i krzywdą wielu ludzi. Z "wyrównywaniem rachunków" i zamianą miejsc w społecznej hierarchii. Z odbieraniem wolności i narzucaniem swojej woli. Z odrzucaniem dotychczasowych zasad, z łamaniem prawa. Dlatego skrajnie błędne jest, moim zdaniem, traktowanie w kategoriach rewolucjonisty Jezusa Chrystusa. Boży Syn przyszedł wypełnić prawo, a nie je odrzucić. Nie przebudowywał stosunków społecznych siłą oręża lub politycznych negocjacji. Dążył do przemiany ludzkich serc i umysłów. Bez łamania czyjejkolwiek wolności.

DEON.PL POLECA

A jednak Franciszek mówił o działalności chrześcijan, jako o rewolucji. Mówił o krzyku, równie palącym i pobudzającym, jak niegdyś pragnienia niepodległościowe i wyzwoleńcze. Stwierdził nawet, że "nasza wiara zawsze jest rewolucyjna".

Istotą tej naszej, chrześcijańskiej, katolickiej (tzn. powszechnej) rewolucji jest ewangelizowanie. Czyli głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu. Ta rewolucja różni się od wszystkich innych tym, że nie jest przeprowadzana z zaciętą twarzą i nienawiścią w oczach. To rewolucja, której istotą jest radość. Radość Ewangelii, a nie fałszywa uciecha z powodu czyjejś klęski i poniżenia. To rewolucja, która nie jest zabieraniem komukolwiek czegokolwiek, lecz jest dawaniem. Nie dawaniem rzeczy, lecz siebie. "’Dawać się’ oznacza pozwalać, aby działała w nas samych cała potęga miłości, jaką jest Duch Święty, i w ten sposób torować drogę Jego mocy stwórczej" - wyjaśnił Papież.

Jeszcze jedna fundamentalna sprawa. W rewolucji ewangelizacyjnej nie chodzi o sianie podziałów, lecz o tworzenie i umacnianie jedności.

Czytałem papieską homilię z Quito w kontekście polskiej rzeczywistości kościelnej. Rzeczywistości, w której usłyszeliśmy niedawno, że katolicy ponoszą odpowiedzialność za destrukcję moralną w państwie, jeżeli nie zabierają głosu i nie protestują przeciw złu. To niewątpliwie prawda. Ale jeśli faktycznie chcemy przeprowadzać rewolucję, o której mówił Franciszek, nie możemy się ograniczać tylko do protestowania przeciwko złu. Nie może zabraknąć radosnego ewangelizowania, głoszenia Dobrej Nowiny. Przyciągania świadectwem.

Czytałem papieską homilię ze Mszy św. w intencji ewangelizacji narodów w kontekście naszej polskiej rzeczywistości kościelnej, w której pojawiły się próby przypisywania Franciszkowi chęci małostkowego "karania" biskupów za niewystarczający entuzjazm w podejmowaniu jego wizji Kościoła. Nie na tym polega nasza wspólna, Franciszkowa, rewolucja. Jej realnym wymiarem i sensem nie jest liczba dni i miejscowości odwiedzonych przez Papieża. Jej istotą jest dawanie siebie. Bezwarunkowe.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nasza rewolucja
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.