Do świętszych od papieża
Papież Franciszek ochrzcił w niedzielę dziecko, którego rodzice nie są sakramentalnym małżeństwem. Przeczytawszy o tym pięknym geście wobec dzieci z rodzin nie-"idealnych", zerknęłam na komentarze i... przeraziłam się jazgotem, interpretacją kanonów i ocenianiem do którego momentu jest szansa na katolickie wychowanie dziecka urodzonego poza małżeństwem, a od którego takiej szansy nie ma... A ja, naiwna, zawsze myślałam, że może to ocenić tylko sam Bóg.
Sama dorastałam w rodzinie rozbitej, a mimo to zostałam wychowana po katolicku. Zawdzięczam to Panu Bogu, który obdarzył mnie wspaniałą mamą i łaską pragnienia Jego bliskości. W przeciwieństwie do części koleżanek i kolegów z pełnych rodzin, wciąż szukałam Bożej bliskości i ciepła. Przy Bogu czułam się bezpieczna, chciana i akceptowana. Na szczęście do pewnego momentu trafiałam na wspaniałych, otwartych ludzi - zarówno w Kościele, jak i poza nim. Do "pewnego momentu", w którym dowiedziałam się, że rodziny takie jak moja, to właściwie patologia i zło, a dzieci takie jak ja są tym złem obciążone. A w związku z tym, nie należy im ufać.
W pewnym momencie nie przyznawałam się do tego, że rodzice nie są razem, że założyli nowe rodziny, bo bałam się usłyszeć prosto w twarz, że żyję w "złej" rodzinie, opartej na "grzechu", bałam się ocen ludzi, którzy kompletnie nie znali moich bliskich, a chcieli zmieszać nasz dom z błotem. Szybko zrezygnowałam z takich "znajomych", nie mając wątpliwości co do tego, że jest to chore i że ja nie chcę tak żyć, nie chcę w ogóle mieć z takim środowiskiem nic wspólnego.
Do dziś przeraża mnie nienawiść, szyderstwo, poczucie wyższości i szafowanie "godnością". Kiedy słyszę, że papież zrobił coś źle, że ubrał złe buty, że powiedział coś niezgodnego z dogmatami, to nie wiem czy śmiać się, czy płakać. Nie wiem.
Wiem natomiast jedno - świadectwem wiary i miłości do Boga nie jest siedzenie w pierwszej ławce w kościele, śpiewanie oazowych piosenek, czy należenie do najświętszych kościelnych organizacji. Świadectwem jest życzliwość, dawanie drugiemu szansy i troska o własne zbawienie, własną rodzinę i własne, nie cudze, łóżko. Papieżowi osobiście jestem ogromnie wdzięczna za to, że otwarcie kolejny raz wyciąga rękę do dzieci, którym zawsze będzie trudniej. Nie przemilcza tego, nie udaje, że one nie istnieją, ani że ten problem nie dotyczy Kościoła katolickiego, bo DOTYCZY.
Małżeństwa niesakramentalne są w Kościele, stanowią jego niewyodrębnioną część. Nie mogą jednak przystępować do Komunii Świętej, z czym starają się pogodzić. W dodatku męczy ich to, że stwierdzenie nieważności małżeństwa coraz częściej jest kwestią znajomości i pieniędzy. W końcu, chyba nie wszyscy zdają sobie sprawę z tak oczywistego faktu, że dorastanie w rozbitej rodzinie to nie tylko doświadczenie, ale przede wszystkim bardzo trudne zadanie (!) dla samego dziecka - aby pracowało nad sobą i swoją świadomością, aby mądrze dojrzewało, aby było rozważne i starało się rozumieć swoje emocje, nie kierując się nimi ślepo, bo mają one często świadomość tego, że w życiu nie zawsze jest tak, jak sobie zaplanujemy i należy być odpowiedzialnym w konkretnych, pełnych łez i cierpienia, wyborach, a nie tylko w abstrakcji filozoficzno-doktrynalnej, którą można zamknąć w grubej księdze.
Osoby wychowane w pełnych rodzinach, a do tego otoczone pełnymi rodzinami mają bezdyskusyjnie łatwiej. Łatwiej nie znaczy jednak "lepiej", a już na pewno nie znaczy, że te osoby z tego powodu są lepsze. Nikt nie ma monopolu, ani jednej jedynej recepty na świętość.
Twoja ocena:
Średnia ocen:
4.35
Liczba głosów:
281
Komentarze użytkowników (303)

Zgłoś do moderacji
Chyba ci się zdje, że "wytrzeźwiałeś"... Nadal bredzisz od rzeczy.
Autorka najwyraźniej stara się mechanizmem psychologicznego wyparcia "rozgrzeszyć" rodziców z ich ewidentnego grzechu -
to twoje brednie, bo autorka po prostu pisze o swoich przeżyciach w >>"złej" rodzinie, opartej na "grzechu"<< (w opinii "prawdziwych" - pewnie jak ty - katolików), w której znalazła jednak miłość i mocne wsparcie do pełnego (także religijnego) rozwoju.
Czego nie można powiedzieć o twoim środowisku, skoro na kundla wyrosłeś...
Oceń 5 odpowiedz

Zgłoś do moderacji
Oceń 1 odpowiedz

~TomaszL - skrót tak wielki, że niestety nadal nie wiem.....
...
@Elfa - T7HRR podał jedyny, niezawodny sposób reakcji. Ten sposób działa.
Działa też jasna chrześcijanska postawa upomnienie, a jak nie działa doniesienie Kościołowi, czyli de facto przelożonym.
Oceń odpowiedz

Oceń odpowiedz

~T7HRR - co można zrobić? To jest moje konkretne pytanie... Masz takie doświadczenie?
@Effa
Wiedząc o sytaucji tyle co wiem, z konkternych działań mogę zaproponować tylko modlitwę i post. Nie znam człowieka, nie znam sytuacji, więc nie mam odniesienia do realiów.
Jeśli dotyka Cię to wewnętrznie, to jak rozważał na DEONie jeden jezuitów, zbadaj najpierw jaki Twój grzech powoduje tak ostrą reakcję u Ciebie.
Oceń odpowiedz

~T7HRR - co można zrobić? To jest moje konkretne pytanie... Masz takie doświadczenie?
...
Ja mam takie doswiadczenia.
W wielkim skrócie - dziś wiem po owocach, iż RZ 5,20-12 jest prawdą. Realną prawdą.
Oceń odpowiedz

"...wielka jest odpowiedzialność proboszcza w przypadku zgody na chrzest. I to odpowiedzialność nie przed wspólnotą, ale przed Bogiem..."
...
Odpowiedzialność Papieża jest jeszcze większa, bo odpowiada za kierunek w którym prowadzi całą wspólnotę Kościoła
...
Oczywiście.
Sądzę, że Papież Franciszek o tym wie doskonale.
Zresztą warto bardziej, niz zajmowac sie komentowaniem dzialań Papieża, zawierzyć Jezusowi, który dal obietnicę, iż Kościoła nie przemoga moce piekielne.
Oceń 1 odpowiedz

Zgłoś do moderacji
...
Odpowiedzialność Papieża jest jeszcze większa, bo odpowiada za kierunek w którym prowadzi całą wspólnotę Kościoła
Oceń odpowiedz

Oceń odpowiedz

~T7HRR - mam pytanie do Ciebie. Czy można coś zrobić jak ksiądz kłamie?
@Effa
Oczywiście, że można coś zrobić.
Tylko mam pytanie: O co właściwie pytasz?
Oceń 1 odpowiedz
Logowanie