Uwierz, że jesteś święty

Uwierz, że jesteś święty
(fot. Samantha Decker/flickr.com/CC)

Wspominamy dzisiaj wszystkich Świętych. Ale kim są ci ludzie? Potoczna odpowiedź nie nastręcza trudności: to osoby żyjące z Bogiem w niebie. Jednak sprawa troszkę się komplikuje, kiedy zajrzymy do Pisma Świętego. Tam świętymi są wszyscy chrześcijanie, także ci, którzy żyją jeszcze na ziemi.

Nawrócony z judaizmu i faryzeizmu Szaweł zaskakuje. Swój List do Filipian rozpoczyna tymi słowami: "Paweł i Tymoteusz, słudzy Chrystusa Jezusa do wszystkich świętych w Chrystusie Jezusie, wraz z biskupami i diakonami" (Flp 1, 1).  

Ciekawe, że apostoł myśli najpierw o wszystkich wiernych, a następnie dołącza do nich także hierarchię. Nadto kieruje swoje przesłanie do ochrzczonych pogan, z pewnością jeszcze nie wyniesionych na ołtarze. Czy się nie zagalopował z tą świętością? Przecież w tych samych listach piętnuje nadużycia i grzechy ochrzczonych, demaskuje ich tęsknoty za dawnym stylem życia, przestrzega przed próbami powrotu do niechlubnych praktyk i zachowań. Nie zwraca się więc do ludzi doskonałych, a jednak przypisuje im miano świętych. Swoją drogą, gdyby dzisiaj któryś chrześcijanin publicznie powiedział, że jest święty, to pewnie uznano by go za pyszałka albo potraktowano z uśmieszkiem.

Świętość niezasłużona

DEON.PL POLECA

Apostoł operuje biblijnym pojęciem świętości, które posiada dwa wymiary. Według Starego jak i Nowego Testamentu, Bóg jest święty, bo nie pochodzi z tego świata, jest całkowicie inny, należy do rzeczywistości niestworzonej. Ale święte są też stworzone rzeczy, miejsca i ludzie, które pozostają w relacji do Boga. Człowiek Biblii wierzy bowiem w Boga obecnego i działającego na ziemi.

Mało tego. Paweł pisze o "świętych w Chrystusie Jezusie". Te dwa imiona Zbawiciela nie są  teologicznym ornamentem ani grzecznościowym zwrotem, użytym by przypodobać się Panu Jezusowi. Ich obecność wyraża istotną dla chrześcijan prawdę: grzesznych ludzi można  nazwać świętymi tylko dzięki Chrystusowi, ponieważ chodzi tutaj o świętość podarowaną, uprzednią wobec jakichkolwiek ludzkich starań.

Chrześcijanie są święci, ponieważ zostali wyłączeni z tego świata przez Chrystusa i przeniesieni jeszcze za życia ziemskiego do rzeczywistości niewidzialnej (nie mylić z niebem). Tę naukę potwierdza wyraźnie Sobór Watykański II w Konstytucji "Lumen gentium": "Wyznawcy Chrystusa, powołani przez Boga i usprawiedliwieni w Panu Jezusie nie ze względu na swe uczynki, lecz wedle postanowienia i łaski Bożej, w chrzcie wiary stali się prawdziwie synami Bożymi i uczestnikami natury Bożej, a przez to rzeczywiście świętymi" (LG 48). W potocznym kościelnym użyciu to rozumienie świętości zachowało się jedynie w odniesieniu do… Papieża, kiedy nazywamy go "Ojcem świętym" lub "Waszą Świątobliwością"- chociaż chyba żaden z następców św. Piotra nie powiedziałby o sobie, że jest doskonały. W biblijnym kluczu tytuł ten jest ze wszech miar uprawniony. Ale w podobny sposób można wyrazić się o każdym chrześcijaninie.

"Kościół" z dokumentów soborowych obejmuje każdego wiernego. Z jednej strony chrześcijanin już jest święty, bo należy do Boga, został pokochany jako grzesznik, obdarzony wieloma darami i "przyłączony do Chrystusa" - jak ująłby to św. Ignacy Loyola. Z drugiej strony, chociaż Kościół jest święty, pozostaje wciąż niedoskonały. Św. Ambroży określa Kościół intrygującym i paradoksalnym imieniem "czystej nierządnicy" - "casta meretrix". Jako chrześcijanie jesteśmy święci i nieczyści jednocześnie. Naszej nieczystości (nie chodzi tylko o seks) możemy się wyzbyć z Bożą pomocą tylko dlatego, że już jesteśmy święci - przyłączeni do Boga.

Sęk w tym, że przynależność do Bożej rodziny wcale nie oznacza, że odtąd można spocząć na laurach. Po co się starać, skoro już jesteśmy święci…Wprost przeciwnie, właśnie dlatego i tylko na tym fundamencie możemy osiągnąć pełne podobieństwo do Boga dzięki Chrystusowi, czyli świętość moralną. Wszyscy mamy żyć "jak przystoi świętym" (Ef 5, 3) - powiada św. Paweł. Istnieje więc subtelna, aczkolwiek znacząca różnica między świętością - przynależnością do Boga, która już stała się faktem, a uświęceniem - świętością moralną, która dopiero faktem się staje. 

Świętość okrojona

Ciekawe, że to ważne rozróżnienie praktycznie zanikło w dzisiejszych katechezach i kazaniach, chociaż oficjalne nauczanie Kościoła ciągle o tym przypomina. Często słyszymy wyłącznie o jednej stronie medalu, czyli doskonałości moralnej, o "powołaniu do świętości", które winniśmy realizować, nie wiedząc w sumie jak. Przez wieki świętość zredukowana została do kategorii moralnej. Święci kojarzą się z grupą osób umarłych, które - nieraz po setkach lat - zostają kanonizowane lub beatyfikowane przez Papieża. Dlaczego tak się dzieje?

Po pierwsze, trochę zamazała się prawda, że ta pierwotna świętość Kościoła jest tajemnicą wiary. "Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny" -  powtarzamy w Składzie Apostolskim. Wspomniana już wcześniej Konstytucja Soboru Watykańskiego II również zaznacza, że "Kościół uznawany jest przez wiarę za niezachwianie święty" (LG 48). A więc świętość Kościoła, w przeciwieństwie do jego istnienia, nie jest czymś oczywistym, dającym się udowodnić i zbadać empirycznie. Św. Tomasz z Akwinu komentuje, że kiedy mówimy "wierzę w Kościół" to w rzeczywistości wyznajemy wiarę w Ducha Świętego, który działa w Kościele. Sam Kościół jest tutaj postrzegany jako sakrament, a każdy z nas jest częścią tego wielkiego znaku Bożego działania. Jeśli nie uwierzę, że należę do Boga, że jestem w Jego domu, bez wypełnienia wstępnych warunków, nie postąpię na drodze doskonałości ani o krok. Owszem, będę próbował to uczynić sam, słysząc płomienne wezwania kaznodziejów, ale rychło rozczaruję się niepowodzeniami.

Druga przyczyna to wielowiekowe uprzywilejowanie stanu duchownego lub zakonnego, które wiązano z "łatwiejszą" drogą do osiągnięcia świętości i tylko dla nielicznych. Życie świeckie czy małżeńskie miało mniejsze szanse, co zresztą potwierdzają katalogi kanonizowanych świętych. Większość z nich to duchowni i osoby zakonne, choć na szczęście pojawiają się "świeckie" wyjątki. Ponieważ ci pierwsi zajmowali się rzeczami "świętymi", byli jakby bardziej predestynowani do świętości.

Źle na rozumienie świętości wpłynął też mroczny jansenizm, przerysowujący zepsucie natury ludzkiej, a także związany z tym jednostronny moralizm w duszpasterstwie i głoszeniu Słowa. Świętość się wówczas osiąga, ale nie otrzymuje w darze. W centrum pojawia się nauka o tym, co my powinniśmy zrobić i zaburzyła świadomość tego, co najpierw uczynił dla nas i nadal czyni Bóg. To prawdziwa woda na młyn dla diabła, który całą tajemnicę wzajemności między Bogiem i człowiekiem, chce ograniczyć do moralizmu, byleby tylko uniemożliwić ludziom autentyczne spotkanie z Bogiem i zachować jego pozory. Owoc zakazany budzi większe zainteresowanie niż owoc dany. A zaczęło się już w ogrodzie rajskim.

Niechlubnie przysłużyło się sprawie również oświeceniowe oddzielenie religii od moralności i oddelegowanie Boga z ziemi do nieba. Można być dobrym, porządnym człowiekiem i obywatelem bez odniesienia do Boga, opierając się na sądzie rozumu. Ten rozziew wtargnął niepostrzeżenie w szeregi chrześcijan, którzy zaczęli zamykać wiarę w obrębie kościołów, tworząc absurdalne podziały na wierzących praktykujących i niepraktykujących. 

Doskonałość moralna, czyli upodobnienie się do Chrystusa, które uwidacznia się w pełni w świętych, jest niemożliwa, jeśli wpierw człowiek nie uwierzy, że jest święty. W tym sensie uroczystość Wszystkich Świętych to także przypomnienie wielobarwnej tajemnicy świętości całego Kościoła. Nie tylko tych, którzy już się cieszą pełnią życia z Bogiem, ale również tych, którzy jeszcze są na ziemi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Uwierz, że jesteś święty
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.