Jakiego dobra szukam?

Jakiego dobra szukam?
(fot. elaine faith/flickr.com/CC)

Nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. (Rz 7, 19)

Pewnie dziwi nas to samooskarżanie się Pawła? Jesteśmy bowiem przekonani, że w postępowaniu człowieka liczą się przede wszystkim dobre intencje. Jeśli te są dobre, to nawet gdy coś się nie uda, czujemy się usprawiedliwieni. Jakże często właśnie w takich sytuacjach, gdy chcieliśmy dobrze, a wyszło "jak zwykle", tłumaczymy się: Przecież nic złego nie chciałem, tak się złożyło, to nie moja wina, chciałem dobrze... A nawet w takich sytuacjach, przy całej dobrej woli jakieś zło się stało, może ktoś ucierpiał, jakieś dobro zostało zaniedbane. Nie chodzi więc o to, żeby w życiu kierować się tylko dobrymi intencjami, ale żeby szukać dobrych owoców. Jak pokazuje przykład świętego Pawła i rozmaite sytuacje z naszego życia, nie można się zadowalać tylko dobrymi intencjami.

Jezus uczy: Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? (Mt 7, 16). Nie wystarczy więc stwierdzić: Moje intencje są czyste, chcę dobra, i już się więcej nie martwić tym, czy te intencje mają racjonalne postawy i czy rzeczywiście do dobra doprowadzą. Trzeba zaczynać od celu, od uświadomienia sobie tego, co chcę osiągnąć, jakiego dobra szukam. Temu dobru też podporządkowuję swoją wolę, serce i rozum.

No, a dlaczego, nawet wtedy, gdy chcę prawdziwego dobra, tak często potykam się nie tylko o niemożność jego zdobycia, ale i o to, że albo wszystko kończy się tylko na dobrych intencjach, albo wręcz zło zwycięża? Przyczyną tego jest przede wszystkim zbyt łatwe nazywanie dobrem tego, co prawdziwym dobrem nie jest. Św. Ignacy powiadał: Dobro im jest bardziej powszechne, tym jest bardziej Boże. Jeśli więc szukam w życiu tylko tego, co byłoby dobre dla mnie, nie licząc się z oczekiwaniami i potrzebami innych ludzi, nie szukam prawdziwego dobra. Wtedy nazwę dobrem to co łatwe, przyjemne, wygodne, tanie. O to będę zabiegał, nie licząc się w swoim postępowaniu ze stratami innych. To może mi dać nawet pewne zadowolenie, ale na pewno nie będzie prawdziwym dobrem. Inny błąd w poszukiwaniu dobra polega na tym, że chcemy je mieć szybko, już, zaraz. Dlatego idziemy po nie na skróty, bez dogłębnego przemyślenia, czy to, co się nam narzuca, co nas kusi i wabi, jest prawdziwym dobrem, czy to nie jest tylko jakaś jego namiastka lub wręcz iluzja. Jesteśmy zbyt niecierpliwi, a przecież prawdziwego dobra nie otrzymuje się szybko i za darmo. Prawdziwe dobro trzeba zdobywać w trudzie zwyciężania samego siebie. Na prawdziwe dobro trzeba też umieć czekać, bo co nagle, to po diable.

DEON.PL POLECA

Rozpoznać Jezusa

O czwartej straży nocnej przyszedł do nich Jezus, krocząc po jeziorze. (Mt 14, 25)

Zazwyczaj, kiedy czytamy fragment Ewangelii mówiący o Jezusie przychodzącym po wzburzonym jeziorze do zastraszonych uczniów, zwykliśmy się utożsamiać z tymi, którzy zmagają się ze złowieszczym wiatrem i burzą. A może trzeba przyjrzeć się Jezusowi, by od Niego uczyć się mądrości zachowań w takich właśnie niesprzyjających warunkach. Przecież jako chrześcijanie chcemy Go naśladować.

Kiedy Jezus w cudowny sposób nakarmił i odesłał słuchające go tłumy, a uczniom kazał przepłynąć na drugi brzeg jeziora, sam wyszedł na górę, aby tam się modlić. Często tak właśnie postępował. Po całym dniu mozolnej pracy dla ludzi szedł jeszcze na spotkanie z Ojcem. I właśnie wtedy, gdy się modlił, odczuł, że Jego uczniowie na jeziorze mogą być zagrożeni wzmagającym się wiatrem i zbliżającą się burzą. Na modlitwie uświadomił sobie, że są ludzie potrzebujący pomocy. Taka właśnie jest natura modlitwy. Im bardziej jednoczy nas z Bogiem, tym bardziej uwrażliwia też na potrzeby bliźnich. Im bliżej jesteśmy Boga, tym wyraźniej dostrzegamy człowieka. Dlatego brak otwarcia i wrażliwości na ludzkie potrzeby jest znakiem słabej zażyłości z Bogiem i marnej modlitwy.

Uczniowie wypłynęli na jezioro wieczorem, a burza przyszła nad ranem, o czwartej straży nocnej, czyli między 3.00 a 6.00. Przez kilka godzin zdołali pokonać sporą odległość, dość mocno oddalili się od miejsca, gdzie pozostawili Jezusa. Jednak to tylko oni byli daleko od swojego Mistrza. On był i zawsze jest blisko człowieka, a tę bliskość daje odczuć zwłaszcza w trudnych i niebezpiecznych chwilach.

Zauważmy też, że Jezus przychodzi uczniom na ratunek, a oni, zamiast się ucieszyć, przestraszyli się, myśląc, że to zjawa. Jakże często i my zachowujemy się podobnie. Owszem, wierzymy, przyznajemy się do Chrystusa, ale w trudnych chwilach zachowujemy się tak, jakbyśmy wątpili, że jest On zawsze obecny w naszym życiu. Zbytnio liczymy na siebie i na swoje słabe siły. Zapominamy, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Żadna burza i zawierucha nie jest dla Niego zbyt straszna.

Wierzę Panie, ale zaradź niedowiarstwu memu... Utwierdź mnie w pewności, że wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.

Rozważanie pochodzi z książki o. Jerzego Sermaka SJ pt: Drogi wiary

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jakiego dobra szukam?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.