Jerzy Stuhr o św. Janie Pawle II: nasz papież na to nie pozwolił, nie zgodził się, powiedział, że to będzie teatr

Jerzy Stuhr o św. Janie Pawle II: nasz papież na to nie pozwolił, nie zgodził się, powiedział, że to będzie teatr
(fot. Michał Lewandowski / Wikimedia Commons)
Logo źródła: MANDO Jerzy Stuhr / ks. Andrzej Luter

Aktor opowiedział anegdotę o św. Janie Pawle II, który nie zgodził się na wprowadzenie pewnych zmian w liturgii Wielkiej Soboty. Znacie tę historię?

Ksiądz Andrzej Luter: Moment, w którym ksiądz myśli, że z powodu samych święceń jest kimś lepszym, to początek końca kapłaństwa. Mówiłem już o tym wcześniej. Niestety, ten moment jest często niezauważalny; wtedy można stać się odczłowieczonym cyborgiem, wypowiadającym puste słowa o wspólnocie, która jest darmowym znakiem uobecniającym i manifestującym rzeczywistość wiary. Ble, ble, ble, zawsze można jeszcze dodać coś o ubogaceniu i ubłogosławieniu.

Jerzy Stuhr: Opowiem dla rozluźnienia anegdotę. Byłem na jakimś festiwalu we Włoszech. Dyskusja o teatrze. Był tam ksiądz z Watykanu. To było jeszcze za czasu Jana Pawła II. Opowiedziałem mu historyjkę z czasów mojej ministrantury. Chcieliśmy, żeby było pięknie w czasie podniesienia, prześcigaliśmy się w dzwonkach, to był koncert na dzwonki. A ksiądz, nasz katecheta, myśmy jemu służyli, paluszkiem pokazuje, że "nie", a my nie reagujemy i trzęsiemy tymi dzwonkami w najlepsze. Po mszy w zakrystii ksiądz mówi: "Nie robić mi teatru z kościoła". Po latach wiem, że on miał rację. I ten ksiądz z Watykanu, któremu to opowiedziałem, powiedział, że był kiedyś odpowiedzialny za uroczystości Triduum Paschalnego. Wchodzą do bazyliki w Wielką Sobotę - na początku ma być ogień. Sprowadził więc halogeny, taki pomysł mu przyszedł do głowy, że jak paschał będzie wprowadzany do Kościoła, to te halogeny zostaną włączone. Punktowe światło, tam idą - tam się świeci, tu idą - tu się świeci, idą coraz bliżej, świeci, rozjaśnia się. I nasz papież mu na to nie pozwolił, nie zgodził się, bo powiedział, że to będzie teatr, a on teatr dobrze zna.

AL: Ciekawa historia... A wie pan, że w drugą stronę to się też nie udaje. Parę lat temu, jeszcze za poprzedniej dyrekcji, w warszawskim Teatrze Dramatycznym Artur Żmijewski (nie mylić ze znanym aktorem) wystawił Mszę świętą. Jeden do jednego. Scena przerobiona na prezbiterium. Sala to nawy kościelne. Było kazanie, udawane przeistoczenie, nawet zbieranie tacy. Wszystko siadło przy rozdawaniu komunii i znaku pokoju; nie było chętnych. Widzowie chyba wyczuli fałsz tej sytuacji. Po spektaklu znany aktor, powiedział mi, że jedyną zasługą tej "instalacji" było to, że on przekonał się, jak piękne są pod względem literackim teksty mszalne. Zawsze coś! Ogólnie zaś kompletna klapa, grano to kilka razy. Zgadzam się: nie znoszę teatru w Kościele, nie tylko tego liturgicznego. Jan Paweł II doskonale tę sztuczność wyczuwał, a Franciszek...

DEON.PL POLECA

JS: On jest oczyszczony z tego kompletnie, on by tak nie umiał w ogóle.

AL: Chcę jeszcze powrócić do wypowiedzi Wendersa, którą pan cytował, o trzech priorytetach Franciszka; myślę, ze jest jeszcze czwarty, najważniejszy - wprowadzać w życie wizję Kościoła miłosiernego. Kontynuuje dzieło Jana Pawła II, ale jest jeszcze bardziej nieprzejednany. Powtarza zatem, że Kościół nie jest na świecie po to, by potępiać, lecz by pozwolić na "spotkanie z tą przenikającą do trzewi miłością, jaką jest miłosierdzie". Aby mogło to się zdarzyć, trzeba wyjść z kościołów i z parafii, wyjść i pójść szukać ludzi tam, gdzie żyją, gdzie cierpią, gdzie mają nadzieję. Obraz Kościoła jako szpitala polowego. Taki szpital zakładany jest tam, gdzie toczy się walka: "nie ma stałej struktury, nie jest wyposażony we wszystko", jest "przenośny", ma zapewniać pierwszą pomoc.

Kościół wychodzący, Kościół przenośny. Ale żeby wyjść, trzeba szeroko otworzyć wrota Kościoła. Tak więc istnieje tylko Kościół otwarty. To, co nazywamy "zamkniętym", nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Franciszek mówi zatem o Kościele otwartym, czyli wychodzącym, "przenośnym", i najbardziej szokujące dla wielu: "który nie ma stałej struktury". Przenośny, czyli trwający we mnie. Struktury instytucjonalne są ważne, papież ich nie neguje, ale nie będą one miały żadnego znaczenia, jeśli Kościoła Chrystusa nie będzie w nas. Kościół otwarty, wychodzący, tak jakby nie było tych struktur widzialnych, a tylko te przenośne, w nas.

***

Rozmowa pochodzi z książki "Myśmy się uodpornili" Wydawnictwa MANDO. Jerzy Stuhr, legenda polskiego kina, oraz ks. Andrzej Luter, przyjaciel artystów i krytyk filmowy, w prywatnej rozmowie odsłaniają przed czytelnikami sposoby na to, jak uodpornić się na świat.

Zapraszamy na spotkanie autorskie z Panem Jerzym Stuhrem oraz ks. Andrzejem Lutrem, które odbędzie się 7 kwietnia (niedziela) o godz. 12:00 na Targach Książki Katolickiej w Warszawie. Więcej informacji znajdziecie, klikajac w baner:

Jerzy Stuhr o św. Janie Pawle II: nasz papież na to nie pozwolił, nie zgodził się, powiedział, że to będzie teatr - zdjęcie w treści artykułu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jerzy Stuhr, ks. Andrzej Luter

Bez patosu. Za to z ironią, dystansem, a przede wszystkim z dużą dawką mądrości 

Jerzy Stuhr, legenda polskiego kina, oraz ks. Andrzej Luter, przyjaciel artystów i krytyk filmowy, w prywatnej rozmowie odsłaniają przed czytelnikami...

Skomentuj artykuł

Jerzy Stuhr o św. Janie Pawle II: nasz papież na to nie pozwolił, nie zgodził się, powiedział, że to będzie teatr
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.