Marcin Zieliński: gdy się tak czułem, działy się największe cuda, jakie widziałem

Marcin Zieliński: gdy się tak czułem, działy się największe cuda, jakie widziałem
(fot. Dorota Czoch, mat. RTCK)
Marcin Zieliński / RTCK

- Ta historia nauczyła mnie, że wszystko jest możliwe. Zawsze byłem odrobinę szalony i nieco natrętny. Ja, gówniarz z prowincji, zadzwoniłem pewnego dnia do wielkiego profesora z jednym zapytaniem - pisze Marcin Zieliński.

Kiedy czujemy się słabi, wtedy jesteśmy mocni. Dlaczego? Ponieważ dopiero wtedy ufamy Bogu do końca, a nie pokładamy ufności w sobie. W tej książce będziemy mówić o tym, jak z Bogiem współpracować. Będziemy mówić o wytrwałości. I wierzcie mi - nie jest to wcale ani prosta, ani przyjemna sprawa.

Największe cuda, jakie widziałem, działy się wtedy, kiedy czułem się słaby, wyczerpany i zmęczony

Wszyscy lubimy mieć wszystko natychmiast, prawda? Ja też lubię widzieć efekty swojej pracy czy swojej posługi od razu. Ale życie weryfikuje nasze plany i oczekiwania. Bywa tak, że nie widzimy natychmiast efektów modlitwy. Ba... bywa i tak, że w ogóle nie możemy się ich doczekać. Jakby Pan Bóg przestał nas słuchać. Ale to nie tak. On z pewnością głuchy nie jest! Tylko nam ciężko jest czasem zrozumieć reguły rządzące rzeczywistością duchową.

Bardzo wiele osób się zniechęca. Modlą się, modlą się, modlą się i... nic. Znacie to? Ja znam. A jednak okazuje się, że oczekiwanie na odpowiedź Pana Boga często jest zbawienne dla nas. Gdyby nie ten czas, owoce modlitwy być może nie byłyby dla nas tak dobre, jak wówczas, gdy na nie w bólu i niecierpliwości "doczekujemy". Ja wiem, że nie lubimy czasu stagnacji, okresu przejściowego. Ale ten właśnie czas może się okazać dla nas kluczowy.

DEON.PL POLECA



Któż z nas nie chciałby mieć owocnego życia modlitewnego!

Jeśli mamy mówić o dobrej modlitwie, musimy wiedzieć, że są dwie kluczowe kwestie w tym temacie: przebaczenie i właśnie wytrwałość, o której będzie ta książka. Nie lubimy stagnacji, ale ten właśnie czas może okazać się dla nas kluczowy

Od razu chciałbym zaznaczyć, że nie odpowiem na wszystkie Wasze pytania, ale będę się z Wami dzielił swoimi doświadczeniami - tym wszystkim, czego nauczyłem się podczas ostatnich dziesięciu lat życia z Bogiem.

Moją pasją zawsze był sport. Zawsze też byłem odrobinę szalony i nieco natrętny, natarczywy (a piszę o tym dlatego, bo to ważna rzecz nie tylko w modlitwie, ale i w życiu codziennym, jak się okazuje).

Już jako młody chłopak, piętnastolatek, miałem szalone pomysły i snułem wielkie marzenia. Myślałem wówczas, że będę piłkarzem, bo i miałem ku temu pewne predyspozycje. Zastanawiałem się, co zrobić, żeby do tego celu się przybliżyć. Chciałem zrobić coś więcej niż inni, coś poza treningami kilka razy w tygodniu, żeby zyskać przewagę nad kolegami.

I wyobraźcie sobie, jako piętnastolatek znalazłem słynnego fizjologa, jednego z najlepszych wówczas w Polsce, pracującego z reprezentacją Polski i z wieloma klubami z górnej półki. I myślę sobie, fajnie by było, gdyby ten facet rozpisał mi indywidualny trening. Żeby mnie poprowadził. Fajnie by było... Tylko że ja miałem wówczas piętnaście lat, a on był znanym i powszechnie szanowanym profesorem na AWF-ie. Jak to zrobić?

No cóż. Wziąłem telefon, wygooglowałem stronę AWF-u i znalazłem numer wewnętrzny do niego. "Dzień dobry, panie profesorze, tu Marcin Zieliński, gram w piłkę. Wiele o panu czytałem w internecie. Chciałem się zapytać, czy nie mógłby mi pan rozpisać treningu". Wyobrażacie sobie? Ja, gówniarz z prowincji, zadzwoniłem do wielkiego profesora z zapytaniem, czy rozpisze mi trening. Do faceta, który na co dzień pracuje z reprezentacją Polski!

A on odparł: "No dobra. (Dzisiaj kiedy o tym myślę, sądzę, że on chciał mnie wypróbować, sprawdzić, czy naprawdę mi na tym zależy). Kup sobie sprzęt, żebyś mógł mierzyć tętno, porób sobie testy, a potem zadzwoń do mnie z wynikami i będziemy działać".

Zadzwoniłem już po tygodniu. Porozmawialiśmy, zacząłem treningi pod jego okiem.

Ta historia nauczyła mnie, że wszystko jest możliwe. Że nawet do TAKIEGO człowieka można się dostać. To wszystko działo się niedługo po moim nawróceniu. Było na tyle mocnym i motywującym doświadczeniem, że wstawałem każdego ranka, od czwartej trzydzieści biegałem, następnie styrany szedłem na ranną Eucharystię na szóstą trzydzieści, a potem pod prysznic i do gimnazjum, ciach - na lekcje. Pamiętam, jak walczyłem ze snem. Doświadczyłem gorliwości, pasji, głodu w sercu, który nie pozwalał mi ustać w miejscu. I Bogu dziękuję za te lata treningów, bo wierzę, że one nauczyły mnie również gorliwości i uporu, który we wzrastaniu duchowym jest tak istotny.

W życiu często bywa tak, że Pan Bóg (w którego może nawet jeszcze nie wierzysz) stawia Cię w miejscach, w których uczysz się pewnych zachowań, przydatnych potem, po nawróceniu, gdy wchodzisz w wolę Bożą dla Twojego życia. Dzięki temu dużo łatwiej jest Ci ją wypełnić, bo jesteś już wytrenowany, predysponowany do rzeczy, które czekają na Ciebie od momentu Twojego narodzenia. Tak właśnie było ze mną.

Wierzę, że ta książka pomoże Ci w lepszym zrozumieniu Bożego planu dla Twojego życia, pozwoli Ci zrozumieć wagę wytrwałości w modlitwie i spra- wi, że zwyczajnie (albo i niezwyczajnie) zbliżysz się do Pana Boga.

***

Tekst pochodzi z książki "Wytrwaj do końca" wydanej przez RTCK. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, posłuchajcie konferencji Marcina Zielińskiego pod tym samym tytułem. Znajdziecie ją w ofercie Wydawnictwa WAM.

Marcin Zieliński opowiada o próbie, która nauczyła go wytrwałości i teraz chce podzielić się z Tobą wiedzą, jak być wytrwałym. To owoc doświadczeń ponad 10 lat i głoszenia konferencji w 10 krajach świata.

Marcin Zieliński - lider wspólnoty "Głos Pana" ze Skierniewic. Ewangelizator głoszący w kraju i za granicą. Posługuje modlitwą o uzdrowienie. Prywatnie absolwent AWF-u w Warszawie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Marcin Zieliński: gdy się tak czułem, działy się największe cuda, jakie widziałem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.