Po co nam żałoba?

Po co nam żałoba?
Figura Chrystusa przewiązana biało-czerwoną flagą z kirem, 14 bm. przed kościołem Św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. (fot. PAP/Grzegorz Jakubowski)
Dominik Ciołek SJ

Właśnie w bezruchu żałoby można odnaleźć zapomnianą w codziennej gonitwie radość przemiany. Śmierć innych może obudzić w nas pragnienie życia, a wtedy unicestwienie okaże się najsilniejszym przejawem narodzin.

Żałoba jest nie tylko czasem smutku. Jeste także - a może przede wszystkim - czasem refleksji, smutnej, ale także jakże często radosnej, ba nawet rubasznej. Przecież właśnie po śmierci bliskiej nam osoby chcemy pamiętać najpierw to, co było dobre i pełne życia, a dopiero potem całą resztę. Po pogrzebie, na stypie mówi się o wszystkim, ale najmniej o śmierci. Nie bacząc na jeszcze pachnącego kadzidłem księdza, goście, a lepiej biesiadnicy, jak najszybciej chcą powrócić do życia. Już to pijąc, już to zakąszając wspominają: Józek, eh... gdyby tu z nami był, pierwszy by ruszył do tańca!

Żałoba jest zatem przejściem ze śmierci do życia. Zdaniem sobie sprawy jak blisko jedno leży obok drugiego, aż czasem wydają się być jednym i tym samym.

Żałoba jest również zatrzymaniem się. Jeden, gdy stanie, zapłacze, inny zamyśli się, jeszcze kolejny zastygnie... W modlitwie, kontemplacji? Nie wiadomo. Może raczej w bezruchu, w odrętwieniu, w zadziwieniu, że stało się to, co się stało. Jeśli nawet będzie to modlitwa, to najpierw bez tematu, ślepa, a jednak przenikająca na wskroś. Nie pozostawiająca wątpliwości, że jednak my wciąż jeszcze żyjemy.

DEON.PL POLECA



I dlatego żałoba jest intensywnym przeżyciem faktu istnienia. Jak po długim biegu, kiedy w żyłach buzuje krew, a serce bije jak wściekłe, wiemy, że żyjemy każdą cząstką naszego ciała. Często towarzyszy temu zdumiewajace odkrycie, że czujemy tak silnie mały palec u nogi, nieznany wcześniej mięsień na plecach, a nawet włosy. Życia jest wtedy więcej, jest tak różne i jest wszędzie.

Zapytany jak dobrze wykorzystać czas żałoby narodowej, najpierw reaguję standardowo. Jak pilny uczeń recytuję, że nawet ze złych wydarzeń należy wyciągać konstruktywne wnioski. Co w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem może przełożyć się na mniej lub bardziej nieokreślony postulat uczynienia narodowego rachunku sumienia z jakości naszego życia publicznego. Jednak kto miałby zdać taki rachunek? Sumienie narodu? Są tylko dwa rodzaje sumienia: twoje i moje. I tylko takie też są rachunki.

Za to bardziej namacalne są serie pytań, które już zdążyły zbombardować media: Dlaczego my? Dlaczego właśnie tam? Dlaczego w taki sposób?

Wolałbym raczej powoli zacząć przebijać się przez czarne pokłady smutku, złości, rozgoryczenia i Bóg wie jeszcze jakich demonów. One jeszcze jakiś czas będą nam towarzyszyć. Ślepi i kulawi przewodnicy w poszkiwaniu marnych odpowiedzi.

Dlatego powstrzymam się od wypisania sobie łatwych recept, wiedząc, że na najważniejsze pytania nie ma prostych odpowiedzi. Będę trwał w żałobie, w bezruchu, jak przed świętością, której nie rozumiem, ale która do mnie przemawia. I kiedy odejdzie złość, może wówczas ujrzę u źródła moich pytań i bólu, lśniący diament - mój instynkt życia. To jest moje pierwsze przykazanie, które realizowałem, kiedy zaspokajałem głód i pragnienie. Dopiero później zrozumiałem je i nazwałem, kiedy już poznałem wszystkie inne i kiedy wreszczie usłyszałem o Bogu: słuchaj człowieku - urodziłeś się, by nigdy już nie umrzeć. I to jest pewnie jedyna prawda i fundament każdej innej prawdy.

Żałoba narodowa, kiedy już stanie się moją żałobą, uświadomi mi mój bunt przeciw śmierci, przeciw zamarciu. Ale właśnie w bezruchu żałoby odnajdę zapomnianą w codziennej gonitwie radość przemiany. Śmierć innych obudzi we mnie pragnienie życia tak, iż po raz kolejny unicestwienie okaże się najsilniejszym przejawem narodzin.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Po co nam żałoba?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.