"Mogliśmy, ale nie chcieliśmy jechać do Niemiec" [WYWIAD]

"Mogliśmy, ale nie chcieliśmy jechać do Niemiec" [WYWIAD]
(fot. Tomasz Wilgosz)

DJ, dyrektor szkoły, nauczycielka francuskiego. W Syrii stracili wszystko. Od roku mieszkają pod Wrocławiem. Czy w Polsce mają szansę na normalne życie?

Rozmawiamy z Adlem i Salwą, starszym małżeństwem, ich synami - Tonim i Muhannadem - oraz żoną jednego z nich, Carmen. Toni i Carmen mają 5-letniego synka, również Adla, który chodzi do przedszkola. Od roku mieszkają w Oławie pod Wrocławiem.

Adel i Salwa są emerytowanymi nauczycielami. "W Syrii byłem dyrektorem szkoły. To była duża szkoła podstawowa w Homs, chodziło do niej 1200 uczniów" - wspominał 70-letni Adel. Toni, jego najstarszy syn, był właścicielem sklepu muzycznego. Muhannad, drugi z synów. po godzinach był DJem, a w ciągu dnia pracował w urzędzie jako inżynier. Carmen uczyła francuskiego.

Obecnie utrzymują się z pensji Carmen, która po roku płynnie posługuje się polskim i pracuje w przedszkolu. Toni i Muhannad podjęli pracę fizyczną. Adel i Salwa nie mają szans na znalezienie pracy. Właśnie kończy im się ustawowy zasiłek dla uchodźców. Są w trudnej sytuacji, choć finansowo pomagają im prywatne osoby z Oławy.

DEON.PL POLECA

Zapraszamy, byś przyłączył się do pomocy. Aby to zrobić, napisz do nas na mail redakcja@deon.pl, wpisując w temacie "Pomoc uchodźcom".

Anna Wilczyńska, islamistablog.pl: Kiedy zdecydowaliście się wyjechać z Syrii?

Toni: Mieszkaliśmy w Homs. Dzielnica, w której mieszkaliśmy, została zajęta przez terrorystów. Zabrali nasz dom, wyrzucili nas, więc przeprowadziliśmy się do Damaszku. Potem, jakieś dwa lata później, pojawiła się organizacja kościelna, która pomogła nam w przedostaniu się do Polski.

Carmen: Prawda jest prosta. Wszyscy wiemy, że w Syrii jest wojna. Niektóre państwa wspierają terrorystów. Mieszkaliśmy w kraju bardzo spokojnym, jednym z najspokojniejszych na świecie. Ale terroryści do nas przyszli i zaczęli nas zwalczać, ponieważ jesteśmy chrześcijanami. Nienawidzą nas także dlatego, że Syria była krajem szacunku i kultury. I to właśnie chcieli zniszczyć. Żyliśmy w pięknym miejscu, którego środowisko naturalne było bardzo przyjemne: w Syrii mamy zarówno góry, jak i niziny oraz morze. Klimat jest dobry i w lecie, i w zimie. Mieliśmy piękne i bardzo bezpieczne życie. Wszystko się skończyło i po wkroczeniu bojowników ekstremistów zaczęły się walki.

Do jakiego Kościoła należycie?

Adel: Bóg jest jeden, więc i Kościół, który jednoczy wszystkich ludzi, jest jeden. Na całym świecie jest jeden Kościół. To mówił Jezus Piotrowi: ty jesteś skałą i na tej skale zbuduję mój Kościół. Kościół to wspólnota wiernych.

Toni: W Syrii jest wiele kościołów i mamy wiele wyznań chrześcijańskich, ale nigdy nie pytamy, jakiego kto jest wyznania, bo to nie ma znaczenia. Mamy wiele kościołów, jesteśmy też najstarszym kościołem na świecie. To jest kościół ze 160 roku, najstarszy na świecie, w którym przechowywany jest pas Maryi Panny. Także w Syrii, w miejscowości Malula, do dzisiaj mówi się w języku Jezusa: po aramejsku. I tam też znajdują się stare kościoły. Ale cała ta kultura dostała się teraz w strefę wojny syryjskiej.

Wyznania i podziały nie mają dla nas znaczenia, jesteśmy chrześcijanami po prostu. Ja byłem wychowywany w kościele melchickim (katolickim - przyp. red.), mój brat w rzymskokatolickim kościele jezuitów, a ojciec chodzi do kościoła prawosławnego. W Syrii nie ma różnicy między tymi kościołami. Ja jestem wschodnim katolikiem, ale znam rytuały i zwyczaje innych wyznań, innych kościołów, i nie mam problemu z tym, żeby chodzić do innych kościołów. Nie jestem pod tym względem jedyny w Syrii, wszyscy syryjscy chrześcijanie zachowują się dokładnie tak samo.

Jak wam się podoba Kościół w Polsce?

Adel: Jestem w kościele codziennie i znam tu każdy kościół. I modlę się w nich, i wszyscy mnie lubią. Czytam Biblię po arabsku.

Toni: Zwyczaje w Kościele polskim przypominają te, które znamy z Syrii. Tylko, wiadomo, język się różni: tu jest arabski, a tu polski, ale obrzędy są te same. Dobrze jest wiedzieć coś o naszych świętych, bo w Syrii mamy ich wielu, ale tu w ogóle nie są znani. Na przykład św. Maron, św. Charbel.

O, akurat Charbela w Polsce znają wszyscy.

Adel: Poznajcie jeszcze św. Marona. My przyjechaliśmy do Polski, bo jesteśmy chrześcijanami. Wiedzieliśmy, że to jest kraj w całości chrześcijański. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę codziennie rano o 6 iść do kościoła, zobaczyć, że są tam ludzie, rodziny z małymi dziećmi. To sprawia, że jestem zadowolony. I codziennie rano spożywam Ciało Chrystusa.

Toni: Wiem, że tu też są ludzie tacy jak w Warszawie, niereligijni, ale Polska jest pięknym krajem, lubimy go. Ludzie, z którymi pracuję, są bardzo radośni i darzę ich sympatią.

Czy chcielibyście jeszcze kiedyś wrócić do Syrii?

Toni: Chciałbym, życzę sobie tego, żeby powrót do Syrii był możliwy.

Carmen: Chcielibyśmy, żeby nasi przyjaciele z Polski mogli odwiedzić Syrię, zobaczyć, jaka była przed wojną.

Co waszym zdaniem jest źródłem tej wojny?

Toni: Powodem rozpoczęcia wojny była obecność bojowników, terrorystów z obcych państw: z Afganistanu, Pakistanu, Czeczenii, Ameryki,, Niemiec, Anglii, Francji, z Libii.

Muhannad: ...którzy chcą stworzyć na naszej ziemi państwo islamskie. To jest ich cel podstawowy, żeby stworzyć państwo i żeby na całym świecie zapanowały reguły takiego państwa, także w Europie.

Nasz kraj ich nie posłuchał, nasz kraj kocha różnorodność: islam, chrześcijaństwo. Jesteśmy ludźmi otwartymi na świat, nie było u nas ekstremizmów. Umieliśmy żyć razem. Ale terroryści, którzy przyszli, nie chcą tego, chcą za to ekstremistycznego państwa islamskiego. ISIS po arabsku to Islamskie Państwo Lewantu i Iraku, czyli Daesz. Chcą państwa islamskiego w Syrii, Iraku, Libanie, Palestynie.

Adel: I na całym świecie.

Spotkaliście kiedyś bojowników Daesz?

Toni: Spotkałem się z porwaniami, widzieliśmy, jak zaczynają strzelać do samochodów. Pewnego razu zatrzymałem samochód i przyłożyli mi lufę do głowy.

Muhannad: Kilka razy zaczęli do nas strzelać. Kilka razy blisko naszego sklepu wybuchła bomba.

Adel: Zniszczyli szkołę, w której miałem lekcje.

Toni: Zrzucali rakiety na dzielnice cywilne, na obywateli. Nie ma dla nich rozróżnienia, czy jesteś muzułmaninem, czy chrześcijaninem. Zrzucają bomby i rakiety na wszystkie dzielnice.

Rozmawialiście kiedyś z nimi? Powiedzieliście, że przyszli do waszego domu, że was wypędzili.

Toni: Oni zmusili nas do opuszczenia domu, ale nie przyszli bezpośrednio do naszego mieszkania. Weszli do naszej dzielnicy, mniej więcej tej wielkości co Oława, a my wiedząc, że oni wchodzą, uciekliśmy z domu w przeciwnym kierunku.

Słyszeliśmy od innych spotkanych chrześcijan z Bliskiego Wschodu, że przyczyną tej wojny jest islam, a konkretnie ciągłe wojny pomiędzy frakcjami w islamie: szyitami, sunnitami. Ci chrześcijanie mówili, że ta wojna toczy się nieustannie. Jeden ze wspominanych rozmówców powiedział, że trzydzieści lat temu jego ojciec wrócił do Syrii, ale on już po wyjeździe nie popełni tego samego błędu i nie wróci.

Toni: Ale trzydzieści lat temu nie było u nas wojny między sunnitami i szyitami. Być może była między nimi w tym czasie jakaś nienawiść, ale nie było realnej wojny na ulicach, nie było strzelanin, ludzie nie nosili broni. Nikt wtedy nie widział nigdy broni. Jej posiadanie było w Syrii zakazane.

Adel: Jestem dyrektorem szkoły, w której uczyło się tysiąc dwieście osób z różnych odłamów religijnych. Wszyscy żyli w zgodzie, byli dla siebie mili i szanowali siebie nawzajem. Nie mieliśmy tego problemu, co teraz. Czy ktoś był szyitą, sunnitą, alawitą, chrześcijaninem, druzem, to nie miało znaczenia. Ludzie zawierali związki małżeńskie, żyli razem. Nasze życie było luksusowe i szczęśliwe. Mieliśmy farmę i ogród z jabłonkami.

Carmen: Być może przed wojną była jakaś wrogość pomiędzy poszczególnymi mniejszościami, odłamami islamu. Być może też islam nienawidził chrześcijaństwa, ale w ogóle nie żyliśmy takimi sprawami. Boimy się fundamentalistów, ekstremistów. Być może także niektórzy muzułmanie kiedyś byli umiarkowani, ale teraz w swoich ideologiach stali się ekstremistami, ich sposób myślenia przekształcił się w fundamentalistyczny. Jest to dla nas zagrożenie, ale to wszystko zaczęło się dziać już po wybuchu wojny, nie przed nią. W trakcie wojny wszystko stało się jasne, wszystko się wyjaśniło. Chrześcijańskie kobiety zaczęły bać się wychodzenia na ulice bez zakładania hidżabu, ponieważ zaraz je ktoś zaczepia, pytając: "dlaczego nie nosisz hidżabu?" Ale tak nie dzieje się we wszystkich dzielnicach. Są dzielnice spokojne, kontrolowane przez państwo, przez wojsko, jest tam bezpiecznie i nic takiego nie ma miejsca.

Czy myślicie, że jest przyszłość dla chrześcijaństwa w Syrii?

Toni: Nie sądzę. Na ten moment - nie sądzę.

Adel: Czasy są burzliwe, nie ma przyszłości. Przyszłość jest dla nas bardzo mglista.

Polskę odwiedził niedawno patriarcha Grigorios Lahham, który mówił, że nie powinniśmy pomagać uchodźcom w Europie, ale w miejscach, gdzie mieszkają, gdzie żyją, w miejscu wojny. Co o tym sądzicie?

Toni: Nie chcemy, aby w Syrii zabrakło chrześcijaństwa. To jest kolebka chrześcijaństwa. Być może takie jest zdanie tego patriarchy i jakichś duchownych, ale jako ludzie boimy się fundamentalistów. Zabili w naszej parafii trzech księży, dwóch biskupów, tak samo postąpili z patriarchą jazydów i z prawosławnymi. Zabili dwudziestu pięciu zakonników, to było w klasztorze w Maluli. Więc się boimy. Nie chcemy opuszczać naszego kraju i uciekać, ale nie możemy żyć w ciągłym zagrożeniu śmiercią.

Jak się czujecie w Polsce? Czy odczuwacie niechęć Polaków do was?

Toni: Tak, czujemy, że niektórzy Polacy nie lubią Arabów i uchodźców. Ale mówimy Polakom, że nie każdy Arab jest muzułmaninem czy radykałem. Są chrześcijanie Arabowie, mordowani za to, że są chrześcijanami. A z drugiej strony są i tacy, którzy nie chcą pomagać Arabom chrześcijanom. Polska jest bezpiecznym krajem, ale ciężko tu o pracę. Szukamy już od jakiegoś czasu, potrzebujemy pracy, żeby żyć. Ja obecnie pracuję w magazynie cały tydzień, nie mam kiedy widzieć się z synem. Muhannad studiował inżynierię, ukończył studia, a pracuje fizycznie.

Muhannad: Ale jest zielono, pięknie, ludzie w większości są mili. Większość osób myśli o nas dobrze, chce pomagać. Są tacy, którzy nienawidzą Arabów i uchodźców, ale niewielu. Więcej jest takich, którzy chcą dla nas dobrze. Mogliśmy jechać do Niemiec, ale zostaliśmy. Nie chcieliśmy trafić na innych radykałów, takich, którzy są też w Niemczech. To też jest kraj chrześcijański. Większość młodych ludzi chodzi do kościoła, dużo osób zostaje księżmi. To jest dobry, bezpieczny kraj.

*  *  *

Wywiad w języku arabskim przeprowadziła Anna Wilczyńska, twórczyni bloga islamistablog.pl

Przyjąć przybysza - to cykl tekstów dotyczących problematyki migracji i uchodźców. Wraz z Caritas Polska przygotujemy dla czytelników DEON.pl wywiady, reportaże i opracowania związane z obecnym kryzysem migracyjnym. Chcemy, by dotarły do was opinie osób, które stykają się z migrantami od wielu lat i poświęcili im swoje życie. Chcemy, by dyskusję na temat uchodźców prowadzono spokojnie, bez uprzedzeń i w oparciu o fakty. Aby dowiedzieć się, jak możesz wesprzeć Caritas Polska w pomocy uchodźcom, kliknij tutaj.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Mogliśmy, ale nie chcieliśmy jechać do Niemiec" [WYWIAD]
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.