Zbierzmy to, co pozostało (J 6, 1-15)

Zbierzmy to, co pozostało (J 6, 1-15)
(fot. sxc.hu)

Zbierzmy to, co pozostało: żal, ból, wszystkie doświadczenia. Zbierzmy je ze czcią. Zbierzmy je, żeby nic, co w tych dniach się wydarzyło, nie zmarnowało się.

Kazanie wygłoszone w czasie Eucharystii w intencji Ojczyzny, Prezydenta RP i towarzyszących mu osób, które tragicznie zginęły pod Smoleńskiem.

[-jakub_kolacz_-_zbierzmy_to_co_pozostalo.mp3-]

Rozmnożenie chleba to jeden z cudów Pana Jezusa, który, można by powiedzieć, jest gestem dokonanym nieco na wyrost. Nie takim gestem, który uzdrawiał, który sprawiał, że ktoś, kto oddał ducha, zaczął żyć; nie takim gestem, który sprawił, że ktoś, kto bardzo cierpiał, cierpieć przestawał. Ale był to taki gest, który po ludzku rzecz biorąc, wydawać się może zupełnie zbyteczny. Gest, który Pan Jezus dokonał, jakby dla ludzkiej przyjemności.

DEON.PL POLECA

Ale to chyba tak właśnie jest i dzisiejsza Ewangelia w sposób szczególny to podkreśla: Bóg dba o szczegóły w życiu człowieka, dokonuje nie tylko takich cudów, które mają go wywołać z grobu, które sprawiają, że przestaje boleć to, co bolało przez lata. Bóg przychodzi do człowieka, aby jego życie uczynić coraz bardziej przyjemnym, coraz bardziej radosnym.

Stąd też myślę, że nie jest niczym złym, abyśmy naszą modlitwę traktowali jako radosny czas spotkania z Panem Bogiem. Ale też i patrząc z drugiej strony, patrząc na ten „zbyteczny” gest rozmnożenia chleba, na ten cud, myślę, że też i ważną rzeczą byłoby, abyśmy i my podobnie działali, abyśmy przychodzili do Pana Boga nie tylko wtedy, gdy coś bardzo boli, gdy jesteśmy bliscy dna, kiedy jesteśmy bliscy nieszczęścia, ale abyśmy przychodzili do Pana Boga także w takich momentach, kiedy nic niezwykłego się nie dzieje. Abyśmy do Niego przychodzili tylko i wyłącznie po to, aby Panu Bogu naszą obecnością sprawić przyjemność.

Bóg ucieszy się z obecności dobrego człowieka, tak jak cieszył się z obecności tak wielu tych, którzy przychodzili do Niego, aby Go słuchać; aby nie prosić Go nawet o żaden cud, ale aby razem z Nim być. Zresztą tak samo ucieszyłby się z obecności dobrych ludzi, swoich przyjaciół, gdyby ci w ostatniej godzinie w Ogrodzie Oliwnym potrafili strząsnąć sen z własnych powiek i razem z Nim czuwać i razem z Nim się modlić.

W Ewangelii dzisiejszej Pan Jezus pyta Filipa: skąd weźmiemy chleba dla tak wielu ludzi? A zapytał Go po tym, gdy podniósł swoje oczy – jak mówi Ewangelista – i zobaczył olbrzymi tłum oczekujący na to, co powie i pewnie oczekujący na coś więcej. I zdawać by się mogło, że to pytanie: „skąd weźmiemy chleba” jest pytaniem bardzo przyziemnym i pytaniem bardzo ludzkim, ale z drugiej strony, jeśli się w nie głęboko wsłuchamy, to usłyszymy, że gdzieś tam w środku pobrzmiewa pytanie zupełnie inne, pytanie, które powróci później podczas Ostatniej Wieczerzy trochę jako wyrzut przeciwko Filipowi.

Pan Jezus pytając Filipa, skąd weźmiemy chleba, aby nakarmić tylu ludzi, którzy zgromadzili się wokół nas, jakby chciał go zapytać jednocześnie: Filipie, czy ty mnie już poznałeś? Czy wierzysz w to, że ja mogę pomóc tym wszystkim ludziom, którzy tutaj się zgromadzili; że mogę zaradzić ich potrzebom nie tylko duchowym, ale też i cielesnym. Czy wierzysz w to, że mogę podtrzymać nie tylko dusze, ale również ich ciała? A może masz za złe, że wszystkich ich tutaj zgromadziłem i teraz – tak po ludzku rzecz biorąc – mamy z tym wszyscy problem. Ale też w tym wszystkim, w całym tym pytaniu, gdzieś tam we wnętrzu pobrzmiewa pytanie: Filipie, czy ty pozwolisz mi działać? I rzeczywiście Filip po namyśle pozwolił – bo to zawsze tak jest, że człowiek po namyśle zreflektuje i często pozwala Panu Bogu działać. Tak samo było w wypadku tego nieudanego połowu - całej nocy spędzonej na połowie ryb. Nic nie złowili, ale kiedy Pan zasugerował: zarzućcie sieć jeszcze raz – może na początku wydawało się to im rzeczą dziwną, ale w końcu tę sieć zarzucili i doświadczyli wielkiego cudu. Tak samo i tutaj – po namyśle Filip pozwolił i wtedy okazało się, że dokonał się wielki cud. Bo kiedy Pan Bóg bierze sprawy w swoje ręce, rzeczy przyjmują zupełnie niespodziewany obrót. Kiedy Pan Bóg bierze sprawy w swoje ręce, rzeczy zostają doprowadzone do końca, zaczynają iść torem, o którym człowiekowi się nawet nie śniło. Kiedy nic nie podejrzewa, dokonuje się cud.

Tylko że ta dzisiejsza Ewangelia, jak żadna inna opisująca cuda, pokazuje jeszcze jedną ważną rzecz: wtedy, kiedy dokona się cud, to nie jest jeszcze koniec. To jest, można powiedzieć, początek drogi – bo po cudzie trzeba posprzątać – w takim pozytywnym znaczeniu: trzeba zachować to, co z cudu zostało. Myślę, że wielu ludzi, którzy doświadczyli niezwykłego działania Pana Jezusa, gdzieś w swoich duszach nieśli tę wielką radość, której doświadczyli będąc przy Panu Jezusie i ta radość była jak okruchy chleba po tym dzisiejszym cudzie. Ta radość była tym, co dawało im energię do tego, by żyli dalej i żyli lepiej niż do tej pory i aby w Boga wierzyli bardziej, niż wierzyli w Niego zanim taki cud się dokonał. Ta dzisiejsza Ewangelia pokazuje, że cud to dopiero początek, a potem trzeba się jeszcze wysilić, aby dokonać czegoś więcej, aby nie zmarnować tego, co Bóg nam dał.

Podsumowując tę refleksję w duchu naszej narodowej żałoby i tego wszystkiego, co dzieje się wokół nas, także coraz bardziej uwidaczniających się różnicy zdań i kłótni, chciałbym powiedzieć, że dobrze by było, gdybyśmy tę dzisiejszą Ewangelię wysłuchali i wzięli ją sobie do serca, abyśmy te słowa odnieśli do nas wszystkich. Zbierzmy to, co pozostało: żal, ból, wszystkie doświadczenia. Zbierzmy je ze czcią, cichutko. Zbierzmy je, żeby nic, co wydarzyło się w tych dniach, nie zmarnowało się.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zbierzmy to, co pozostało (J 6, 1-15)
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.