O pragnieniach - czyli co mnie porusza?

O pragnieniach - czyli co mnie porusza?
(fot. danyul / sxc.hu)

Nie wiemy dokładnie skąd przybyli. Nie znamy ich imion, ani ilu ich było, chociaż tradycja postanowiła wypełnić tę lukę, aby oswoić to, co nieznane i tajemnicze.

Komentarz do Mt 2, 1-12

DEON.PL POLECA




Trzej mędrcy ze Wschodu na podstawie różnych znaków, głównie obserwacji konstelacji gwiazd, wiedzy astronomicznej, a także pod wpływem pragnienia, doszli do wniosku, że w zajętym przez Rzymian Izraelu wydarzyło się coś wyjątkowego: narodziła się jakaś ważna osoba - Król. Ich celem było po prostu przyjść, oddać pokłon temu nowemu władcy, a potem wrócić do domu.

Nie oczekiwali jednak, że otrzymają nagrodę za swój trud. Nie mieli nadziei na jakieś szczególne względy. Nie przyszli wkupić się w łaski swoimi darami. Nie spodziewali się, że staną się poddanymi tego Króla. Nie przyszli oddać hołdu Bogu, lecz ziemskiemu władcy, którego jednak uznali za kogoś szczególnego. Złożyli swe dary i wrócili do domu.

Kiedy Mędrcy dotarli do Betlejem "bardzo się uradowali". Z czego? Najpierw z tego, że ich przewidywania się ziściły, że się nie pomylili, że dobrze rozpoznali znaki, że ich trud nie okazał się daremny. A następnie z tego, że ujrzeli Króla. Ich radość była ukoronowaniem wysiłku serca, umysłu i ciała. Radość spełnionego pragnienia.

Święto dzisiejsze nazywa się Objawieniem Pańskim. Narodzenie Jezusa jest objawieniem Boga wobec każdego człowieka. Bóg przychodzi nie do niektórych,  ale do wszystkich. Objawia się komu chce i jak chce, nie tylko w obrębie Kościoła. Ewangelia poświadcza, że Pan objawia się na różne sposoby: najpierw działa wykorzystując rozum i zdolności mędrców, mówi przez naturę, chociaż oni nie sądzą, że tak przemawia do nich Bóg. Wzbudza w nich tak silne pragnienie, że opuszczają swój rodzinny kraj, idą w nieznane. Później otwiera ich serca i umysły na słowo, które wypowiedział przez proroków. Dodaje im męstwa i wytrwałości. W końcu objawia im się we śnie.

Życie duchowe jest ruchem i ciągłym szukaniem. Ile trudu musieli sobie zadać mędrcy?  Podjęli zapewne niełatwą decyzję o wyprawie. Wielu rzeczy jednak nie wiedzieli. Musieli podjąć ryzyko. Wykazali się wiarą w najbardziej fundamentalnym sensie. Gdzie dokładnie urodził się król? Co wyniknie z całej tej podróży? Czy wrócą szczęśliwie do domu? Czy nie stanie się im coś złego, kiedy w stołecznym mieście oświadczą panującemu ( i jakby nie było złowrogiemu królowi), że w jego kraju narodził się nowy król? Może po drodze nie raz dotknęły ich wątpliwości, czy aby cała wędrówka od początku nie jest jakąś pomyłką? Oni jednak idą, poruszani wewnętrznym pragnieniem. Bo im zależało.

W Ewangelii mamy jednak i drugą grupę ludzi: arcykapłanów i starszych ludu, którzy doskonale wiedzieli, gdzie ma się narodzić Mesjasz, znali Pisma, posiadali świętą wiedzę. Im Bóg się objawił przez Mojżesza i Proroków. I co z tego. Tak naprawdę nie przyjęli zaproszenia do spotkania, nie byli tym w ogóle zainteresowani. Św. Augustyn mówi, że ci "pobożni" eksperci "są jak drogowskazy - innym wskazują drogę, ale sami nie ruszą się ani na krok".

Co odróżniało ich od mędrców? Brak pragnienia, wewnętrzny bezruch, duchowe zasiedzenie. Uznali, że to już wystarczy. Nie pokwapili się w ogóle, żeby udać się do Betlejem i zobaczyć Mesjasza. Może uznali mędrców za naiwnych głupców, może wystraszyli się reakcji Heroda, więc postanowili nie wykonywać żadnych "niebezpiecznych" ruchów, aby się nie narazić?

Św. Ignacy Loyola uważa, że w prawdziwym, a nie pozornym, życiu duchowym człowiek doświadcza poruszeń. W ten sposób Bóg komunikuje się ze swoim stworzeniem.Te poruszenia święty nazywa pocieszeniem lub strapieniem duchowym. W obu stanach, chociaż są one przeciwieństwem, działa jednak Bóg. Najgorzej jest wtedy, gdy w człowieku nie rodzą się żadne poruszenia. Taki stan jest skutkiem ludzkiej oziębłości, zaniedbań, grzechu, zamknięcia serca, podjęcia decyzji, że nie chcę już niczego więcej.

Jak to jest, że jedni szukają, mają pragnienia, oczekują ciągle czegoś więcej, pragną spotkania z Bogiem, a inni żyją w półśnie, samozadowoleniu, niesieni falami powierzchowności, jakby już niczego się nie spodziewali? Dlaczego jedni szukają głębszej modlitwy, pogłębiają swoją wiedzę religijną, pytają, a innym wystarcza "zaliczenie" mszy świętej niedzielnej i wiedza z dzieciństwa? Dlaczego jedni pytają, żywią wątpliwości i rozterki, a drudzy uważają, że wszystko jest w wierze jasne i pewne, nadto mają odpowiedź na każde pytanie i bez zająknięcia serwują ją komu popadnie? Dlaczego jedni ludzie są bardziej otwarci na wyższą kulturę, dobrą muzykę, literaturę, a innym wystarczy disco polo, "Super Express" oraz "Fakty i Mity"? Wiąże się to przede wszystkim z intensywnością pragnienia. U jednych ludzi pali się ono dużym płomieniem, u innych jest małą iskierką lub zostało już kompletnie zgaszone. To kwestia osobistego wyboru, ale także wychowania i wpływu otoczenia. Każdy więc otrzymuje tyle, ile pragnie. Każdy otrzymuje to, czego pragnie. Bóg przychodzi do człowieka na miarę jego pragnienia. Jeśli ktoś chce mało, otrzyma mało. Jeśli pragnie byle czego, jego pragnienie będzie zaspokojone.

Mimo wszystko św. Ignacy każe często prosić o wielkie pragnienia, a nawet o pragnienie pragnienia, jeśli nic się w człowieku nie rodzi. Wszystko po to,  by poszerzyć swoje serce, by zrobić więcej miejsca dla Boga, by z małoduszności przejść do wielkoduszności. Mędrcy okazali się ludźmi wielkodusznymi. Nie zastanawiali się najpierw, ile ich to wszystko będzie kosztować, czy warto, czy to się opłaci, a po co, lecz dali się prowadzić pragnieniu własnego serca.

Często ludzie dobrej woli, szukający prawdy i Boga, nawet nieświadomie, wyprzedzają znacznie w gorliwości tych, którzy obdarzeni zostali łaską wiary, otrzymali wiele, ale nabudowali w sobie tyle barier, że podarowana im łaska okazuje się w ich życiu mało skuteczna lub daremna. Św. Jan Chryzostom pisze: "Mędrcy szli za przewodnictwem gwiazdy, Żydzi zaś nie uwierzyli nawet słowom proroków". To święto jest więc także przestrogą dla wierzących, którzy być może żyją w uśpieniu i duchowej ociężałości, sądząc, że, a jakże, z racji chrztu są blisko Boga. W rzeczywistości mogą być od Niego znacznie bardziej oddaleni niż niejeden człowiek niewierzący. W Ewangelii Jezus najbardziej chwali wiarę rzymskiego setnika i kobiety kananejskiej. Oboje byli poganami.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O pragnieniach - czyli co mnie porusza?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.