Spotkanie Józia z Józefem

Spotkanie Józia z Józefem
(fot. sxc.hu)
Logo źródła: Posłaniec Elżbieta Polak / "Posłaniec"

Józio miał osiem lat. Drobny blondynek z rozwichrzoną czuprynką był wesołym chłopcem. Uważny obserwator mógł jednak dostrzec w jego szarych oczach ukryty na dnie serca smutek. Chłopiec mieszkał z mamą u babci w starej, krakowskiej kamienicy, niedaleko kościoła Św. Marka.

Ojciec Józia wyjechał do Ameryki, kiedy syn miał dwa latka. Chłopiec znał go tylko ze zdjęć, które matka trzymała schowane na dnie szuflady. Od czasu do czasu wyciągał Józio ukradkiem zdjęcia. Brał jedno do ręki, podchodził do lustra i patrzył, czy jest podobny do ojca.

Na dnie szuflady mama chowała także kartki, które ojciec przysyłał z Ameryki. Józio oglądał je z podziwem, bo nigdzie w Krakowie nie widział takich ogromnych wieżowców. Kiedyś, codziennie wyglądał listonosza, ale on już dawno nie przynosił listów z Ameryki.

Chłopiec wracał ze szkoły przez plac Matejki. Zwykle przychodziła po niego babcia. Zawsze miała w kieszeni schowanego dla Józia cukierka. Specjalnie dla wnuka piekła także serowe ciasteczka, którymi obłaskawiał swoich kolegów. Józio bardzo ją kochał, ale babcia czytała tylko książki kucharskie i zupełnie nie znała się na wojsku. Józio z zazdrością patrzył na chłopców, którzy wracali do domu ze swoimi dziadkami. Ci czasem zatrzymywali się przy pomniku króla Jagiełły i opowiadali, jak to nasze wojska pobiły Krzyżaków. Józio zawsze z podziwem patrzył na króla Władysława.

DEON.PL POLECA

Pewnego dnia chłopiec wrócił ze szkoły bardzo smutny i zapytał mamy:
– Mamo, kiedy mój tato wróci z tej Ameryki? Czy on mnie już nie kocha?

Przy kolacji Józio zauważył, że mama miała zaczerwienione oczy. “Mama płakała przeze mnie” – pomyślał sobie i siedział cichutko jak myszka. Na drugi dzień, po powrocie ze szkoły, postanowił zrobić coś, co ją rozweseli. Na starej babcinej toaletce znalazł kosmetyczkę mamy, a w niej różne szminki. Józio wybrał czerwoną i na lustrze narysował ogromne serce, a w środku napisał: KOCHAM CIĘ.
– Oj, Józio, Józio – babcia załamała ręce, kiedy zobaczyła “dzieło” swojego wnuka. – Zniszczyłeś mamie szminkę – powiedziała z groźną miną, ale zobaczywszy lęk w oczach dziecka pogłaskała go po głowie i dodała:
– Dobrze, już dobrze, odkupimy szminkę, a mama z pewnością się ucieszy, kiedy zobaczy, co zrobił jej “artysta”. – Niech tak zostanie do niedzieli. Upieczemy twoją ulubioną szarlotkę i zrobimy huczne imieniny, panie Józefie – zażartowała.
– Przepadam za szarlotką babciu, ale wiesz… nie lubię swoich imienin – przyznał się Józio i spuścił oczy.
– Dlaczego? – spytała zaskoczona babcia.
– Bo, bo… chłopiec nie mógł z siebie wydusić – ja bardzo nie lubię swojego imienia. Koledzy się ze mnie śmieją, bo dzisiaj już nikt nie daje dzieciom na imię Józef, to takie niemodne.

 

Babci zrobiło się przykro, bo to ona chciała, aby wnuk nosił imię po dziadku.
– Twoje imię jest wyjątkowe i masz najwspanialszego, najpotężniejszego patrona i opiekuna: świętego Józefa – powiedziała.
Stary święty Józef jest najpotężniejszym patronem!? Co ty mówisz, babciu? – zdziwił się chłopiec i zarazem sam wprawił babcię w zdumienie.
– A kto ci powiedział, że święty Józef był stary?
– O rety, babciu nie pamiętasz, jak ludzie śpiewali w kościele kolędy? “Maryja Panna Dzieciątko piastuje i Józef stary Ono pielęgnuje” – mówił Józio bardzo poważnie. Zaskoczyło go, że babcia wybuchnęła śmiechem.
– Józiu, ludzie powinni śpiewać: “Józef święty Ono pielęgnuje” – powiedziała babcia i zaczęła opowiadać wnukowi, jakim wspaniałym mężczyzną był święty Józef.

Józef z Nazaretu był stolarzem. Ta praca wymagała dużo siły i dlatego nie mógł być starym człowiekiem. Był z pewnością bardzo odważny, bo kiedy musiał z Maryją Panną i Dzieciątkiem uciekać przed Herodem do Egiptu nie wystraszył się trudnej, niebezpiecznej wyprawy przez pustynię. W Biblii można przeczytać, że “Józef był człowiekiem sprawiedliwym”, i że “anioł Pański ukazał mu się we śnie”. Jako przybrany ojciec Pana Jezusa ma teraz u Niego w Niebie wielkie względy.
– Pokażę ci jak wyglądał święty Józef, kiedy pójdziemy do kościoła Sióstr Bernardynek – zakończyła babcia i pobiegła do kuchni.
Józio zaintrygowany opowiadaniem cicho wymknął się z mieszkania i ruszył na poszukiwanie swojego patrona. W pobliżu kościoła Mariackiego chłopiec zagapił się i o mało co nie wpadł pod dorożkę. Zdenerwowany woźnica zaczął krzyczeć, że zaprowadzi go na policję. Wystraszony Józio rozpłakał się. Nagle ktoś położył mu rękę na ramieniu.
– Nie płacz chłopcze – powiedział do niego starszy pan i zwrócił się do woźnicy:
– Proszę nie straszyć dziecka. Jestem adwokatem. Znam tego chłopca z widzenia i odprowadzę go do domu.
Samotny adwokat lubił zaglądać do pięknego kościoła Świętego Marka. Nierzadko spotykał tam chłopca i jego babcię.
– Dlaczego chodzisz sam po mieście? – spytał. Józio przestał płakać i opowiedział mu, że chciał zobaczyć świętego Józefa.
– Aaa, jeżeli sprawa jest tak dużej wagi, to chodźmy – powiedział starszy pan i wziął chłopca za rękę. Domyślił się, gdzie wędrował chłopiec i zaprowadził go do małego kościółka przy ulicy Poselskiej. Przywędrował tam z Rzymu obraz świętego cieśli z Jezusem, jako małym chłopcem, i wsławił się wieloma cudami. Adwokat opowiedział Józiowi, że modlił się tutaj często kardynał Karol Wojtyła, zanim został papieżem. Józio był bardzo przejęty i podszedł bliżej, aby lepiej widzieć Świętego. Postawny, silny mężczyzna mocno trzymał za rękę Pana Jezusa. Broda nadawała jego obliczu groźnego wyrazu, ale im dłużej Józio się wpatrywał, tym mniej bał się Józefa i sam chętnie uchwyciłby się jego ręki.

Nagle cicho powiedział:
– Proszę cię, przyprowadź mojego tatę z Ameryki… i chciałbym jeszcze, abyś mi znalazł jakiegoś dziadka…
Św. Józef nic nie odpowiedział, ale chłopcu wydawało się, że Pan Jezus się uśmiechnął. Kiedy adwokat odprowadził Józia do domu i wybronił go przed babcią, chłopiec zaprosił go na swoje imieniny. Starszy pan przyjął zaproszenie. W niedzielę przyniósł chłopcu prezent. W dużym pudle była makieta bitwy pod Grunwaldem, rycerze, wojska polskie, litewskie, krzyżackie… i król Władysław Jagiełło.
Chłopiec bardzo się ucieszył i zapytał:
– A pan jak ma na imię?
– Józef – usłyszał w odpowiedzi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Spotkanie Józia z Józefem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.