Kult piękna. Antyczna Turcja i Anemurium

Kult piękna. Antyczna Turcja i Anemurium
Anemurium (fot. Jan Gać)
Logo źródła: Posłaniec Jan Gać / apio

Wypiętrzony na ponad dwa kilometry masyw gór Taurus w wielu miejscach stromo zsuwa się klifami do Morza Śródziemnego tworząc niewymownie malowniczy odcinek tureckiej Riwiery - ostatnimi czasy jednego z ulubionych kąpielisk również naszych rodaków.

Rzymianie krainę tę nazywali Cylicją. W zgodzie z warunkami naturalnymi i ukształtowaniem terenu dzielili ją na: zachodnią Cilicia Trachea, bardzo skalistą i oplecioną plątaniną niskopiennych, kolczastych krzewów nie do przebycia, i wschodnią Cilicia Pedias, w przeciwieństwie do tamtej - urodzajną i rolniczą. Starożytni zakładali sporo miast w tym rejonie Śródziemnomorza, również w kamienistej i nieprzystępnej zachodniej jego części, kontaktującej się ze światem jedynie za pośrednictwem morza, a nie drogami lądowymi, których tam być nie mogło.

Kult piękna

Dotarłem do jednego z nich, do Anemurium. Oprócz strażnika nie spotkałem na ruinach nikogo więcej - dla mnie okoliczność błogosławiona. Bo co to znaczy odwiedzać w pojedynkę antyczne miasto? Znaczy to: wydać się na jego mowę, rzecz niemożliwa w takim, na przykład, Efezie rozdeptywanym tysiącami stóp znużonych upałem turystów. Owszem, Efez się zwiedza, natomiast miasta takie, jak Anemurium - samotne, opuszczone, jakby zapomniane - przeżywa się. Bez zgiełku łatwiej nawiązać kontakt ze światem minionym, nawet tym sprzed dwóch tysiącleci. Okazuje się, że mieszkańcy Anemurium - a byli nimi w większości pasterze, rybacy i kupcy - doceniali piękno. Może bardziej niż my. Bo żyli w świecie piękna, jakiego dostarczała im nieskażona natura. I mieli tego świadomość. Usadowili swoje miasto w takim miejscu, by mieć szeroki widok na morze i na wyłaniającą się z wody każdego poranka czerwoną tarczę słońca, a od strony północnej - na zielone od frygany przedgórze Taurusu. Zbudowali je w taki sposób, by domy niżej położone nie zasłaniały widoku innym, rozlokowanym na wyższych tarasach. Teatr rzymski i odeon również zwracały się widownią ku przestrzeni i otwartemu morzu. A wszystko to w trosce o doznanie radości, jakiej może człowiekowi przysporzyć uroda krajobrazu.

DEON.PL POLECA

Nic nie jest dane raz na zawsze

Życie biegło kiedyś wartkim nurtem przez całe tysiąclecie, od czasów hellenistycznych, a więc od założenia miasta w IV wieku przed Chr., do połowy VII wieku, kiedy zostało ono ostatecznie opuszczone. Sądząc po rozległości ruin, po fundamentach domostw i wielkości łaźni, po pojemności teatru i odeonu, po istnieniu gimnazjonu i palestry, po długości akweduktu, solidności murów obronnych, a w czasach bizantyńskich - po liczbie kościołów, można sądzić, że było to miasto zamożne i ludne. Dzieje Anemurium, jak i dzieje wszystkich innych miast położonych na śródziemnomorskim wybrzeżu Azji Mniejszej, powielają wspólny scenariusz. Połączył je wspólny los. W okresie grecko-rzymskim Morze Śródziemne stanowiło wewnętrzny akwen Imperium Rzymskiego, które zdołało rozciągnąć parasol bezpieczeństwa nad mieszkańcami jego wybrzeży. Pompejusz poradził sobie nawet z piratami, oczyszczając wody z tej straszliwej plagi uniemożliwiającej swobodną komunikację, a więc i rozwój cywilizacji. Z okoliczności tej skorzystało również chrześcijaństwo, które dzięki sprawności w przemieszczaniu się ludzi mogło swobodnie się rozprzestrzeniać po wszystkich zakątkach imperium. Kiedy w V wieku na Zachodzie upadł Rzym, a na Wschodzie Bizancjum nie zdołało ochronić swych prowincji przed wrogiem zewnętrznym, zarysował się początek końca jednorodnej, grecko-rzymskiej cywilizacji śródziemnomorskiej.

W przypadku Anemurium proces ten przyspieszyło trzęsienie ziemi, które w roku 580 w dużym stopniu zniszczyło miasto. Był to czas, gdy bezpowrotnie przeminął zwyczaj uprawiania polityki na ulicach i dyskutowania o literaturze w łaźniach, dbania o sprawność ciała w gimnazjonach, słuchania popisów śpiewaczych w odeonach i podziwiania greckich tragedii w teatrach. Zabrakło więc motywacji i zapału do odbudowy wielkich antycznych budowli. Nie były już potrzebne. Zanim zdołano podźwignąć z ruin pięć miejscowych kościołów, już spadł na miasto kolejny cios. Tym razem ze strony Persów, którzy najeżdżając w latach 610-630 wschodnie prowincje Bizancjum, pustoszyli także wybrzeża Cylicji. Morze Śródziemne przestało być wewnętrznym akwenem jednego organizmu państwowego.

Persowie tak mocno osłabili Bizancjum, iż nie potrafiło się ono oprzeć Arabom. Wojowniczy islam od trzeciej dekady VII wieku niczym pożar rozprzestrzeniał się w Azji i w Afryce, zmiatając tamtejsze wspaniale przecież rozwijające się chrześcijaństwo. Arabscy piraci docierali i do Cylicji, zmuszając bezbronną ludność wybrzeży do ewakuacji. Około roku 660 umęczeni mieszkańcy Anemurium uszli w góry, na pastwę losu pozostawiając miasto, w którym nikt już nigdy nie zamieszkał. Nic nie jest dane raz na zawsze. Jesteśmy przechodniami, tak w sensie pojedynczego żywota, jak i w odniesieniu do całych społeczeństw, państw, bloków czy układów geopolitycznych, ciągle podległych prawu zmienności.

 

Kult zmarłych

Z Anemurium odeszli ludzie pozostawiając po sobie grobowce. Jest ich ponad 350 i tworzą osobną dzielnicę w obrębie miasta, bodaj jedyny taki przypadek w Azji Mniejszej. Przeskakuję z głazu na głaz - całe zbocze jest nimi usłane. Omijam niskie krzewy splątane w jedną masę cierni. Kijem zrywam siatki pajęczyn rozpiętych na ścieżce. Wszędzie grobowce! Ich architektura jest zastanawiająca: tak monumentalna, iż wydaje się, że za życia ludzie mieszkali ubożej, aniżeli pozwolono im spocząć po śmierci. A może już za życia rodziny zadbały o to, by miejsce ich wiecznego spoczynku było jak najgodniejsze, najbardziej imponujące, wyróżniające się wśród innych? Najwidoczniej istniał tu jakiś kult śmierci. A może kult życia w zaświatach? Nie dysponujemy żadnymi tekstami na ten temat, pozostają zatem domysły.

Grobowce posiadają zróżnicowaną architekturę. Nie drążone w ziemi, lecz budowane na powierzchni z kamienia, na kształt pomieszczeń mieszkalnych, składają się z dwóch części: przedsionka i komory grobowej. W tej drugiej składano sarkofagi. Niekiedy dostawiano piętro - rodzaj sali libacyjnej, a przy grobowcu urządzano mały ogródek. Bywa, że takie grobowe domki grupowano w swoiste blokowiska. Ich wewnętrzne ściany pokrywano tynkiem, który zdobiono malunkami. Przeważają wyobrażenia kwiatów, winnych latorośli, girland, amfor, ptaków; rzadziej spotykamy ludzkie podobizny. Bardziej zamożne grobowce wyposażono nawet w mozaiki posadzkowe. Zastanawiające, dlaczego w tych malunkach nie znajdujemy symboliki chrześcijańskiej? Nekropolia była przecież aktywna także w okresie przejściowym od pogaństwa do chrześcijaństwa, a zatem w IV stuleciu. Czyżby pojawiający się w kilku przypadkach motyw pawia - w chrześcijaństwie symbol nieśmiertelności - miał być wskazówką, że grobowiec należał do chrześcijanina? Przecież w Anemurium już w III wieku rezydował biskup! I było aż pięć kościołów…

źródło: Posłaniec

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kult piękna. Antyczna Turcja i Anemurium
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.