Tak mi źle...

Tak mi źle...
(fot. DanielJames / flickr.com)
Logo źródła: eSPe Ewelina Gładysz / slo

Czy macierzyństwo jest trudne? Nie, skądże. Ostatnio na portalach internetowych rekordy popularności bije film, na którym widać mamę opowiadającą o tym, jak to bardzo chciałaby zjeść obiad ciepły, nawet nie gorący, no i pogryziony, a nie połknięty. Nawet śmieszne.

Z reguły jednak matkom w naszej kulturze nie wolno narzekać. Przyjrzyjmy się tym kilku nieistniejącym problemom.

Wolność wyboru. Pierwszy problem, który nie istnieje

Kaja Godek, znana w całej Polsce z wystąpienia pro-life w Sejmie, nie chce rozmawiać o trudnościach, które przeżywa w swoim macierzyństwie. Nie chce zapraszać do swojego prywatnego świata, bo i tak został już naruszony. Szanujemy, ale kilka ogólnie dostępnych faktów i tak swoje mówi. Wolność wyboru dla kobiety zaczyna się w naszym kraju od początku początków. Kaja Godek reprezentowała w Sejmie autorów obywatelskiego projektu ustawy, który wprowadza zakaz wykonywania tzw. aborcji eugenicznej, czyli przerywania ciąży z powodu nieuleczalnej choroby płodu. W swoim wystąpieniu Godek wielokrotnie powtarzała, że aborcja eugeniczna sprowadza się do zabijania chorych dzieci. Sejm odrzucił jednak projekt w pierwszym czytaniu.

DEON.PL POLECA

Godek jest mamą dwójki dzieci, w tym 5-letniego Wojtka z zespołem Downa. W jednym z wywiadów opowiada, że informację o chorobie chłopca dostała jednocześnie z informacją o możliwości dokonania aborcji. I teraz rodzi się seria pytań: Co tak naprawdę było i jest trudne dla Kai Godek? Informacja o chorobie syna? Informacja o możliwości usunięcia ciąży wbrew swoim przekonaniom i zgodnie z prawem polskim? Walka z lekarzami na każdym kroku, kiedy podczas drugiej ciąży nieustannie namawiano ją do badań prenatalnych, których nie chciała wykonać?

A może dla Kai Godek trudne było wystąpienie w Sejmie przed ludźmi, którzy zakazują definiowania aborcji jako zabijania nienarodzonych? Może trudno być osobą publiczną po takim wystąpieniu? A może wszystkie te rzeczy nie mają znaczenia dla Kai Godek? Pamiętajmy, że jest jeszcze jakaś zwyczajna codzienność a w niej chory syn, który pewnie czasem płacze i z pewnością nie zawsze wiadomo dlaczego; jest córka, która pewnie czasem się złości i też nie wiadomo dlaczego; jest mąż, zwyczajny mąż, który czasem też wszystkiego nie rozumie, chociaż tak mocno oczekiwałoby się, że zrozumie. To, co trudne z perspektywy świata, dla Kai Godek może nie mieć znaczenia. Może.

Chcę być mamą. Drugi problem, który nie istnieje

Agnieszka starała się z mężem o dziecko przez 8 lat, ale kiedy pojechała zobaczyć bliźniaki (!), które przyznano im na drodze adopcji opowiada: - To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. To była miłość decyzji i miłość gotowości. Nie mogę powiedzieć, że popatrzyliśmy na nie i zakochaliśmy się w nich od pierwszego spojrzenia.

O tej obcości podczas pierwszego spotkania pisze Katarzyna Kotowska w książce Wieża z klocków: Stawiają przed tobą dziecko i mówią: kochaj je, ono jest twoje. - A to jest człowiek, którego nie znasz, o którym nic nie wiesz, z którym do tej pory nic cię nie łączyło. On ma już swoją historię, a ty jej nie znasz - mówi Agnieszka. Z mężem nie podjęli decyzji, że nie będą mieć biologicznych dzieci. Z badań wynika, że nie ma do tego żadnych przeciwwskazań. Jednak Agnieszka do tej pory nie zaszła w ciążę. - Nie wiemy dlaczego - mówi. Należy do nielicznej grupy kobiet, które nie boją się mówić o swoim pragnieniu: chcę być mamą. Taka postawa jest w mocnej kontrze wobec panujących tendencji w społeczeństwie, które prowadzi cichy ostracyzm wobec bezdzietnych, bo zapewne albo nie chcą mieć dzieci - np. z lenistwa, albo coś jest z nimi nie tak pod względem biologicznym.

Trudno w takiej atmosferze podejmować decyzję o adopcji, choć Agnieszka przyznaje, że odkąd pojawiły się maluchy w ich domu drzwi się nie zamykają, musieli wręcz zrobić z mężem grafik odwiedzin. Również Judyta Andrijew, psycholog i psychoterapeuta ośrodka adopcyjnego z Krakowa przyznaje, że w ostatnich latach obserwowane są widoczne przemiany w myśleniu o adopcji i rodzinach przysposabiających. Wzrasta zainteresowanie adopcją, która staje się coraz częstszym tematem rozmów, ze względu na zwiększające się problemy z płodnością. - Wcześniej to byli ludzie znacznie starsi, często bardziej zdecydowani na niemowlęta. Dziś nie mamy problemów ze znalezieniem rodziny dla dzieci przedszkolnych czy rodzeństwa. W roku mamy kilka adopcji trójek dzieci - mówi.

Trudne dla świata i dla mamy

Może dla Agnieszki i Pawła jest trudne to, że nie mają swoich dzieci? Że muszą żyć ze świadomością, że maluchy są adoptowane? A może to nie ma dla nich żadnego znaczenia, bo bliźniaki to po prostu ich dzieci! Może trudne jest tłumaczenie się wszystkim, dlaczego dzieci zachowują się tak a nie inaczej, bo np. pewien sposób reagowania odziedziczyły po biologicznych rodzicach? A może znowu to tylko trudności pozorne, trudności w oczach innych, a prawdziwe problemy - podobnie jak w domu Kai Godek - dotyczą codzienności. Maluchy urodziły się z FAS (alkoholowy zespół płodowy), więc mogą być nadpobudliwe, mogą mieć problemy z koncentracją, z nauką, z zapamiętywaniem. Może więc trudnością dla mamy będzie właściwe odczytywanie ich emocji, intencji. Może bliźniaki czasem budzą się w nocy z płaczem i wtedy rodzą się pytania: czy one płaczą z jakiegoś wyjątkowego powodu, czy płaczą zupełnie tak samo niezrozumiale jak inne maluchy?

Jestem mamą! Trzeci problem, który nie istnieje

Matka zwyczajna nie powinna mieć problemów; jest przecież w stanie błogosławionym, więc do końca nie wiadomo jak opowiadać o tym wszystkim, co wydarza się w trakcie oczekiwania na dziecko: nieprzespane noce, bóle kręgosłupa, drętwienie rąk, senność, która uniemożliwia funkcjonowanie itp. (żeby nie być standardowym pomijamy wymioty). Potem przychodzi maluch. Abstrahujemy od wszystkich niesamowitych faktów z trzeciego wymiaru, jakim jest poród.

Matka zazwyczaj nie może narzekać, bo przecież milion milionów kobiet przed nią już rodziło i przeżyło, więc wszystko, co jej się wydarza jest rozpatrywane najczęściej w kontekście miliona milionów. Potem matka musi być szczęśliwa, po prostu musi. Przecież może zostać w domu z dzieckiem aż cały rok, kalendarzowy rok. I to nic, że po tym roku nadal nie wiadomo, co zrobić z brzdącem, który jeszcze może nie chodzi, a z pewnością nie mówi. Ale przecież już taka Zosia czy Jureczek potrafią palcem pokazać, że chce im się pić. Poza tym matka ma wybór - jeśli chce, to może wrócić do pracy. Wtedy prawdopodobnie, jak większość matek pracujących, będzie wychodziła o 6.30 - oczywiście z dzieckiem - i wracała po nie o godz. 16.00. Potem przyjedzie do domu i będzie miała szansę ugotować wszystkim obiad i, jak mówi bohaterka wspomnianego filmu, może nawet uda jej się go zjeść! Poprasuje, upierze, posprząta, mąż w tym czasie pobiegnie na zakupy. Gdzie jest dziecko? Jest, jest -po raz czwarty ogląda ulubiony odcinek bajki. Matka na to wszystko nie może narzekać, bo miała wybór, mogła zostać w domu. Nikt raczej nie zapyta jej dlaczego nie została.

To jest codzienność matki zwyczajnej, która może wcale nie jest taka trudna. Może trudne są właśnie dni nadzwyczajne, jak te, gdy wyżynają się pierwsze zęby i po nieprzespanej nocy trzeba iść do pracy. Może trudne są sytuacje, w których nagła gorączka w nocy wymaga telefonicznej konsultacji z pediatrą a ta z kolei owocuje włożeniem swojej pociechy do wanny z zimną wodą, oczywiście wbrew chęciom i gotowości malucha; po takiej nocy na ogół nikt matce zwyczajnej nie daje wolnego. I jeszcze taka codzienność, w której przeuroczy na co dzień syn nagle mówi, że nie kocha mamy (choć dziesięć minut później będzie się w nią wtulał).

Zabraniam ci narzekać!

Matki nie mogą narzekać. W ogóle Biblia zabrania kobietom narzekania: "W każdym położeniu dziękujcie" (1 Tes 5, 18). Bycie wdzięcznym za każdy trud, trud w oczach świata i trud widziany przez pryzmat naszej codzienności, nie jest łatwe, ale możliwe. To wszystko dzieje się naprawdę: krzywdząca polityka państwa, które nie umie wspierać, krzywdząca postawa społeczeństwa, które dokonuje łatwych ocen, w końcu krzywdząca postawa bliskich, którzy zawsze lepiej wiedzą, jak urodzić, wychować. To dzieje się naprawdę i nawet ironia sobie kiepsko radzi z tą rzeczywistością. Jednak kiedy się te trudności absurdalnie i często wbrew sobie zacznie błogosławić, dzieją się rzeczy duże. Może całkiem małe w oczach świata, ale wielkie dla matki. Te trudności stają się darem powołania. Może warto uczynić je swoją drogą do Góry?

---

Ewelina Gładysz (ur. 1981) - od niedawna mama Janka. Trochę dłużej żona Przemka. Zawodowo związana ze słowem pisanym.

Artykuł pochodzi z eSPe 1/2014. Całe czasopismo możesz za darmo pobrać ze strony: www.e-espe.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tak mi źle...
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.