Nie kochamy, bo... nie umiemy

Nie kochamy, bo... nie umiemy
(fot. shutterstock.com)
Józef Augustyn SJ / slo

Nie kochamy innych najczęściej nie dlatego, że nie chcemy, ale dlatego, że nie umiemy. Nie czując się kochani, nie jesteśmy w stanie kochać. Ponieważ nie doświadczyliśmy poczucia bezpieczeństwa, nie umiemy go dawać innym. Ponieważ nie byliśmy wysłuchani, nie umiemy słuchać.

Bo jak człowiek zgłodniały może nakarmić głodnego? Jak kloszard jest w stanie zaprosić innego bezdomnego pod swój dach? Jak może mu powiedzieć: "Chodź do mojego domu", jeżeli go nie posiada? Jak człowiek spragniony miłości zaspokoi pragnienie miłości swego bliźniego? Jak zgłodniały miłości mąż będzie w stanie okazać ją swojej żonie, a spragnieni miłości rodzice będą w stanie dać ją swoim dzieciom?

Tak więc zanim zaczniemy zobowiązywać innych do miłowania, trzeba ich nauczyć szukania i przyjmowania miłości. Wokół nas jest wiele ludzi, którzy chętnie okażą nam miłość. Musimy być jedynie na nią otwarci.

Jeżeli chcemy nauczyć się kochać, najpierw musimy uwierzyć, że miłość jest możliwa. Bez fundamentalnej wiary w miłość, przyjmowanie i dawanie jej jest niemożliwe. Jak można otrzymać coś, w co się w ogóle nie wierzy? Jak można też dawać miłość, jeżeli się ją kwestionuje? Jeśli małżonkowie lekceważą wzajemną miłość, a całą swoją uwagę i energię życiową poświęcają na sprawy zawodowe, to jak mogą obdarzać miłością swoje dzieci?

DEON.PL POLECA

Jednym z objawów niewiary w miłość jest postawa zniechęcenia wobec życia. Człowiek zniechęcony i zrezygnowany nie wierzy, że ktokolwiek go potrzebuje i że on sam może być komukolwiek potrzebny. Izolacja, zamknięcie w sobie, połączone nierzadko z niechęcią i gniewem - to oznaka zamrożonego serca, które nie wierzy w możliwość bycia kochanym i kochania. Aby pokonać ten stan, musimy nawiązać kontakt z osobą, która swoją postawą akceptacji, szacunku oraz ofiarnej i dyskretnej miłości pokona nasze obawy przed miłością i wzbudzi w nas pragnienie przyjmowania i dawania miłości.

Wiele dziewcząt głęboko zranionych przez swoich ojców szuka trwałej miłości u rówieśników. Kiedy jednak chłopcy zamiast miłości ofiarują im jedynie krótko trwającą przygodę, dziewczęta czują się jeszcze głębiej okaleczone. Utrwala się w nich głęboka niewiara w możliwość trwałej i wiernej miłości. Naznaczone tym negatywnym doświadczeniem oskarżają i odrzucają cały męski świat, ponieważ na wszystkich mężczyzn patrzą przez pryzmat swojego urazowego doświadczenia.

Syn zraniony przez matkę jej zaborczą miłością boi się, że dziewczyny, które spotyka, będą zachowywać się podobnie jak ona - to znaczy, że będą go chciały posiąść na własność, zniewolić, zawłaszczyć.

Młodzi ludzie zranieni w miłości muszą podjąć ogromny wysiłek ludzki i duchowy, aby przekroczyć swoje urazy. Jest to konieczne, by mogli nauczyć się przyjmować i dawać miłość. Serce zranione, które nie rozpoznaje swojego chorobowego stanu i nie leczy się, zamyka się na cztery spusty. Aby się mogło otworzyć, konieczna jest pomoc zarówno Boska, jak i ludzka.

Wiecej w książce: SPRAGNIENI MIŁOŚCI - Józef Augustyn SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie kochamy, bo... nie umiemy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.