Baśń koncentruje się tylko na pewnym aspekcie doświadczenia, aby wskazać jego głębię (fot. Krystn Palmer Photography / flickr.com)
Logo źródła: List Sławomir Rusin, Marcin Jakubionek / slo

Z dr. Zenonem Waldemarem Dudkiem, psychiatrą, psychoterapeutą, rozmawiają Sławomir Rusin i Marcin Jakubionek

Nie traktujemy baśni zbyt poważnie, ot, opowiastka dla dzieci. Tymczasem psychologowie i badacze literatury twierdzą, że niektóre z tych opowieści odgrywają w życiu człowieka bardzo ważną rolę...

Zgadza się. Na wstępie warto dokonać tu pewnego rozróżnienia. Baśnie to nie bajki. Bajka jest wytworem czystej fantazji, to dzieło literackie, które pokazuje spryt, zdolności ludzkiego umysłu, ale gubi z pola widzenia to, co najważniejsze - nie odnosi się do całości naszej egzystencji.

Baśń tymczasem przekazuje istotną prawdę psychologiczną, wychowuje, przygotowuje niedojrzałą dziecięcą świadomość do rozumienia problemów i wyzwań, jakie niesie dorosłość, ma działanie terapeutyczne. W baśni tkwi ziarno prawdy archetypowej, z której można korzystać na wiele sposobów. Dlatego w tych opowieściach potrafią odnaleźć się - i czerpać z nich - zarówno dorośli, jak i dzieci.

DEON.PL POLECA

Baśnie towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów; można powiedzieć, że są starsze od mitów, a jednocześnie, w jakiś sposób, są od nich młodsze, gdyż mówią językiem o wiele prostszym, trafiającym do wszystkich. To opowieści, które w najbardziej przystępny, a zarazem całościowy sposób próbują ująć życie człowieka.

Jak powstawały baśnie? Jaki był ich początek?

Tego nie wiemy. Początki człowieka są owiane tajemnicą i to, co oddaje istotę jego doświadczeń, również. Dla wierzących impuls stwórczy pochodzi od Boga, który uruchomił wszystkie procesy intelektualne i duchowe. Ja nie jestem teologiem, a jako psychiatra i psychoterapeuta przyjmuję pogląd Junga, który mówił o tym, że autorem baśni jest tzw. nieświadomość zbiorowa, czyli archetypy. One skłaniają do tego, żeby tworzyć narracje w języku symboliczno-obrazowym. Baśnie tradycyjne ulegają nieustannej transformacji, tworzą się ich nowoczesne wersje.

W jaki sposób baśnie w nas działają?

Przemawiają do wyobraźni i uczuć, odwołują się do dziecięcej intuicji. Weźmy jedną z bardziej znanych baśni - „Czerwonego Kapturka". Zawiera ona elementy zarówno edukacyjne, inicjacyjne, jak i terapeutyczne, leczące uraz, jakiego doświadcza dziecko, kiedy odczuwa brak matki i styka się z agresją, seksualnością i z innymi wyzwaniami dorosłego życia. Mówi o szoku inicjacyjnym i możliwościach jego przejścia. Dlatego tak ważne jest, żeby baśnie zawierały symbolikę jednoczącą przeciwieństwa, wyraża to m.in. happy end. Istotne jest, żeby nie był on naiwny, ale adekwatny do wiodącego motywu.

Pamiętajmy, że dziecko odbiera baśń przez pryzmat swojego doświadczenia. Historia o Czerwonym Kapturku dla malucha między 3 a 6 rokiem życia będzie opowieścią edukacyjną (istnieje coś takiego jak podróż, jak las, w którym mieszkają zwierzęta, także te niezbyt miłe, jest też gdzieś tam ukochana babcia - zastępcza matka). Nic szczególnego się nie dzieje, ale dziecko przyswaja sobie motyw podróży oraz symbolikę popędów i nieświadomości w obrazie lasu i świata zwierząt. Ta sceneria jest obca domowemu zaciszu. Starsze dziecko, które ma więcej doświadczenia, dostrzeże w tej baśni więcej. Spotkanie z wilkiem to zderzenie z agresją, dzikością i seksualnością. Wywoła ono zarówno ciekawość i zaskoczenie, ale też niepewność i lęk przed urazem. Będzie jednak szczęśliwe, jeśli historia dobrze się skończy. Kiedy ujrzy całą opowieść, od momentu zderzenia z nową rzeczywistością i szoku związanego z wejściem w sytuację graniczną, po finał, doświadczy psychicznej przemiany i scalenia.

Podam inny przykład - z baśni o królewnie Śnieżce. Jadwiga Wais, w książce „Ścieżki baśni", w ciekawy sposób wyjaśnia motyw trzech kropli krwi, które spadają na śnieg, kiedy matka królewny, szyjąc, kłuje się igłą w palec. Symbolizują one trzy podstawowe inicjacje dziewczynki (kobiety): pierwsza miesiączka, pierwszy stosunek seksualny i narodziny dziecka. Te doświadczenia wiążą się z krwią. Biel śniegu natomiast jest symbolem dziewictwa, niewinności, a zima kojarzy się z martwotą, uśpieniem życia, które domaga się ożywienia. Symbolem życia jest właśnie krew. Bolesne „ukłucie" rodzi te trzy krople, a bez nich nie ma życia i przemiany. Po tym doświadczeniu - co bardzo ważne - mimo skaleczenia, królowa wypowiada słowa: „chcę mieć dziecko białe jak śnieg, rumiane jak krew, o włosach czarnych jak heban". Mamy tu niezwykły obraz integracji doświadczenia i odnalezienie celu życia.

Dzisiaj, dzięki psychologii, potrafimy interpretować baśnie, doszukiwać się w nich ukrytych znaczeń, symboli, ale kiedyś takie narzędzia nie istniały. Czy dawniej baśnie brzmiały bardziej dosłownie?

To prawda, w naszych czasach próbujemy wszystko analizować, sprowadzać do poziomu konkretu, ale uczymy się również interpretować głęboki sens narracji symbolicznych, jakimi są właśnie baśnie. Pierwotne myślenie, wspólne człowiekowi prehistorycznemu i współczesnemu, który głębiej doświadcza rzeczywistości, ma naturę symboliczno-obrazową. Prawda, do której dąży i którą chce przekazać potomnym, jest więc wyrażana przez obrazy. Potrafią one wyrazić zarówno odwagę, ryzyko, lęk, zagrożenie, sytuację graniczną, jak i spokój, harmonię, rodzaj integracji wewnętrznej i zewnętrznej. Dzięki nieświadomości zbiorowej - jak mówił Jung - nawet dziecko ma zdolność rozumienia obrazów i symboli. Oczywiście odczytuje je na poziomie swego doświadczenia. Jeżeli nie miało jeszcze kontaktu z sytuacją graniczną, jeśli jest jeszcze bardzo naiwne, jeśli nie identyfikuje się z problemami bohatera, być może pominie wiele aspektów opowieści, a baśń będzie wówczas trywialną historią. Dziecko z bogatszą wyobraźnią, mające np. jakieś doświadczenia lęku, przemocy, konflikty wewnętrzne i poczucie zagrożenia, będzie odczytywało baśń w sposób szczególny - z lękiem, ale często z fascynacją. W razie potrzeby zechce wrócić do ulubionych opowieści. Z jego perspektywy obrazowe zapisy baśni są spójne i logiczne.

Być może większa dosłowność opowieści odbierałaby jej siłę...

Dosłowność, system nakazów i zakazów zabija głębię doświadczenia i spłaszcza je do poziomu konkretów. Baśń ma „zaczepienie" w rzeczywistości, ale posługuje się też tajemnicą, symbolem i dzięki temu dziecko może się zmierzyć z problemem adekwatnie do swoich możliwości, stopnia rozwoju.

Baśnie przypominają trochę sny. Sytuacje w nich przedstawione są odrealnione, ale jednocześnie jest w tych historiach coś takiego, co każe się nam nad nimi zatrzymać...

Baśnie są opowiadane językiem wypracowanym przez kulturę, natomiast cały ich przekaz zawarty jest w języku symboliczno-obrazowym. Funkcjonuje on w stanach zawężonej świadomości, w stanach granicznych, lęku, medytacji czy ekstazy, kiedy nasza świadomość jest „rozmyta". Jest ona wtedy oczywiście podatna na szok, na różnego rodzaju lęki, ale powstają tu również warunki do jej transformacji, np. ze świadomości dziecka w świadomość dorosłego.

A czy to, o czym Pan mówi, jest w jakiś sposób sprawdzalne? Czy jeśli porównamy kogoś, kto jest wychowany bez baśni, z kimś, kto na nich wyrósł, to stwierdzimy, że opowieści te spełniają swoje funkcje? Czy rzeczywiście chronią w jakiś sposób przed szokiem zderzenia z rzeczywistością?

Dziecko, jeśli nawet wcześniej nauczy się czytać i robi to chętnie, to do siódmego roku życia myśli głównie obrazami i emocjami. Gromadzi w sobie bibliotekę wyobrażeń opisujących różne sytuacje życiowe. Język obrazowo-symboliczny stanowi znakomite podłoże do kształtowania dojrzałej świadomości, baśnie dostarczają bowiem obrazowych analogii tego wszystkiego, co może się nam przydarzyć: miłość, zdrada, cierpienie, smutek, śmierć, nadzieja, pomoc, uzdrowienie. Te analogie, metafory ożywają w realnych sytuacjach. Weźmy prosty przykład: jeśli maluch wchodzi do ciemnego lasu, to zaczyna myśleć kategoriami zaczerpniętymi z Czerwonego Kapturka czy innej baśni, której bohater podąża nieznaną drogą. To naturalny dla dziecka sposób patrzenia na rzeczywistość. Dorosłym wydaje się, że dziecko myśli językiem werbalnym, ale tak nie jest, ono myśli obrazowo i magicznie. Pod wpływem doświadczeń, symbole i obrazy zamieniają się w nim w świadome poznanie. Jeżeli rodzice przekazują dziecku bogaty repertuar wyobrażeń, to jest ono emocjonalnie dojrzałe, otwarte na rzeczywistość, ciekawe świata. Dąży do twórczej konfrontacji, zadaje pytania, które mają dać odpowiedź, jak jego świat wyobrażeniowy i emocjonalny ma się do świata dorosłego, do zadań, z którymi musi się zmierzyć.

Czasem dziecko broni się przed baśniami inicjacyjnymi, które są nieprzyjemne. Chce słuchać baśni, aby zabić nudę lub w celach terapeutycznych, kojących. Wsłuchuje się w opowieści mówiące o raju, o pięknych zwierzątkach futerkowych, które można pogłaskać i przytulić, z którymi można porozmawiać. Skupia się na baśniach pomagających pokonać strach. Takich kojących opowieści potrzebują dzieci zranione. Będą je czytać tak długo, aż poczują, że język miłości zwyciężył. Wtedy odnajdą siłę.

Czy w różnych kulturach baśnie mówią o podobnych doświadczeniach?

Moim zdaniem tak. Bogactwo kultury wyraża się w bogactwie świata baśniowego. Każda tradycja przekazuje oczywiście pewne specyficzne dla danego regionu treści. W niektórych kulturach centralną postacią baśni jest niedźwiedź, w innych wilk, a jeszcze w innych - jak u Aborygenów - kangur czy wąż. Są to jednak często analogiczne symbole. Baśń czerpie symbolikę z natury.

Istnieją jakieś wspólne motywy występujące w baśniach?

Tak, np. śmierć, rozstanie z bliską osobą, zagubienie czegoś cennego. Utrata jest dla dziecka bardzo trudnym doświadczeniem. Ukazanie jej w baśni ma na celu przygotowanie do asymilacji śmierci. Ważny jest motyw zaślubin, czyli spotkania kobiecości i męskości, pozwalający zrozumieć, co to znaczy być kobietą, a co mężczyzną. Istnieje motyw wspólnoty, czyli rodziny, zbiorowości, królestwa, motywy pocieszenia i ulgi w cierpieniu, obraz nadziei. Lęk i nadmierne cierpienie oznaczają utratę duszy. W baśniach mamy więc „leczący" motyw odnalezienia skarbu, co symbolizuje odtworzenie całości, wewnętrzne scalenie. Człowiek, wchodząc w dorosłe życie, czuje wewnętrzne rozdarcie, zastanawia się, czy być wiernym sobie, czy społeczeństwu. To bardzo trudne doświadczenie dla dziecka. Baśnie mówią wyraźnie, że najpierw trzeba być wiernym sobie, aby potem wkroczyć do społeczeństwa, złączyć się ze wspólnotąjako dojrzała i rozumna osoba.

Popatrzmy na Kopciuszka, który w pewnym sensie jest egoistą. Siedzi, śpi i grzebie w popiele. Oczywiście baśń dobitnie pokazuje motyw skromności i cierpliwości, ale też cierpiętnictwa i bezsensownego męczeństwa. Dziecko jest przeznaczone do zbawienia, do szczęścia.

Każda dziewczynka powinna być szczęśliwa jako kobieta, jako królowa, matka i żona lub w innej dojrzałej społecznie roli, w której wykorzysta swoje najlepsze talenty. Spanie za piecem i babranie się w popiele to pielęgnowanie swoich kompleksów.

Baśnie nie rozpieszczają. Okrucieństwo i delikatność występujące obok siebie wskazują, że życie to nie zabawa. Mama umiera, bo była chora, i jesteś teraz sam/sama. Musisz sobie jakoś poradzić. Pamiętaj jednak, że jest gdzieś rybak i jego żona, którzy nie mają dzieci i się tobą zaopiekują. Uratują i przygotują do dorosłego życia. Baśnie mówią, że jest w życiu coś takiego jak samotność, utrata raju dzieciństwa, ale jest też pomocna dłoń i nadzieja, która dodaje sił, pozwala poradzić sobie z trudną sytuacją. Jeśli twoja matka jest dla ciebie zła, - możesz iść do cioci, babci lub kogoś innego, kto będzie dla ciebie „matką". Co robią dzieci w domu dziecka, kiedy przychodzą wolontariusze lub studentki na praktyki? Biegną do drzwi i wołają: „Będziesz moją ciocią?" albo wprost proszą: „Czy będziesz moją mamą". To wszystko zostało opisane w baśniach.

Zostały w nich opisane też sytuacje, które jednak trudno zrozumieć; wydaje się, że nie sposób czerpać z nich nauki, są wręcz nieludzkie. Mówię np. o baśni „Wierny Jan", ze zbioru braci Grimm. Aby ożywić swego wiernego sługę, Jana, który zamieniony jest w kamienny posąg, król zgadza się zabić swoje ukochane dzieci...

Rzecz w tym, że i z takich baśni można czerpać życiową prawdę. Naiwne, racjonalistyczne podejście podpowie nam, że uczymy tutaj okrucieństwa. To nieprawda. W tej baśni chodzi o sprawiedliwość, o przywrócenie ładu między ziemią a niebem. Dziecko czuje, że jeżeli na świecie jest choćby jedna nieszczęśliwa istota, to życie nie ma sensu. Tak jest właśnie z Janem. Co oznacza bycie zaklętym w kamień? Ono symbolizuje lęk, wielkie cierpienie, ból. W depresji jesteśmy martwi, nie ruszamy się swobodnie, a w stanie przerażenia jesteśmy sztywni, sparaliżowani. To dwie najbardziej skrajne emocje, które pojawiają się w sytuacji zagrożenia śmiercią i potwornego cierpienia. Co może uratować człowieka w takim stanie? Miłość i sprawiedliwość, to, że jest porządek na tym świecie, od najniższych otchłani po krańce nieba. Sprawiedliwość domaga się uratowania Jana, który poświęcił swoje życie dla króla. Aby zwyciężyła, trzeba czasem poświęcić wiele, bardzo wiele. W tym przypadku dzieci ożyją, będą kochane, życie potoczy się dalej.

 

Można tu też pokusić się o jeszcze inną interpretację. Dzieci jest dwoje, Jan jest jeden. Według Junga jedynka symbolizuje jedność i pełnię. Jeżeli ktoś ma trzy niedojrzałe funkcje psychiczne i tylko jedną dojrzałą, nie jest gotowy do dorosłego życia. Musi pożegnać się z tym, co w nim niedojrzałe, aby rozwijać się na wyższym poziomie. Mówiąc krótko, musi zapłacić cenę za swoją przemianę. W tej baśni zabicie dzieci oznacza rezygnację z niedojrzałych postaw. Można powiedzieć, że król i królowa pożegnali się ze swoimi infantylnymi wyobrażeniami. Dzięki temu, że wydorośleli, wróciła do ich królestwa sprawiedliwość.

Gdybyśmy traktowali baśnie jak dogmat religijny czy uniwersalną naukową prawdę, mogli byśmy powiedzieć, że uczą okrucieństwa. Ale baśń koncentruje się tylko na pewnym aspekcie doświadczenia, aby wskazać jego głębię.

Mówimy głównie o wpływie baśni na dzieci, a co z dorosłymi? Czy te opowieści mogą służyć także dorosłym?

Oczywiście. Język obrazowo-symboliczny towarzyszy człowiekowi przez całe życie, chociażby dlatego że pracujemy z dziećmi, wychowujemy je, interesujemy się sztuką i wyznajemy jakąś religię. Potrzebujemy żywego kontaktu z naszym wewnętrznym dzieckiem i nie zmieni tego żadna ideologia...

A nie jest tak, że w dorosłym życiu odchodzimy od języka obrazowego i zaczynamy myśleć w zupełnie innych kategoriach? Może te obrazy już do nas nie przemawiają?

Jeśli tak jest, jeżeli jesteśmy odłączeni od „dziecka w nas", to tracimy naturalną wrażliwość, kreatywność i zdrowe pokłady duchowości. Dziecko jest uniwersalnym symbolem życia duchowego. W psychologii Junga, podobnie jak w niektórych baśniach, jest ono pewną metaforą Boga, czymś doskonałym pierwotnie i docelowo. Oddzielając się od pokładów dziecięcych, oddzielamy się od możliwości przemiany.

Nasza tradycja, cywilizacja Zachodu, od czasów Kartezjusza jest nazbyt techniczna i racjonalistyczna. Można powiedzieć, że obecnie to dorośli muszą się najpierw nauczyć czytać baśnie, aby zrozumieć ich głębokie funkcje terapeutyczne, edukacyjne, inicjacyjne... Marzenia senne też zostały wycięte z naszej kultury.

Wydaje się, że z chrześcijaństwa również. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie sny odgrywały ważną rolę, dziś Kościół nie przywiązuje do nich wielkiej wagi...

Sny zaczęły być w pewnym momencie traktowane jako kompetencja demonów, stały się elementem świata pogańskiego. To było zbyt restrykcyjne odcięcie się do świata wyobrażeniowo-emocjonalnego, który ma silny związek z naturalnymi pokładami ludzkiej psychiki.

Życie całkowicie poukładane to życie martwe. Świat dziecka jest otwarty, elastyczny, trochę chaotyczny - nawet więcej niż trochę - ale jest w nim życie. Przychodzi mi na myśl "Wesele" Wyspiańskiego. Z jednej strony prosty lud, chłopstwo, pełne życia, energii, ale mówiąc dosadnie: głupie, niewykształcone; z drugiej, inteligencja, nieznająca uroków świata natury, pozbawiona pierwotnego zakorzenienia, życia. To obraz stanu rozszczepienia, który prowadzi do nerwicy, a na poziomie narodowym do katastrofy, do różnego rodzaju konfliktów, nieumiejętności prowadzenia dialogu między dwoma wymiarami: kulturowym i naturalnym.

Baśń jest uniwersalnym lekarstwem scalającym wymiar naturalny człowieka z wymiarem kulturowym. Kultura jest czymś sztucznym, ale nie może istnieć wbrew naturze; zaledwie część historii człowieka to opus contra naturam. Jeżeli potraktujemy to wezwanie radykalnie, to zamienimy się w okrutników, którzy tępią wszystko, co naturalne, chaotyczne, nierozwinięte. Ludzka wrażliwość domaga się kontaktu z tym dziecięcym pokładem. Dlatego dorośli też powinni czytać baśnie.

Ale jak być dorosłym, a jednocześnie mieć w sobie dziecko? A z drugiej strony, jak nie ulec zdziecinnieniu?

To, co w psychologii nazywamy ego, mediatorem między światem baśni, instynktów i archetypów, a światem norm społecznych i ograniczeń. Co robi bohater baśni w sytuacji granicznej, kiedy styka się z zagrożeniem, z wyzwaniami dorosłości? Porzuca swój dziecięcy sposób myślenia, ale nie traci z nim kontaktu. Jego „ja" jest zakorzenione w archaicznej nieświadomości. Kiedy nie radzi sobie z rzeczywistością, powraca tam po ulgę i inspirację. Pamiętajmy jednak, że „ja" jest też trwale umocowane w świecie realnym, racjonalnym. Życie wypełniają procesy regresji i twórczej przemiany. To dialog, musimy się nauczyć go prowadzić.

Kiedy myślę o baśni, która pokazuje tę wewnętrzną integrację, przypomina mi się „Braciszek i siostrzyczka". Bohaterowie wyruszają z domu, w którym źle się dzieje. Są bardzo spragnieni. Braciszek chce napić się wody ze źródełka, ale jego siostra słyszy głos, który ostrzega, że jeśli jedno z nich zacznie pić, stanie się tygrysem. Siostrzyczka prosi braciszka, by nie pił - ten jej słucha. Po pewnym czasie sytuacja się powtarza, tym razem pijącemu grozi przemiana w wilka. Braciszek znów słucha siostry. Za trzecim razem pijący wodę ma zmienić się w jelonka. Braciszek nie wytrzymuje - pije wodę i oczywiście staje się zwierzęciem. Według niektórych interpretatorów baśni, siostra symbolizuje świat nakazów i zakazów (superego), a braciszek naturę (id).

Tak, siostrzyczka symbolizuje superego. obraz rodzica (matki), wydającego zakazy, których dziecko nie rozumie. Dlatego prędzej czy później ulegnie ono pokusie. Popędy id są silniejsze niż społeczny zakaz. Chłopiec, ulegając im, doświadcza tego, czym jest pragnienie i jego ugaszenie, ale płaci za to wysoką cenę. Traci duchową stronę, staje się zwierzęcy, popędowy, to odcina go od świata społecznego. Jeżeli matka - czy w tym wypadku siostra - dojrzeje, jeśli dojrzeje jej kobieca świadomość, i przestanie przemawiać przez zakazy i nakazy, to chłopiec może zostać odczarowany. Wychowanie dziecka nie polega na nieustannym zakazywaniu i karceniu, ale na tym, żeby nauczyć je rozumieć siebie i życie. Zabranianie nie jest rozwiązaniem problemu, jest tylko odraczaniem katastrofy, jaką jest dorosłość. To katastrofa pozytywna, która musi nadejść.

Musi nastąpić moment kryzysowy, żeby coś się zmieniło…

Rozwój jest jak fala, a ta kiedyś musi przerwać tamę. Jego blokowanie to odraczanie kryzysu, a jemu trzeba wyjść naprzeciw. Braciszek (jelonek) musi zrozumieć, że istnieje coś takiego jak pragnienie, ale trzeba wiedzieć, jakiej wody się napić, kiedy i po co.

Czy w chrześcijaństwie, np. w Biblii, istnieją opowieści inicjacyjne?

Tak, nie tylko w tekstach kanonicznych, ale również w legendach o świętych. Popatrzmy na opowieść o św. Rochu, któremu pies, jego przyjaciel, wylizuje ranę. W chrześcijaństwie duże znaczenie ma nurt eksponujący walkę człowieka z jego naturą: człowiek powinien wznieść się ponad nią, ma dążyć do doskonałości, do bycia kimś niezwykłym. Duchowość jawi się tu jako coś wysublimowanego, a niebo jako czysta, niezbrukana szlachetność, w której nie ma miejsca dla zwierząt. Tymczasem św. Roch idzie do nieba i stawia warunek, że uda się tam tylko ze swoim przyjacielem - psem. Ta opowieść ocala pełny obraz rzeczywistości, w której przenikają się światy zwierząt, popędów oraz ludzi. Natura i duch są ze sobą zaprzyjaźnione, choć ciągle się ze sobą zmagają. Zadaniem dorosłego człowieka jest poradzić sobie ze swoją naturą, nie ulec jej, nie pozwolić, by nim rządziła, ale też nie stać się jej oprawcą.

Przypowieści Jezusa również można traktować jako baśnie inicjacyjne?

Moim zdaniem tak. Pojawiają się w nich konkretne sytuacje, choć trochę odrealnione; mogły mieć miejsce, ale jednocześnie są pokazane w wymiarze symbolicznym. Nie ma tu płytkiego moralizowania. Jezus nie może się dogadać z faryzeuszami, bo jest ponad ich myśleniem opartym na superego, na normie, zakazie, martwej literze Prawa. Odwołuje się więc do obrazu, do poziomu myślenia „dziecka w nas", i chce to dziecko, czyli wrażliwą duszę, obudzić.

W przypowieści o chwaście Królestwo Niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasiona na swej roli. Gdy ludzie spali, przyszedł nieprzyjaciel, nasiał chwastów między pszenicę i odszedł. Przypowieść wprowadza obraz nieświadomości: przyjdzie taki moment, że chwast, czyli zło, nas zaskoczy. Taka jest struktura baśni: pewne rzeczy się wydarzają i nie ma nikogo, kto to zrobił. Nie szukamy winnego, tylko rozwiązania, sensu działania. Trzeba być przygotowanym na takie sytuacje. Słudzy pytają rano gospodarza:

Święty Piotr pospieszył, otworzył odrzwia o dwóch skrzydłach, ale zaraz otworzył szeroko też oczy patrzące spod okularów. Za cieniem świętego ujrzał cień psa.
- Precz mi stąd! Nie ma dla psów miejsca w raju!
-  Trzeba jednak znaleźć temu psu jakieś miejsce - odparł święty Roch. - Jesteśmy nierozłączni. Uratował mi życie i jest także na swój sposób święty.
-  Dajże pokój! Też mi opowiadanie! Także mnie pewien kogut uratował duszę, skłaniając do skruchy. Czyż jednak przywiodłem go ze sobą, kiedy przybyłem tutaj? Nie przywiodłem go nawet do wejścia, nawet w pobliże Aniołów Bożych! Nie, mój drogi, kogut pozostał na zewnątrz, a ja wszedłem do środka. Twój pies uda się do mojego koguta, ty zaś połączysz się ze świętymi, którzy już na ciebie czekają! Idziemy! Mam dokładne rozkazy, jak ci już powiedziałem.
- Zatem trudno - rzecze uparty święty Roch. - Skoro Roszek nie wejdzie do raju, nie wejdę i ja. Wolę psa, którego znam, od twojego raju, którego jeszcze dobrze nie poznałem! (fragm.)
„Chcesz, żebyśmy poszli zebrać chwasty?". „Nie, pozwólcie obu róść aż do żniwa". O czym jest ta opowieść? O tym, że ze złem wygrywamy wtedy, kiedy jesteśmy dojrzali.

Nie można walczyć z nim wcześniej?

Przypomnijmy sobie siostrzyczkę, która przekonuje braciszka, żeby nie pił wody, bo jest to zakazane. To się nie powiedzie. Ludzkie sądy są ułomne, podszyte utopijnym, naiwnym dobrem. Miarą sprawiedliwości Bożej jest realizacja twórczych możliwości i wypełnienie zadań. Musimy poddać się siłom rozwoju, doświadczyć zderzenia przeciwieństw. Dobro i zło cały czas się w nas stykają. Zło może nas nauczyć odporności. Nie można od niego ciągle uciekać. A jeśli spotyka nas dobro, należy pamiętać, że ono kiedyś się skończy. Trzeba zachować czujność.

Czy historię Abrahama, który ma złożyć swego syna w ofierze, da się odczytać według baśniowego klucza?

Oczywiście. Był taki czas, kiedy ludzie próbowali przebłagać istotę najwyższą, składając jej ofiary, również z człowieka. Jeżeli Abraham ma być przywódcą narodu, to nie powinien być przywiązany do swojego syna jako własności. Nie będzie dobrym przywódcą, jeśli będzie faworyzował swojego potomka. On ma być ojcem wszystkich, tzn. umieć zostawić swojego syna dla dobra wspólnoty. Kiedy jest już gotów na taką ofiarę, Bóg mówi: „Dobrze, próba została zaliczona, jesteś dorosły, stać cię na taką ofiarę, której nie rozumiesz. Nie jesteś przywiązany do myślenia egoistycznego".

Istotą baśni jest dramatyczna struktura akcji. Są obrazy, sąjakieś konkrety, ale to tylko symbole i metafory trudnych życiowych sytuacji. W sytuacjach granicznych człowiek musi przyjąć zdecydowaną postawę, musi działać, nie może się wycofać, uciec. To czyn decyduje o dojrzałości, a nie myślenie, nie życzenie. Dojrzały człowiek nie tłumaczy się, że miał dobre intencje.

W język baśni wpisują się też obrazowe opowieści chrześcijańskie, np. o Ojcach pustyni. Streszczenie tych prawd zawierają apoftegmaty tj. sentencje z życia świętych Antoniego, Makarego, Pojmena i innych. W jednej z nich abba polecił uczniowi lżyć zmarłych na cmentarzu. Kiedy to robił, ci nic mu nie odpowiedzieli. Następnie polecił mu ich wychwalać, też pozostali niewzruszeni. Na koniec abba rzekł uczniowi, że jeśli będzie tak odporny na pochwały i krytykę jak zmarli, to pozna prawdę. Jeśli słuchając tej opowieści mamy wrażenie, że coś ona do nas mówi, tzn. że język baśni jest nam bliski. Język wspólny ludziom na całym świecie, w tym także dzieciom.

dr Zenon Waldemar Dudek, psychiatra, zajmuje się psychologią kultury, psychologią Junga, psychologią marzeń sennych. W pracy terapeutycznej koncentruje się na głębinowej diagnozie osobowości, terapii kryzysów wieku dojrzewania i przełomu połowy życia. Redaktor naczelny kwartalnika „ALBO albo. Problemy psychologii i kultury".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Za górami, za lasami...
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.