Fałszywe "ja". Kim tak naprawdę jesteśmy?

Fałszywe "ja". Kim tak naprawdę jesteśmy?
(fot. shutterstock.com)
Richard Rohr / slo

"Fałszywe "ja". Nie jest ono naszym złym "ja", przebiegłą, przewrotną jaźnią, której nie lubi Bóg i którą my także powinniśmy sobie obrzydzić. Przeciwnie, nasze fałszywe "ja" jest dość dobre i na pewnym etapie nawet konieczne; z zastrzeżeniem jednak, że nie może przekroczyć pewnej granicy, często udając za to coś innego i stając się substytutem naszego rzeczywistego wnętrza.

Na tym polega cały problem; dlatego właśnie używamy określenia "fałszywe". Fałszywe "ja" jest nie tyle złe, co fikcyjne, i to jedynie wówczas, gdy udaje coś więcej, niż jest w istocie. Fałszywe tożsamości (tymczasowo przyjmowane zwyczaje) są niezbędne na początku drogi; gdy jednak nazbyt się do nich przywiązujemy, ujawniają swe ograniczenia. I obumierają, w miarę naszego wzrastania, wystawione na zbyt silne dla nich światło.

Nasze fałszywe "ja", które moglibyśmy też nazwać naszą "małą jaźnią", pełni rolę odskoczni: składają się  na nią nasze wyobrażenia o własnym ciele, praca, wykształcenie, ubiór, pieniądze, samochód, tożsamość seksualna, odnoszone sukcesy itd. Wszystko to są atrybuty naszego ego, których używamy w życiu codziennym. Choć dają nam dość solidne oparcie i stanowią dobry punkt startowy, w dużej mierze są projekcją naszego obrazu siebie i naszego doń przywiązania. Gdy będziemy już w stanie - we właściwym czasie i w odpowiedni sposób - porzucić fałszywe "ja", nie odczujemy żadnej straty. Przeciwnie, poczujemy się wyzwoleni, uwolnieni od zbędnego ciężaru. Trwając w jedności z Pełnią, nie potrzebujemy już chronić czy bronić naszej przeciętności. Czerpiemy z czegoś, co niewyczerpalne.

Nieuzasadnione przywiązanie do fałszywego "ja", niemożność pozbycia się go we właściwym czasie i we właściwy sposób, stanowią istotę stanu, który można nazwać ugrzęźnięciem czy uwięźnięciem w sobie, uzależnieniem od siebie (a tradycyjnie nazywanego grzechem). Problem ten nie wiąże się bezpośrednio z metrykalnym wiekiem człowieka. Zdarza się, że dzieci wcześnie dojrzałe duchowo - często dotknięte jakimś upośledzeniem - już we wczesnych latach życia potrafią na wskroś przejrzeć swoje fałszywe "ja".

DEON.PL POLECA

Ale bywa też, że wciąż je hołubią ludzie starsi, moi rówieśnicy (mam teraz sześćdziesiąt dziewięć lat). Jeśli u schyłku życia zostaniemy jedynie z fałszywym "ja", niewiele wniesiemy do wieczności. Bo ono przemija. Jego nawyki, cechy są przygodne, wykreowane przez umysł. Nasze fałszywe "ja" wciąż się zmienia i umiera wraz z naszą śmiercią. Tylko prawdziwe "ja" będzie żyć na wieki.

By stworzyć sobie fałszywe "ja", musimy w pewnym stopniu odgrodzić się od rzeczywistości. Możemy uczynić to na cztery sposoby:

1. Odgradzamy się od naszego cienia, mrocznego aspektu naszej osobowości, udając, że jesteśmy naszym "ja", które idealizujemy.
2. Żyjemy jedynie we własnym umyśle, odgradzając go od ciała i duszy.
3. Odłączamy życie od śmierci; próbujemy żyć, jakby śmierci nie było.
4. Odgradzamy się od innych "ja", próbując żyć osobno i wynosząc się ponad innych.

Każdą z tych czterech iluzji musimy przezwyciężyć - teraz, a może w ostatnich chwilach życia, a może w życiu przyszłym. To nieuniknione. (Katolicy mówią o "czyśćcu". Jest on naszą ostatnią szansą!)

Każdy z tych czterech sposobów odgradzania się od rzeczywistości właściwie uniemożliwia wszelkie doświadczenie naszej prawdziwej jaźni. Życie wewnętrzne polega, mówiąc najkrócej, na przezwyciężaniu tych czterech rodzajów alienacji.

Więcej w książce: NIEŚMIERTELNY DIAMENT - Richard Rohr

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Fałszywe "ja". Kim tak naprawdę jesteśmy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.