"I żebyś w końcu znalazł tę jedyną..."

"I żebyś w końcu znalazł tę jedyną..."
(fot. shutterstock.com)
Zbigniew Chęciński

W odpowiedzi na artykuł "I żebyś w końcu wyszła za mąż…" pragnę napisać kilka słów z perspektywy mężczyzny. Na początek trochę statystyk. W Polsce mamy 7 milionów singli, czyli średnio na 1 województwo przypada 475 tys. osób...

Zakładając, że połowa to kobiety i połowa to mężczyźni… to w promieniu ok. 150 km od miejsca zamieszkania, każdy singiel ma możliwość poznania prawie 200 tys. wolnych osób płci przeciwnej.

Całkiem sporo prawda? A jednak coraz częściej słyszymy w mediach i czytamy w prasie, że ludzie są coraz bardziej samotni, coraz trudniej znaleźć odpowiednią osobę, z którą można spędzić całe życie…

W takim razie gdzie leży problem?

"Jak taki fajny, przystojny i mądry facet może być sam"?

Powyższe zdanie wydaje się znajome, prawda?

Ile razy nam mężczyznom zdarzyło się usłyszeć takie pytanie na spotkaniach rodzinnych, w pracy, czy wśród znajomych. Jak reaguje na to przeciętny mężczyzna? Albo złością, albo fochem, albo rozkleja się jak kilkuletnie dziecko, które nie dostało zabawki i zaczyna narzekać: że kobiety są złe, nie nadają się na poważny związek i w ogóle najlepiej być samemu, bo przynajmniej nikt nie smęci nad uchem w domu.

Wielu ludzi szuka okazji do zrobienia sensacji lub do użalania się nad kimś, kto ma trochę gorzej od nich. Ta fałszywa skromność i nieszczere wsparcie z reguły ma na celu tylko jedno - podświadome dokarmienie swojego EGO. Jeśli jesteś singlem, ludzie będą oczekiwać, żebyś miał kogoś na stałe; kiedy już znajdziesz odpowiednią osobę - pojawią się pytania o ślub; a jak już staniesz przed ołtarzem i będziesz mieć obrączkę na palcu, to będą pytania o potomstwo. Kiedy dziecko się urodzi, to będą pytania o następne dziecko… albo o większe mieszkanie, albo o lepszą pracę… Ta wirówka nonsensu nigdy się nie kończy.

Próba zapoznawania wolnych facetów z "idealnymi kandydatkami", to specjalność w szczególności ciotek z dalszej rodziny i odważniejszych sąsiadek w wieku emerytalnym. Ile razy zdarzyło się nam usłyszeć…

"Powinieneś zapoznać się z Basią - córką Wiesi. To taka dobra i spokojna dziewczyna. Bylibyście świetną parą".

Taaaa… Jasne. Czasami te morały przyprawiają o ból głowy i mocno podnoszą ciśnienie. Zapewne Drogi Czytelniku chcesz teraz zapytać - jak w takim razie rozmawiać podczas spotkań rodzinnych?

Najlepiej nie wdawać się w dyskusję i odpowiadać krótko "zobaczymy", "wszystko w swoim czasie", "jeszcze trochę, ćwicz cierpliwość" i zmienić temat np. pytając "a co u ciebie?" - ludzie uwielbiają opowiadać o sobie, więc to pytanie bardzo często pozwala zmienić kierunek rozmowy.

Nie warto przy tym pokazywać jakichkolwiek emocji, bo ich nadmiar może wpędzić co najwyżej w rolę nieokrzesanego gbura lub ofiary i życiowego nieudacznika, który nie potrafi znaleźć sobie kogoś na stałe.

Czego ona tak naprawdę chce?

Pracujesz, oszczędzasz, ćwiczysz, chodzisz na liczne kursy rozwojowe, ubierasz się elegancko, masz przyzwoite auto, używasz alkoholu z umiarem, trenujesz pewność siebie, poznajesz wciąż nowych ludzi, chodzisz do kościoła… mówiąc krótko rozwijasz się i pragniesz być najlepszą wersją siebie… ale cały czas odnosisz wrażenie, że coś jest nie tak.

Poznajesz dziewczynę, świetnie się dogadujecie, ale kiedy przychodzi do umówienia spotkania, okazuje się, że ona zaczyna się wycofywać. Myślisz - OK. Widocznie to nie była ta właściwa. Jej strata.

Poznajesz inną dziewczynę, która ci się spodobała… ale sytuacja znów się powtarza…

Po kolejnym rozczarowaniu zaczynasz się zastanawiać - O co chodzi?

Przecież nie stoisz w miejscu, wciąż eliminujesz swoje kolejne wady, pielęgnujesz zalety, a kobiety wciąż przed tobą uciekają…

W pewnym momencie zaczynasz powoli się wycofywać z życia publicznego. Bo po co się starać, skoro to i tak nie przynosi efektów? Zamiast wyjść na miasto, prościej zagrać w jakąś grę, a zamiast iść na kurs, lepiej włączyć TV… do życia zaczyna się wkradać obojętność.

Coraz częściej zadajesz sobie pytanie "czego one tak naprawdę chcą"?

Z męskiego punktu widzenia wolna kobieta powinna dążyć do związku z atrakcyjnym i ułożonym mężczyzną - to przecież logiczne. Logiczne - ale tylko dla faceta. My mężczyźni jesteśmy "zero-jedynkowi". Działamy jak włącznik światła. Albo lampa świeci, albo nie. Każdą wątpliwość musimy jak najszybciej logicznie wytłumaczyć.

Chcemy mieć wszystko na już, teraz, a najlepiej na wczoraj.

"Skoro dziewczyna jest sama, to szuka mężczyzny. Jeśli nie szuka to pewnie jest dziwna." "Skoro dziewczyna się uśmiecha, to jest we mnie zakochana, jeśli śmieje się z żartów i delikatnie dotyka, to jest we mnie zakochana…"

Nic bardziej mylnego. Dla facetów kobiety to strasznie skomplikowane charaktery… a tylko dlatego, że wielu z nas po prostu ich nie rozumie. A przecież wystarczy zagłębić się lekko w psychologię, żeby szeroko otworzyć oczy i zbierać opadniętą ze zdziwienia szczękę. Kobiety nie myślą "zero-jedynkowo" - wręcz przeciwnie - w ich głowach krąży wiele myśli w jednym czasie.

Jeef Feldhahn w jednej z książek przyrównał kobiecy mózg do systemu Windows, z otworzonymi kilkudziesięcioma okienkami, które co chwilę minimalizują się i maksymalizują (co dla nas mężczyzn jest dość niespotykane przy naszym "zero-jedynkowym" działaniu). Według mnie to całkiem trafne porównanie, które uświadamia nam facetom, co one czują.

Kobieta, gdy poznaje mężczyznę, nie zakochuje się od razu, więc potrzebuje o wiele więcej czasu, by być gotową na stały związek. Cierpliwie poznaje swojego wybranka i testuje, czy on rzeczywiście jest tym właściwym. Do tego dochodzą wspomnienia z przeszłości, przeżycia, pragnienia i marzenia…

Oczywiście, są na świecie dziewczyny, które szukają tylko uwagi, chcą się zabawić i nie mają zamiaru się wiązać, ale to zaledwie niewielki odsetek. Zdecydowana większość pragnie mieć normalnego faceta. Powtórzę. Normalnego. Nie playboya, nie ciepłe kluchy… tylko NORMALNEGO.

Drodzy Panowie. Dajcie kobietom czas, aby one też trochę zainwestowały w znajomość. To ma być partnerstwo, a nie polowanie czy pogoń za zdobyczą.

Papka medialna

Wiele kobiet zarzuca, że dzisiejszych czasach mężczyźni są niemęscy. Za każdym razem kiedy to słyszę, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Fakt, może jest jakaś część facetów, którzy niewieścieją, ale w ogólnym rozrachunku uważam, że nadal mężczyźni trzymają fason i nie ma powodów do obaw.

Spory udział w psuciu męskości ma papka medialna, która jest nam codziennie podawana. Spójrzmy na seriale - ilu bohaterów biega za kobietami z kwiatami, próbuje im zaimponować, miesiącami proszą je o miłość, śpiewają romantyczne serenady, oferują drogie randki… aż w końcu się udaje. A jak sprawa wygląda w codziennym życiu? Jeśli mężczyzna się tak zachowuje, z reguły jest skreślany przez kobietę i otrzymuje tytuł "słodkiego kolegi" albo "przyjaciela".

Smutne prawda? Dla faceta nie ma nic gorszego niż być "tylko przyjacielem" kobiety. Ilu z nas robiło sobie nadzieje… że może kolejnym razem uda się ją przekonać, żeby się zgodziła na związek… Najgorsze jest to, że wielu mężczyzn czerpie wzorce z filmów, seriali czy poradników dla uwodzicieli, zamiast po prostu zapytać rodziców czy dziadków, jak się wcześniej poznawało dziewczyny i tworzyło związki.

"Kiedyś to się poszło z kolegami na zabawę i się poznawało dziewczyny. Nie było samochodu, więc była okazja odprowadzić nowe koleżanki do domu. Albo chodziło się pieszo do szkoły… I tak się zaczynało nowe znajomości…".

Kiedy miałem dwadzieścia lat, takie słowa były dla mnie śmieszne. Przecież teraz mamy Internet, portale społecznościowe, mnóstwo klubów muzycznych… więc jest łatwiej. Dziś, jako 30 letni mężczyzna, mam nieco inne zdanie w tym temacie. Wydaje mi się, że kiedyś było łatwiej poznać nowych ludzi.

Chyba głównym problemem w dzisiejszych czasach jest to, że ludzie coraz bardziej odsuwają się od życia publicznego. Wybierają znajomości on-line, ponieważ mają niewystarczającą ilość znajomych w rzeczywistości. Im bardziej zamykają się w czterech ścianach, tym mniej ludzi poznają… i koło się zamyka. Ludzie wiedzą coraz więcej, mają coraz większe możliwości kontaktowania się z innymi, a paradoksalnie czują się coraz bardziej samotni.

Kiedy taki samotny i wygłodniały singiel pozna interesującą dziewczynę, wybucha w nim wulkan emocji i chce natychmiast związku. Traktuje kobietę jako klucz do szczęścia. To zabójstwo dla znajomości. Żadna kobieta nie będzie w stanie udźwignąć takiej odpowiedzialności i nie będzie mogła obronić przed gradem uczuć.

Drogi Czytelniku, zamiast szukać w Internecie szybkiego przepisu na związek, czy zadręczać się myślami, że już zawsze będziesz sam, postaraj się najpierw poznać przynajmniej część z tych 200 tys. singielek z Twojej bliższej lub dalszej okolicy… i pracuj nad sobą. Jeśli poddasz się dziś, za kilkanaście lat będziesz rozgoryczony, że zmarnowałeś swoje życie.

Rozwijaj się i dąż do doskonałości. Upadaj i podnoś się. Doświadczaj i wyciągaj wnioski…

"Wymagajcie od siebie choćby inni od was nie wymagali"

Jan Paweł II

Zbyszek Chęciński - zawodowo - specjalista w międzynarodowej firmie, prywatnie - miłośnik psychologii, samorozwoju, motywacji i poszerzania strefy komfortu. W młodości dość nieśmiały i skryty. Od 2012 roku intensywnie pracuje nad swoim charakterem. Z czasem poszerzanie strefy komfortu oraz dążenie do zwiększenia pewności siebie, przerodziły się w jego hobby. Nadal pracuje nad najlepszą wersją siebie i jednocześnie pomaga innym w znalezieniu drogi do satysfakcjonującego życia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
John Powell SJ

Ile razy w swoim życiu zastanawiałeś się, gdzie jest Twoje szczęście?

Gdzie zwykle go szukasz? W akceptacji ze strony ukochanej osoby? W tym, jak wyglądasz? W nowym samochodzie albo remoncie domu? Jeśli naprawdę chcesz odnaleźć...

Skomentuj artykuł

"I żebyś w końcu znalazł tę jedyną..."
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.