Udawajcie, że jesteście szczęśliwi

Udawajcie, że jesteście szczęśliwi
(fot. shutterstock.com)
Peter M Kalellis / slo

Znany terapeuta rodzinny Jay Haley uważa, że ma szczęśliwą rękę do par w kryzysie. Wyznacza im zaskakujące zadanie: "Udawajcie. Chciałbym, żebyście poszli teraz do domu i udawali, że jesteście szczęśliwi. Przez cały tydzień możecie robić tylko to, co robią kochający się ludzie. Rozmawiajcie ze sobą serdecznie, zachowujcie się tak, jakbyście byli ze sobą szczęśliwi".

Haley twierdzi, ze gdy po tygodniu pacjenci wracają, oboje czują się wyraźnie lepiej. Są już swobodniejsi i, zachęceni doznaną ulgą, chcą zazwyczaj przedłużyć zadane ćwiczenie co najmniej o następny tydzień. Trudno powiedzieć, czy osiągany efekt jest jednoznaczny; wyraźny jest tylko wniosek, jaki płynie z tego paradoksalnego ćwiczenia - że można uczciwie odgrać własne szczęście.

DEON.PL POLECA




Masz wybór. Niech cię nie zniechęca, że nie widzisz od razu efektów swoich starań o pojednanie. Nie powinieneś się martwić, że coś zaniedbałeś - gdybyś obrał od razu drogę idealną, nie dałoby się już niczego poprawić. Lepiej będzie, jeśli po prostu podejmiesz nową próbę i będziesz tym żył. Zaskoczy cię, jak od razu inaczej się poczujesz dlatego tylko, że zabrałeś się do dzieła.

Pewnego dnia zadzwonił do mnie z prośbą o pomoc w "zaburzeniach" małżeństwa 51-letni Tom. Powiedział, że są małżeństwem, które posiada dwóch dorosłych, usamodzielnionych już synów. Jego żona Wanda - mówił - nie chce z nim współpracować nad uratowaniem związku; nie chce już o niczym słyszeć, tymczasem on sam rozpaczliwie usiłuje coś zdziałać. Tom przychodził do mnie raz na tydzień przez trzy miesiące; gotów był na wielkie wysiłki, by się zmienić - wykorzenić w sobie pewne złe nawyki i stać się lepszym mężem. Wanda odmawiała współpracy, co Toma czasami zniechęcało. Pomagałem mu przeprowadzić sześciomiesięczny program pracy nad związkiem tak dobrany, by mógł realizować go w pojedynkę.

Kiedy mijał dziewiąty tydzień terapii, na moim biurku zadzwonił telefon. "Panie doktorze, tu mówi Wanda, żona Toma, który - o ile wiem - przychodzi do pana na terapię".
"Czym mogę pani służyć?" - spytałem.
"Kilka miesięcy temu mąż mnie prosił, żebym poddała się terapii razem z nim, ale nie wierzyłam, że to coś da, bo nasze małżeństwo bardzo się już psuło - odpowiedziała. - Teraz myślę, że mamy szansę. Tom się zmienił przez ostatni miesiąc. Nie wiem, jak pan to osiągnął, ale poprawa jest oczywista. Przypuszczam, że ja też powinnam się z panem spotkać".

Przy okazji najbliższej sesji z Tomem pogratulowałem mu wytrwałości. Wymagało to od niego dużej odwagi i cierpliwości, żeby dać z siebie wszystko dla ratowania małżeństwa w sytuacji, gdy żona konsekwentnie stawiała na nim krzyżyk. Po siedmiu tygodniach od przyłączenia się Wandy do terapii Tom dostrzegł, że w gasnący już związek wraca życie. Okazało się to realne, ale za cenę pełnego poświęcenia jednego z małżonków.

Kiedy obserwowałem Toma w okresie, gdy żona odrzucała jego starania, wydawał się samotny i zniechęcony. Kiedy mówił o swojej frustracji, uświadamiał sobie własny udział w historii małżeństwa i budziło się w nim współczucie dla Wandy. Współczując jej, nie skupiał się już na tym, jaką przeszkodą był dla jego wysiłków opór żony; dostrzegł w nim sposobność do jeszcze gorliwszego niż dotąd zaspokajania jej potrzeb i doskonalenia się w roli męża. W rezultacie na nowo odkrył różne dobre cechy Wandy. Chwalił ją, dawał jej upominki, kiedy go czymś ujęła, zapraszał na obiad do restauracji czy też proponował, że przejmie część domowych obowiązków. Te jego starania wywołały pozytywne uczucia żony i wtedy z własnej woli postanowiła przyłączyć się do terapii. Dziesięć lat później odbudowa związku ostatecznie się zakończyła; Tom i Wanda żyją ze sobą szczęśliwie, wspólnie ciesząc się czwórką wnuków.

Nie wszystkie jednak historie małżeńskie okazują się równie krzepiące. Załóżmy, że należysz do tych, którzy nie są w stanie dostrzec w swym partnerze żadnych pozytywów. O, to wcale nie znaczy, że powinieneś się poddać! Być może przenosisz na partnera przeświadczenie o własnej bezwartościowości. Jeśli twierdzisz, że sytuacja jest beznadziejna, może to być wynikiem szczególnego stanu twojego umysłu w trudnym okresie życia. Mówisz o partnerze, że jest człowiekiem upartym, a to może dlatego, że sam taki jesteś, a ty widzisz to wprawdzie, ale nie umiesz się z tym spostrzeżeniem pogodzić i swoje cechy przypisujesz partnerowi. Żeby posłużyć się dosadną przenośnią: jeśli uprzesz się postrzegać siebie jako wilka, to twój partner, jak zresztą wszyscy naokoło, stanie się owieczką.

Co jednak, jeśli podejmujesz działania pozytywne? Zaczynasz oczywiście od tego, co samo przychodzi do głowy. Powiedz sobie na przykład tak: "Żyję. Mam do dyspozycji umysł, moje ciało funkcjonuje. Mogę podejmować decyzje i mogę się poruszać. Potrafię kochać. Zrobić coś, co da mi satysfakcję. Znajduję radość w pomocy innym. Uczynię wszystko, żeby uratować to, co cenne w moim związku z żoną (czy mężem). Życie człowieka ma jakiś cel, zrobię więc pierwszy krok, żeby odkryć, co jest moim celem w życiu. Rozpoznam własną wartość, potem spróbuję ocenić wartość mojego partnera i odnaleźć szczęście w tym, że oboje nawzajem możemy się wzbogacać".

Chcąc odtworzyć harmonię związku, powinieneś pamiętać, że jest on bytem dynamicznym, wymagającym stałego wzajemnego wspierania się was obojga. Jasne, że zależy ci na szczęśliwym i owocnym życiu razem - ale w tym celu musisz ułatwiać partnerowi spełnianie się. Osoba obok ciebie to jest Bardzo Ważna Osoba, VIP twojego życia - jeśli to uznasz, zaleje cię fala radości. Wyobraź sobie, że siedzisz obok swojego partnera, patrząc mu serdecznie, głęboko w oczy. To jest tajemnica miłości dwojga ludzi: masz przed sobą osobę niepowtarzalną, jedną z miliardów, złożony i przypadkowy układ różnych cech, ale dla ciebie to jest osoba najważniejsza, ktoś, kogo wybrałeś. Powtarzaj sobie: "Dla mnie on jest najważniejszy (ona jest najważniejsza)". Tak też traktuj swojego partnera. Wiesz, jakie to niezwykłe uczucie?! Spróbuj.

Przez takie ćwiczenie odnajdziesz w sobie zagubioną - być może - akceptację swojego partnera, najbliższej ci kiedyś osoby. Przyjąłeś kiedyś do swego życia kogoś szczególnego, ale przyjąłeś go razem z jego wolnością - mógł się rozwijać albo mógł spocząć na laurach. Posiadając tę wolność, a przy tym zachętę miłości drugiej osoby, człowiek często wybiera rozwój i staje się coraz dojrzalszy. Czując twoją miłość, partner przeważnie zaczyna cię kochać bardziej niż dotąd, akceptując przy tym twoją wolność. Kiedy widzisz, że w związku następuje poprawa, musisz koniecznie okazać, że to doceniasz. Najlepiej byłoby, gdybyś wymyślił coś odświętnego, co podkreśli powstałe między wami dobro. Powiedz na przykład: "Tak nam się dobrze razem pracowało w ogrodzie! Uczcijmy to i chodźmy razem na kolację (do kina, do teatru…)".

Ignorując zauważalne postępy, zaszkodziłbyś pojawiającej się właśnie dojrzałej i twórczej interakcji. Kiedy partner zdobywa się na coś dobrego, a pozostaje to bez echa, taka sytuacja z pewnością prowokuje wnioski w rodzaju: "nic go nigdy nie zadowoli" albo "chyba znów źle postąpiłem", albo "nie umiem go niczym ucieszyć". Brak pozytywnego odzewu rodzi frustrację, a nawet bierność. Ktoś, kto widzi, że jego wkład w związek czy też osobiste osiągnięcia nie są przez partnera doceniane, czuje się oczywiście zniechęcony, a nawet zignorowany.

Wyobraźmy sobie, że mąż ma zwyczaj rano biegać. Wraca do domu i woła podniecony: "Zrobiłem dzisiaj trzy kilometry!" Jeśli żona odpowie: "Nic dziwnego, tak długo cię nie było. Zjadłabym jakieś śniadanie", mąż poczuje się zapewne odepchnięty. Harmonii między partnerami sprzyja natomiast odpowiedź w rodzaju: "Jesteś fantastyczny! Chodź, wyciśniemy sobie sok z pomarańczy - na pewno chce ci się pić", albo: "Bieganie naprawdę ci służy, wyglądasz znakomicie!". Inna scena: jedno z partnerów wyżywa się w pielęgnowaniu ogrodu, z zapałem sadzi i plewi. Drugie ma do wyboru uwagę "całe godziny tam tracisz", albo "kwiaty są przepiękne - odwaliłeś kawał świetnej roboty" - i jest to wybór bardzo ważny.

Sztuka podsuwania zachęt wymaga od partnera wrażliwości i znajomości potrzeb drugiej strony. Zastanów się, co twojego partnera dobrze usposabia i postaraj się mu tego nie skąpić. Jako osoba szczęśliwa i spełniająca się ma wszelkie szanse dobrze wypełniać swą rolę w związku. Jeśli jedno z partnerów jest znacznie bardziej ambitne i aktywne niż drugie, temu drugiemu nie wolno się niecierpliwić entuzjazmem drugiej strony. Powinno starać się podzielać jej radość. Z korzyścią dla związku będzie wtedy powiedzieć; "Widzę, że jesteś szczęśliwy, że się spełniasz. Cieszę się tym razem z tobą". Można też zareagować odwrotnie, mówiąc: "Wymyślasz sobie tyle zajęć; ciągle cię coś pochłania. A co ze mną?".

Pewnie, że mniej aktywna strona związku może czuć się opuszczona, wykluczona, może być nawet zazdrosna. Nie powinna jednak protestować, lecz akceptować zachowanie partnera, proponując mu przy tym włączenie się w zajęcia, które z kolei byłyby ciekawe dla niej. W przeciwnym razie znajdzie się na uboczu, bo trudno przecież, żeby towarzysz odgadł nie wypowiedzianą propozycję. Naprawdę lepiej powiedzieć "chciałbym z tobą zagrać w tenisa - lubię ten sport i wspólny mecz sprawiłby mi radość" niż "nigdy nie zaproponujesz mi tenisa".

Idea "on/a jest najważniejszy/a na świecie" odgrywa podstawową rolę w staraniach o odbudowę związku, pociąga za sobą nie tylko dostrzeganie zalet i osiągnięć partnera, ale także szacunek dla niego. Skoro twój partner jest dla ciebie najważniejszy, szanujesz jego niepowtarzalną i nienaruszalną osobowość, a przez to stwarzasz atmosferę, w której rozkwita jego szacunek dla samego siebie. Kiedy mówisz partnerowi "wierzę w ciebie", "wiem, że wiele możesz", "w danych okolicznościach podjąłeś właściwą decyzję", przekonujesz go w istocie, że szanujesz jego osobowość i to, jak postępuje w życiu.

Naszych partnerów nie zmieni bezpośrednio ani siła naszych przekonań, ani mądre rady, ani konkretne propozycje, możemy jednak stworzyć przestrzeń, która będzie działać na nich dobroczynnie i mobilizująco. Im bardziej będą się czuli akceptowani, z tym większą uwagą i skwapliwością będą słuchać głosu apelującego do ich serca.

Niektórzy mają skłonność, by pomagać swoim partnerom poprzez rozwiązywanie za nich ich problemów. Ale nie tędy droga! Trzeba pamiętać, do czego prowadzi takie wyręczanie: we współpartnerze wykształca się wtedy zależność od tamtej drugiej, aktywnej strony, a kiedy pewnego dnia nie będzie jej przy nim (słabszym partnerze) i zostanie on z jakimś problemem sam - równowaga interakcji między członkami związku zostanie zaburzona. Skuteczniejszą formą pomocy jest dawanie wsparcia; wówczas partnera wzmacnia nasze przekonanie, iż jest on w stanie udźwignąć ciężar zadania. Dla niektórych osób największą możliwą pomocą jest pozwolenie im, by radziły sobie z daną sytuacją własnymi siłami. Kiedy więc wspierasz partnera i dajesz dowód wiary, że poradzi sobie z problemem, on sam postrzega siebie jako kogoś silniejszego.

Pomyśl nad radami, napewno warto:

  • Zaproponuj randkę. Zaproś partnera, żebyście znowu spotkali się we wspólnie wybranym miejscu, tak jak kiedyś, gnani miłością, której na spotkaniu można dać wyraz. Na początek niech to będzie wspólne śniadanie, obiad, kolacja, czy po prostu spacer w parku. Ale bądź tak otwarty i przejęty, zapraszaj tak szczerze, jak wtedy na początku.
  • Podziękuj partnerowi za przyjęcie zaproszenia. Wywoła to w was obojgu ciepłe uczucia i pomoże ożywić związek.
  • Przyrzeknij sobie, że nie pozwolisz, aby jakiekolwiek żywione przez ciebie urazy zakłóciły takie spotkanie. Słuchaj uważnie tego, co partner chce ci powiedzieć; odpowiedz zdaniem, które będzie się zaczynało od "ty", nie od "ja".
  • Opanuj chęć imponowania. Staraj się raczej interesować tym, co się dzieje w twoim partnerze, niż robić jak najlepsze wrażenie swoją osobą. Okaż, że ciekawią cię jego osiągnięcia.
  • Kiedy czujesz, że dzieli cię od partnera przepaść, że nie umiesz nawiązać z nim kontaktu, wykorzystaj jeden z tych trzech modelów zdań, miło je precyzując:

          Cieszę się, że jestem tu z tobą, bo…

          To dla mnie bardzo ważne, że…

          Czymś, co w tobie podziwiam, jest…

  • Rozmawiaj z partnerem o wspólnych przeżyciach, które stały się fundamentem waszego związku.
  • Przypomnij partnerowi jakieś radosne dla was obojga zdarzenie i zaproponuj, żebyście odwiedzili miejsce, gdzie to nastąpiło. Mów o wspólnie przeżywanych romantycznych chwilach.
  • Zaproponuj jakieś wspólne zajęcie, które moglibyście sobie razem zaplanować.
     

Więcej w książce: Odbudowywanie związków - Peter M Kalellis

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Udawajcie, że jesteście szczęśliwi
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.