Wytwórnia chciała opłacić jej operację plastyczną. Zerwała z nimi współpracę

Wytwórnia chciała opłacić jej operację plastyczną. Zerwała z nimi współpracę
(fot. Andrea Raffin / Shutterstock.com)
The Sun / The New York Times / sz

Bez owijania w bawełnę mówi, że "mnie się nie upiększa". Na galach pojawia się bez makijażu, z imprez branżowych wychodzi jako pierwsza. Oscara świętowała, jedząc z mężem cheeseburgera. Kim jest Frances McDormand?

Kolejny raz jest o niej głośno. Była faworytką jeszcze na długo przed ogłoszeniem nominacji do tej najbardziej prestiżowej nagrody filmowej. Gdy odbierała statuetkę, poprosiła zebrane na sali kobiety o powstanie i w ich imieniu zaprosiła wszystkich do współpracy oraz zauważenia kobiet w Hollywood. Stwierdziła, że za nagrodą, którą właśnie otrzymała stoi wiele innych kobiet przemysłu filmowego. Na koniec rzuciła dwa słowa, które od razu stały się najczęściej wyszukiwanym hasłem w Internecie: "Inclusion Rider". To klauzula, o którą może poprosić aktor, podpisując umowę z wytwórnią lub producentem. Daje ona gwarancję poszanowania zasad równości płci i rasy, co ma przełożenie na wynagrodzenia dla aktorów. To nie pierwszy raz, kiedy Frances McDormand publicznie zakwestionowała obowiązujące standardy, które dalekie są od tak bliskim jej sercu wartościom, jak sprawiedliwość i wolność.

Frances McDormand urodziła się w 1957 r. i od samego początku nie miała łatwego życia. Jej młoda matka nie poradziła sobie z samotnym macierzyństwem. Często w wulgarnych słowach odnosiła się do córeczki, nazywając ją "white trash" (dosł. biały śmieć). W wieku 18 miesięcy Frances została odebrana matce i trafiła do adopcji. Wychował ją pastor Vernon McDormand wraz z żoną Noreen. Dali jej nazwisko, dach nad głową i sporo miłości. Pomimo wielu przeprowadzek Frances bardzo dobrze wspomina lata dzieciństwa. Wraz z drugą adoptowaną córką stały się dla siebie prawdziwymi siostrami.

DEON.PL POLECA

Frances przeszła również okres silnego buntu i miała styczność z narkotykami m.in. LSD. Wspominała, że popychała ją do tego głównie chęć spróbowania czegoś nowego i przysłowiowa "utrata niewinności". Jednak w college’u McDormand zainteresowała się aktorstwem i to pomogło jej poukładać życie oraz poczucie odrzucenia, które w sobie nosiła, wiedząc, że jest adoptowanym dzieckiem. Tam podjęła również decyzję o studiach aktorskich.

Właśnie z pierwszych doświadczeń castingowych oraz rozmów z producentami wzięła się jej głęboka niechęć do upiększania. "Zawsze byłam za brzydka, za chuda lub za gruba" - mówiła w wywiadzie. Nie dostawała głównych ról, bo odbiegała od kanonu hollywoodzkiego piękna. Wszystko to nadrabiała charakterem i warsztatem aktorskim. Kiedy wreszcie się wybiła i zaczęły pojawiać się naprawdę ciekawe propozycje, jedna z wytwórni zaproponowała jej również operację plastyczną. Frances się wściekła i zerwała z nimi współpracę. Od tamtego momentu dba przede wszystkim o to, by być sobą. Na gale i spotkania przychodzi bez makijażu, w filmie również nie daje się upiększyć poza naprawdę koniecznymi zabiegami. Jeśli tylko jest to możliwe na planie, odmawia charakteryzacji. Sam Rockwell, zdobywca Oscara za drugplanową rolę w "Trzech Bilboardach za Ebbing, Missouri", tak wspomina współpracę z Frances: "Pierwszy raz spotkałem aktorkę, która pracuje bez makijażu bez względu na to czy robi film, czy jest na czerwonym dywanie. Frances ma w sobie bardzo szczególny rodzaj uczciwości, który idealnie pasuje do tej roli".

Jednak Frances McDromand zdaje sobie też sprawę, że czasami rola wymaga poświęceń. Jeśli gra kobietę w ciąży lub karmiącą matkę, godzi się choćby na sztuczne piersi. Zawsze robi to bardzo świadomie, żeby nie przedstawiać fałszywego obrazu i nie tworzyć kanonów, których nie sposób doścignąć w życiu. Najtrudniej jest zawsze wytłumaczyć jej, dlaczego ma się zgodzić na takie zmiany.

Dużym wsparciem jest dla niej samej mąż, twórca filmowy Joel Coen. Zakochali się w sobie w latach osiemdziesiątych, gdy Frances grała w jednym z jego filmów. Jak wspomina uwiódł ją za pomocą książek. Ich pierwsza randka dotyczyła właśnie omówienia jednej z nich. Razem wychowują syna Pedro, którego adoptowali, gdy był dzieckiem. Para niestety nie mogła mieć własnych dzieci, ale Frances nie czuła się przez to mniej kobieca lub mniej wartościowa. McDormand jest muzą swojego męża. Często występuje w jego filmach i właśnie za rolę ciężarnej policjantki w "Fargo" otrzymała w 1997 roku swojego pierwszego Oscara. Po tym sukcesie świat kina zakochał się w jej ekspresyjnej twarzy, mimice i spojrzeniu.

Długo się zastanawiała nad przyjęciem roli samotnej matki mścicielki w "Trzech Bibloardach...". Joel powiedział jej wtedy tylko: "Bierz i nie kombinuj". Rola została praktycznie napisana pod nią, a ona w tym czasie oglądała filmy z bohaterami westernów, bo właśnie tak widziała swoją postać - jako Johna Wayne’a w spódnicy. Sam film to nie tylko jej silna rola, ale także spójna historia i mocni bohaterowie drugiego planu. Film zyskał miano wybitnego wśród wielu krytyków i widzów.

Po gali oscarowej dała jeszcze jeden dowód swojego niezwykłego i prostego podejścia do życia. Na imprezie pojawiła się tylko na chwilę, aby oddać statuetkę do grawerunku. By zachować laureatów w ścisłej tajemnicy, grawer nanoszony są dopiero po uroczystości. Ma to też zapobiec ewentualnemu zagubieniu się nagrody i umożliwić szybką jej podmianę. Frances nie czekała na odbiór statuetki i zniknęła. Tymczasem statuetkę skradziono. Wcześniej był z nią widziany prawdopodobnie Gary Oldman, ale później przechwycił ją tajemniczy gość, który sugerował, że ma upoważnienie do jej odbioru. Na szczęście reporterzy zareagowali i Oscara odzyskano w porę. W tym czasie ona świętowała tak, jak lubi najbardziej - z bliskimi. Zamiast bankietu wybrała więc cheeseburgera w swojej ulubionej knajpce. Tam odpoczywała z mężem od zgiełku fleszy. Frances nie wniosła też oskarżenia i nalegała, by wypuścić sprawcę.

Frances McDormand mówi głośno o tym, że nie boi się starości, że starzenie się ma swój urok a "siwe włosy są zapisem wspomnień i katalogiem naszego doświadczenia". Dlatego świadomie stara się być sobą na ekranie i poza nim. Spotykając ją na ulicy możesz mieć wrażenie, że właśnie wpadłeś na bohaterkę ulubionego filmu, nie ma między nimi większej różnicy. Do możliwości otrzymania Oscara również podchodziła z dystansem. "Nie lubię konkursów z nagrodami" - powiedziała. A jeśli poprosisz ją o autograf możesz usłyszeć odpowiedź: "Z tej części biznesu się wypisałam". W tym wszystkim pozostaje jednak bardzo ciepłą i wyrozumiałą osobą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Maria Miduch

Biblia – historia zakochanego Boga

Dlaczego w drzewie genealogicznym Jezusa znajdziemy imiona Tamar, Rachab czy Batszeby, mimo że tradycyjne rodowody raczej pomijały kobiety? Dlaczego wbrew starożytnym obyczajom to właśnie one miały często decydujący wpływ na...

Skomentuj artykuł

Wytwórnia chciała opłacić jej operację plastyczną. Zerwała z nimi współpracę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.