"Tygrysy polskich lasów", czyli co warto wiedzieć o inwazji kleszczy?

"Tygrysy polskich lasów", czyli co warto wiedzieć o inwazji kleszczy?
(fot. shutterstock.com)
Joanna Winiecka-Nowak

Aby spotkać najgroźniejsze zwierzęta w Polsce nie trzeba jechać w bieszczadzkie ostępy, ani biwakować w najdzikszych zakamarkach Puszczy Białowieskiej. Wystarczy kilkuminutowy spacer pod położonym w centrum miasta blokiem, by zostać zaatakowanym przez KLESZCZE. Spotkanie z nimi możemy przypłacić zdrowiem, a nawet życiem.

Z kilkuset gatunków kleszczy w naszym kraju występuje około dwudziestu. Bardzo często spotykany jest kleszcz pospolity (Ixodes ricinus). Przed atakiem jest on trudny do zauważenia - ma zwykle wielkość główki od szpilki. Po posiłku jego masa może być już 200 razy większa. Swoje ofiary lokalizuje przy pomocy narządu Hallera - dobrze unerwionego zagłębienia w przednich odnóżach, którym wyczuwa zapachy, zmianę wilgotności i temperatury. Nie tylko potrafi nas namierzyć, ale również z łatwością odnajduje najkorzystniejsze miejsce do ugryzienia. Tak długo wędruje wśród fałdów naszego ubrania, aż znajdzie cienką i dobrze ukrwioną skórę, na przykład w pachwinie czy pod kolanem. Jego aparat gębowy jest wyposażony w kolce, które utrzymują go w miejscu wkłucia i utrudniają wyciągnięcie, a ślina zawiera substancje znieczulające i zapobiegające krzepnięciu krwi. Dzięki temu niezauważony pajęczak może pozostawać przyssany przez wiele dni.

Choć ubytek krwi jest niewielki, a nakłucie zwykle dobrze się goi, niebezpieczeństwo związane z nim jest bardzo duże. Kleszcze przenoszą bowiem szereg chorobotwórczych wirusów, bakterii i pierwotniaków. Do najczęstszych powodowanych przez nie chorób należy borelioza i kleszczowe zapalenie mózgu (KZM). Wśród mniej znanych jednostek znajduje się między innymi tularemia, babeszjoza i riketsjoza. Jest to bardzo niemiła wiadomość, tym bardziej, że spotykamy się z nimi coraz częściej.

Inwazja w toku

DEON.PL POLECA

Główny Inspektorat Sanitarny donosi, że z roku na rok wzrasta częstotliwość chorób odkleszczowych, powiększają się też tereny endemiczne, czyli te, w których notowane jest zwiększone ryzyko zachorowania. W ubiegłym roku zgłoszono ponad 21,5 tysiąca przypadków boreliozy. Pięć lat wcześniej liczba ta była o ponad połowę mniejsza. Najwięcej notowań podano z województw: małopolskiego, śląskiego, mazowieckiego, lubelskiego, podlaskiego, pomorskiego i mazursko-warmińskiego. Co ciekawe nawet na niewielkim obszarze znajdujemy miejsca szczególnie preferowane przez kleszcze i jak takie, w których raczej się ich nie spotyka. Jak pokazują badania, zwiększoną ostrożność należy na przykład zachować w warszawskich lasach Bielańskim i Kabackim, niskie ryzyko stanięcia oko w oko z kleszczem jest natomiast w lasach Wawerskich, na Polach Mokotowskich i w Ogrodzie Łazienki Królewskie.

Problem jest szczególnie widoczny wiosną oraz w trakcie obecnego szczytu aktywności kleszczy. Całkowity spokój możemy mieć tylko wtedy, gdy średnie temperatury powietrza utrzymują się poniżej 5-7oC . Biorąc pod uwagę ostatnie anomalie pogodowe możemy być narażeni na atak w listopadzie, a nawet w grudniu i lutym. Spore znaczenie ma przy tym pora i miejsce naszych spacerów. Aktywność kleszczy jest najwyższa o poranku i wieczorem, spada w godzinach południowych. Największe skupiska kleszczy znajdziemy na obrzeżach wilgotnych lasów, a także wśród śródleśnych krzewów i w kępach mniejszych roślin. Coraz częściej występują one w bliższych cywilizacji siedliskach - śródmiejskich parkach, zieleńcach, a nawet wśród niezbyt wybujałej zieleni osiedlowej. Biorąc pod uwagę coraz bliższe zagrożenie przygotujmy się do stawienia mu czoła i w pełni świadomie chrońmy się przed atakiem kleszczy.

Po pierwsze - ochrona przed atakiem

Ogólnie wiadomo, że łatwiej jest zapobiegać niż leczyć. Niestety, jedynie w przypadku kleszczowego zapalenia mózgu wynaleziono skuteczną szczepionkę. Stosować ją powinny osoby szczególnie narażone na ukąszenie, takie jak pracownicy leśni czy przyrodnicy-terenowcy. Podawana jest ona w trzech dawkach,  a odporność uzyskuje się dopiero po drugiej, co uniemożliwia zaszczepienie na ostatnią chwilę. W dodatku skuteczna jest tylko przez pięć lat. Aby przedłużyć jej działanie zalecane są dawki przypominające. Przeciwdziałanie boreliozie i innymi chorobom odkleszczowym polega wyłącznie na unikaniu kontaktu z niebezpiecznymi pajęczakami i szybkiej reakcji, gdy do niego dojdzie.

Stąd też, jeśli wkraczamy na teren, w którym szczególnie łatwo stać się ofiarą kleszczy, powinniśmy zwrócić uwagę na odpowiednio osłaniający nas ubiór. Przed spacerem do lasu załóżmy długie spodnie, koszulę z długim rękawem, nakrycie głowy i pełne buty. Zamiast popularnych stópek wdziejmy tradycyjne skarpetki, w wersji idealnej nałożone na końce nogawek. Dodatkowo spryskajmy się skutecznym preparatem na kleszcze. Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne polecają środki odstraszające zawierające dietylotoluamid (DEET) oraz - do rozpylania wyłącznie na ubraniu - permetrynę.

Po powrocie z lasu, jeśli to możliwe jeszcze przed wejściem do domu, dokładnie obejrzyjmy skórę, zwłaszcza miejsca szczególnie ulubione przez kleszcze - cieplejsze zgięcia stawowe i pachwiny oraz tych słabiej chronione, na przykład na głowie i na nogach. Przejrzyjmy również nasze ubranie - w jego fałdach mogą być ukryci pasażerowie na gapę, którzy konsekwentnie będą podążać do celu, podczas gdy my zażywać będziemy odpoczynku we własnym fotelu.

Gdy środki ostrożności zawiodą

Jeśli zauważymy, że mimo zachowania środków ostrożności znaleźliśmy na swojej skórze nieproszonego lokatora, działajmy w miarę możliwości szybko i spokojnie. Eksperci informują, że przez pierwsze kilka godzin od przyssania się kleszcz jest zwykle niegroźny. Liczba krętków boreliozy jest zbyt niska, by spowodować zarażenie. Niebezpieczeństwo wstrzyknięcia zakażonej śliny wzrasta wraz z czasem pasożytowania. Szansę na przekazanie chorobotwórczych drobnoustrojów może zwiększyć praktykowane niegdyś smarowanie kleszcza tłuszczem, które doprowadza go do duszenia się i wymiotów. Bakterie i wirusy mogą nam również zagrozić, gdy przypadkowo uszkodzimy, albo co gorsza, rozgnieciemy kleszcza wcierając przy tym wydzielinę w naszą skórę.

Specjaliści z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego zalecają, by kleszcza usuwać przy pomocy pęsety bądź specjalnie zaprojektowanego do tego zestawu. Należy go przy tym uchwycić w miejscu położonym jak najbliżej naszej skóry i pociągnąć go do góry nie zgniatając, ani nie wykręcając. Po tej operacji trzeba zdezynfekować miejsce ugryzienia. Kontakt z lekarzem jest konieczny w przypadku, gdy pojawiły się przy tym jakieś trudności, na przykład widoczny odczyn zapalny.

Kiedy terapia nas nie minie?

Według instrukcji przedstawionych przez Państwowy Zakład Higieny nie zaleca się profilaktycznego  stosowania antybiotyku po każdym ugryzieniu. Leczenie boreliozy należy rozpocząć dopiero po wystąpieniu jej objawów. Pierwszym alarmującym symptomem jest pojawiający się po kilku dniach lub tygodniach rumień wędrujący - owalne zaczerwienienie wokół miejsca ugryzienia, z czasem przemieszczające się na skórze. Niestety widoczny jest on tylko u części pacjentów. W początkowej fazie choroby występować mogą objawy przypominające grypę takie jak gorączka, uczucie rozbicia, bóle głowy. Jeśli nie podejmie się działania na tym etapie, bakterie rozpoczną wędrówkę w naszym organizmie infekując między innymi układ nerwowy, serce i stawy. Symptomy często są niespecyficzne, trudne do zdiagnozowania i mogą przejść w fazę przewlekłą, stąd też w przypadku podejrzenia choroby wykonywane są specjalistyczne testy z krwi.

W przebiegu kleszczowego zapalenia mózgu początkowym objawom grypopodobnym towarzyszą także nudności i wymioty. Później pojawiają się zaburzenia neurologiczne, a ich rodzaj zależy między innymi od zajętych przez wirusy organów - rdzenia kręgowego, mózgu, opon mózgowo-rdzeniowych. Choroba nie jest częsta - notowana jest rocznie zaledwie u 100-250 Polaków. Jednak u wielu pacjentów pozostawia po sobie trwałe powikłania, a u co setnego kończy się zgonem. Póki co nie opracowano leku niszczącego odpowiedzialnego za nie wirusa. Lekarzom pozostaje więc leczenie objawowe, podczas którego zwalczają stan zapalny i przeciwdziałają ewentualnym niedowładom czy uszkodzeniom słuchu.

Czy wobec możliwości zapadnięcia na tak poważne schorzenia nie byłoby rozsądne zaniechać wypraw do lasu i parku?  Wprost przeciwnie! Jak pokazują badania, znacznie większe zagrożenie dla naszego zdrowia niesie za sobą zrezygnowanie z aktywnego odpoczynku i kontaktu z naturą. Może ono prowadzić do szeregu chorób cywilizacyjnych takich jak otyłość, cukrzyca czy zawał serca. Odpowiednio ubrani i spryskani środkami odstraszającymi kleszcze wyruszmy więc do lasu przy pierwszej nadarzającej się okazji. Może pojawiły się już grzyby?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Grzegorz Kramer SJ, Łukasz Wojtusik, Piotr Żyłka

Czy Kościół może być normalny? Bez tematów tabu, pouczania i krzywdzenia innych?

Grzegorz Kramer SJ i Piotr Żyłka w szczerej rozmowie z Łukaszem Wojtusikiem. 

Kontrowersyjni. Prowokujący do myślenia. Nie wahają się mówić o sprawach...

Skomentuj artykuł

"Tygrysy polskich lasów", czyli co warto wiedzieć o inwazji kleszczy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.