Ks. Jacek Wiosna Stryczek: kilka słów o tym, jak żyć

Ks. Jacek Wiosna Stryczek: kilka słów o tym, jak żyć
(fot. shutterstock.com)

Cały czas mam wizję, że jeżeli dobrze zrozumiemy Jezusa, to będziemy mieć taką moc jak pierwsi chrześcijanie. Inni będą wytykać nas palcami i mówić: ja też chcę taki być, ja chcę być z nimi!

Zacznę od słynnego w Polsce zakrzyknięcia: "Jak żyć?", które trafiło na podatny grunt, skoro przez długi czas toczyły się wokół niego dyskusje i nawet ja cytuję plantatora, który wykrzyczał "Jak żyć?", żaląc się, że jest mu ciężko i ktoś  jest temu winien.

Wydaje się, że właśnie to pytanie "jak żyć?" jest jednym z najbardziej kluczowych pytań, jakie powinniśmy sobie zadawać w życiu. I pozostaje jeszcze - "ciężko" - o co chodzi?

Dwa rodzaje ciężkiego życia

Istnieją dwa rodzaje ciężkiego życia. Jedno polega na tym, że mam kłopoty i problemy. Drugie na tym, że sam zrobiłem sobie kłopoty i problemy i mam dużo negatywnych myśli. Nie umiem sobie wyobrazić takiego miejsca na świecie, w którym wszystko by się układało dobrze i po naszej myśli, dawało nam nieustający komfort.

DEON.PL POLECA

Mogę sobie jednak wyobrazić człowieka, który niezależnie od tego, co się z nim dzieje, jest pogodnie nastawiony do rzeczywistości. Innymi słowy, wydaje mi się, że ciężkie życie nie tyle polega na tym, że ciężko jest gdzieś na zewnątrz, tylko na tym, że sami robimy sobie życie "ciężkim", dopuszczając do tego, aby rozwijały się w nas negatywne myśli. Sami siebie trujemy, sami sobie utrudniamy życie, sami dla siebie jesteśmy destrukcyjni.

Świat pełen pogodnych ludzi

Miałem dwie motywacje, żeby zacząć bardzo ostro pracować nad negatywnymi emocjami, których miałem masę. Pierwsza wynikała z nauczania Jezusa, który mówił jasno, że trzeba przebaczać, a drugi, z prostej potrzeby komfortu. Odkryłem, że gdy mam negatywne myśli, to jest mi źle. A to zupełnie bez sensu.

Myślę, że przepracowywanie złych emocji to podstawowa kompetencja życiowa. Po co tak strasznie utrudniać sobie życie? Po co tak sobie dowalać? Po co to w sobie nosić? Po co? Gdyby pytanie - "Jak żyć?" nie dotyczyło warunków zewnętrznych, ale wnętrza i ludzie naprawdę chcieliby to zmienić, to wyobrażacie sobie, jak wyglądałby ten świat, pełen pogodnych ludzi?

Po prostu dowalić

W jednym z listów św. Piotra czytamy: "Lepiej bowiem, jeżeli i taka wola Boża, cierpieć czyniąc dobrze, aniżeli źle czyniąc." Cierpienie po prostu jest - raz małe, raz duże, jest nieustająco. Nie pamiętam dnia, w którym by mnie coś nie bolało. Ale czy to jest powód do tego, żeby źle czynić, żeby pielęgnować w sobie zło?

Wydaje mi się, że nikomu nic złego nie robię, bardzo się staram żeby tak było, a dość regularnie, tak raz na tydzień, znajduje się ktoś, kto ma ochotę mi mocno dowalić. Po prostu dowalić mi. Jaki ma powód? Bo jest mu źle. Kto jest winien temu, że komuś jest źle? Ten, z kim on skojarzy to zło.

Bardzo wiele osób daje sobie przyzwolenie na przerzucanie tego, że jest im źle, na innych, wg zasady: skoro jest mi źle, to zrobię tak, żeby tobie też było źle. Myślicie, że potem jest lepiej? Jak zupełnie inny byłby świat, gdyby zmienić tylko jedno: że jeżeli już dane nam jest cierpieć, to czynimy dobrze a nie źle?

Jestem jaki jestem

Z drugiej strony mamy to, co powiedział pewien mieszkaniec Turcji, o swoich ziomkach: "jestem jaki jestem i to jest twój problem.". Przedstawił kulturę życia w Turcji, w myśl której nikt się nie przejmuje innymi ludźmi: jadę pod prąd, zaparkuję tak, że ktoś nie może wyjechać, właduję się w kogoś, okrzyczę kogoś. "Taki jestem. Masz z tym problem? To twój problem".

Wielokrotnie mówiłem, że ogromne znaczenie przykładam do uważności. Mam prosty przykład -  przyjeżdżanie samochodem do kościoła. W mojej parafii jest tak, że regularnie ktoś parkuje przed naszymi garażami. Mieszkańcy dzwonią, bo ktoś przyjechał na mszę i tak to było dla niego ważne, że zaparkował tam, gdzie nie powinien.

Dlaczego? Bo ktoś przyjechał na mszę, bo ktoś jest religijny i teraz jest religijny i wszystko mu wolno. A ja myślę, że jak jestem religijny, to jestem uważny. Nie zrobię czegoś, co stałoby się problemem albo przykrością dla drugiego człowieka.

Sądzę, że właśnie tak powinniśmy rozumieć wezwanie z Ewangelii, abyśmy przestrzegali przykazań Jezusa. Przykazanie to nie samo: nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż. Oczywiście to są jakieś ogólne normy, ale przykazania Jezusa, które są drogą, polegają na takich rzeczach, jak niepielęgnowanie w sobie złości, tylko przepracowywanie negatywnych emocji, jak czynienie dobra mimo cierpienia, jak uważność. Cały czas mam wizję, że, jeżeli dobrze zrozumiemy Jezusa, to będziemy mieć taką moc jak pierwsi chrześcijanie. Inni będą wytykać nas palcami i mówić: "Ja też chcę taki być, ja chcę być z nimi!".

Wpis ukazał się pierwotnie na stronie wogole.pl >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Victor Codina SJ

Jeśli chcemy znaleźć Jezusa, musimy udać się do Nazaretu

Za sprawą papieża Franciszka w Kościele dokonują się głębokie przemiany. Franciszek wzywa do przekraczania murów kościołów i wychodzenia na ulice oraz na wszelkie peryferia: społeczne, intelektualne...

Skomentuj artykuł

Ks. Jacek Wiosna Stryczek: kilka słów o tym, jak żyć
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.