Klemens

Bardzo popularne imię łacińskie, genetycznie cognomen od słowa pospolitego clemens, -tis 'łagodny, spokojny, cichy'. Nosili je często niewolnicy i wyzwoleńcy. Również często używane jako imię chrześcijańskie.

W Polsce poświadczone już w 1203 r. w formie Klemens, w 1428 w formie Klimens, a także w formach: Klich (1389), Klimasz (1239), Klemasz (1212), Klimaszko (1438), Klimek, Klimko, Klimk (1385), Klemek (1334), Klisz, Kliment, Klimont, Klement, Klimiont, Klimunt, Klamąt, Klament. Od imienia tego pochodzą nazwiska: Klemens, Klimontko, Klimonda, Klimuntkowski, Klim, Klimowicz, Klimas, Klimaszewski, Klimeczek, Klimek, Klimkowicz, Klimecki, Klimczewski, Klich, Klimsza, a także nazwy miejscowe: Klimontów, Klimkówka, Klemencice, Klementowice, Klemensów itp.

Odpowiedniki obcojęz.: łac. Clemens, ang. Clement, fr. Clément, niem. Clemens, ros. Kliment, wł. Clemente.

Święci, którzy nosili to popularne w starożytności imię, są dość liczni. Spośród dwudziestu, których spotykamy w martyrologiach i innych hagiograficznych wykazach, wybieramy pięciu, którzy są może najsławniejsi, otaczani kultem trwałym, intensywnym:

Klemens I, papież. Wspominany w wielu starożytnych pomnikach liturgicznych i hagiograficznych pod dniem 23 listopada (u Greków 25. tegoż miesiąca), Klemens był niewątpliwie jednym z pierwszych następców św. Piotra na stolicy w Rzymie. Trudniej powiedzieć, które z rzędu na liście papieży zajął miejsce, ale na ogół przyjmuje się, iż czwarte (po Linusie i Anaklecie). Nie ulega ponadto wątpliwości, że napisał zachowany, pełen biblijnych zwrotów i poczucia autorytetu list do zwaśnionych chrześcijan Koryntu, a tak stał się pierwszym z nieanonimowych pisarzy kościelnych. Przyjmują ponadto niektórzy, iż jego to wymienia św. Paweł w Liście do Filipan (4, 3); niestety, identyfikację tę należy uznać za czysto domniemaną. Domniemane są też wszystkie inne szczegóły jego życia i śmierci, czerpane z apokryficznych pism, zwanych przez niektórych Klementynami (drugi list, homilie, Rozpoznania itd.). Nie wiemy nawet dobrze, jaką śmiercią zakończył życie, skoro wcześniejsze świadectwa o niej milczą, a tradycja mianująca go męczennikiem pojawia się dopiero w IV stuleciu. Z rozmaitych napomknień wolno przypuszczać, iż dokonał męczeństwa rozumianego w szerszym tego słowa znaczeniu, czyli zmarł na wygnaniu. W każdym razie tytuł męczennika przylgnął do niego na stałe i nie ma powodu, aby mu go odbierać. Ale znowu: nie wiemy, jakie miałoby być miejsce jego wygnania. Chersonez, wymieniany w legendarnych przekazach, nie jest prawdopodobny. Cześć, jaka się tam później pojawiła i do jakiej nawiązali Cyryl i Metody, pochodziła prawdopodobnie z pomieszania Klemensa z nie znanym bliżej męczennikiem lokalnym. Dzięki apostołom Słowiańszczyzny kult Klemensa ożył z niemałą siłą. Rozprzestrzenił się na całe chrześcijaństwo, a więc zarówno na słowiański i grecki Wschód, jak i na łaciński Zachód. Stosunkowo liczne i wczesne ślady tego kultu na ziemiach polskich nie świadczą jednak o istnieniu obrządku słowiańskiego.

Klemens, biskup Metzu. Do dziś pozostaje dla badaczy postacią kontrowersyjną, ale nikt nie utrzymuje już, że był uczniem św. Piotra i że to apostoł wysłał go na przepowiadanie Ewangelii do Galii. Legenda ta istniała już w w. VIII, bo Paweł Diakon włączył ją do swego Liber de episcopis Mettensibus. Nie będziemy tu streszczać wszystkich cudowności, które zawierała. Wystarczy wspomnieć, że wedle niej Klemens był przed nawróceniem senatorem i konsulem, potem wybudował kilka kościołów, nawrócił króla Ozjusza i jego żonę, wskrzesił z martwych królewicza itd. Jeszcze w w. XVII przyozdabiano tę legendę nowymi szczegółami. Tymczasem pomniki archeologii wskazują na to, że święty przybył do Metzu na początku III stulecia. Był tam rzeczywiście pierwszym biskupem. Kiedy zmarł, nie wiemy, ale dzień 23 listopada wydaje się oznaczać pierwotną datę jego wspomnienia. W w. XII był to nad Mozą dzień świąteczny, wolny od zajęć. W r. 1090 dokonano translacji relikwii do kościoła Św. Feliksa, który w tym też czasie przemianowano na bazylikę jego imienia.

Klemens (Kliment) z Ochrydy. W tradycji Słowian bałkańskich zajmuje po Cyrylu i Metodym miejsce honorowe. Był ich uczniem. Po usunięciu misji metodiańskiej z Moraw poprzez Belgrad przybył do Bułgarii, gdzie uczniów Metodego życzliwie przyjął książę Borys. Razem z Gorazdem Kliment udał się potem do Macedonii. Pracował na terytorium graniczącym z Albanią, zwanym Kutniczenicą. W pracy tej doszedł do sporych osiągnięć. Zdołał przede wszystkim zgromadzić wokół siebie wielu młodych, których odpowiednio urabiał. W Ochrydzie założył klasztor Św. Pantalejmona, który stał się ośrodkiem silnego promieniowania cywilizacyjnego. Był zarazem warszatem, z którego wyszło sporo rękopisów. Sporządzano je pismem głagolickim. Mimo to sądzili niektórzy, iż Klemens był twórcą cyrylicy, szerzonej współcześnie na dworze cara Symeona. W r. 893 lub następnym Klemens został biskupem Velicy, ale siedzibę zachował w Ochrydzie. Tam też zmarł 27 lipca 916 r. Jego słowiański żywot zachował się dzięki greckim przeróbkom, a te zawdzięczamy Teofilaktowi, arcybiskupowi Ochrydy z końca XI wieku, oraz, jak się na ogół sądzi, drugiemu arcybiskupowi tej metropolii, Dymitrowi Chomatianowi.

Klemens Hofbauer (Dworzak). Na chrzcie św. otrzymał imię Jan, sam podpisywał się jako Jan Klemens Maria, ale na stałe przylgnęło doń to drugie imię, nadane mu przez pustelników z Tivoli, i jako Klemens został też kanonizowany. Nieco inaczej rzecz ma się z jego nazwiskiem. Ojciec nazywał się Dvořak, ale gdy z Budziejowic Czeskich przeniósł się do miejscowości, gdzie istniała silna kolonia niemiecka, zaczął używać niemieckiego odpowiednika Hofbauer i tym właśnie nazwiskiem legitymował się nasz święty. Niemniej piśmiennictwo polskie lubi go określać pierwotnym nazwiskiem słowiańskim i stąd często zwie go Dworzakiem. Klemens urodził się 26 grudnia 1751 r. w Tasowicach na Morawach, w licznej rodzinie rzeźnika. Wychowanie zawdzięczał przede wszystkim matce, która w siedem lat po jego urodzeniu owdowiała. Jej ubóstwo nie pozwoliło mu na kształcenie się, za którym od najwcześniejszych lat tęsknił. Chwycił się tedy zawodu piekarza, który po odbyciu praktyki uczniowskiej spełniał u norbertanów w Klosterbrück. Ale chęć zostania kapłanem nie dawała mu spokoju. Przerywając pobyt u norbertanów, wybrał się do Rzymu, a stamtąd do Tivoli, gdzie podjął próbę życia pośród osiadłych tamże pustelników. Nie odpowiadało mu ono. Wróciwszy do Klosterbrück, uprosił sobie przyjęcie do gimnazjum, które opłacał wypełnianiem w klasztorze rozmaitych posług domowych. W tym czasie jeszcze raz spróbował życia pustelniczego w Mühlfrauen pod Tasowicami, potem powędrował do Wiednia, gdzie znów podjął pracę jako piekarz. O kapłaństwie nadal nie przestawał marzyć. Przyszły mu z pomocą trzy siostry von Maul. Dzięki ich wsparciu zdołał w końcu podjąć studia teologiczne na miejscowym uniwersytecie. Ukończywszy je, udał się z T. Hüblem, przyjacielem z lat studenckich, do Rzymu. Tym razem zetknęli się nie z pustelnikami, ale z przeznaczeniem swego życia: z powstałym niedawno zakonem redemptorystów. W marcu 1785 r. ukończyli u nich nowicjat i otrzymali święcenia kapłańskie. Tegoż samego roku wyruszyli razem na północ, aby przeszczepić młody organizm zakonny za Alpy. Starania wszczęte przez nich w józefińskim Wiedniu okazały się płonne. Skierowano ich wówczas do Stralsundu na Pomorzu Szwedzkim. Ale najpierw wypadało im stawić się u nuncjusza papieskiego w Warszawie. Tak dotarli do Polski, gdzie spędzić mieli wiele lat na ciężkiej, a nader owocnej pracy (1787-1808). Zatrzymani przez nuncjusza, zamieszkali najpierw przy pojezuickim kościele na Starym Mieście, potem otrzymali do obsługi kościół Św. Benona, przeznaczony dla cudzoziemców, i przy nim to założyli pierwszą w Polsce placówkę zakonną. Rozwinęli przy niej gorliwą i wszechstronną działalność: na ambonie i w konfesjonałach, w zakładanych przez się szkołach i w walce z ignorancją religijną, przy zbieraniu środków na ratowanie nędzarzy i organizowaniu różnych akcji charytatywnych. Przyrównywano ich działalność do nieustannej misji odprawianej u Św. Benona; misji tej przewodniczył Klemens Hofbauer. Nie jedyne to zresztą pole jego działania nad Wisłą. Jako wikariusz generalny swego zakonu na kraje północne starał się zapewnić mu jak największy rozwój. W tym celu założył nowicjat. Gdy zaś zaczęły się mnożyć w Warszawie trudności stawiane mu zrazu przez władze zaborcze, potem także przez władze Księstwa Warszawskiego, zabiegał o znalezienie miejsc na otwarcie nowych placówek. W tym celu jeździł do zachodnich Niemiec, Szwajcarii oraz Francji. W 1808 r. dotknął go w końcu dekret banicyjny. Zrazu wywieziony z innymi do twierdzy w Kostrzyniu, potem, po podpisaniu odpowiednich zobowiązań, zwolniony - udał się Klemens do Wiednia. Osiadłszy przy kościele Sióstr Urszulanek, bez zwłoki podjął tam tę samą gorliwą działalność, co w Warszawie. Pośród wybitnych ludzi, z którymi ponawiązywał kontakty, nie zabrakło także Polaków. Spełniał nadal trudne funkcje przełożeńskie, co stało się solą w oku przesiąkniętych józefinizmem władz wiedeńskich. Trudności, jakie z tego względu przeżywał, rozproszyła w końcu osobista rozmowa papieża z cesarzem. Życie Klemensa zbliżało się już jednak do swego końca. Zmarł 15 marca 1820 r. Pogrzeb stał się wielką manifestacją i pierwszym objawem pośmiertnej czci. Cześć tę aktem beatyfikacyjnym zatwierdził w r. 1888 Leon XIII. Kanonizował Klemensa Pius X w 1904 r.

Klemens Marchisio. Urodził się 10 marca 1833 r. w Racconigi, niedaleko Cuneo, w północnych Włoszech. Wcześnie okazywał chęć zostania kapłanem. W Turynie był przez jakiś czas uczniem św. Józefa Cafasso. W r. 1856 otrzymał święcenia kapłańskie. Zastępował potem proboszcza w Cambiano, a następnie przez czterdzieści siedem lat sam proboszczował w Rivalba Torinese. W r. 1877 założył zgromadzenie sióstr pod wezwaniem św. Józefa: Istituto delle Figlie di san Giuseppe (Institutum Filiarum a S. Joseph). Papieską aprobatę otrzymało ono w r. 1903. Gorliwy kapłan zmarł 16 grudnia tegoż roku. Beatyfikował go w r. 1984 Jan Paweł II.