Jak uniknąć błędów wychowawczych

Jak uniknąć błędów wychowawczych
Jak uniknąć błędów wychowawczych "Bratni Zew"
Osvaldo Poli / Wydawnictwo Bratni Zew

Książka jest nie tylko poradnikiem, ale i niezbędnikiem bez którego nie może obejść się każdy, kto chce mądrze i roztropnie wychowywać swoje dzieci. Autor opisuje psychologiczne i relacyjne "wirusy", które popychają rodziców do obdarzania dziecka nadmiarem miłości; analizuje sposób powstawania tychże wirusów; radzi jakie obrać strategie, środki i metody, aby wyleczyć się z "nadmiaru" miłości.

MAMY POD DZIAŁANIEM ZAKLĘCIA

Postępowanie niektórych mam każe przypuszczać, że znajdują się one pod działaniem jakiegoś zaklęcia.

Sprawiają wrażenie, jakby nie dostrzegały rzeczywistości, jakby nie przypisywały właściwego znaczenia temu co się dzieje, jakby nie działały w sposób odpowiadający doświadczanym zdarzeniom. Zaklęcie wyłącza bowiem ich inteligencję i otępia ich zmysł krytyczny.

DEON.PL POLECA

Dzieci od zawsze posiadały moc rzucania zaklęcia na rodziców po to, aby ich sobie podporządkować. Rodzic znajdujący się pod wpływem zaklęcia jest łatwym, paraliżowanym i bezsilnym łupem. Jest jak mucha w pajęczynie.

Zaklęcie to seria „sztuczek", które sprawiają, iż rodzic uważa za prawdziwe coś, co wcale prawdziwe nie jest. Ukazuje coś, co nie istnieje. Sprawia, że rodzic wierzy w to, w co dziecko chce, żeby wierzył.

Dlatego posiada ogromną moc: „Jeżeli dziecko zdoła sprawić, abyś uwierzył w to co chce, żebyś wierzył — mówi jedna z mam, — stawia cię w sytuacji, w której będziesz robił to, czego ono chce".

Zdaje się, że te zdolności magiczne są u dzieci wrodzone, od wieków znany jest ich repertuar, jednak niektóre sztuczki nadal zachowują niezwykłą skuteczność. Mamy okazują się być szczególnie podatne na tę hipnozę. Przy dzieciach zdają się tracić naturalną, kobiecą intuicję, z którą zazwyczaj odczytują relacje międzyludzkie.

Podczas gdy są w stanie intuicyjnie wyczuć najbardziej ukryte intencje partnera, zanim on sam je sobie uświadomi, zdają się nie być w stanie w sposób wyraźny odróżnić rzeczywistości od tego, w co dziecko chce, żeby wierzyły.

Zaklęcie jest zawsze rodzajem zniekształcenia rzeczywistości, fałszem noszącym pozory prawdy.

Niektóre dzieci są nieporadne i nie są w stanie wytrzymać kłamstwa, inne z kolei rodzą się z wyjątkowym talentem, z wrodzoną zdolnością manipulowania rzeczywistością, do tego stopnia, że ich rodzice mówią o nich: „mógłby/mogłaby zostać aktorem/aktorką". Te z nich, które mają większy talent do robienia scen, zostają od razu nazwane „Mario Merola".

Na wzór starotestamentowego węża, zaklęcie zakłada zaszczepienie w rodzicu wątpliwości: „A co, jeżeli rzeczy nie mają się wcale tak, jak ty je postrzegasz, jak ty je rozumiesz? A co, jeżeli to ja mam rację?". Jeżeli wątpliwość nie zostanie pospiesznie rozwiązana, rodzic pozostaje niepewny i omamiony.

A oto wykaz kilku najpotężniejszych z używanych zaklęć.

To twoja wina!

To być może najpotężniejsze ze wszystkich zaklęć. Polega na sprawieniu, iż rodzic uwierzy, że wina, do której dziecko nie chce się przyznać jako swojej, leży tak naprawdę po jego stronie.

Skutek jest wyśmienity — ofiara staje się winnym, a prawdziwy winowajca okrywa się niewinnością.

Sztuka ta znana jest przede wszystkim chłopcom (którzy, jak powszechnie wiadomo uciekają przed winą) i sprawdza się znakomicie z mamami, które mają skłonność do nie odróżniania odpowiedzialności własnej od odpowiedzialności dzieci.

Pewna mama opowiada:

„Podczas gdy upominałam swojego syna o naprawdę porażająco kiepskie świadectwo i jego brak zaangażowania, odpowiedział mi: «Τοtwoja wina, pracujesz i popołudniami nigdy cię nie ma». Na co odpowiedziałam mu: «0d przyszłego tygodnia poproszę o pół etatu i od godziny trzeciej będziemy razem odrabiać zadania».

On na to: «Mamo, ja przecież żartowałem!))".

Trzeźwość umysłu mamy anulowała zaklęcie, którego mogła stać się zakładnikiem: wątpliwość, że może skarb nie dawał sobie rady w szkole, gdyż to mama go zaniedbywała, a nie z powodu braku zaangażowania ze strony samego dziecka.

Dwa punkty widzenia sugerują dwa, nie dające się pogodzić, rozwiązania: większy wysiłek ze strony rodzica, bądź trud dziecka.

W tym przypadku, słusznym rozwiązaniem jest to drugie.

Syn do mamy: „Jeżeli nie kupisz mi motorynki, będę zmuszony jeździć z innymi, a we dwoje dużo łatwiej o wypadek".

Rozrzutny syn: „Nie mam pieniędzy na ubezpieczenie motorynki, więc jeżeli coś mi się stanie, to będzie twoja wina".

Syn wyłudzacz: „Jeżeli nie dacie mi pieniędzy, zmusicie mnie tym samym do kradzieży i z waszej winy będę ryzykował pójście do więzienia".

Jeżeli rodzic nie wyjmie sobie szybko kroplówki, przez którą dziecko wmawia mu winę za własne błędy, będzie zmuszony je zadowalać, „aby uniknąć najgorszego".

Wymagana przez dziecko pomoc próbuje narzucić współodpowiedzialność za wywołane przez niego szkody.

Osiemnastoletni syn wyrzuca mamie: „Wysłałaś mnie do pracy i teraz, przez ciebie, nie mogę się zrealizować". Odpowiedź, która przywołuje prawdę brzmi: „To prawda, że powiedziałam ci, żebyś poszedł do pracy, ale tylko dlatego, że nie chciałeś się uczyć — twoje szkolne lata były Kalwarią dla całej rodziny". „Powinnaś była naciskać, zabronić mi takiego wyboru" — odpowiada syn. Odpowiedź: „To ty powinieneś był mnie słuchać, a nie ja miałam cię zadręczać, jak przez lata zarzucałeś mi, że robiłam".

Ponowne ustalenie prawdy, w wielu przypadkach oznacza powiedzenie „to twoja wina!", nie pozwalając dziecku na przenoszenie jego win na innych.

Taka odpowiedź jest słuszna, ponieważ jest prawdziwa i przywraca prawdę faktów.

Podobnie: „Dlaczego dostałeś jedynkę z historii?", pyta mama w tonie upomnienia. Syn na to: „Ponieważ ty mnie nie przepytałaś" (inny wariant: „Ponieważ ty nie kazałaś mi powtórzyć lekcji").

Każdy rozsądny rodzic wprowadziłby w tym punkcie kilka wyjaśnień dotyczących faktu, że on już skończył szkołę i że teraz na kimś innym spoczywa trud uczenia się.

Tak jak odpowiedział pewien tata: „Moim obowiązkiem jest pracowanie dla rodziny, twoim obowiązkiem jest się uczyć. Jeżeli dostałeś złą ocenę, to twoja wina". Dzięki takiej odpowiedzi, tata odpina sobie kroplówkę poczucia winy i podpina ją z powrotem dziecku.

Jeżeli rodzic czuje się odpowiedzialny za niepowodzenie dziecka (jak ono by chciało) będzie się starał wziąć na siebie jeszcze więcej szkolnych trudów, zmuszając się do pamiętania zrealizowanego programu, kalendarza odpowiedzi ustnych, biorąc na siebie trud nauki i odrabiania zadań domowych.

Tak długo jak dziecko włada tym zaklęciem, może spokojnie spać snem nieodpowiedzialności. Rezultat: zestresowana mama, niczym nie przejmujące się dziecko i brak spokoju w życiu rodzinnym.

Jedynie prawda może ocalić mamę, dziecko i spokój w rodzinie.

 

„Zadzwonię na Niebieską Linię" to aktualna wersja silnego zaklęcia odpowiadająca starej, magicznej formule: zła mama!

Najmniejsza nawet wątpliwość, że dziecko może nie czuć się kochane jest w stanie od wewnątrz poruszyć fundamentami każdej matczynej pewności, blokując ją na wzór kamyczka w trybach.

Pragnienie niezasłużonych korzyści często prowadzi dzieci do wzbudzenia w rodzicach, a szczególnie w mamie, podejrzenia bycia niedobrą. Prowadzi do tego, aby się za taką uznała, mimo iż absolutnie taką nie jest. Nawet jeżeli dzieci tak naprawdę ją za taką nie uważają.

Pewien syn do mamy: „Już mi nie pomagasz z zadaniami domowymi jak w zeszłym roku!". Bądź też: „Mojej siostrze więcej pomagałaś!". Zaklęcie to daje się zneutralizować dzięki odtrutce z prawdy: „Prawda jest taka, że w zeszłym roku zbyt dużo ci pomagałam i w tym roku nie chcę powtórzyć tego błędu".

Lub na przykład: „Twojej siostrze pomagałam więcej, bo miała dużo więcej zadań domowych od ciebie i w odróżnieniu od ciebie nigdy nie miała czasu na zabawę".

Jedynie dzięki zakotwiczeniu się w prawdzie, zaklęcie pryska ukazując swój iluzoryczny charakter.

Jednym z wariantów zaklęcia jest sztuczne podkreślanie reakcji strachu. Jeżeli rodzic muśnie dziecko groźnym gestem dłoni, dziecko na to: „Zawsze mnie bijesz!". Następnie opowiada jednemu ze swoich nauczycieli, że rodzice go biją i że się ich boi, stawiając ich w bardzo niezręcznej sytuacji.

Gdy się na niego krzyczy, grozi: „Zadzwonię na Niebieską Linię!". Dobrze jest przygotować sobie jakąś dowcipną odpowiedź, żeby wywikłać się z tego typu sytuacji, w której każdy rodzic prędzej czy później musi się znaleźć.

Jedna z mam opowiada:

„Znalazłam się w sytuacji, w której musiałam skrzyczeć moją pięcioletnią córkę i za karę wysłałam ją do jej pokoju. Ze zdenerwowania lekko uderzyła brodą o kant drzwi. W chwilę później, przez przypadek usłyszałam, co opowiadała babci, w ogrodzie: «Patrz, babciu, jaką mam tu ranę!». «Co ci się stało?» — pyta babcia. «Το mama — odpowiada — tak mocno mnie zbiła, że aż mi tryska krew». «Biedactwo — mówi babcia — twoja mama zawsze miała skłonność do przesady».

Zeszłam do ogrodu, żeby wyjaśnić zajście, jednak babcia zareagowała na mnie ostro i zanim miałam okazję otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, spytała mnie w tonie napomnienia: «Co zrobiłaś małej?».

Musiałam się tłumaczyć, tak jak zawsze musiałam, w całym moim życiu, bo nigdy mnie nie lubiła".

W tym przypadku, dziewczynka wykorzystuje kiepskie mniemanie babci o mamie i kłamiąc stawia ją w złym świetle. Nic nie obchodzi ją to, że w ten sposób rodzą się między nimi kolejne nieporozumienia, dla niej liczy się tylko to, że ktoś będzie się nad nią litował.

Podobne zachowania dzieci sprawiają, że rodzice czują się jak orki, czują się źli, czują się jak dręczyciele. W tego typu sytuacjach muszą mocno chwycić się prawdy faktów, starając się uporać z wątpliwością zasianą przez dziecko, nie dając się omamić ich, bardzo często mocno naciąganym, wersjom wydarzeń.

Wątpliwość bowiem, z którą się nie uporamy jest traktowana przez podświadomość jako dowiedziona pewność, która sprawia, że czujemy się winni. Czyni nas ona bezsilnymi.

Polega na zagrożeniu odebrania rodzicowi tego, na czym tak bardzo mu zależy, odpowiadając na przykład na jego słuszne nakazy stwierdzeniami w stylu:

„W takim razie nie będę już chodził do szkoły."

„W wieku 14 lat pojadę autostopem."

„Jak nie pozwolisz mi wyjść wieczorem, zrobię bardzo brzydkie rzeczy."

„Jeżeli mi nie kupisz (do wyboru...) konsoli, motorynki, abonamentu na mecze Milanu, przestanę się uczyć."

Wielu rodziców staje przed koniecznością zmierzenia się z klasycznym: „W takim razie ucieknę z domu" (inny wariant: „Jutro po szkole nie wrócę do domu"). Groźba zostaje rozbrojona poprzez wskazówkę, gdzie znajdują się drzwi wyjściowe, z dodatkiem szczerych życzeń na nadchodzącą zimną i deszczową noc.

 „Jeżeli jednak moja żona — stwierdza jeden z ojców — za każdym razem, biegnie za nim w desperacji mówiąc: «Nie, nie odchodź, my cię kochamy, poddałam się nawet leczeniu, żeby móc cię mieć», to jakby dać mu materiał do nieprzerwanego szantażu". Syn rzeczywiście regularnie „karał" rodziców udawanymi ucieczkami z domu (zatrzymując się u babci lub śpiąc u kolegi), stawiając ich przed koniecznością zadowalania go we wszystkim, żeby tylko go nie stracić.

Szantaż może mieć również naturę emocjonalną.

Gdy dziecko grozi: „Pamiętaj, że jak mnie zdenerwujesz to już ci nie kupię kwiatów na dzień matki", jest nad czym się zastanowić. Widoczna impertynencja w stwierdzeniu dziecka sygnalizuje, iż dziecko czuje, że może grozić mamie odrzuceniem emocjonalnym, podczas gdy w rzeczywistości to ono powinno obawiać się odrzucenia emocjonalnego ze strony mamy i wszystkich konsekwencji, jakie by to za sobą mogło pociągnąć.

Gdy dziecko teoretyzuje: w interesie mojej mamy leży, żebym zaliczył rok, bo jak nie, to będzie jej strasznie głupio, wtedy należy postawić sobie pytanie, czy przypadkiem dziecko doskonale nie zlokalizowało matczynego wirusa, mogąc liczyć na fakt, iż ta słabość nie pozwoli jej nigdy na powiedzenie, bądź zrobienie określonej rzeczy.

Założenie, że dobro dziecka leży bardziej na sercu rodzicowi niż samemu dziecku, gwarantuje magiczny efekt. Tak jakby, dobre oceny w szkole były bardziej interesem mamy niż samego dziecka.

Niekontrolowana identyfikacja czyni szantaż skutecznym, nie pozwalając rodzicowi na stwierdzenie: „Przykro mi... ale tym gorzej dla ciebie".

Ile trudu kosztuje zdobycie zdolności do odcięcia pępowiny i mądrości do uczynienia dziecka odpowiedzialnym!

Jeden z bardziej wyszukanych wariantów rzucanego przez dziecko zaklęcia jest znany jako sztuka kreowania konfliktu. Polega na sztucznym stworzeniu powodu do starcia, aby uzyskać w ten sposób alibi dla wyjścia z domu, dla nieuczenia się, tak aby własne postępowanie wyglądało jak racjonalne reakcje na poniesione niesprawiedliwości. W skrócie: mogę robić, co mi się podoba, a winę i tak zwalę na ciebie.

 

Wiele dzieci stwierdza, że wiedzą jak „obchodzić" się z własnymi rodzicami. Posiadają niezawodny radar wykrywający słabości charakteru i ze swego rodzaju naturalnością stwierdzają, że wykorzystują go dla własnych korzyści.

Dość często zdarza się słyszeć podobne stwierdzenia dotyczące charakteru mam:

„Wystarczy nalegać, bo w końcu się ugnie." „Wystarczy przeczekać jej protesty, a później wszystko jest już jak dawniej."

„Wystarczy krzyczeć głośniej od niej."

„Wystarczy poczekać, aż jej przejdzie, tak czy siak nie jest w stanie powiedzieć mi nie."

„Wystarczy obiecać, że więcej już tego nie zrobię."

„Jeżeli daje mi karę i nie mogę iść grać w piłkę — przyznaje pewien chłopak — pokazuję jak bardzo jestem zdenerwowany, jak wszystko się we mnie gotuje, aż wreszcie zrobi się jej mnie żal i powie: «Na ten raz idź, niech ci będzie»".

Inne dziecko: „Znam swoich rodziców, nie mają odwagi wysłać mnie do szkoły z nieodrobionymi zadaniami domowymi".

Od lat wykańczali się z powodu jego szkolnych zadań, biorąc na siebie trud, który powinno wziąć na siebie dziecko.

Wiele dzieci ma poczucie, że to oni kierują rodzicami, dlatego właśnie ich krzyki i napominania nie wywierają na nich żadnego wrażenia: wiedzą, że nie mają się czego obawiać.

Mogą „napinać linę", zmieniać postawę jedynie wtedy, gdy rodzic naprawdę traci cierpliwość i jest gotowy do przejścia do działania.

Najczęstsze odpowiedzi na pytanie: o czym myślisz, gdy mama na ciebie krzyczy to:

„Tak czy siak zaraz jej przejdzie." „Tak czy siak wierzy w moje usprawiedliwienia." „Tak czy siak wierzy w moje obietnice." „Tak czy siak później zapomina o karach."

W tym przypadku dziecko daje rodzicowi „coś na uspokojenie" — jak zwykło się mówić — żeby go złudzić, że się zmieniło.

W momencie zaostrzenia się relacji dziecko sprząta ze stołu, jeden wieczór siedzi w domu, idzie do psychologa, jednak wszystko to bez widocznej poprawy, ponieważ tak naprawdę chce tylko rodzica udobruchać.

Nierzadko zdarza się, że dzieci na pytanie, dlaczego zdecydowali się porozmawiać z psychologiem, odpowiadają: „Żeby przestraszyć mamę, żeby myślała, że mam poważne problemy".

Jeżeli dziecko jest małe, daje mamie całusa, mówi jej coś miłego, po tym jak ją przez cały dzień tyranizowało.

Lub też „robi z siebie pluszowego misia". Słusznie skrzyczane dziecko wciela się w rolę młodziaka, zagrywa kartą sympatyczności, robi z siebie tego, który potrzebuje uczucia i pieszczot. W ten sposób rodzic jest rozbrajany i traci zapał do wprowadzania w życie zasad naprawczych. Myśli, że był zbyt surowy, szczególnie jeżeli nie jest skłonny do uważania takich zachowań za czysto instrumentalne.

Dla każdej mamy bardzo ciężkie jest przyznanie istnienia złośliwych, chytrych i manipulacyjnych aspektów charakteru własnych dzieci. Mimo iż je wyczuwa, nie przywiązuje do nich żadnej wagi, zakładając istnienie w dziecku w rzeczywistości całkowicie iluzorycznej niewinności. Broni się tak długo jak może przed przyznaniem obecności negatywnych cech, niedoskonałości moralnej czy psychologicznej w dziecku.

Jeżeli mama mówi do córki: „Jak idziesz do pokoju, zaściel proszę łóżka" i nie dostaje żadnej odpowiedzi, mama jest skłonna uważać, że córka jej po prostu nie usłyszała. Natomiast tata uważa, że córka udaje, że nie słyszy. Podczas, gdy mama już zaprogramowała wizytę u laryngologa, mąż sugeruje: „Nie widzisz, że się z ciebie nabija?". Trzeba mu wierzyć — on zachowuje się w ten sam sposób.

Najbardziej rozpowszechnionym wariantem tej gry jest sprawianie, że obydwoje rodzice wierzą, lub że jedno z nich wierzy, że dziecko stoi „po jego stronie". W ten sposób rodzic czuje się ważny, czuje, że dziecko woli jego od partnera, co skłania go do chronienia i zadowalania dziecka lub do anulowania kar wyznaczanych przez drugiego rodzica.

Aby uzyskać taką przewagę, dziecko musi koniecznie dyskredytować drugiego rodzica, niesprawiedliwie go oczerniając. Ta gra dużo lepiej wychodzi córkom, ponieważ wymaga pewnej delikatności i skomplikowanego kierowania, które nie są właściwe męskiej psychice.

Najważniejszym składnikiem jest uwodzicielskość: powiedzenie tacie: „Ty nie jesteś taki, jak ojcowie moich koleżanek. One nie czują się rozumiane. Ty jesteś młodzieżowy, otwarty... Chciałabym mieć taki charakter jak ty", to postawienie go w sytuacji, w której nie będzie chciał takim stwierdzeniom zaprzeczyć. Jak odmówić, jeżeli niedługo później córka wskaże mu na sklepowej wystawie parę butów, które tak bardzo, ale to naprawdę bardzo jej się podobają?

Separacja rodziców to pole, na którym dużo łatwiej jest dzieciom rzucać zaklęcia. Jest ich niezliczona ilość, ale najbardziej potężne to: „Sprawiać wrażenie, że stoisz po stronie drugiego rodzica". Magia tego zaklęcia tkwi w działaniach takich jak: nie zajmowanie nigdy żadnej pozycji, nie wypowiadanie swojego zdania na temat, kto jest odpowiedzialny za doprowadzenie do separacji, pozostawiając mamę w wątpliwości, że może być uważana za odpowiedzialną za rozłam związku; nie krytykowanie nigdy drugiego rodzica, pomimo wielkości i oczywistości jego win; dawanie do zrozumienia, że za kilka lat chciałoby się do niego przenieść; rzucanie we właściwych momentach zdań w stylu „sędziowie biorą pod uwagę zdanie dzieci w moim wieku w przypadku przyznawania praw do opieki". W rezultacie dziecko trzyma mamę uwiązaną. Ona ze strachu przed utratą dziecka będzie skłonna do naginania zasad, zadowalania, odpuszczania tego, czego odpuszczać nie powinna. Taki strach odbiera jej wychowawczą determinację i wytrwałość.

Jeżeli nie stawi ona czoła tej obawie, już na zawsze pozostanie ofiarą szantażu. Zaklęcie to pryska, gdy postawione przed konkretnością decyzji o przeniesieniu się do ojca, dziecko przestraszy się i wycofa.

Pewna mama usłyszała taki oto zarzut: „To święta prawda, że jesteś zła! Tata dobrze zrobił, że odszedł z inną!". Cios prosto w serce dla kogoś, kto już sam z siebie czuje się winny separacji. W rzeczywistości, dziecko doskonale zdaje sobie sprawę jak rzeczy mają się naprawdę: osobiście uczestniczyło w scenach przemocy ze strony ojca i było świadkiem jego zdrad, ale to wszystko nie ma już znaczenia. Zupełnie nie biorąc pod uwagę prawdy, projektuje ono wyszukaną pułapkę emocjonalną, dzięki której mama, chcąc uniknąć sytuacji, w której dziecko myślałoby, że ma złego rodzica, który go nie rozumie, skłonna jest do naginania zasad, które uważa za dobre i właściwe.

Pewna mama zareagowała na podobną insynuację bardzo przytomnie: „Jeżeli uważasz, że twój tata jest lepszy, proszę bardzo, przenieś się do niego".

Game over, koniec gry.

Osvaldo Poli, Jak uniknąć błędów wychowawczych. Poradnik dla rodziców, Wydawnictwo Bratni Zew 2010.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak uniknąć błędów wychowawczych
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.