Terra incognita

Logo źródła: Przegląd Powszechny Tomasz Jędrzejewski / "Przegląd Powszechny" 4/2010

Skąd czerpiemy informacje o świecie? Ścisłość naukowa nakazywałaby najpierw zapytać, jacy „my” i co to znaczy „infor­macja o świecie”, ale spróbujmy nie ugrzęznąć w drobiazgowych rozważaniach. A więc może precyzyjniej: Skąd czerpiemy informację o tym, co wydarzyło się poza zasięgiem naszych zmysłów? Cóż, skazani jesteśmy na pośrednictwo mediów. A skąd o czymś wiedzą media? W najlepszym razie wiedzą od swojego wysłannika, ale często od innych mediów, a im więcej ogniw w łańcuchu komunikacji, tym większe ryzyko przekształceń informacji. Łatwo było się o tym przekonać w latach dziecięcych podczas zabawy w „głuchy telefon”.

* * *

 

Angielski odpowiednik procesu selekcji informacji to gate­keeping, który może bardziej kładzie nacisk na to, że przepusz­cza się tylko nieliczne. Selekcja czy gatekeeping dotyczy oczywiście także odbiorcy: jest on także selekcjonerem, gdy wybiera tę, a nie inną gazetę, włącza radio albo odwiedza serwis inter­netowy. Ale to dopiero ostatnia faza długiego procesu. Wcześniej informacja przechodziła przez wszystkie etapy kontroli redak­cyjnej; jeszcze wcześniej została zdobyta czy opracowana przez reportera. A łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której nie widać początku danej wiadomości, kiedy dziennikarz dowiaduje się o czymś z nieidentyfikowalnych źródeł.

DEON.PL POLECA

Wątpliwa wiarygodność wszystkich selekcjonerów to jeden problem. Drugi to amorficzność informacji oraz ich bezmiar. To pierwsze oznacza, że informacja nie jest bytem o wyznaczonych granicach; np. wiadomość o powołaniu X na stanowisko ministra pozwala postawić wiele różnorodnych pytań: o powody (dlaczego akurat X?), o tożsamość (kim jest X?), o wizerunek (jak postrze­gany jest X?), o czas (dlaczego akurat teraz X?), o zadania (czego oczekuje się od X?), o poglądy (co myśli X?) – i mnóstwo innych. Oczywiście, można powiedzieć, że czysta informacja miałaby postać: „X został ministrem”, ale takie szczątkowe wiadomości krążące w przestrzeni komunikacyjnej z pewnością nie zaspokajałyby potrzeb społeczeństwa. Wprawdzie przyucza się dziennikarzy do pisania tekstów informacyjnych według schematu „5W”, tzn. „what”, „who”, „where”, „when”, „why”, ale już odpowiedź na pierw­sze pytanie nie zawsze jest jednoznaczna. Napisać dobrą informację jest nie łatwiej niż dobry komentarz, wymaga to wielu ćwiczeń warsztatowych. A więc nawet gdyby dziennikarzowi zapewnić ide­alne warunki pracy, tj. dostarczyć mu wielu niezależnych od siebie źródeł informacji i zdjąć z niego presję instytucjonalną, pozostaje mnóstwo pytań związanych z gatekeepingiem i pisaniem tekstu in­formacyjnego. Jednak idealne warunki pracy to rzadki przypadek, który i tak diametralnie nie zmieni funkcjonowania całej instytucji medialnej, oskarżanej – to zwyczajny jej los – o brak obiektywi­zmu, fałszowanie rzeczywistości itp.

Oczywiście, by zdawać sobie sprawę z tego, jak krzywym zwierciadłem rzeczywistości bywają media masowe, nie trzeba być medioznawcą. Krytyczne porównanie naszych codziennych spraw i przeżyć z informacjami z mediów (skupmy się tu na ser­wisach informacyjnych tzw. wielkich nadawców, upraszczając wielce złożony obraz) pozwala łatwo dostrzec silny kontrast. Na­suwa się pytanie, czy można robić z tego zarzut. Bo z jednej strony nierozsądnie byłoby wymagać od mediów zainteresowania tym, co jest treścią prostego życia i z trudem daje się ująć w ramy relacji dziennikarskiej. Ponadto – można się zastanawiać – jak wobec całej złożoności świata informować rzetelnie, z zachowaniem stosownej hierarchii ważności i tak, by nie deformować relacjonowanych zdarzeń. Ale – z drugiej strony – wymóg wiernego przedstawiania rzeczywistości zdecydowanie mocniej wiąże dziennikarza z racji jego roli społecznej niż, dajmy na to, literata. Można więc życzyć sobie, by dziennikarze – mimo wszystkich trudów definicyjnych – uznali konieczność rzetelnego informowania i by kierowali się takimi kry­teriami doboru informacji, jakie są istotne dla świadomości i roz­woju społeczeństwa.

To są ogólne i często powtarzane postulaty. Rzeczywistość zwykle słabo odpowiada takim idealnym wyobrażeniom. Prawa rynku stawiają swoje żądania, np. by w informacji nie zabrakło elementu zabawy czy raczej rozrywki, bo informacje przetwo­rzone na rozrywkę (infotainment) sprzedają się najlepiej. Z tego punktu widzenia informacja musi być przede wszystkim ciekawa. Kurs pod prąd mógłby się równać z pozostaniem w tyle za konkurencją. W usprawiedliwieniu nadawcy mówiliby też zapewne o za­spokajaniu potrzeb odbiorców, choć to wytłumaczenie względnie przekonujące.

* * *

 

Selekcja informacji ma dość długą tradycję badawczą w me­dioznawstwie. We „Wprowadzeniu do nauki o dziennikarstwie i komunikowaniu” niemieccy uczeni Michael Kunczik i Astrid Zipfel przytaczają różne podejścia do tego zagadnienia, m.in. opracowa­nie Johana Galtunga i Marie Holmboe Ruge, którzy określają 12 czynników decydujących o tym, że wydarzenia stają się wiadomo. Przywołajmy te czynniki i zastanówmy się, jakie­go rodzaju fakty zostaną przez nie zatrzymane.

Czynnik 1. KRÓTKOTRWAŁOŚĆ jest odstępem czasowym koniecz­nym, by dane wydarzenie nabrało odpowiedniego znaczenia. W im większym stopniu ten przedział czasowy jest zgodny z przedziałami, w których ukazuje się dane medium, tym większe jest prawdopodobieństwo, że dane wydarzenie uznane zostanie za godne zrelacjonowania. Dlatego też stałego zainteresowania mediów nie zaskarbiają sobie takie problemy społeczne, jak niedożywienie dzieci w Polsce albo – ogólnie – głód na świecie. Sytuację zmienić może oczywiście publikacja ważnego raportu, ale w takim przypad­ku logice serwisów informacyjnych odpowiada właśnie samo ogłoszenie dokumentu i ewentualne komentarze, a nie problem głodu o zbyt małej, jak na media masowe, dynamice.

Czynnik 2. INTENSYWNOŚĆ: Aby dane wydarzenie stało się wiadomością, musi zostać pokonany pewien próg zainteresowania. (...) Intensywność może każdorazowo dotyczyć różnych aspek­tów danego wydarzenia, jak na przykład jego drastyczności. Niską intensywnością cechuje się np. przemoc uliczna (jak w przy­padku zuchwałych kradzieży), nawet jeśli jest stałym utrapieniem mieszkańców.

Czynnik 3. JEDNOZNACZNOŚĆ: Im bardziej przejrzyste i jedno­znaczne jest dane wydarzenie, w tym większym stopniu jest za­liczane do wydarzeń zasługujących na stanie się wiadomością. Tym samym małą szansę na zaistnienie w mediach masowych mają m.in. badania naukowe, o ile nie zachowują waloru sensacji. Jak powiedział jeden z badaczy komunikowania społecznego: Pro­ste rzeczy są o 19.30. Cała reszta jest skomplikowana.


Czynnik 4. WAŻNOŚĆ: Im lepiej odbiorcy są obeznani z danym wydarzeniem (bliskość kulturowa, spojrzenie etnocentryczne), im większe prawdopodobieństwo, że może ono mieć bezpośrednio wpływ na ich własne życie (relewancja), tym szybciej stanie się to wydarzenie wiadomością. Jak wiele wiadomości (niezwiązanych z wojną) dociera do nas z Bałkanów? Ile miejsca poświęca się całym kontynentom – Australii, Ameryce Południowej? Jak dużo dowiemy się z telewizyjnych czy internetowych serwisów in­formacyjnych albo z prasy codziennej o procesach integracyjnych w Afryce?

 

Czynnik 5. ZGODNOŚĆ: Im bardziej dane wydarzenia odpowiadają oczekiwaniom odbiorców – dlatego, że są zgodne z tym, co według nich jest pożądane albo oczekiwane, tym bardziej praw­dopodobne jest, że staną się one wiadomościami. Informacje z ob­szarów i dziedzin, o których odbiorca ma mniejsze wyobrażenie, mają więc małą siłę przebicia.

Czynnik 6. ZASKOCZENIE: Im bardziej zaskakujące względnie rzadkie jest dane wydarzenie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że stanie się ono wiadomością, przy czym to zaskoczenie dotyczy wydarzeń, rozgrywających się w obszarze bliskim kul­turowo, względnie nieprzekraczającym wykrystalizowanego ho­ryzontu oczekiwań. Mało zaskakujący będzie wobec tego problem chorób czy dostępu do wody w Afryce.

Czynnik 7. CIĄGŁOŚĆ: Jeśli dane wydarzenie przekroczyło pewien próg i stało się wiadomością, wówczas dalej pozostaje przedmiotem relacji, nawet jeśli wartość tej wiadomości (...) wyraźnie spadła. Pierwszeństwo mają informacje, które mogą stać się jednym z odcinków „serialu”, przed tymi, które wcześniej zostały przemilczane albo nie składają się w spójną opowieść.

Czynnik 8. KOMPLEMENTARNOŚĆ: Jeśli charakter informacji będzie przede wszystkim sprecyzowany przez określone wyda­rzenia (np. politykę wewnętrzną), wtedy wydarzenia o komple­mentarnym charakterze (np. polityka zagraniczna) mają szansę stać się wiadomościami, gdyż media mają przecież starać się o przekazywanie wyważonego obrazu świata. Niskim stopniem komplementarności będą dla polskich mediów odznaczały się in­formacje z tak olbrzymich obszarów jak Kazachstan, Mongolia czy azjatycka części Rosji.

Czynnik 9. ODNIESIENIA DO „NARODÓW ELITARNYCH” i Czynnik 10. ODNIESIENIA DO OSÓB ZALICZANYCH DO ELITY: Wydarzenia, w których uczestniczą znaczące i wpływowe narody czy też ważne osoby, mają dużą wartość informacyjną. Upadek prezydenta USA pod­czas przejażdżki rowerowej może znaczyć dla medium masowe­go więcej niż wszystkie inne wypadki w transporcie tego dnia na świecie.

Czynnik 11. PERSONALIZACJA: Wydarzenia, które mogą zostać przedstawione jako następstwo działań dających się konkretnie zidentyfikować osób, posiadają większą wartość informacyjną niż wydarzenia abstrakcyjne, strukturalne. Skutkiem tego jest relatywnie niewielka obecność w serwisach informacyjnych ta­kich problemów jak alkoholizm, przemoc domowa, o ile nie do­chodzi do tragedii.

Czynnik 12. NEGATYWIZM: Im bardziej negatywny wydźwięk ma dane wydarzenie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że stanie się ono informacją4. Dlatego np. dość skromna jest obecność w serwisach informacyjnych organizacji tzw. trzeciego sektora.

* * *

 

Ta lista kryteriów medialnej wartości informacji wymagałaby pewnych uzupełnień i dopowiedzeń, dotyczących – przykładowo – rangi poszczególnych czynników i ich wzajemnych powiązań, jak też zależności od typu i zasięgu medium. Nie wchodząc jednak w akademickie rozważania, można wyciągnąć ogólne wnioski: mia­nowicie media masowe przedstawiają to, co ma charakter zdarze­niowy, a nie procesualny (znamienny jest już sam fakt, że mówimy właśnie o „wydarzeniach” mogących stać się informacją). Tymcza­sem życie jednostek i społeczeństw nie jest łańcuchem wydarzeń. Niepokojące jest więc to, że takie zjawiska jak głód czy długotrwałe wojny siłą rzeczy znikają nam z pola widzenia. Ryszard Kapuściński mówił: Pokazuje się tylko niektóre rzeczy, i to w nienormal­nych proporcjach. Na przykład bieda. Oglądając telewizję, mamy prawo myśleć, że na świecie głównym problemem jest terroryzm, różni fundamentaliści, handel narkotykami i wszelka zorganizo­wana przestępczość. To nie jest prawda. Głównym problemem świata jest to, że dwie trzecie ludzkości żyje w biedzie, na pogra­niczu głodu, bez szansy zmiany tego stanu.

Zwykle nie widać jakiejkolwiek dążności do równowagi, jeśli chodzi o wiadomości z różnych części świata. Kula ziemska – może najbardziej ograny motyw w czołówkach serwisów in­formacyjnych – mogłaby być przedstawiana jako terra incogni­ta z wyjątkiem kilku punktów, gdzie stacjonują albo docierają korespondenci i reporterzy. Przekonanie, że świat się skurczył i że nie ruszając się z fotela, dowiemy się, co słychać w tzw. da­lekich krajach – łatwo podważyć. W wielu miejscach Ziemi rozpościerają się gigantyczne terytoria, z których albo nie docierają do nas żadne wiadomości, albo docierają bardzo sporadycznie. Zazwyczaj musi dojść do katastrofy w odległej części świata, by wzbudzić zainteresowanie mediów w części naszej: Wiadomość dramatyczna z oddali jest tyle samo warta, co wiadomość błahsza z sąsiedztwa, bo opór odległości pożera ją po drodze – pi­sze Krzysztof Mroziewicz. – Trzęsienie ziemi w Chinach (pół miliona ofiar), operacja wojskowa iracka czy turecka w wiosce kurdyjskiej (pięć tysięcy ofiar), zamach mafii na Sycylii (pięć ofiar), katastrofa autobusu koło Bratysławy (kilku rannych, ale Polaków) i awantura u sąsiada za ścianą (dwa stłuczone tale­rze) – to mniej więcej ta sama waga na skali znaczeń. Można powiedzieć z pewną dozą cynizmu, że w wiosce globalnej miarą wszechrzeczy jest miara odległości.

Ale zwodniczość „wszechpotężnej” informacji polega także na czymś innym: otóż w lawinie wiadomości trudno odróżnić wiadomość prawdziwą od fałszywej, informację od dezinformacji. Inter­net daje ogromne możliwości, ale grozi dezorientacją (nieweryfikowalność źródeł, efemeryczność i niepewna kontekstualizacja fak­tów). Rozwój mediów masowych (zwłaszcza internetu) sprawił, że w wysoko rozwiniętych technologicznie społeczeństwach informa­cja zyskała wyższy status od wiedzy, że stała się od niej bardziej pożądana. Reporter, który często nie jest specjalistą w dziedzinie, o jakiej mówi, jest słuchany albo czytany przez rzesze odbiorców. Natomiast specjalista rzadko może liczyć na tak duże powodzenie. A coś, co w relacji medialnej jest nieobecne, nie jest luką w wiedzy. Obszary niepojawiające się w serwisach informacyjnych opisuje się w książkach i periodykach.

Nie wypada, oczywiście, zbyt łatwo krytykować polityki infor­macyjnej mediów masowych z racji tego, że wykorzystuje takie jak wyżej kryteria doboru informacji. Bo i one nie wstrzymują wszystkich ważnych wiadomości. Sprzeciw budzi jednak to, że każdego dnia zaprasza się nas do oglądania widowiska, w którym społeczne znaczenie schodzi na dalszy plan i które przedstawia się jako samo życie, choć w swojej poetyce przypomina serial te­lewizyjny.

Dominująca praktyka zwykle uchodzi za wzór do naśladowania. Żeby zmienić stan rzeczy, trzeba by było zmienić myślenie o dziennikarstwie selekcjonerów informacji, poczynając od najwyższych szczebli kontroli redakcyjnej. Opór materii wydaje się jednak zbyt duży: konwencja przekazu informacyjnego i szero­ko pojęte procedury dziennikarsko-instytucjonalne utrwaliły się tak mocno w świadomości zarówno nadawców, jak i odbiorców, że szukanie alternatywy uchodziłoby przypuszczalnie za krótkotrwałą osobliwość. Tarczą ochronną może być dla widzów, słuchaczy czy czytelników – krytycyzm wobec mediów masowych ako źródła wiedzy. Jak pisze Jerzy Olędzki: Już w 1974 r. na XVIII Sesji Konferencji Generalnej UNESCO w Paryżu przyjęto rekomendację mówiącą o konieczności wprowadzenia do wszystkich szkół na świecie specjalnych zajęć, które pomogłyby uczniom samodzielnie dokonywać selekcji i analizy informa­cji przekazywanych przez media.

 

Autor dziękuje za konsultację merytoryczną pani Iwonie Wyciechowskiej z Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW

TOMASZ JĘDRZEJEWSKI, absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycz­nych oraz student Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Terra incognita
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.