O tym, co przeżyły ich ręce i oczy

Logo źródła: Niedziela Mateusz Wyrwich / Niedziela

Przed dziesięciu laty, z początkiem lipca 2003 r., ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński podpisał decyzję o budowie Muzeum Powstania Warszawskiego. Za jej realizację zabrała się niewielka grupa pasjonatów. Pokoleniowych wnuków powstańców, którym zapowiadano rychłą klęskę. Odnieśli sukces. Połączyli historię ze współczesnością

Dziś muzeum jest najbardziej popularnym obiektem wystawienniczym w kraju. Odwiedziło je ponad 4 mln osób. Posiada ponad 30 tys. eksponatów. Ale oprócz zbiorów materialnych jednym z najcenniejszych "eksponatów" Muzeum Powstania Warszawskiego (MPW) są relacje ponad 2 tys. uczestników powstania. Składa się na nie kilkadziesiąt tysięcy godzin niezwykle dramatycznych opowieści świadków historii.

Mówią świadkowie

Od początku jednym z ważnych miejsc w MPW jest Pokój Kombatanta. Miejsce, do którego przychodzą żołnierze Powstania Warszawskiego. Także osoby cywilne mieszkające w czasie powstania w stolicy. Rodziny, które poszukują informacji o swoich krewnych, zarówno o powstańcach, jak i ludności cywilnej, która przebywała w Warszawie w czasie okupacji. Pokój Kombatanta to miejsce gromadzenia informacji, ale też i dzielenia się wiedzą o uczestnikach Powstania Warszawskiego. Ci, którzy tu przychodzą, często sami chcą uzupełnić swoją wiedzę o członkach rodziny. O tych, którzy zginęli w czasie wojny albo zaginęli, o których nic, albo niewiele do dzisiaj wiadomo. Szukają choćby śladu pamięci o bliskich. O swojej matce, ojcu, rodzeństwie, bo dopiero po ich śmierci dowiedzieli się, że walczyli w powstaniu. Bywają też sami powstańcy, niegdyś warszawiacy, którzy mieszkają gdzieś na krańcach Polski czy świata, tak odległych jak Australia, Argentyna czy RPA. Szukają kolegów z powstania lub uzupełniają opowieści innych o walce na barykadach, o pobycie w obozach i więzieniach.

DEON.PL POLECA

Czy to jeszcze w czasie okupacji niemieckiej, czy już później - sowieckiej. Przychodzą z własnymi opowieściami. A każda z nich jest niepowtarzalna, bo ich losy mają unikalny charakter. Pokój odwiedzają jednak nie tylko ci, którzy wspierali Powstanie Warszawskie, również jego do dziś zagorzali przeciwnicy. Z tamtymi sprzed lat argumentami i z dzisiejszymi. Jakby szukając dla siebie wytłumaczenia, dlaczego nie wzięli udziału w powstaniu.
Pokój to też rodzaj biura poszukiwań. Dzięki nagromadzonej od lat wiedzy na temat Powstania Warszawskiego i jego uczestników 7-letnia wówczas dziewczynka żydowska po 67 latach odnalazła uczestniczkę powstania, która ją ukrywała. Podobnie jak kilkuletnia "Kizia", zagubiona w wirze walk, znalazła swą 17-letnią "nianię".

Sposób złożenia kartki

W zorganizowanie Pokoju Kombatanta od początku zaangażowana była, i do dziś prowadzi ten dział, Agnieszka Pawelec, z wykształcenia muzealnik, absolwentka historii. Wspomaga ją dwóch wolontariuszy - powstańców: Andrzej Gładkowski i Mieczysław Rybicki oraz kilkunastu innych niezwiązanych z powstaniem, ale z pokolenia powstańczego, a także ich wnuków. Zadaniem, jakie miała pierwotnie do wykonania Agnieszka Pawelec, było zgromadzenie listy teleadresowej, aby móc wysyłać zaproszenia na otwarcie MPW. Dziś poznawanie powstańców jest bardzo ważnym elementem osobistego życia Agnieszki Pawelec. - Właściwie niemal od razu naszą ideą stało się budowanie bazy danych o wszystkich uczestnikach Powstania Warszawskiego - mówi Agnieszka Pawelec. - Gromadziliśmy to wszystko, co możemy dzisiaj zobaczyć na naszej stronie internetowej.

Jest to w tej chwili największa baza informacyjna o powstańcach. Zarówno umieszczona w wersji papierowej w tysiącach segregatorów, jak i w wersji elektronicznej. Dotyczy to zarówno poległego czy zmarłego po wojnie powstańca. Również do dziś żyjącego. Ludzie przynoszą swoje pamiętniki. To jest niesamowite. Jak podróż w czasie… Kiedy dostaje się na przykład maleńki kalendarzyk zapisany drobnymi literkami. Ołówkiem.

Strona po stronie. Dzień po dniu. To, co wydarzyło się w miejscu, gdzie była tylko ta osoba. W tej godzinie, w tym dniu powstania. Te pamiętniki chcielibyśmy opracować w formie elektronicznej, żeby kolejne pokolenia miały do nich dostęp. Żeby ludzie mogli się zetknąć z żywym obiektem muzealnym. Bo nic bardziej nie oddaje emocji niż napisana ręką powstańca kartka. Nie tylko treść tej kartki, ale też sposób wycięcia czy jej złożenie. Ile miejsca zajmowała. Jakim kolorem była wypisana…

Kombatanci, ich dzieci i wnuki

Pokój Kombatanta z biegiem lat zmieniał swoje oblicze. Najpierw był miejscem, gdzie przychodzili tylko kombatanci, później ich dzieci, a teraz wnuczkowie. Przynoszą po nich pamiątki. I też chcą się czegoś dowiedzieć na temat swoich dziadków. - Dodatkowo zbieramy informacje o ludności cywilnej. Coraz częściej spotykamy się z relacjami cywilów wspierających powstańców - opowiada Jan Ankiersztejn zajmujący się od roku wkładem warszawiaków w powstanie. Cywilnych mieszkańców, którzy ponieśli najwięcej ofiar, bo blisko 200 tys. - Zapoznajemy się z historią osób, które gotowały dla powstańców. Dzieliły się produktami, ubraniami. Angażowały się w budowę barykad czy w prace na zapleczu walki zbrojnej. Trzeba to odnotować. Również informacje, które nam czasem przynoszą ludzie, że ta czy inna osoba, ta czy inna rodzina zostały zamordowane przez Niemców.

To też trzeba odnotować. Ktoś nam niedawno powiedział, że jedna z kilkuosobowych rodzin mieszkających w kamienicy przy parku Sowińskiego została w tymże parku zamordowana przez Niemców. To jest ważne, bo mamy nazwiska wielu rodzin, z którymi nie wiadomo, co się stało. Chcemy ich losy opisać, żeby pamięć o nich trwała. To przecież również są ofiary zbrodni niemieckiej. Chcemy te informacje przekazać w formie elektronicznej, aby były dostępne dla każdego na świecie.

- Do Warszawy trafiali w tym czasie przecież różni ludzie, zarówno biorący udział w powstaniu, jak i cywile - opowiada Andrzej Gładkowski, w czasie Powstania Warszawskiego czternastolatek, łącznik pułkownika dr. Stefana Tarnawskiego, szefa służby sanitarnej na Starym Mieście. - W ramach Akcji "Burza" przyjechali ludzie, którzy po raz pierwszy byli w Warszawie. Byli i ci, którzy mieszkali tu od lat. Jedni wiedzieli o wybuchu powstania i przygotowywali się na Godzinę "W". Inni nie mieli o tym żadnego pojęcia. Szczególnie cywile. Powstanie Warszawskie było początkowo tylko jedną z części Akcji "Burza", akcji, która obejmowała cały obszar Polski. Tak więc mamy do czynienia z byłymi żołnierzami mającymi doświadczenie wojenne, jak i z osobami, które tego doświadczenia nie miały. I właśnie bardzo ważne jest, aby wiedzę na temat powstania i emocje jego uczestników opisać. Dzięki naszej ewidencji w Pokoju Kombatanta wiemy o powstaniu i powstańcach z każdym rokiem coraz więcej.

Pokój zwierzeń

Ale Pokój Kombatanta to również miejsce zwierzeń, historii częstokroć opowiadanych przez uczestników powstania po raz pierwszy. Przychodzą ludzie, którzy nie tylko opowiadają o swoich doświadczeniach z konspiracją, o tym jak kończyli szkoły podchorążych czy kursy wojskowe, wielomiesięczne przygotowania na zajęciach dla sanitariuszek. - Przychodzą do nas również osoby, które chcą opowiedzieć jedno zdarzenie z powstania, ale niezwykle traumatyczne - mówi Agnieszka Pawelec. - Czasem zadaje się jedno pytanie i w odpowiedzi można usłyszeć całą opowieść. W wielu przypadkach jednak rozmowa jest bardzo trudna, bo łamiemy pewne tabu bądź nieśmiałość. Obawę, która tkwi w tych ludziach od czasu powstania czy stalinizmu. Niekiedy też boją się, że ich relacja może być potraktowana przez kogoś jako nieważna, bo tak czasem traktowano ich opowieści w rodzinach. I wielu z powstańców ma to mocno wpisane w świadomość. Przychodzą także ludzie, którzy chcą się zmierzyć ze swoją historią… Potrzebują takiej osoby, która zapewni, że ich wspomnienia zostaną odpowiednio wykorzystane. I ten szacunek dla ich opowieści, dla ich historii jest czynnikiem najważniejszym. Szczególnie wtedy, kiedy dowiadują się, że jest to potrzebne dla pamięci narodowej. Że nie boimy się pojęcia patriotyzm. Nie wyszydzimy ich.

Nierzadko powstańcy opowiadają o wydarzeniach z ich życia niezwykle delikatnych, wręcz intymnych. Najczęściej po raz pierwszy. Kobiety o tym, jak w czasie powstania zostały zgwałcone przez okupantów. Mężczyźni o śmierci swych największych młodzieńczych miłości. Czy o tym, jak cudownie ktoś ocalał z egzekucji. Przywalony trupami, ciężko ranny, ostatnim impulsem wyrwał się śmierci, wychodząc spod zwałowiska ciał. - W pewnym momencie ktoś przychodzi z dylematem, z którym chodził przez cale życie: dlaczego tylko ja ocalałem z kilkudziesięcioosobowego oddziału, a inni nie? - mówi Agnieszka Pawelec. - Proszę sobie wyobrazić, że przychodzi do nas żołnierz Powstania Warszawskiego, staruszek, i przynosi zdjęcie młodziutkiej dziewczyny. Jakiś czas rozmawiamy, a on wyciąga pukiel włosów ukochanej ucięty w chwilę po tym, jak zginęła. I chodził z tą traumą przez całe życie. Ludzie przychodząc tutaj, otwierają nie tylko swoje szuflady, ale i swoje wnętrza. Czasem również swoje sumienie. Opowiadają o czynach, których dokonali w czasie okupacji. Opowiadają nie tylko o tym, co przeżyły ich oczy, ale i ręce. O tym, co jest bardzo trudno zrozumieć osobie, która nie znalazła się w tak dramatycznych sytuacjach, jakie miały miejsce podczas walk Powstania Warszawskiego. Co tak naprawdę się wydarzyło - poza spontanicznością, euforią i nadzieją na wolność.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

O tym, co przeżyły ich ręce i oczy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.