Biel jest krzykiem. Trzydzieści lat po zamachu

Biel jest krzykiem. Trzydzieści lat po zamachu
Tablica upamiętniająca zamach na Jana Pawła II (fot. Lucaok/Wikimedia Commons)
Logo źródła: Dziennik Polski Grażyna Starzak / "Dziennik Polski"

To trwało krócej niż mgnienie oka. Terenowy samochód sunął ostrożnie wśród ludzkiej masy wypełniającej szczelnie plac Świętego Piotra. Ubrana w białe szaty postać, przytrzymująca się lewą ręką żelaznego oparcia na tylnym siedzeniu, prawą błogosławiła wiernych. Nagle człowiek w bieli osunął się na siedzenie w kałuży krwi.

Tym, którzy stali najbliżej wydawało się, że usłyszeli głuche odgłosy strzałów z pistoletu - trzask, trzask, trzask. Zaraz potem z tysięcy gardeł, w stu językach, wzbił się w górę rozdzierający, rozpaczliwy krzyk: "Zabili papieża. Zabili papieża". W środę, 13 maja 1981 r. około godziny 17.20 większość stacji radiowych i telewizyjnych na całym świecie przerwała program, podając za włoską agencją prasową ANSA wiadomość, iż papież Jan Paweł II padł ofiarą zamachu. Polaków ogarnęła trwoga. Całymi rodzinami, często ze łzami w oczach, szli do kościołów modlić się o zdrowie Ojca Świętego.

DEON.PL POLECA




W Krakowie szykowano się w tym czasie do tradycyjnych juwenaliów. W wesołej zabawie z przebierankami zwykle uczestniczyło całe miasto. - Pamiętam jak dziś. Była środa po południu. Mieliśmy właśnie rozpocząć zebranie komitetu organizacyjnego juwenaliów - wspomina Hanna Marcak, w 1981 r. studentka krakowskiej Akademii Rolniczej, członkini NZS-u. - Wściekaliśmy się, że jeden z naszych kolegów się spóźnia. A on nagle wpadł i krzyknął: "Co wy robicie, nie będzie żadnych juwenaliów - Ojciec Święty nie żyje". Zgłupieliśmy i rzuciliśmy się do radia, z którego popłynęły już bardziej konkretne wiadomości - że nie jest prawdą to, że nie żyje, że został przewieziony do kliniki, a operacja rozpocznie się w najbliższym czasie.

Już godzinę po zamachu studencki komitet przygotowujący juwenalia, odwołał imprezę. "(...) Kula zamachowca mierzona w Pierwszego Obywatela Świata trafiła w nas wszystkich. Ze smutkiem, powagą i oburzeniem zadajemy sobie pytanie, dlaczego ofiarą padł człowiek, który jest symbolem miłosierdzia, człowieczeństwa i miłości. (...) Nie stać nas na beztroską i wesołą zabawę w obliczu tego wydarzenia" - napisali w specjalnym komunikacie do swoich koleżanek i kolegów członkowie komitetu.

W programie juwenaliów '81 miał być m.in. "marsz wolnych ludzi". Postanowili, że

że w najbliższą niedzielę pójdą z Błoń na krakowski Rynek w marszu protestu przeciw temu, co się wydarzyło na placu św. Piotra.

Około drugiej w nocy, ze środy, 13 maja na czwartek, poszli do krakowskiej kurii, do kard. Franciszka Macharskiego prosić go o wsparcie pomysłu i odprawienie na Rynku mszy św. w intencji Ojca Świętego. Nie chciano ich wpuścić. W końcu jedna z sióstr zlitowała się i wprowadziła delegację do ciemnego korytarza. Przyszedł kardynał Macharski. Otoczyli go i opowiedzieli o swoich planach. "Dzieci, gdyby wam się to udało, zrobilibyście Ojcu Świętemu największy prezent" - powiedział.

Przygotowania do tego wydarzenia przebiegały wyjątkowo szybko i sprawnie. Studenci niemal od ręki dostali zgodę władz miasta. Zyskali też przychylność urzędników niższych szczebli, a nawet... milicjantów.

Jerzy Jurecki w komitecie organizacyjnym Białego Marszu odpowiadał za bezpieczeństwo całego przedsięwzięcia. W związku z pełnioną funkcją miał spotkanie w komendzie milicji. - Byłem zaskoczony. Tak miło mnie przyjęto i od razu zgodzono się, żeby zgodnie z naszą sugestią tego dnia cała milicyjna ochrona była ubrana w białe mundury - wspomina Jurecki. - Na dodatek w sztabie marszu zamontowali specjalne telefony. Wystarczyło podnieść słuchawkę, a odzywał się głos oficera dyżurnego odpowiedzialnego za udzielenie nam pomocy. Telefon nie był potrzebny, ale

- To było coś takiego, jakby tutaj nad Krakowem zawisła wielka dłoń, która otwierała każde drzwi, każde ręce, każde serce - wspomina Hanna Marcak, autorka rezolucji Białego Marszu. "(...) Dlaczego Biały? Ta biel jest naszym krzykiem, naszym protestem przeciw zalewającej świat fali ciemności. Symbol pokoju - to biały gołąb - Białym Marszem pragniemy zamanifestować nasze poparcie dla pokojowych i humanitarnych idei" - czytamy w tym dokumencie. Białe miały być stroje, flagi i kwiaty. "Nie szafujmy słowami na proporcach i transparentach, nie bierzmy ze sobą napisów ani haseł. Naszym protestem niech będzie milczenie, spokój i rozwaga" - apelowali w rezolucji organizatorzy marszu. Nie chcieli, by marsz przerodził się manifestację.

Wszyscy uczestnicy tego wydarzenia, a było ich prawie pół miliona, zastosowali się do tego apelu. - Tamtego dnia Kraków był biały i cichy - pisze we wspomnieniach Hanna Marcak.  Komitet Organizacyjny Marszu złożony z przedstawicieli NSZ i SZSP miał swoją siedzibę w klubie "Jaszczury" i przyległych do niego pomieszczeniach Rady Okręgowej SZSP. Przez kilka dni, począwszy od 13 maja, światła nie gasły tam nawet w nocy.

- I nareszcie 17 maja - niedziela, która miała być finałowym dniem tradycyjnych juwenaliów. Wszędzie widać białe stroje, chusty i flagi. Na skrzyżowaniach białe mundury milicjantów służby drogowej. Białe mundury mieli na sobie funkcjonariusze milicji w czasie I pielgrzymki papieża do Polski - przypomina Andrzej Bac, jeden z głównych organizatorów Białego Marszu.

- Już od świtu tysiące osób szły na Błonia. Tysiące, później setki tysięcy ludzi. To przeszło najśmielsze oczekiwania - dodaje Jerzy Jurecki.

Wyruszyli punktualnie o godz. 10 rano z krakowskich Błoń, z miejsca, gdzie dwa lata wcześniej stał papieski ołtarz. Był to niecodzienny pochód,

Przeważali ludzie młodzi. Na czele dziewczyny, studenci. Nieśli wysoko uniesione flagi: białą i biało-żółtą. Za nimi poczty sztandarowe krakowskich uczelni. Powoli, godnie, w skupieniu i milczeniu ten wielki tłum ubranych na biało ludzi przemierzał Aleję Trzech Wieszczów. Minął Muzeum Narodowe, Bibliotekę Jagiellońską, AGH. Na chodnikach, w oknach, na dachach - też były tłumy. I ta cisza. Słychać tylko trzask aparatów fotograficznych i szum pracujących kamer. Kiedy hejnalista z wieży mariackiej odtrąbił godzinę jedenastą, biały pochód wchodził na Rynek.

Jego koniec wciąż jeszcze był na Błoniach. - W pewnym momencie nadszedł również mały pochód młodzieży hippisowskiej ze wszystkimi atrybutami, strojami i symbolami charakterystycznymi dla przedstawicieli tej grupy. Z jednym, charakterystycznym dodatkiem. Każdy z nich miał obwiązane włosy zwiniętą białą chustką. Było ich około czterystu. Na Błoniach utworzyli mały obóz. O tragedii na placu św. Piotra dowiedzieli się podczas podróży autostopem. Już w czwartek zebrało się ich na stawkach nad Wisłą około trzystu. Bez żadnego zawiadomienia czy sygnału. Byli to ludzie z wielu hippisowskich komun, z całej Polski - wspomina Andrzej Bac.

W ciągu 30 lat, które mijają od pierwszego w Krakowie Białego Marszu, Andrzej Bac wiele razy, przy różnych, mniej lub bardziej oficjalnych okazjach, wspominał to wydarzenie. Zawsze słuchano go w ciszy, skupieniu, z wypiekami na twarzy. Takie same reakcje słuchaczy można zaobserwować i dzisiaj, gdy Andrzej Bac opowiada, jak wielka płyta Rynku, a potem wszystkie wylotowe ulice, wypełniały się powoli milczącym tłumem ludzi.

W noc poprzedzającą uroczystość studenci zbudowali przy wejściu do Bazyliki Mariackiej ołtarz. Tło było białe. Na nim ustawiono obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus. Po lewej stronie brązowy, duży krzyż od ojców paulinów ze Skałki. Wokół kwiaty od krakowskich kwiaciarek. Na galeryjce świątyni widniał wizerunek Jana Pawła II z szeroko otwartymi rękami.

Msza św. na Rynku Głównym zaczęła się o godz. 11.45 montażem słowno-muzycznym w wykonaniu Anny Polony, Jerzego Radziwiłowicza i chóru "Organum" pod dyrekcją Bogusława Grzybka. Mszę w intencji Jana Pawła II i bardzo chorego już Prymasa Stefana Wyszyńskiego, wspólnie z duszpasterzami akademickimi Krakowa, odprawił kard. Franciszek Macharski.

"Bracia i Siostry! To jest na pewno dla nas za ciężkie. To jest dla nas za wielkie.

Przerasta nas to wydarzenie i to, co ono znaczy. My - między Rzymem i tym szpitalem, w którym jest Ten, którego miłują nasze serca, a Warszawą, gdzie nam gaśnie Prymas. A nie byłoby tego Papieża, a nie byłoby takiej Polski, gdyby nie On, Prymas. To jest, Bracia i Siostry, zwyczajnie - za wielkie. I za trudne. Za maliśmy. Ale też na przekór temu, co mówię, chcę powiedzieć: Wielki jesteś Krakowie! Wielka jesteś Polsko! Wielka, z wszystkimi swoimi słabościami, z całą swoją niedolą i poszukiwaniami" - mówił w pamiętnej homilii kard. Macharski. Każde jego słowo, wszystko, co się działo na Rynku i nie tylko tam, rejestrowały kamery telewizyjne, notowali dziennikarze wszystkich, liczących się na świecie stacji i agencji.

Eucharystia zbliżała się do końca, gdy zgromadzeni na Rynku usłyszeli głos Ojca Świętego odtworzony z taśmy magnetofonowej.

- To było coś nieprawdopodobnego. Ludzie padali na kolana. U najbardziej odpornych pojawiły się w oczach łzy. Kardynał Macharski zasłonił głowę dłońmi. Chyba także płakał - wspomina Iwona Cichecka, w 1981 r. studentka WSP, członek NZS-u. Tylko garstka osób obecnych wówczas na Rynku wiedziała, skąd wzięło się to nagranie. Otóż już w czasie trwania mszy św. dyżurujący w "Jaszczurach" studenci, wśród nich Iwona Cichecka, dowiedzieli się od polskiego korespondenta z Rzymu, że Ojciec Święty czuje się na tyle dobrze, że będzie przemawiał o godz. 12 na Anioł Pański. Ów korespondent podał im częstotliwość, na której można wysłuchać Ojca Świętego. - Nagraliśmy ten tekst. Oczywiście po włosku. Pojawił się problem przetłumaczenia. Zgłosił się Jerzy Radziwiłowicz, który obiecał pomóc. Pod koniec mszy ktoś podszedł do kard. Macharskiego od tyłu i powiedział, że mamy to nagranie. Kardynał przekazał tę informację zebranym na Rynku. Włączono magnetofon. A potem Jerzy Radziwiłowicz przepięknie, przekonująco, głęboko, czysto przeczytał polskie tłumaczenie słów Ojca Świętego. Jak mu się to udało przetłumaczyć? Pozostanie jego wielką tajemnicą - wspominała w 2001 roku, z okazji 20. rocznicy Białego Marszu, Iwona Cichecka.

Dla Stanisława Markowskiego, artysty fotografika, Biały Marsz był najważniejszym wydarzeniem w okresie od sierpnia 80 do grudnia 81 roku. Ten czas Markowski nazywa "Czasem Solidarności". - Zamach na Ojca Świętego był wymierzony w wolność Kościoła w Polsce i na świecie, wymierzony w "Solidarność" i nasze dążenie do niepodległości. Uderzono w Pasterza, by trzoda się rozpierzchła. Ale trzoda nie tylko się nie rozpierzchła, lecz bardziej skupiła i wzmocniła. Najbardziej charakterystyczną cechą tego niepowtarzalnego, świętego marszu była absolutna

jedność i solidarność

uczestników - mówi Markowski.

Jego zdjęcia z Białego Marszu obiegły cały świat. Wykonał ich kilkaset. - Robiły się same, a ja byłem szczęśliwy, bo znowu widziałem ludzkie twarze i oczy, jasne i piękne, jak w Gdańsku w Sierpniu 80 roku. Nie muszę spoglądać na zdjęcia. Do dzisiaj mam przed oczami białe morze ludzi na największym Rynku Europy pod czułym spojrzeniem Maryi Panny z Mariackiego kościoła.

- Zjednoczyliśmy się w te dni jak nigdy dotąd - wspomina Anna Polony. Ta znakomita aktorka wraz z Jerzym Radziwiłowiczem przed mszą św. na Rynku oraz modlitwą o zdrowie Ojca Świętego czytali wiersz "Na Anioł Pański biją dzwony" oraz fragmenty utworów poetyckich, których tematem były ból, cierpienie i ofiara. - Pamiętam widok Rynku tamtego dnia. Jedna z sióstr zakonnych pomagająca przy ołtarzu zaprowadziła mnie na pierwszą kondygnację wieży mariackiej - na balkon ponad portalem. Stamtąd zobaczyłam cały Rynek. Smutny, a piękny zarazem. Rynek tonący w bieli.

- Nigdy w historii Krakowa nie było takiej manifestacji jedności i solidarności jego mieszkańców - uważa Jerzy Jurecki.
Andrzej Bac jest pewien, że Biały Marsz pozostawił trwały ślad w świadomości społeczeństwa, nie tylko Krakowa: - Pokazał, że dobro nie zginęło, że zło można pokonać właśnie dobrem, tak jak to czynił Jan Paweł II - mówi Andrzej Bac. Przypomina też, że pokłosiem Białego Marszu jest wiele cennych inicjatyw, m.in. "Ruch ku Cywilizacji Miłości", Chrześcijańskie Dni Żaka oraz Piesza Pielgrzymka Krakowska na Jasną Górę, organizowana od 1981 roku w intencji Ojca Świętego Jana Pawła II i Ojczyzny.

***

7 kwietnia 2005 r., kilka dni po śmierci papieża Polaka, ulicami Krakowa przeszedł inny Biały Marsz. Tym razem Biały Marsz Wdzięczności. Krakowianie po raz kolejny wyrazili w ten sposób swoje przywiązanie do błogosławionego dziś Jana Pawła II.

(Pisząc ten tekst korzystałam z publikacji "Biały Marsz. Kraków 17 maja 1981" Domu Wydawniczego Rafael z 2001 roku)

Źródło: Biel jest krzykiem

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Biel jest krzykiem. Trzydzieści lat po zamachu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.