Konwencja kosztowna i do niczego niepotrzebna

Konwencja kosztowna i do niczego niepotrzebna
Wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka (na dole) oraz premier Ewa Kopacz po głosowaniu. (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)

Polski parlament ratyfikował dziś Konwencję antyprzemocową. Spory wokół tego dokumentu są silne, czego przejawem jest choćby fakt, że po ogłoszeniu wyników głosowania na sali sejmowej rozległy się okrzyki: "Hańba!".

Wydaje się, że ta reakcja jest przesadna. Dokument zawiera wiele słusznych postulatów i zobowiązań: stworzenie całodobowego telefonu zaufania, konieczność ścigania winnych i odpowiedniej ochrony poszkodowanych, zmotywowanie społeczeństwa - szczególnie mężczyzn i chłopców - do aktywnego zapobiegania wszelkim przejawom przemocy, szkolenia i akcje uświadamiające, czym jest przemoc i jak się przed nią bronić, przeznaczanie odpowiednich funduszy z budżetu państwa na przeciwdziałanie przemocy itd. Rzecz w tym, że wszystkie te kwestie reguluje już polskie prawo i nie potrzebujemy do tego dodatkowej konwencji.

Ponadto od 2005 r. w Polsce jest wprowadzany w życie Krajowy Program Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie (dostępny TUTAJ) w 2014 r. został on przedłużony do 2020 r. O jego skuteczności mogą świadczyć dane, na które powołuje się w swoich analizach Ordo Iuris (zobacz krótki flm prezentujący te badania): w Polsce przemocy doświadcza średnio 19 % kobiet (średnia w Unii wynosi 33%, w kraju z rekordową liczbą jest to ponad 50%) i nie wynika to z faktu, że kobiety nie zgłaszają tego faktu na policję.

DEON.PL POLECA

To samo badanie wykazało, że w Polsce ponad 60% przypadków doświadczenia przemocy została przez ofiary zgłoszona (średnia w UE wynosi 49%, a w krajach gdzie jest największa skala przemocy, jednocześnie jest też najniższa liczba zgłoszeń, w okolicach 25%). Metodologia tych badań została tak skonstruowana, by maksymalnie zobiektywizować wyniki (kobiety pytano o konkretne doświadczenia, typu: uderzenie w twarz, pobicie, szarpanie za włosy, podduszanie itp. a nie ogólnie, czy doświadczyły przemocy) i zadbano o to, by była przeprowadzona na reprezentatywnych grupach badanych. Już same te dane, jak i zestawienie konwencji z polskim prawem, wskazują, że podpisywanie tego dokumentu w przypadku Polski przypomina przynoszenie drewna do lasu.

To znaczy przypominałoby, gdyby w konwencji nie było sformułowań, które próbują w nasze prawodawstwo wtłoczyć koncepcje zdecydowanie ideologiczne. Podam trzy przykłady:

1. Konwencja zawiera koncepcję, przez środowiska feministyczne określaną jako nowatorską, "przemocy wobec kobiet ze względu na płeć". Kobieta staje się ofiarą, bo jest kobietą, tym samym przemoc wobec niej zostaje zrównana z rasizmem lub antysemityzmem, jeśli chodzi o motywację. Opiera się po prostu na bezpodstawnym uprzedzeniu wobec płci. Definicja ta jest tak obszerna, że da się tam wtłoczyć wszystko.

2. Społeczeństwo ma być zachęcane do aktywnego przeciwdziałania przemocy, a szczególnie mają być do tego zachęcani mężczyźni i chłopcy. Kiedyś takie kwestie załatwiało się wychowaniem w etosie rycerskości czy potem bycia dżentelmenem. Teraz chce się to regulować prawnie. Tu rodzi się też pytanie, jaka ma być skala tego zachęcania, na czym ono ma polegać i czy w ramach aktywnego przeciwdziałania przemocy znajduje się też użycie przemocy?

3. Państwo ma promować zmiany wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania mężczyzn i kobiet, co ma służyć wykorzenieniu uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli mężczyzny i kobiety.

Moje pytanie brzmi: a kto będzie określał które uprzedzenia, zwyczaje, tradycje i praktyki są oparte na idei niższości kobiet? Oraz jakie są stereotypowe modele ról obu płci? Stereotypowe dla jakiej kultury? Bo w Polsce stereotypowa kobieta to ktoś silny, zorganizowany, samodzielny i do tego jeszcze piękny. Co w nim jest złego?

To jest zresztą punkt, który wzbudził największe zaniepokojenie: jest tak ogólnie sformułowany, że da się tam wcisnąć, przy odrobinie sprytu, bardzo wiele i na tej podstawie domagać się zmian w ustawodawstwie, które niekoniecznie będą zgodne z Konstytucją, nie mówiąc o polskiej kulturze i tradycji.

I na koniec jeszcze jednak kwestia: wprowadzenie w życie konwencji nałoży na państwo dodatkowe obciążenia finansowe. Jest to związane z faktem, że w świetle tego dokumentu państwo zobowiązuje się do pokrywania ze swojego budżetu świadczeń na rzecz ofiar: od poradnictwa po mieszkania i pomoc finansową, do tego ma przeprowadzać ogólnokrajowe kampanie na temat przemocy i radzenia sobie z nią (pewnie w języku polskim pojawią się dzięki temu kolejne bon moty typu "Bo zupa była za słona") i szkolenia na ten temat.

A kto za to zapłaci? Pan zapłaci, pani zapłaci, wszyscy zapłacą. Wszyscy poniesiemy koszty ratyfikowania dokumentu, który, patrząc od strony praktycznej i prawnej, nie był nam do niczego potrzebny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Konwencja kosztowna i do niczego niepotrzebna
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.