Zakochałem się w Pendolino

Zakochałem się w Pendolino

Komentarz napisany już 17 grudnia. Zawieruszył się. Redakcja przeprasza i poleca.

Słynne Pendolino. Kilka miejsc obok bardzo głośno rozmawiający młody mężczyzna dzwoni do kolejnych znajomych, rozpoczynając rozmowę od słów: "Zakochałem się." Rozumiem, że reakcje zaintrygowanych rozmówców są różne, ale ostatecznie prowadzące do pytania, które pozwala mu rozwinąć wypowiedź, wykrzykiwaną na pół wagonu: "Zakochałem się w Pendolino!" Jako Polak z krwi i kości jestem bardziej skłonny do krytycznego spojrzenia na swój kraj niż do takiej wylewności, ale może to mniej naiwne niż się zdaje?

Opinię na temat włoskiego pociągu wyraziło już pół Polski, a memy - wyznacznik tego czym żyją internauci - wskazują, że Pendolino jest częściej powodem kpiny niż zarzutów o korupcję czy deklaracji skoku cywilizacyjnego. Łatwo wyczuć, że wielu czeka na spektakularną porażkę, z cyklu wody na Basenie Stadionie Narodowym. Gdyby któryś z pociągów spóźnił się o dwie godziny albo przynajmniej udało się zrobić zdjęcie całkiem zabrudzonej łazienki…

Choć daleki jestem zachwytom współpasażera, kiedy inwestycje wydają się być bardziej propagandowe niż rozsądne ekonomicznie, przyznać muszę, że podróżuję w komforcie wyższym niż kiedykolwiek wcześniej w Polsce i nie płacę więcej niż płaciłem wcześniej za przejazdy na podobnych trasach, kupując bilet z wyprzedzeniem. Przejeżdżałem obok wspomnianego Stadionu Narodowego i cieszę się, że został wybudowany w miejsce chaotycznego targowiska na Stadionie Dziesięciolecia. Jadę punktualnym pociągiem i - podobnie - cieszę się, że nie muszę brać bardzo głębokiego oddechu przed wejściem do toalety. Nie chcę zapominać, że przepłaciliśmy wybierając te pociągi. Jeśli już jednak taki skład wybraliśmy, może być powodem do małej dumy, że jednak się udało. Nie życzę porażki, z której się ogólnonarodowo pośmiejemy, bo doskonale jeśli szybkich tras będzie jak najwięcej. Nie chcę satysfakcji tych, którzy tylko czekają na błąd, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że w Polsce nic się nie da zrobić dobrze.

DEON.PL POLECA

Choć łatwo o krytyczne uwagi, wolę się ucieszyć tym, co dobre, szczególnie w te dni, kiedy z tyłu głowy mam historię Maryi i Józefa, którzy bez narzekania na swój los, wędrowali z osiołkiem do Betlejem. Św. Paweł mówił o sobie: "Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć…" Podróżując Pendolino i wędrując piechotą, jesteśmy albo przeniknięci goryczą albo chętni do zobaczenia dobra. Wybieram to drugie.

----

Jechałem dwoma pociągami EIP na trasie Opole - Warszawa i Warszawa - Gdańsk wracając z rekolekcji, które dawałem dla duszpasterstwa akademickiego Xaverianum. Za bilety zapłaciłem 59 i 49 zł, czyli mniej niż za podróż "do." Całość drogi to nieco ponad 6.5 h (w tym 40 minut w stolicy).

Miałem okazję podróżować między innymi TGV we Francji i Shinkansenem w Japonii. Jakość podróży na plus wobec TGV, które na części z tras korzysta ze starych i ciasnych wagonów, ale do Japończyków brak nam wiele. Artykuł musiałem wysłać korzystając z udostępnienia sieci z telefonu, bo jedynym wyraźnym minusem Pendolino jest póki co brak wi-fi.

----

Piotr Kropisz SJ jest duszpasterzem akademickim z DA Winnica z Gdańska, rekolekcjonistą, kompozytorem, opiekunem portalu ewangelizacyjnego Theofeel.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zakochałem się w Pendolino
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.