Niosąc czerwony krzyż

Niosąc czerwony krzyż
(fot. Surfing The Nations/flickr.com/CC)
Małgorzata Golik

Tematem mało znanym i budzącym wiele kontrowersji jest odrodzenie się chrześcijaństwa w Chinach. Według danych Word Christian Database w Chińskiej Republice Ludowej mieszka około 70 milionów praktykujących chrześcijan.

W bardzo ściśle kontrolowanym przez totalitarny, ateistyczny rząd kraju chrześcijaństwo jest obecnie najliczniejszą zorganizowaną religią. Zapewne zaskoczy to czytelników, którym religijność Chińczyków kojarzy się z palącymi kadzidełka buddystami, praktycznymi konfucjanistami, ateistami z czerwonymi sztandarami komunizmu czy, coraz częściej, duchowo zagubionymi wyznawcami konsumpcjonizmu.

          

Obecność religii chrześcijańskich w Państwie Środka datuje się już na VII wiek. Znakomicie zachowały się też zapiski z trzynastowiecznych dysput naukowych z udziałem jezuitów na dworze ówczesnego władcy Kubilaj-chana. Największy rozkwit nastąpił jednak w XIX wieku, czemu sprzyjał rozwój transportu i otwarty dostęp do wnętrza kraju. Umożliwiało to działalność apostolską misjonarzy z Zachodu. Do 1949 roku, czyli daty przejęcia władzy przez komunistów, chrześcijaństwo było w Chinach dobrze przyjmowane i znakomicie się rozwijało

DEON.PL POLECA

          

Podczas bezwzględnych rządów komunistów wielu chińskich chrześcijan zostało aresztowanych, a niejeden z nich zginął zamordowany. Nadszedł terror przypominający ten z czasów powstania bokserów w 1900 roku, kiedy pozbawiono życia ponad 20 tys. wyznawców Chrystusa. W samym 1955 roku spalono w Chinach ponad tysiąc kościołów, aresztowanych zostało dziesiątki tysięcy chrześcijan, a kilka tysięcy zabito oskarżając o szerzenie wrogiego państwu kultu. Przed zakończeniem tzw. rewolucji kulturalnej zabroniono wszelkich jawnych praktyk religijnych. Kościołowi odebrano wszystkie budynki, a także cały majątek.

          

Mimo tak silnych represji wiary nie udało się złamać. Co więcej ostatnie lata przyniosły zauważalne rozluźnienie kontroli nad wyznaniami, co wpłynęło na intensywny rozwój chrześcijaństwa. Dostrzegając to, partia postanowiła ograniczyć jego ekspansję tworząc Chiński Chrześcijański Patriotyczny Ruch Trzech Samodzielności oraz Patriotyczne Stowarzyszenia Katolików Chińskich, do których to organizacji muszą należeć wszystkie Kościoły chrześcijan. Miało to oczywiście na celu kontrolę wiernych i ich zgromadzeń, tak żeby ostatnie słowo w najważniejszych kwestiach należało do rządzących. Wielu wiernych, obawiając się aktów przemocy, pogodziło się z narzuconą w kwestii wiary polityką partii i ograniczyło swoje praktyki religijne, aby nie stanowiły one dla władz "problemu".

Wśród podążających za Jezusem są jednak i tacy, którzy nie zgadzają się z narzuconymi restrykcjami i podkreślają, że to nie partia, ale wyłącznie Bóg ma prawo do podejmowania decyzji w kwestii ich wiary. Nie przystępują do oficjalnych kościołów, nie spotykają się w wyznaczonych do tego miejscach, ale organizują własne, prywatne spotkania. Gromadzą się w ramach tak zwanego ruchu kościołów domowych, które z punktu widzenia partii komunistycznej są nielegalne, a tym samym zabronione. Mimo nękania przez organa rządowe ruch ten staje się coraz mocniejszy.

Wierząc w ukryciu

Przeciętny Chińczyk bardzo niewiele wie na temat chińskich chrześcijan. Zwłaszcza, że władze od wielu lat kreują ich przerysowany obraz, demonizując obcą wiarę, jako narzucone przez zepsutych imperialistów duchowe "opium dla mas". Dla wielu zastraszanych obywateli Państwa Środka, którzy nie podzielają wprawdzie wierzeń siedemdziesięciu milionów współobywateli, godna podziwu jest jednak ich odwaga, upór i silna wiara. Szukając w chińskich "podziemiach" można natrafić na film dokumentalny (poza ChRL powszechnie dostępny) nakręcony przez Yuan Zhiminga: Krzyż. Jezus w Chinach, który przybliża historię i rozwój chrześcijaństwa w Chinach. Pokazane są w nim także informacje o pierwszych chrześcijańskich męczennikach Państwa Środka i wiernych należących do ruchu kościołów domowych.

Bardzo ważne w poznaniu obecnej sytuacji chrześcijan są rozmowy z ludźmi zepchniętymi na margines społeczeństwa za swoje przekonania. Dla nas Europejczyków zaskoczeniem może być pogoda ducha i siła wiary ludzi w poszczególnych kongregacjach. Podkreślają oni bowiem, że w takiej sytuacji bardziej niż kiedykolwiek potrzebne są słowa Dobrej Nowiny. Jako chrześcijanie, a więc kierujący się nauką Chrystusa, nie czują goryczy i wybaczają grzesznikom. Choć zdarza się i tak, że na jednej ścianie obok portretu Jezusa wisi portret komunistycznego przywódcy narodu.

Agenci z Biblią

Do prowincji Junnan leżącej w południowo-zachodnich Chinach, której mieszkańcy do tej pory żyją w skrajnej nędzy, chrześcijaństwo dotarło przed stu pięćdziesięciu laty. Londyńska organizacja Misja do Chin Wewnętrznych wysłała wówczas do Szanghaju pierwszą grupę misjonarzy. Podróżując wiele dni na osłach dotarli oni do dalekich osad na czas, aby dzięki zachodniej medycynie i znajomości współczesnej higieny uchronić mieszkańców przed panującą wówczas na tych terenach śmiercionośną pandemią dżumy. Razem z lekarstwami przywieźli też egzemplarz niedokładnie przetłumaczonej na język mandaryński Biblii - Shengjing. Słowo Boże zaczęło błyskawicznie rozprzestrzeniać się po regionie trafiając w serca i umysły biednych rolników. Z czasem misjonarze zaczęli zakładać szkoły i szpitale, a do nowego kościoła przystępowały całe rodziny. Ówczesna władza przedstawiała misjonarzy jako "wrogich agentów", którzy zabijają chińskie niemowlęta i opanowują umysły prostych ludzi. Jest to istotne, gdyż wielu z obecnych wyznawców Chrystusa odziedziczyło swoją wiarę po rodzicach i dziadkach, którzy przyjęli nauki głoszone przed laty przez zagranicznego misjonarza. Dzięki pracy apostolskiej podjętej wtedy przez konkretnego duchownego, nauki które przekazał miejscowej ludności okazały się na tyle "atrakcyjne", że zakorzeniły się głęboko. Stanowią obecnie dziedzictwo poszczególnych rodzin i integralną część tożsamości.

Historia tych ludzi jest świadectwem tego, że w nierównej, niejednokrotnie krwawej walce z ateistyczną ideologią Mao Zedonga, wiara chrześcijańska ostatecznie odniosła zwycięstwo. Mimo, że w epoce tej nie pozwalano ani się modlić, ani chodzić do kościoła, a wierni byli zmuszani do publicznego wyrzekania się wiary i przyjmowania komunistycznej ideologii. Aby ocalić swoją religię, jej odważni wyznawcy spotykali się na nabożeństwach w górskich jaskiniach. Dzięki uporowi, ale przede wszystkim silnej wierze wielu chrześcijanom udało się wytrwać w wierze, a po śmierci komunistycznego przywódcy i kolejnych reformach mogło nastąpić jej odrodzenie. W wielu wypadkach wiąże się jednak ono z wypaczeniem chrześcijańskiej postawy i dogmatów Kościoła. Nawróceni przyjmują wiarę podobnie jak coca-colę czy mercedesy - uznając, że wszystko, co pochodzi z zagranicy jest lepsze i ciekawsze. Wolą wybrać zagraniczny "produkt", zwłaszcza kiedy noszenie krzyża i śpiewanie obco brzmiących pieśni staje się modne. Obecnie zdarza się też, że członkowie partii komunistycznej pojawiają się w kościele, aby gorliwie modlić się do Boga i wyznawać swoje grzechy. Niektórzy nawet finansują ze swoich oszczędności budowę świątyń...

Miliony niezłomnych

Prawdziwi chrześcijanie nadal obawiają się prześladowań. Niejednokrotnie modlą się tylko w drodze do pracy czy wspinając się po górach. Ci, którzy mieli więcej szczęścia czytają Biblię, zapamiętując słowa Pana, zapisując je litera po literze w umysłach i sercu. Czasami, tak jak przed laty, pozostaje tylko radość z możliwości wymawiania wargami imienia Boga. Władze ciągle przypominają duchownym, aby nie zbaczali z drogi i nie zrobili nic, co naruszyłoby politykę partii. Kontrolują kościoły, cenzurują kazania, przeprowadzają ostrzegawcze rozmowy.

Co prawda, nie jest tak źle jak dekady temu, kiedy wierni słaniali się z głodu, a za swoje przekonania mogli ponieść śmierć jako kontrrewolucjoniści. Choć reżim starał się wtedy jak mógł, nie udało mu się wymazać z ich pamięci słów Chrystusa. Tym bardziej niemożliwe jest to obecnie, mimo ciągle podejmowanych przez władzę prób, która nie potrafi zrozumieć, że chrześcijanie nie działają przeciwko niej, ale ku chwale Boga.

Przy wejściu do jednej z chińskich wiosek umieszczono następującej treści plakat: "Jezus z Nazaretu, wzrost 1,80 m, włosy brązowe, kręcone, błyszczące, pełne życia oczy o przenikliwym spojrzeniu, głos głęboki i donośny. Nie ustępuje siłom zła i pogardza hipokrytami. Bóg jest drogą. Przedstawia prawdę i życie. Jeśli go znajdziesz, pójdź za nim". Po przeczytaniu tego ogłoszenia nie może dziwić strach, jaki odczuwają rządzący Chinami komuniści przed odradzającym się w Państwie Środka chrześcijaństwem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niosąc czerwony krzyż
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.