Uwierzcie nam, warto poczekać do ślubu

Uwierzcie nam, warto poczekać do ślubu
(fot. Eleazar / flickr.com)
Marta i Krzysztof

Zaczęło się pierwszego dnia pierwszej klasy liceum. Petarda. On oszołomiony: nigdy nie widział tak pięknej dziewczyny, a doznał kompletnego szoku, gdy okazało się, że dało się z nią normalnie porozmawiać.

W gimnazjum tego nie przerabiał. Ona od początku znalazła z nim wspólny język i coraz śmielej dawała mu znaki, że liczy na coś więcej w ich znajomości. On, jak to facet, nie widział tego i niepewny siebie nie robił kroku dalej. W końcu, po trzech miesiącach znajomości, do Marty i Krzyśka dotarło, że kochają się nawzajem.

Wiedzieliśmy od początku, że będziemy razem do końca. Miesiąc po rozpoczęciu "chodzenia" dyskutowaliśmy o dzieciach i przyszłym domu. Standard u par, ale obydwoje wiedzieliśmy, że to jest to. Lekki zgrzyt nastąpił, gdy po raz pierwszy spotkaliśmy się sam na sam w domu. Okazało się, że są pewne różnice w podejściu do czystości...

Wiadomo, co się dzieje, gdy dwójka młodych licealistów z burzą hormonów spotyka się sama. Wystarczy niewielka iskra. Później człowiek zaczyna się zastanawiać, co było dobrze, a co źle, szuka usprawiedliwień, nic nie jest czarno-białe.

DEON.PL POLECA

Marta wychowała się w innym towarzystwie. Dużo chodziła na imprezy, gdzie w tym wieku działy się już różne krzywe akcje. Poza tym zbyt łatwo dawała sobie narzucać cudze zdanie. Krzysiek przeciwnie. Siedział w domu niemal cały czas. Co do czystości miał zawsze łatwe podejście: zero seksu przed ślubem i koniec.

Kiedy w końcu się z kimś związał, okazało się to trochę mniej proste. Pierwszy rok to szał. Trochę zastanawiania się, ale ogólnie prym młodości. Dopiero później przyszły rozmowy na ten temat.

Poznawanie się też było już na wyższym poziomie. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać na te tematy. Postanowiliśmy ograniczać swoją "aktywność". Krok po kroku. Najpierw odeszły jedne pieszczoty. Potem coś jeszcze innego. Czasami się udawało, czasami nie, ale nieustannie brnęliśmy w kierunku większej czystości.

Stało się dla nas jasne, że do ślubu nie będziemy uprawiać seksu. Ale wytłumacz to sobie, kiedy leżycie razem w łóżku… nie było łatwo. Często wzajemne pretensje, tłumaczenie sobie wszystkiego łopatologicznie nie przynosiło ulgi.

Pomogła nam modlitwa. W liceum razem chodziliśmy codziennie na długiej przerwie na krótką modlitwę. To sprawiło, że coraz więcej rozmawialiśmy o Bogu. Odkrywaliśmy nawzajem, jaki jest piękny. To on kształtował powoli naszą czystość, wykuwał ją z naszej cielesności.

W pewnym momencie stało się jasne, że niedługo Krzysiek się oświadczy. Zrobił to dwa lata temu. Przez półtora roku narzeczeństwa doszliśmy do wspaniałego stanu czystości. Co więcej, seks stał się dla nas naturalnym wypełnieniem małżeństwa, a nie aktywnością, której nie mogliśmy się doczekać przebierając nogami... choć trochę tak, to jasne. Przy okazji coraz bardziej widzieliśmy, jak seks przedmałżeński po kolei rujnował związki naszych znajomych bądź rodzeństwa.

Wierzcie nam, gdy człowiek przyjrzy się temu z dystansem widzi, jak bardzo niszczy to relację. Kilka znanych nam osób jest tak mocno okaleczonych psychicznie przez seks przedmałżeński, że teraz nie potrafią wejść w normalną relację. Zaczynają już zawsze od złej, czysto fizycznej, pełnej pożądania strony.

Dziękujemy Bogu, że nas od tego powstrzymał, bo to tylko jego zasługa. Bez jego łaski na pewno nie dalibyśmy rady.

Nasz ślub i wesele było wspaniałe. Jesteśmy małżeństwem już ponad pół roku i zapewniam, że jest wspaniale. I każde z nas może powiedzieć z czystym sercem: jeszcze nigdy nie czuliśmy się tak czyści. Zniknął cały niepokój związany ze strefą seksualną. Każdy wie, jakie to uczucie. Oskarżanie się, zastanawianie, niepewność, wstyd.

Ofiarowaliśmy siebie Bogu i wiemy, że czeka nas jeszcze dużo nauki by spotykać się z nim w seksie, ale na pewno i w tym będziemy coraz lepsi. Nie używamy antykoncepcji - stosujemy metody naturalnego planowania rodziny. To też jest szalenie ważne. Bardzo nam to pomaga, w sposób naturalny delikatnie dozuje naszą aktywność i pozwala zatęsknić za sobą nawzajem.

Podsumowując naszą historię: warto przetrzymać wszystko. Zawierzcie się Bogu, on Wam pomoże. Nie jest łatwo, ale da się wygrywać z samym sobą i własnym pożądaniem. Nagroda jest naprawdę
wspaniała! Seks dopiero w małżeństwie jest jego idealnym uzupełnieniem i integralną częścią.

Wyślij świadectwo| Chcemy Was zaprosić do złożenia świadectwa, że miłość i wierność ma sens. Że ma sens, aż do takiego stopnia, że warto poczekać z oddaniem całego siebie ukochanej osobie do ślubu. Mówiąc krótko, prosimy Was o przesłanie świadectw, które będą odpowiedzią na pytanie: "Dlaczego z seksem warto poczekać do ślubu?" | Więcej informacji i formularz znajdziesz tutaj

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uwierzcie nam, warto poczekać do ślubu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.