Chrześcijanie w Sudanie - męczennicy XXI wieku

Chrześcijanie w Sudanie - męczennicy XXI wieku
(fot. Bread for the World/flickr.com)
Krzysztof Gołębiowski / KAI / drr

Inicjatorzy akcji - polski oddział międzynarodowego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie - wybrali obecnie Sudan, który w tym roku podzielił się na dwa oddzielne podmioty prawa międzynarodowego: Republikę Sudanu ze stolicą w Chartumie i Republikę Sudanu Południowego ze stolicą w Dżubie. Podział ten jest uwieńczeniem wieloletnich starań mieszkańców Południa i społeczności międzynarodowej o położenie kresu prawie 30-letniej wojnie domowej między Północą a Południem (od 1983), która ogromnie zniszczyła i wykrwawiła cały kraj, szczególnie jednak jego południową część.

Ziemie dzisiejszego Sudanu, położone po obu brzegach środkowego biegu Nilu, są miejscem prastarej, liczącej kilka tysięcy lat cywilizacji. Już w połowie drugiego tysiąclecia przed Chrystusem na dzisiejszym pograniczu egipsko-sudańskim istniało królestwo Nubii (wcześniej ziemie te nosiły nazwę Kusz), przez długi okres należące do Egiptu, ale na przełomie VIII i VII w. to ono panowało nad potężnym sąsiadem z Północy. Od VI stulecia były tam dwa królestwa chrześcijańskie, które - mimo najazdów muzułmańskich i odcięcia od reszty świata chrześcijańskiego - zachowały wiarę Chrystusową aż do połowy XVI wieku, gdy uległy niemal całkowitej islamizacji.

Zatem chrystianizm nie jest na terenie Sudanu "obcym ciałem", zaszczepionym przez misjonarzy zagranicznych, głównie europejskich, w XIX w., ale istniał tam na długo przed pojawieniem się islamu.

Najnowsze dzieje Sudanu sięgają początków XIX wieku. Na przełomie lat 1820-21 jego części północna i środkowa dostają się pod panowanie Egiptu, które trwało do 26 stycznia 1885 - wtedy to powstańcy islamscy pod dowództwem Muhammada Ahmeda Mahdiego (mahdyści) zdobyli Chartum, wypierając stamtąd Egipcjan i Brytyjczyków, którzy od lat sześćdziesiątych coraz bardziej opanowywali te obszary, choć formalnie nadal należały one do Egiptu. W 13 lat później, 2 września 1898 wojska brytyjskie pokonały pod Omdurmanem mahdystów i 19 stycznia 1899 powstało kondominium brytyjsko-egipskie, czyli wspólny zarząd nad Sudanem, choć w rzeczywistości główną władzę sprawował Londyn. Już wówczas istniał wyraźny podział tych ziem na część północną, w której przeważali wyznawcy islamu i południową - z przewagą chrześcijan i animistów.

DEON.PL POLECA

Taki stan rzeczy przetrwał bez większych wstrząsów do końca II wojny światowej, gdy na fali narastających dążeń niepodległościowych Sudańczycy zaczęli coraz śmielej domagać się niezależności. Najpierw jednak w 1951 król Egiptu Faruk ogłosił się królem również kondominium, co - paradoksalnie - przyspieszyło proces zmian. 12 lutego 1953 Egipt i Wielka Brytania zawarły porozumienie w sprawie zakończenia kondominium w Sudanie i przyznania temu krajowi samorządności w ciągu 3 lat. 1 stycznia 1956 Sudan uzyskał pełną niepodległość, a 13 listopada tegoż roku został przyjęty do ONZ.

Od początku istnienia niepodległego państwa (a nawet jeszcze przed jego powstaniem) największym jego problemem był i pozostał, a nawet coraz bardziej się zaostrzał konflikt między muzułmańską w większości Północą a chrześcijańsko-animistycznym Południem. Obie części czuły się luźno ze sobą związane a zainteresowanie władz centralnych w Chartumie regionem południowym wiązało się przede wszystkim z istniejącymi tam bogactwami naturalnymi, zwłaszcza ropy naftowej. Już w 1955 wybuchła tam wojna domowa, która jednak nie miała zbyt gwałtownego charakteru i ograniczała się raczej do zamachów na pracowników państwowych i na urządzenia przemysłowe, przede wszystkim związane z wydobyciem i przeróbką "płynnego złota". Wojna ta skończyła się po podpisaniu 27 marca 1972 w Addis Abebie porozumienia pokojowego.

Ale w 11 lat później rozgorzała ona na nowo, i to ze zdwojoną siłą, gdy rządzący krajem od 25 maja 1969 płk, a następnie gen. Dżaafar Nimeiri zapowiedział wprowadzenie w kraju prawa koranicznego - szariatu. Na południu powstał wówczas Ludowy Ruch - Armia Wyzwolenia Sudanu (SPLM/A) z gen. Johnem Garangiem na czele. Sytuacja zaostrzyła się jeszcze bardziej po dojściu do władzy 30 czerwca 1989 innego wojskowego, brygadiera Omara Hasana al-Baszira (od 16 października 1993 - prezydenta), który nie krył się ze swym fundamentalizmem islamskim. Odtąd przez całą dekadę lat dziewięćdziesiątych kraj był widownią nieustannych walk na Południu, a nieraz też w Chartumie, światowe środki przekazu donosiły o okrucieństwach i łamaniu praw człowieka przez władze centralne. Sudanowi zarzucano też wspieranie terroryzmu islamskiego, zwłaszcza w Afryce, a ONZ nałożyła na ten kraj w 1996 sankcje dyplomatyczne i gospodarcze.

W tym czasie dochodzi do znamiennego wydarzenia - oto 10 lutego 1993 z jednodniową wizytę przybył do Chartumu Jan Paweł II. Spotkał się z Baszirem, z którym rozmawiał m.in. o prawach człowieka i sytuacji miejscowych chrześcijan. Ten gest dobrej woli ze strony Ojca Świętego, który liczył na zmianę postawy sudańskiego dyktatora, na dłuższą metę nic nie dał i działania wojenne na Południu toczyły się nadal, a z czasem jeszcze bardziej się zaostrzyły. W 2003 sytuację w kraju pogorszyły jeszcze walki w prowincji Darfur na zachodzie, gdzie ich ofiarami była miejscowa ludność, wyznająca islam.

Przełom w konflikcie na Południu nastąpił po podpisaniu 9 stycznia 2005 w Nairobi porozumienia, kończącego formalnie 22-letnią wojnę. Równo w pół roku później - 9 lipca, zgodnie z ustaleniami tego dokumentu, J. Garang został zaprzysiężony na wiceprezydenta kraju, ale już 30 tegoż miesiąca zginął - w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach - w wypadku śmigłowca w drodze z Ugandy, gdzie przebywał na wygnaniu, do Sudanu. Spowodowało to kilkudniowe zamieszki w kilku miastach krajach, w których zginęło ponad 130 osób. 11 sierpnia 2005 nowym wiceprezydentem został Salva Kiir - ostatni żyjący współzałożyciel SPLM.

Nadal jednak trwały walki w Darfurze, a i na Południu daleko jeszcze do prawdziwego pokoju. 14 lipca 2008 Międzynarodowy Trybunał Karny, powołany wcześniej do sądzenia największych zbrodniarzy na świecie, oskarżył prez. Baszira o ludobójstwo oraz o zbrodnie wojenne i przeciw ludzkości w związku z walkami w Darfurze.

Tymczasem w stosunkach między Północą a Południem ważnym wydarzeniem było referendum, które odbyło się na Południu w dniach 9-15 stycznia 2011, w sprawie przyszłości tego obszaru. Ponad 80 proc. z ok. 4 mln głosujących opowiedziało się za oderwaniem tej części od reszty Sudanu i utworzeniem tam niepodległego państwa. Powstało ono formalnie jako Sudan Południowy ze stolicą w Dżubie 9 lipca br., stając się 197. państwem na świecie.

Przez cały czas istnienia jednego Sudanu sytuacja tamtejszych chrześcijan, z których większość mieszkała i mieszka na Południu, była bardzo trudna, ale stała się wręcz tragiczna na początku lat osiemdziesiątych XX wieku, gdy tamtejsze władze zaczęły na siłę islamizować kraj. Oparte na szariacie przepisy obowiązują wszystkich, również niemuzułmanów. Oznacza to np. kary cielesne (chłostę) za wykroczenia przeciw moralności (pojmowanej oczywiście w duchu islamskim), kary długoletniego więzienia, a nawet śmierci za przejście z islamu na jakiekolwiek inne wyznanie, zakaz wytwarzania, sprowadzania i spożywania napojów alkoholowych (co stanowi poważne utrudnienie dla księży chcących odprawić Mszę św.) itp.

A przy tym wysokość kar zależy od wagi przestępstwa (otwiera się tu duże pole do nadużyć w sądach) i od tego, kto je popełnił. Inaczej bowiem bywają sądzeni muzułmanie, inaczej - zwykle surowiej - wyznawcy innych religii. Ale za wypicie alkoholu wyznawca islamu może dostać 40 batów kary, a niemuzułmanin - "tylko" 20.

Przepisy te to nie tylko określone kary, ale także różne codzienne utrudnienia w pracy np. misjonarzy chrześcijańskich, którzy zajmują się nie tylko działalnością ściśle duszpasterską i religijną, ale również prowadzą szkoły, placówki służby zdrowia, opieki nad uchodźcami itp. Nawet w tym wypadku trudno jest im uzyskać zezwolenia na wjazd i pracę w Sudanie. Tak było, gdy istniało jedno państwo i tak jest obecnie, gdy powstał Sudan Południowy.

W czerwcu 2005 weszła w życie Tymczasowa Narodowa Konstytucja Sudanu, która zapewniała wolność sumienia i wyznania na podstawie umów podpisanych z państwem przez poszczególne Kościoły i związki wyznaniowe i uzgodnionych we Wszechstronnym Porozumieniu Pokojowym, zawartym 9 stycznia 2005 w Nairobi. Ale w tejże Konstytucji zapisano również, że źródłem prawodawstwa dla 16 prowincji północnych jest szariat, co pozwala władzom uchwalać i wcielać w życie przepisy, faworyzujące islam i sprzyjające islamizacji tej części kraju, bez liczenia się z pluralizmem religijnym, jaki tam istnieje.

Z bardzo długiej listy różnego rodzaju ograniczeń i prześladowań, na jakie napotykali i nadal napotykają chrześcijanie w tym - do czasu rozpadu - największym obszarowo państwie afrykańskim (ponad 2,5 mln km kw.), wymieńmy tylko kilka najostrzejszych. W sierpniu 2009 fundamentaliści islamscy ukrzyżowali 6 młodych chrześcijan za to, że ci nie chcieli wyprzeć się swojej wiary. Ocenia się, że obecnie co najmniej 35 tys. wyznawców Chrystusa w tym kraju jest niewolnikami swych "panów" muzułmańskich.

Wiadomo o co najmniej kilkunastu przypadkach kobiet z przełomu lat 2009 i 2010, wychłostanych i aresztowanych za nieprzestrzeganie nakazanych przez szariat norm ubierania się. Według szefa policji w stolicy, tylko w 2008 r. odnotowano tam ok. 40 tys. przypadków złamania przepisów prawa koranicznego.

Jednym z najgłośniejszych takich zdarzeń była sprawa sudańskiej dziennikarki i współpracowniczki organizacji pozarządowych ONZ w Sudanie - Lubny al-Husajni. Za chodzenie w spodniach postawiono ją (wraz z dwiema innymi kobietami) przed sądem, który 7 lipca 2009 skazał ją na 500 dolarów sudańskich (ok. 225 USD) grzywny (a groziło jej jeszcze 40 batów chłosty).

Z kolei 16-letnia chrześcijanka z Południa, ale mieszkająca obecnie w Chartumie, została w listopadzie 2009 ukarana 50 uderzeniami za noszenie w miejscu publicznym zbyt krótkiej spódnicy.

Indywidualne kary nakładane na ludzi nie są jedynym represjami, jakie spotykają chrześcijan w tym kraju. Bardzo trudno, jeśli nie wręcz niemożliwe jest uzyskanie zgody na zbudowanie świątyni lub jakiegokolwiek innego budynku kultowego przez niemuzułmanów. Po 2005 władze wydały tylko 3 takie zezwolenia. Chrześcijanie są dyskryminowani przy przyjmowaniu do pracy, na studia, mają wielkie problemy z uzyskaniem jakichkolwiek dóbr, które wymagają większego wysiłku i oczywiście są bardzo stronniczo traktowani przez sądy.

Na każdym kroku faworyzowany jest islam, nawet w programach nauczania jest przedstawiany w sposób tendencyjny, wypaczając np. dzieje stosunków islamsko-chrześcijańskich.

Na tym tle sytuacja z prawami człowieka w Sudanie Południowym wygląda zupełnie inaczej, przynajmniej od strony formalnej. Podstawą prawną jest tam Tymczasowa Konstytucja Sudanu Południowego, gwarantująca wszystkim równość praw i obowiązków. Stwierdza ona, że prawo i polityka władz mają świecki charakter. Nie ma ograniczeń w wyznawaniu wiary przez miejscowych obywateli, można zmieniać religię, zależnie od swych przekonań i upodobań.

Ale sytuacja w tym najmłodszym państwie na świecie nie jest jeszcze w pełni stabilna i nie wiemy, jaki się rozwinie na płaszczyźnie politycznej, społecznej i religijnej. Dzień Solidarności 13 listopada będzie okazją do modlitwy również za Sudan Południowy jako całość.

W obliczu tej niestabilnośći i niepewności biskupi katoliccy Sudanu (jeden episkopat dla obu krajów, ale z dwoma sekretariatami, odpowiednio w Chartumie i Dżubie) przestrzegli przed groźbą ponownego wybuchu wojny domowej, i to na wielką skalę. Wezwali społeczność międzynarodową, zwłaszcza Unię Afrykańską, do przyczynienia się do rozwiązania obecnego konfliktu na granicy obu państw. Zaapelowali również o udzielenie pilnej pomocy żywnościowej i sanitarnej oraz zwrócili uwagę, że tysiące ludzi na pograniczu między obu państwami jest zagrożonych codziennymi nalotami bombowymi, dokonywanymi przez wojsko Sudanu (obecnie Północnego).

Zbliżający się Dzień Solidarności nie jest bynajmniej jedyną inicjatywą w tym zakresie. Od 1997 Międzynarodowy Dzień Modlitwy za Prześladowany Kościół (IDOP - International Day of Prayer for the Persecuted Church) obchodzony jest dzięki staraniom Światowej Społeczności Ewangelicznej (WEF - World Evengelical Fellowship), we współpracy z różnymi Kościołami i organizacjami. Wierni na całym świecie wstawiają się u Boga za swymi braćmi i siostrami prześladowanymi w różnych miejscach. Chodzi również o pobudzenie do działań na rzecz ofiar prześladowań. W tym dniu chrześcijanie są też zachęcani do modlitwy za prześladowców i za narody, w których dochodzi do prześladowań.

W pierwszym takim Dniu wzięło udział około 7000 wspólnot kościelnych na całym świecie. Dziś IDOP jest największą inicjatywą modlitewną tego rodzaju w wymiarach międzynarodowych.

Ponadto różnego rodzaju działania w obronie prześladowanych chrześcijan podejmowane są na szczeblu lokalnym i regionalnym w wielu krajach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chrześcijanie w Sudanie - męczennicy XXI wieku
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.