Ksiądz na świeczniku nie jest z diamentu

Ksiądz na świeczniku nie jest z diamentu
Jacek Prusak SJ

W diecezji, w której jest najwięcej duchownych w Polsce i która ma najwyższe wskaźniki religijności wśród jej mieszkańców - 70 procent wiernych chodzi na niedzielną mszę św., a 24 procent przyjmuje komunię świętą - żaden kapłan nie ma powodów do narzekań na brak pracy, czy obojętność parafian. Być może jest to jeden z powodów, dla których otrzymała ona przydomek "zagłębia powołań" - pracuje w niej ponad półtora tysiąca księży, a w ubiegłym roku formację w seminarium rozpoczęło 48 kleryków.

Te liczby oczywiście cieszą. Jest jeszcze inny powód do radości. Od soboty diecezja tarnowska ma nowego ordynariusza, Andrzeja Jeża, który od 2009 roku był biskupem pomocniczym w Tarnowie. To pierwszy ordynariusz, w ponad dwusetnej historii tej diecezji, który jest jej "synem". Biskup z tej diecezji, który wśród księży i osób świeckich cieszy się dobrą opinią i jest szanowany. Jest to bardzo ważna nominacja z wielu powodów, i jest wiele racji ku temu, aby o przyszłości tej diecezji myśleć z nadzieją, pomimo bolesnych wydarzeń związanych z kilkoma samobójstwami wśród księży. Ponieważ jest to temat, który podjęła dzisiejsza "Rzeczpospolita" - zainteresowanych odsyłam do jej lektury. Od siebie chciałbym dodać jedynie, że za nominacją nowego ordynariusza powinna pójść zmiana w myśleniu o ludzkiej formacji seminarzystów do kapłaństwa.

W diecezji tarnowskiej księża w wielu miejscach wciąż stawiani są na świeczniku i formowani są do tego, aby temu oczekiwaniu sprostać. Od strony teologicznej jest to formacja do świętości kapłańskiej i ofiarnej służby w Kościele. Warto jednak pamiętać, i wyciągnąć z tego praktyczne wnioski, że księża "stawiani na świeczniku" z racji funkcji, jaką pełnią nie tylko urzędowo, ale i symbolicznie w lokalnych społecznościach, nie są z diamentu, tylko z gliny. Wydaje mi się, a nie są to jedynie czyste spekulacje, że wielu z nich formowanych było w modelu "szlifowania diamentu", a nie "formowania gliny". Konsekwencją takiego podejścia jest wyolbrzymianie ich zdolności do radzenia sobie ze stresem i bolesnymi uczuciami. Ci księża mają dobrą wolę i się modlą, ale to nie wystarczy.

Badania prowadzone na dużych grupach księży katolickich w Stanach Zjednoczonych (wzięło w nich udział ponad 3000 księży z kilkunastu diecezji) pokazały, że w zakresie zdrowia psychicznego księża osiągają wyniki lepsze niż inni mężczyźni i jako grupa zawodowa nie są bardziej podatni na zaburzenia lękowe, depresje czy problemy związane z nadużywaniem substancji psychoaktywnych tylko dlatego, że żyją w celibacie.

DEON.PL POLECA

Trzeba jednak pamiętać, że ponad połowa z nich w którymś okresie swego kapłaństwa korzystała z pomocy psychologicznej. Potrafią być dobrymi księżmi, zadowolonymi z tego, co robią - bo potrafili przyznać się do swoich ludzkich ograniczeń i przyjąć pomoc w pracy nad swymi problemami.

Formacji nie można zastąpić psychologią; dobrego spowiednika nie zastąpi nawet najlepszy terapeuta - ale zwłaszcza młodym księżom potrzebna jest fachowa pomoc do tego, aby swoje zranienia i ograniczenia umieli przeżywać w kluczu doświadczania Bożego miłosierdzia. Dużo w tym względzie zależy od ich przełożonych - co pokazują przywoływane badania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ksiądz na świeczniku nie jest z diamentu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.