Biskupi napisali ważny list, a "Nasz Dziennik" swoje

Biskupi napisali ważny list, a "Nasz Dziennik" swoje
(fot. episkopat.pl)

Oczywiście, wszystko dla dobra Kościoła i by utwierdzić czytelników, że "trwa w ten sposób walka o rząd dusz w naszym kraju".

Film Tomasza Sekielskiego obejrzało już w Polsce przynajmniej kilkanaście milionów osób. Słusznie więc biskupi polscy skierowali wczoraj do całego Kościoła i wszystkich ludzi dobrej woli list w sprawie wykorzystywania małoletnich, cierpienia ofiar i zgorszenia, które zostało spowodowane tymi okropnymi grzechami.

Proszą o zgłaszanie się ofiar, proszą o wrażliwość wobec tych, którzy ucierpieli; wyznają, że jako pasterze nie uczynili wszystkiego, co trzeba w tej sprawie.

A jednak "Nasz Dziennik" (wydanie z 26 maja) wije się i głupio broni w obecnej sytuacji Kościoła. I uporczywie forsuje własną lekturę tego, co się dzieje.

DEON.PL POLECA

Na drugiej stronie rzeczonej gazety czytam kuriozalne oświadczenie "Stowarzyszenia Rodzin Katolickich" archidiecezji przemyskiej, które w swoim zapale broni "dobrego imienia Kościoła katolickiego". Zaczyna się ogólnie od stwierdzenia, że "w ostatnich kilkunastu miesiącach nasiliły się próby osłabienia wiary w Boga i odebrania szacunku Kościołowi katolickiemu". Rozumiem, że w tym worku prób, choć mogę się tylko domyślać, bo w tym rzecz, żeby nie pisać wprost, wszak wszyscy wiedzą, o kogo chodzi, znajduje się także sprawa pedofilii i film Sekielskiego.

W husarskiej "szarży" odpierającej ataki na Kościół sygnatariusze oświadczenia de facto na pierwszym miejscu stawiają Polskę, której Kościół pomagał przez tysiąc lat, chroniąc przed różnymi wrogami i najeźdźcami. Inaczej Polska prawdopodobnie by nie przetrwała. I dlatego za wszelką cenę należy bronić Kościoła. A więc Kościół jest głównie po to, by służyć Polsce. Kościół oceniamy przez pryzmat Polski. Trochę tak jak w Starym Testamencie uważali Żydzi - nic dziwnego, że później mieli problem z przyjęciem Mesjasza, który nie przyszedł uwolnić naród od Rzymian, lecz od głębszej niewoli. Rozumiem, że gdyby Polsce Kościół nie pomagał, to chyba nie należałoby go aż tak bronić.

Niewątpliwie, nie żyjemy na Marsie. Kościół pomaga konkretnym ludziom, ale nie tylko w tym, aby im się tutaj bezpiecznie i dobrze żyło. Misja Kościoła jest znacznie większa niż służenie temu czy innemu narodowi. Chodzi o zbawienie wieczne, o głoszenie Ewangelii. Zbawionym można być nawet w okupowanym kraju, choć lepiej żyć w wolnym.

Benedykt XVI w swoim niedawno opublikowanym tekście na temat pedofilii, słusznie mówi, że w tej batalii chodzi o wiarę, zbawienie wieczne, a nie tylko o nasze doczesne dobro. Argument, aby siedzieć cicho i nie krytykować w jakikolwiek sposób Kościoła, ponieważ pomaga od wieków Polsce chroniąc Polaków przed najeźdźcami, jest w tym kontekście chybiony. Co ma piernik do wiatraka? Myślę, że nawet niewierzący nie ujmują tej zasługi Kościołowi. Ale tu nie o to chodzi.

Ponadto, autorzy oświadczenia zarzucają "liberalnym dziennikarzom, celebrytom, artystom i politykom" mówienie "nonsensów". a sami niejednoznacznie i ogólnie formułują obronę przed próbami osłabienia wiary i Kościoła. Przez kogo? Przez każdą krytykę, przez ujawnianie krzywdy dzieci też? Na tym ma polegać rzetelność i przekazywanie prawdy?

Pojawia się i drugi tekst w tym duchu, autorstwa prof. Mieczysława Ryby pod tytułem "Kościół nie może się bać". Tutaj autor odnosi się już wprost do afery pedofilskiej. I porównuje ją, a jakże, do ataków Josepha Goebbelsa na duchowieństwo, oskarżając je o pedofilię, co później okazało się nieprawdą. To już mieliśmy... twierdzi autor.

Jest to żenujący chwyt retoryczny, który w czytelnikach może wywoływać wrażenie, że także film Sekielskiego można stawiać na równi z propagandą hitlerowską. Jasne, że autor powie, że nie ma takiego zamiaru. Na tym polega retoryka i propaganda. Niby się zgadzamy z biskupami, ale z drugiej strony również się nie zgadzamy. Czy na tym polega wrażliwość i odpowiedzialność wobec ofiar, do której dzisiaj zachęcają biskupi? Czy żyjemy w jednym Kościele czy w co najmniej dwóch?

Na dodatek prof. Ryba sili się na wyjaśnienie przyczyn pedofili w Kościele. W jednym się z nim zgodzę: tak, zanik życia ascetycznego, a może raczej brak życia duchowego, słaba praktyka pogłębionej modlitwy już od seminarium, brak towarzyszenia i rozeznania duchowego, bez wątpienia jest jedną z przyczyn tego kryzysu.

Ale w sumie Autor podkreśla, że najważniejszy jest homoseksualizm. I tu się nie zgodzę, bo jest to droga na skróty. Proste wyjaśnienie w stylu poszukiwania kozła ofiarnego. Na pewno homoseksualizm będzie jednym z ważnych źródeł kryzysu, ale nie jedynym. Są też przyczyny wewnętrzne, strukturalne, wynikające z formacji, z określonej wizji Kościoła i władzy w nim sprawowanej, z niedojrzałości psychicznej itd.

I podobnie jak w wyżej wspomnianym oświadczeniu autor zarzuca (nie wiadomo komu) "zredukowanie odpowiedzi (na problem pedofilii) do kwestii braku reakcji władz kościelnych na informacje o takich przestępstwach", po czym sam stosuje klasyczne uproszczenie. Oczywiście, wszystko dla dobra Kościoła i by utwierdzić czytelników, że "trwa w ten sposób walka o rząd dusz w naszym kraju".

Chciałbym panu Profesorowi powiedzieć, że "rząd" nad moją duszą ma tylko Pan Bóg. Także Kościół nie jest od żadnego rządzenia.

Dariusz Piórkowski SJ - rekolekcjonista i duszpasterz. Pracuje obecnie w Domu Rekolekcyjnym O. Jezuitów w Zakopanem

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Dariusz Piórkowski SJ

Odkryj w swoim życiu pokój 

Bóg chce wydobyć z nas to, co najlepsze, ale nie zaciśniętą pięścią czy przystawiając rewolwer do naszej skroni. Stawia nam wymagania, ale nie po to, byśmy ich spełnianiem wyszarpywali...

Skomentuj artykuł

Biskupi napisali ważny list, a "Nasz Dziennik" swoje
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.