Kościół budyniowo-bigosowy

Kościół budyniowo-bigosowy
(fot. barnyz / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Postawmy na początek prowokacyjne pytanie: czy skoro w Kościele (mam tu na myśli Kościół katolicki w Polsce, ale analogiczne sytuacje da się zapewne zaobserwować w innych Kościołach) są zwolennicy Mszy trydenckiej i Mszy posoborowej, zwolennicy Kościoła toruńskiego i Kościoła łagiewnickiego, a nawet… miłośnicy budyniu i lubiący bigos i skoro każda z tych grup bywa - w mniejszym lub większym stopniu, ale jednak - wroga wobec innych, a nawet uważa się za jedyny prawdziwy Kościół, to czy możemy mówić o jednym Kościele? Czy tej jedności nie zaprzeczają wręcz jawne przejawy nienawiści jednych grup wobec innych? Czy w istocie nie mamy do czynienia z różnymi, zupełnie oddzielnymi Kościołami: otwartym - zamkniętym, progresywnym - tradycyjnym, liberalnym - konserwatywnym, budyniowym - bigosowym?

Problem podziału Kościoła, choć w kontekście podziału na różne wyznania, w swojej wydanej niedawno w Polsce książce "Przeciw banalizacji Jezusa" (s. 143-161) podejmuje znany biblista niemiecki Gerhard Lohfink. Wskazuje on, że z podobnym problemem głębokiego podziału ludu Bożego zetknął się sam Jezus. W Jego czasach lud ten funkcjonował bowiem w oddzielonych od siebie grupach (Samarytanie, saduceusze, zeloci, faryzeusze, esseńczycy), które wzajemnie się nie rozumiały, a nawet zwalczały, i z których każda rościła sobie prawo do bycia prawdziwym Izraelem żyjącym zgodnie z wolą Bożą oraz pogardzała innymi. Co uczynił Jezus w sytuacji tak głębokiego podziału? Otóż nie akceptował On takich podziałów i po prostu je uzdrowił. Nie przez to, że organizował dyskusje, konferencje, panele… Jezus wybrał spośród swoich uczniów 12 mężczyzn i postawił ich przed pozostałymi. Byli oni początkiem i centrum Izraela czasów ostatecznych. Był to mocny znak w sytuacji, gdy 12 pokoleń wywodzących się z wczesnego Izraela już nie istniało. Wybór 12 mężczyzn oznaczał, że Bóg odradza swój lud, że wypełniają się zapowiedzi proroków mówiące, że w czasie ostatecznym Bóg ponownie zbierze Izrael, doprowadzi go do jedności i odnowi (i to cały swój lud, wszystkie 12 pokoleń), że wypełniają się zapowiedzi, że wszystkie spory w Izraelu zostaną pogrzebane, a wszelka rywalizacja znajdzie swój kres. Według Lohfinka cała działalność Jezusa jest nakierowana na to, by zebrać i zjednoczyć Izrael, by przezwyciężyć podziały, by zaprowadzić w ludzie Bożym pojednanie i pokój.

Przy tym ważne są, wskazane przez Lohfinka, sposoby konkretyzowania przez Jezusa zamiaru odrodzenia ludu Bożego. Otóż poprzez przyjęcie do grona Dwunastu celnika Lewiego (Mk 2,14), który współpracował z Rzymianami, oraz zeloty Szymona (Łk 6,15), który pragnął powstania przeciwko Rzymianom, Jezus wskazał, że nie ma żadnego względu na podziały w Izraelu. Zwrócenie się do społecznie stygmatyzowanych i pogardzanych ludzi (grzeszników, nierządnic, kolaborantów, trędowatych i chorych), pokazuje, że Jezusowi chodzi o cały lud Boży i że nie chce On w Izraelu żadnego wykluczenia. Ukazanie w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie tego znienawidzonego człowieka jako wzoru miłosierdzia Boga wskazuje, że Jezus nie toleruje w Izraelu wzajemnej pogardy i oczerniania, a zatem i Samarytanie mają należeć do Izraela. Prośba "święć się imię Twoje" z "Ojcze nasz" nawiązuje do Ez 36, gdzie mowa jest o tym, że sam Bóg ponownie uświęci rozproszony i rozdarty Izrael, a więc jest to prośba o zebranie i uświęcenie ludu Bożego. Gdy Jezus zbiera innych uczniów oprócz Dwunastu, to mają oni być urzeczywistnionym fragmentem zebrania i zjednoczenia Izraela.

Czy dzisiaj Kościół nie wygląda podobnie jak grono uczniów Jezusa? Czy nie ma w nim zwolenników współpracy z władzą państwową i takich, którzy chcą wręcz z nią walczyć? Czy nie ma w nim młodych, zdrowych i bogatych, jak i starych, biednych i chorych? Dlaczego jednak, skoro jest to kontynuacja zebranego przez Jezusa w 12 pokoleń Izraela, podziały są w nim równie głębokie, jak w Izraelu? Czy oznacza to, że projekt Jezusa się nie powiódł? Można by przypuszczać, że projekt ten nie tylko się nie powiódł, ale i nie miał szans na powodzenie, skoro opierał się na próbie pogodzenia wody z ogniem. A jednak, jak wskazuje Lohfink, projekt ten nie legł w gruzach. Bo tym, co prawdziwie jednoczy, jest to, co wydarza się w Wieczerniku. Wtedy Jezus interpretuje swoją śmierć jako umieranie z Izrael. Uczestnicy posiłku reprezentują Izrael czasów ostatecznych. Jego ofiara z życia dopełnia zbieranie ludu Bożego, konstytuuje jedność ludu Bożego. W ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Chrystusie osiągnięta już została jedność ludu Bożego, a wszyscy, którzy w Niego wierzą, mają już udział w tej jedności.

DEON.PL POLECA

Błędem jednak byłoby wyobrażanie sobie, że skoro jedność jest już w gruncie rzeczy faktem, to nie ma czym się przejmować, bo całe piękno Kościoła, niczym kwietnej łąki, polega na tym, że jest on różnorodny, nawet jeśli głęboko podzielony, a jedność jego jest jakąś rzeczywistością duchową. Problem bowiem w tym, że Jezus dopuszczał różnorodność, ale w ramach jednego odnowionego i uzdrowionego ludu Bożego, czyli jedność tę traktował jako jak najbardziej realną, widzialną i namacalną. Świadczy to o tym, że o tę jedność należy jednak zabiegać, podobnie jak zabiegał sam Jezus, godząc uczniów spierających się o pierwszeństwo czy zbierając ich ponownie po swoim Zmartwychwstaniu.

Jak jednak dzisiaj osiągnąć tę jedność Kościoła? Rozwiązanie, jakie przychodzi nam do głowy (i je proponuje również Lohfink), jest takie, że wszyscy powinniśmy uderzyć się w piersi, zwrócić się do Jezusa i modlić się o jedność. Oczywiście jest ono jak najbardziej słuszne. Jeśli bowiem modlitwa to obcowanie z Bogiem, który chociaż jest Trójcą, jest też jednością, to przestawanie z takim Bogiem na pewno przyczyni się do jedności Kościoła. Problem tylko w tym, że żyjemy w świecie i to, co w tym świecie się dzieje, wpływa również na kształt naszej modlitwy. A słowa, którymi chcielibyśmy zwracać się do Boga, są również tymi słowami, którymi zabijamy, jak mówił papież Franciszek w homilii wygłoszonej 2 września 2013 r.: "Często nasze wspólnoty, także nasze rodziny, stają się piekłem, w którym praktykuje się tę zbrodnię, jaką jest zabijanie brata czy siostry językiem". W pierwszym rzędzie potrzebna byłaby więc pewna ekologia słowa, dbałość o słowo, a więc doprowadzenie do tego, żeby nasze słowa nie były narzędziem zbrodni.

Początek tej ekologii słowa może być trudny, zwłaszcza gdy w krew weszła nam skłonność do życzenia bliźniemu, by bigos lub budyń stanął mu kością w gardle. Nie jest to jednak droga niemożliwa do przejścia, jak wskazuje przykład pewnego kibica Lechii Gdańsk, którego spotkał Szymon Hołownia (http://szymonholownia.com/poszukiwacz-zaginionej-arki-gdynia/): "Wyznał mi, że od paru lat podejmuje bohaterskie próby modlenia się za kibiców Arki Gdynia (z którą, jak się dowiedziałem, jego umiłowana Lechia ma kosę), ale na razie wciąż jest jeszcze na etapie powstrzymywania się od wznoszenia błagań, żeby ich pokręciło". Powstrzymanie się od takich błagań i życzeń adresowanych wprost do adwersarza (może zwłaszcza w internecie) na początek wystarczy. Może nasze bohaterskie zmagania będą długo trwały, może wiele razy przegramy, ale świadomość, że do wygrania jest zamierzona przez Jezusa jedność Jego uczniów, powinna być wystarczającą zachętą do ich podejmowania.

To jednak nie koniec, bo jak wskazuje wspomniany kibic, kolejnym etapem jest modlitwa za naszych osobistych kibiców Arki (i to niekoniecznie o to, by przestawili się na jedzenie bigosu/budyniu). Uzasadnienie takiej postawy (znowu w wersji owego kibica) jest bardzo przekonujące: "I jak zobaczyłem te jego stygmaty [ojca Pio], to się tak przeraziłem, bo sobie pomyślałem, że ja tej Arki tak nienawidzę, a Jezus i za nich na krzyżu cierpiał, no i głupio mi się zrobiło, i wtedy do spowiedzi poszedłem".

Kościół to dziwny twór, bo w jednym, powszechnym i apostolskim Kościele mają pomieścić się, co więcej być jednością, grupy tak od siebie różne jak miłośnicy bigosu i budyniu. I chociaż może się wydawać że ta mieszanka budyniowo-bigosowa grozi poważną niestrawnością, to w istocie zaprzeczylibyśmy idei założyciela Kościoła, gdybyśmy chcieli ją rozdzielić.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kościół budyniowo-bigosowy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.