Z pamiętnika rekolekcjonisty: upadek Kościoła

Z pamiętnika rekolekcjonisty: upadek Kościoła
(fpt. Piotr Drabik / flickr.com / CC BY 2.0)

Brzmi to prawie jak wstydliwy fakt, ale jako licealista kupowałem w kolejnych latach roczniki statystyczne i z własnej inicjatywy spędzałem sporo czasu, analizując liczby, które rzeczywiście mnie ciekawiły. Lubię statystyki, badania opinii publicznej, wykresy, tabelki i rzędy cyfr. Mimo, że  łatwo manipulować "twardymi danymi", widzę w nich wartość. Z uwzględnieniem potencjalnych błędów i zakłamań, na podstawie większej próbki mogę jednak dowiedzieć się więcej niż w oparciu o  osobiste doświadczenie, dotyczące zazwyczaj  nieporównywalnie węższego pola. Niekiedy jednak statystyki trzeba zostawić na boku... Mam ochotę krzyknąć, że to, co znajduję w mediach na temat polskiego Kościoła jest po prostu w sprzeczności z tym wycinkiem rzeczywistości, jaki widzę.

Opublikowane w tych dniach badania OBOP-u wskazują na postępujący spadek zaufania do Kościoła Katolickiego (o 7%, do poziomu 55% oceniających działalność KK pozytywnie). Oznacza to, że jest ono mniejsze niż zaufanie wobec wojska czy policji. Zdaje się, że wszystko związane z Kościołem, na każdym froncie, od lat ma tendencję spadkową: liczba  ludzi wierzących w Boga, chodzących na niedzielne Msze Święte, uczestniczących w katechezach czy ufających hierarchom.  Postępujący proces upadku Kościoła jest tak oczywisty w świetle publikowanych badań i statystyk , że osoba ograniczająca się do pozyskiwania informacji z mediów mogłaby mieć wrażenie, że w Kościołach nie uświadczy się już nikogo poza kilkoma starszymi paniami. Może gdzieś tak jest, ja jednak trafiam do miejsc, gdzie rzeczywistość wygląda inaczej; gdzie nie tylko jest nas wielu, ale gdzie żywą wiarę  autentycznie przeżywa się  z radością i mocą.

Zwykle wyjeżdżam na dwie serie rekolekcyjne w Wielkim Poście i jedną w Adwencie, co zdaje się być rozsądnym maksimum w kontekście mojej pracy ze studentami na miejscu. Często to miasta, ale  głosiłem też rekolekcje w małych wioskach; ot, tam gdzie ktoś mnie zaprosi. Często to rekolekcje parafialne albo akademickie, ale bywa, że zabiegam o wzrost wiary w dzieciach i młodzieży. Często to tereny, które nie są postrzegane jako tradycyjnie religijne, ale zdarzało się być i w miejscach, w których oczekuje się silnej wiary.  Do tej pory nie znalazłem się jednak w miejscu - łącznie z miejscami mojej regularnej pracy - gdzie odczułbym to, co określa się odwrotem od Boga i od Kościoła. Wręcz przeciwnie - niesprzyjające sygnały medialne mobilizują wielu do świadomego podjęcia kroków ku głębszemu poznaniu Ewangelii, czego owocem są często budujące postawy ofiarności, pracy dla innych, podejmowania surowych wyrzeczeń dla większego dobra, pokornej modlitwy...

W tym roku do dla mnie szczególnie wyraźne po rekolekcjach w Białymstoku i Poznaniu. Moje doświadczenia nie mają znaczenia z punktu widzenia statystyk, ale jestem przepełniony radością spotkania tylu wspaniałych, rozmodlonych ludzi w czasie tych wyjazdów. Mam w pamięci także moją regularną pracą w gdańskim duszpasterstwie akademickim, pełnym ludzi, zawstydzających mnie swoją wiarą i choćby przeprowadzone w tym roku rekolekcje z o. Grzegorzem Kramerem SJ, po których zastanawiamy się czy kolejnych nie przenieść do większego kościoła.

DEON.PL POLECA



W Białymstoku miałem być w "regularnej parafii" w okolicach dworca PKP (pod wezwaniem bł. Bolesławy Lament), ale tłumnie przychodzący dawali świadectwo swojej żywej wiary w zaskakujący dla mnie sposób. Wieczorne modlitwy traktowałem jako dodatkowe, ale kościół szczelnie wypełniony młodymi i starszymi osobami był chętny do wielbienia Boga bez zważania na późną porę. Część propozycji była dość odważna i wymagała więcej niż siedzenia w ławce i słuchania rekolekcjonisty. Te "testy zaangażowania" pokazywały zarówno głód doświadczenia bliskości Boga, jak i otwartość na poznawanie Go w niekiedy wymagający odwagi sposób.

Tekst ten piszę bezpośrednio po zakończeniu rekolekcji akademickich w poznańskim Św. Rochu. Choć spotkania rekolekcyjne trwały długo, bo łączyły teorię (nauki rekolekcyjne) i praktykę (czas wspólnej modlitwy), mnóstwo osób stało blisko dwie godziny, bo mimo doniesionych ławek nie miało szans znaleźć miejsca siedzącego. Kryzys wiary? Młodzi odwracający się od Kościoła? W kościele dominowali studenci (swoją drogą przynajmniej połowę stanowili mężczyźni). Istotne są nie tylko liczby, ale również moc wspólnej modlitwy w takiej atmosferze. Wieszczący upadek Kościoła w Polsce byliby zaskoczeni otwartością, radością, spontanicznością i okazywaną gestami ufnością Bogu.

Wiem, że mamy w polskim Kościele sporo problemów, wiem, że niektóre statystyki są bardzo niepokojące, chcę jednak dzielić się radością tego, co niepoliczalne. Może w skali kraju obiektywne wskaźniki osiągają niższy poziom, ale tych, którzy szukają Boga całym sobą i pozwalają się Jemu realnie zmieniać, wydaje się być coraz więcej. Nie czekam więc na Wielkanoc, żeby oznajmić, że Jezus żyje. Upadek Kościoła? W sercach wielu z nas, mimo naszych słabości, Jezus działa skutecznie. Nie milczmy, wołajmy o tym głośno!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Z pamiętnika rekolekcjonisty: upadek Kościoła
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.