Dar Boży na czasy obecne i ostateczne

Dar Boży na czasy obecne i ostateczne
Fragment oryginału obrazu Jezusa Miłosiernego z sanktuarium w Wilnie, namalowanego wedle wskazówek św. Faustyny.
Ks. Stanisław Mrozek SJ

Kiedy na tym świecie nasze plany i nadzieje coś niweczy raz po raz i przychodzi zniechęcenie, dobrze jest, ażebyśmy się do kogoś zwrócili o pomoc. Dzieje ludzkości są widownią współistnienia dobra i zła. Znaczy to, że zło istnieje obok dobra. Przypomina się ewangeliczna przypowieść o pszenicy i kąkolu (zob. Mt 13, 24–30). Życie człowieka upływa na zmaganiu się dobra ze złem.

Ponieważ nie tu, w tym świecie, mamy nasze stałe zameldowanie, ale tymczasowe, dlatego wcześniej czy później przyjdzie czas bilansowania swojego życia i stanięcia w prawdzie w obliczu Boga w nowym – wiecznym – wymiarze życia.

Przypomina mi się kobieta ponad 70-letnia spotkana podczas prowadzonych rekolekcji w Wałbrzychu. O tym spotkaniu i zrobionym bilansie z całego życia poleciła mi owa kobieta mówić wszędzie.Po wieczornej nauce czwartkowej o największym darze Bożym, jakim jest Miłosierdzie i o dobrym korzystaniu z Niego w naszej grzeszności, raniutko w piątek pierwsza osoba przychodzi do spowiedzi, to owa kobieta. Ledwie stoi na nogach i cała dygoce.

Pierwsze słowa jakie wypowiedziała to te: „Proszę księdza,wracam z piekła. Już zdecydowałam się na piekło. Od panieństwa całe moje życie przeżyłam w grzechach śmiertelnych – popełniając wiele świętokradztw. Jako panienka – świadomie i dobrowolnie zataiłam na spowiedzi grzech śmiertelny i nigdy go nie wyznałam. Do tego jeszcze – w tym grzechu – obchodziłam co miesiąc pierwsze piątki.

DEON.PL POLECA

Już myślałam, że nie ma dla mnie ratunku. Zgodziłam się oddać duszę szatanowi i być w piekle. Ale w tę noc toczyła się we mnie straszna. Całą noc nie spałam. Wczoraj wieczór ksiądz wołał: jeszcze czas miłosierdzia Bożego. Jeszcze nic nie jest stracone dla duszy grzesznej, grzesznik żyje na tym świeci i z ufnością zwróci się – jak Magdalena czy Łotr na krzyżu – do Miłosiernego Serca Pana Jezusa. Postanowiłam usłuchać księdza i z ufnością zwrócić się do Boga Miłosiernego".

Szczerze, ze skruszonym sercem się wyspowiadała. Po otrzymaniu rozgrzeszenia we łzach szczęśliwa powiedziała: „Proszę wszędzie, gdzie ksiądz będzie, opowiadać grzesznikom o miłosierdziu Bożym i o tym, co ja otrzymałam".

A teraz weźmy sobie do serca to, co mówi Pan Jezus do świata w naszych czasach przez swoją sekretarkę i apostołkę Orędzia Miłosierdzia –św. Siostrę Faustynę Kowalską:

„Mów światu o Moim Miłosierdziu. Niech pozna cała ludzkość niezgłębione Miłosierdzie Moje. Jest to znak na czasy ostateczne. Po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas niech uciekają się do źródła Miłosierdzia Mojego. Niech korzystają z Krwi i Wody, która dla nich wytrysnęła" (Dz. 848).

„Pragnę, aby czczono Miłosierdzie Moje. Daję ludzkości ostateczną deskę ratunku – to jest ucieczkę do Miłosierdzia" (Dz. 1448).

„Napisz: nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi Miłosierdzia Mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi Miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości Mojej" (Dz. 1588).

„Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do Swego miłosiernego serca" (Dz. 1588).

To pocieszające przesłanie kierowane jest przede wszystkim do tego, kto poddawany jest szczególnie ciężkim doświadczeniom, przygnieciony ciężarem popełnionych grzechów; kto utracił sens życia, popadając w depresję. Jemu właśnie Chrystus ukazuje miłosierne oblicze. Do niego kierują się ożywcze strumienie swojego Serca umacniające nadzieję. Tu warto dokonać kontemplacji obrazu (obrazka) Miłosiernego.

A czymże jest samo Miłosierdzie Boże, o którym tutaj mowa!? Warto sobie zdać z tego by próbować Je naśladować, gdyż „błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7).

Jeśli dowiadujemy się z Pisma Świętego, że Bóg jest miłością (zob. J 4, 16), to znacz że nas kocha, i to kocha zawsze, mimo naszej nędzy, defektów, win.... Ale Bóg jest nie tylko miłością miłosierną. Jest to szczególna wrażliwość na każdą sytuację i potrzebę człowieka, n biedę, słabość, grzeszność... miłość wobec zasługujących na nią. Radykalnym objawieniem takiej miłości miłosiernej jest ofiara Chrystusa na ołtarzu krzyża. Chrystus przecież poświęcił życie za złoczyńców.

Matka czy ojciec, gdy kocha dziecko niedorozwinięte lub kalekie miłością większą niż prawidłowo rozwinięte i zdrowe, to jest to miłość miłosierna. Bóg kocha nas trochę większą miłością, kocha nie mimo naszej nędzy, ale ze względu na naszą nędzę, i ta miłość jest miłością miłosierną. Została nam ona zobrazowana w ewangelicznej przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15, 11–24). Ojciec nie tylko przyjmuje syna marnotrawnego i mu wszystko przebacza, ale jeszcze wystawia wspaniałą ucztę i przywraca go do dawnej społecznej pozycji w domu, dając pierścień na rękę, co oczywiście w ogóle mu się nie należało. To miłosierdzie, to miłość hojnie przebaczająca, miłość synów marnotrawnych przed dobrymi i wiernymi, a więc miłość tych, którzy na nią nie zasługują. Cała Biblia jest zapisana taką miłością Boga do ludzi.

Nie ma sytuacji bez wyjścia – zawsze można liczyć na Miłosierdzie Boże dopóki żyjemy

A to wypowiedź – świadectwo prof. Bernarda Nathansona, amerykańskiego ginekologa, położnika, bioetyka, autora m.in. książki Abortowanie Ameryki oraz filmów Niemy krzyk i Zaćmienie umysłu na temat aborcji: „Gdy byłem dyrektorem największej kliniki aborcyjnej na świecie, przez dwa lata wykonaliśmy około sześćdziesięciu tysięcy aborcji. W tym samym czasie w ramach praktyki prywatnej przeprowadziłem około pięciu tysięcy „zabiegów". Własnymi rękoma zabijałem nawet swoje dziecko... Nadzorował około dziesięć tysięcy aborcji przeprowadzonych przez moich praktykantów. Jestem więc odpowiedzialny za siedemdziesiąt pięć tysięcy istnień ludzkich. To bagaż moralny trudny do zniesienia. Jedyna nadzieja w miłosierdziu Bożym".

Z tym wstrząsającym świadectwem Nathanson przyjechał do Polski. Przeszedł on w swe dramatyczną odyseję intelektualną i duchową, zwłaszcza po nakręceniu filmu Niemy krzyk i lekturze książki jego byłego profesora Karla Sterna Słup ognia, w której żydowski psychiatra opisał drogę do Kościoła katolickiego. Duże wrażenie na żydowskim lekarzu zrobiła lektura Ewangelii św. Łukasza (lekarza) i Dziejów Apostolskich. Co więcej, po kilku latach przygotowań, 9 grudnia 1966 r. przyjął chrzest, bierzmowanie i Komunię św. w Katedrze Św. Patryka w Nowym Yorku od Kardynała Johna I. O'Connora i stał się praktykującym katolikiem. Miłosierdzie Boże nawet w takim człowieku zatryumfowało!

 

A teraz inna wypowiedź – świadectwo, ale już kobiety (lat 28), na temat: Dlaczego kocham Jezusa Miłosiernego?

„Dawno temu zwątpiłam w wiarę. Zostałam narkomanką. Przestałam chodzić do kościoła, grzeszyłam coraz bardziej. Wówczas lawina nieszczęść spadła na mnie: śmierć męża, później dwójki nienarodzonych dzieci. Powodem śmierci tych trojga byłam ja sama.

Mąż nie wytrzymywał mojej zdrady i sam pozbawił się życia. Moje dzieci umarły, zanim dane im było się urodzić. Parokrotnie chciałam popełnić samobójstwo. Podcinałam sobie żyły oraz brałam takie ilości prochów nasennych, że nie dawano szansy na dalsze życie, a jednak... po każdym takim „powrocie do życia" towarzyszyła mi myśl: „Idź wyspowiadaj się, ulży to twemu cierpieniu". I ulżyło. Mimo wszystko nie byłam sama. Znalazłam broszurkę: Jezu, ufam Tobie. Poznałam Siostrę Faustynę i koronkę do Miłosierdzia Bożego i odmawiałam ją od czasu do czasu. Pewnej nocy, nie będąc na żadnych prochach, ani po kropli alkoholu poczułam w sobie dobroć i miłość.

Z narkomanki, złodziejki, mężobójczyni i dzieciobójczyni oraz samobójczyni postanowiłam: dać wiarę i zaufać. Tak, Jezu ufam Tobie. To dla mnie magiczne słowa. Po ich wymówieniu w duszy następują przemiany. Całą mnie radość i niezgłębione uczucie miłości, także do mnie. To cudowne uczucie, którego smak poznałam dopiero, gdy uwierzyłam w nieskończone miłosierdzie Boże...

W drodze ku wyleczeniu towarzyszy mi obraz Pana Jezusa Miłosiernego, który jest w ośrodku dla uzależnionych. W każdym moim zwątpieniu w wyleczenie pomaga mi obecność tego obrazu w naszej kaplicy. W momencie, gdy coś wydaje mi się nierealne, czy niemożliwe do osiągnięcia, wówczas w mej duszy odzywają się te słowa „Ufam" i jest mi to dane. Moja miłość do Jezusa Miłosiernego nie ma granic..." (z biuletynu „Orędzie Miłosierdzia" 1989, nr 7, Kraków, Sanktuarium Jezusa Miłosiernego).

Jest to pocieszające, że w takich najcięższych stanach duchowych i to przeżywanych z własnej winy, można liczyć na miłosierdzie Boże

 

Aby nie ustać w drodze do domu

Poprzez św. Siostrę Faustynę Chrystus mówi nam, byśmy nie bali się przyznać do naszych win „[...] zachęcaj dusze do wielkiej ufność w niezgłębione miłosierdzie moje. Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a chociażby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani Miłosierdzia Mojego" (Dz. 1059).

Pamiętajmy, iż nigdzie tak nie dotykamy, nie odczuwamy i nie doświadczamy Miłosierdzia Bożego, jak w Sakramencie Przebaczenia i Pojednania. Papież Jan XXIII – w swoim Dzienniku duszy – odsłania nam sekret życia własnej duszy przez gorliwość w przystępowaniu do sakramentalnej spowiedzi Św.: „Cotygodniowa spowiedź, odprawiana po starannym przygotowaniu się w każdy piątek lub sobotę, pozostaje nadal solidną podstawą w dążeniu do doskonałości: przynosi ukojenie wewnętrzne i jest zachętą do praktykowania zwyczaju, by stale być przygotowanym do dobrej śmierci, każdej godziny i każdej chwili dnia. Wydaje mi się, że mój spokój, gotowość odejścia i stawienia się przed Panem na każde Jego skinienie jest dowodem ufności i miłości, którym zasłużę sobie u Jezusa – którego jestem namiestnikiem na ziemi – na ostatni przejaw Jego miłosierdzia".

Tak więc, doceniając i przyjmując Boże Miłosierdzie tu na ziemi w sakramentalnej spowiedzi Św., możemy liczyć na Nie w godzinę śmierci i sądu Bożego.

Pan Jezus zwierza się swojej wybranej duszy św. Siostrze Faustynie: „Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia... Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed Miłosiernym Sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje"... (Dz. 1728).

„Powiedz duszą gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia (czyli w sakramencie pokut są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakiś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć MU nędzę swoją, cud Miłosierdzia Bożego w całej pełni. Choćby dusza była, jak trup rozkładający się i choćby po ludzku nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone, nie tak jest po Bożemu, cud Miłosierdzia Bożego wskrzesza tę dusze w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu Miłosierdzia Bożego, na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno" (Dz. 1448]

Dobrze, że św. Siostra Faustyna z inspiracji Bożej przypomniała Kościołowi i obecnemu światu prawdę odwiecznej miłości Boga do człowieka, miłości miłosiernej, która zabiega o to, by nikt nie żył bez nadziei, a tym bardziej, by nie popadał w rozpacz i nie ustał w drodze do domu Ojca.

Spodobało się Bogu Najwyższemu, by za jej pośrednictwem przekazać nowe formy kultu Miłosierdzia Bożego. Są nimi: kult obrazu Pana Jezusa miłosiernego z podpisem JEZU, UFAM TOBIE, koronka do Miłosierdzia Bożego, święto Miłosierdzia poprzedzone nowenną i uczczenie godziny śmierci Pana Jezusa na krzyżu.

Wreszcie, w posłannictwie tym szczególnie i dobitnie zostało zaakcentowane żądanie praktyki miłosierdzia: bądźcie miłosierni, jeżeli chcecie liczyć na miłosierdzie Boże teraz i w dniu sądu.

Kiedy na tym świecie nasze plany i nadzieje coś niweczy raz po raz i przychodzi zniechęcenie, dobrze jest, ażebyśmy jak słoneczniki ku słońcu, tak my zwrócili się ku Bogu bogatemu w miłosierdzie i odnowili przymierze z Bożym Miłosierdziem; wszak ze sprawiedliwością Bożą nikt z nas nie wygra. Temu służą między innymi wspomniane wyżej formy kultu Miłosierdzia Bożego i żywy udział w Sakramentach Świętych, które są obfitymi źródłami życia Bożego nosicielami zdrojów Miłosierdzia Bożego.

Andre Frossard w książce Nie lękajcie się postawił Papieżowi Janowi Pawłowi II pytanie: „co jest najczęstszym przedmiotem jego modlitwy”. Ojciec Święty po chwili zastanowienia powiedział: „Jest modlitwa o Miłosierdzie. Tak jest to modlitwa o Miłosierdzie".

Dlaczego miłosierdzie jest tak bardzo ważne w życiu ludzkim? Po prostu dlatego, że bez miłosierdzia ludzie nie mają przyszłości. Miłosierdzie w swojej istocie (jak uczy Papież) jest wydobywaniem człowieka z wszelkich przejawów zła które występują w świecie lub w nim samym.

Słuszne przeto i zbawienne jest że Papież MIŁOSIERDZIA Jan Paweł II w ostatniej pielgrzymce do Sanktuarium Jezusa Miłosiernego w Łagiewnikach Krakowskich w dniu 17 sierpnia 2002 r. zawierzył świat i każdego człowieka Bożemu Miłosierdziu.

Na zakończenie tych rozważań wokół ostatecznego losu człowieka, dołączmy się do tego papieskiego zawierzenia, by poczuć się bezpiecznym i być szczęśliwym na całą wieczność:

„Boże, Ojcze Miłosierny, który objawiłeś swą miłość w Twoim Synu Jezusie Chrystusie, i wylałeś ją na nas w Duchu Świętym, Pocieszycielu, Tobie zawierzamy dziś losy świata i każdego człowieka.

Pochyl się nad nami grzesznymi, ulecz naszą słabość, przezwycięż wszelkie zło, pozwól wszystkim mieszkańcom ziemi doświadczyć Twojego miłosierdzia, aby w Tobie, Trój jedyny Boże, zawsze odnajdywali źródło nadziei.

Ojcze przedwieczny, dla bolesnej męki i zmartwychwstania Twojego Syna, miej miłosierdzie dla nas i całego świata. Amen".

Więcej w  książce o. St. Mrozka SJ,  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dar Boży na czasy obecne i ostateczne
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.