Wiara nie rodzi się z cudów

Wiara nie rodzi się z cudów
(fot. shutterstock.com)
Stanisław Biel SJ

Niektórzy teologowie wysuwają koncepcję ostatecznej decyzji. Według niej, w chwili śmierci, każdy człowiek może podjąć ostateczną decyzję życia, to znaczy wybrać Boga, albo odrzucić. Ale z drugiej strony podkreślają, że ta decyzja jest dopełnieniem wszystkich decyzji życia.

Człowiek, który żyje na co dzień z Bogiem, na pewno nie odrzuci Go w chwili śmierci. Ta pewność zmniejsza się w stosunku do ludzi żyjących z dala od Boga. Przypowieść Jezusa jakby potwierdza tę intuicję. Życie po śmierci jest ostatecznym utrwaleniem sposobu życia na ziemi. Jest przedłużeniem tego, co jest lub nie ma na ziemi. 
Bogacz jest samotny, odizolowany. Bogactwo zamyka go w egoizmie, oddziela od innych ludzi. Jest skoncentrowany na swoim pełnym talerzu i nie widzi ubogiego, który stoi u jego drzwi. Psy widzą lepiej niż on. Piekło jest właśnie takim stanem separacji, izolacji. Bogaty zostaje oddzielony od Boga i przyjaciół, ponieważ na ziemi żył z dala od innych, oderwany od prawdziwych wartości, przywiązany wyłącznie do rzeczy, zamknięty w egoistycznych przyjemnościach. A więc jest więźniem swojego prywatnego świata. 
Nieraz mówimy o piekle na ziemi. I utożsamiamy je z ubóstwem, cierpieniem, niedolą. Tymczasem piekła na ziemi doświadcza bezimienny bogacz. Odizolowanie, zamknięcie w sobie, niewidzenie niczego poza czubkiem własnego nosa, puste, albo wypełnione bezużytecznym zajęciami życie, zagłuszanie potrzeb ducha, powierzchowna radość stanowią prawdziwe udręki piekła. Gdy opadają maski, odkrywają się bolesne rany, pustka, bezsens i pojawia się rozpacz, czyli piekło. Piekło na ziemi. 
Grzechem bogacza nie jest bogactwo, ale ślepota. Bogacz otwiera oczy w otchłani, a więc wtedy, gdy jest za późno. Przypomina sobie o pięciu braciach. Chce nawiązać relacje, o których zapomniał na ziemi. Tymczasem spotkania odbywają się teraz, na ziemi. Relacje przeżywamy w codzienności. I one decydują o naszej przyszłości. 
Może nieraz, jak bogacz ewangeliczny, oczekujemy cudu. Wydaje nam się, że cud, albo ktoś zmarły mógłby umocnić naszą wiarę, przekonać nas. Jezus mówi: nie. Nawrócenie nie może opierać się na spektakularnym cudzie, ani na strachu. Wiara nie rodzi się tylko z cudów. Jeśli człowiek nie wierzy, nie pomogą nawet umarli. A z drugiej strony mamy Mojżesza i proroków. Mamy słowo Boże. Jezusowi nie chodzi o to, by przestraszyć piekłem lub pocieszyć przyszłym niebem. Chce nam raczej pokazać, że niebo jest tam, gdzie rozbrzmiewa słowo Boże, które pomaga człowiekowi odnaleźć własnego brata (A. Maillot). 
Jak wyobrażam sobie niebo? Czy doświadczam czasem, że "niebo jest we mnie"? Czy dogmat o piekle napawa mnie lękiem czy nadzieją? Czy w moim życiu na ziemi doświadczam więcej piekła czy nieba? 

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wiara nie rodzi się z cudów
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.