Wygrywa się przez porażkę

Wygrywa się przez porażkę
(fot. Colin Brough / sxc.hu)
Dariusz Piórkowski SJ / DEON.pl

Męka Chrystusa jest zwierciadłem. Jeśli się w nim przejrzymy i skonfrontujemy z obrazem, który się tam wyłania, to możemy się przerazić. Zobaczymy, że nie jesteśmy krystalicznie czyści.

"Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść" (Mk 15, 10).

DEON.PL POLECA




Na naszym "wypielęgnowanym" wizerunku dostrzeżemy też światłocienie, czarne plamy, piegi, rysy i obrzmienia. Zauważymy, że dobro i zło całkiem "zgrabnie" w nas ze sobą współgrają, a nasze intencje nie zawsze są tak bezinteresowne jak nam się wydaje. Ten szok jest nam potrzebny. Bo właśnie wtedy otrzymujemy szansę, by czytanie tej części Ewangelii nie skończyło się na rzewliwym wspomnieniu smutnych wydarzeń, lecz wpuściło do naszego wnętrza więcej uzdrawiającego światła.

Wszyscy Ewangeliści przedstawiają zarzuty, które zdaniem oskarżycieli czyniły Jezusa winnym śmierci. Najpierw religijne: Chrystus bluźnierczo ogłasza się Synem Bożym, chce zmieniać ustalony ład i prawo religijne. Polityczne: odwodzi lud od płacenia podatków i nazywa się królem żydowskim.

Ale św. Marek i św. Mateusz dodają jeszcze inny motyw - ludzką namiętność. Stwierdzają, iż Piłat dostrzegł w działaniach arcykapłanów zawiść (gr. phthonos) wobec Jezusa - intensywne i nieprzyjemne doznanie, które popycha do irracjonalnych zachowań. Skąd się ono bierze?

Zdaniem Platona, phthonos to złośliwość - specyficzna przyjemność odczuwana w obliczu czyjegoś niepowodzenia. Filozof nazywa ją "bólem duszy", ale precyzuje, że złośliwość jest naganna tylko wtedy, gdy ktoś czerpie przyjemność z nieszczęścia przyjaciela. Jeśli pojawia się jako reakcja na porażki i utrapienia wroga, jest etycznie dopuszczalna.

Według Arystotelesa, phthonos to odpowiednik naszej zawiści. U jej źródeł leży uczucie bólu, jakie pojawia się w człowieku na widok tych, którym się dobrze wiedzie, zwłaszcza jeśli sobie na to powodzenie zasłużyli. Dla Platona zawiść jest bardziej "radością ze zła", a dla Arystotelesa "smutkiem z powodu dobra". Myślę, że zawiść zawiera oba komponenty, stając się paradoksalną mieszaniną perfidnej radości i smutku.

W oczach arcykapłanów Jezus jawił się jako wróg, a więc swoje oburzenie postrzegali najprawdopodobniej jako właściwą reakcję. Czego tak naprawdę pożądali arcykapłani? Czy pragnęli tych samych zalet i darów, które Jezus posiadał? Nie sądzę.

Dręczyła ich wzrastająca liczba ludzi, która gromadziła się wokół Jezusa - oznaka "powodzenia" nauczyciela z Nazaretu. Arcykapłani i uczeni w Piśmie poczuli przy tym, że tracą wpływy, słabnie ich pozycja jako religijnych przywódców. Pojawił się rywal, który "czaruje" lud i może poszczycić się licznymi sukcesami. Nadto wyrzuca przekupniów ze świątyni, wjeżdża jako król na osiołku, podbijając serca ludzi. Dlatego trzeba się pozbyć Jezusa - jak kozła ofiarnego - aby odzyskać naruszony przez Niego "porządek" i spokój.

Św. Marek pokazuje, że zarówno starszyzna żydowska jak i Piłat zabiegają o społeczne poparcie. Ich władza poniekąd ma swoje źródło w zmiennej woli tłumu, którą z tego powodu starają się respektować. Sami w sobie nie znajdują legitymacji dla swojej władzy. Widać to już wcześniej, kiedy arcykapłani i uczeni w Piśmie nie wyrazili swojego rzeczywistego zdania na temat rodowodu działalności św. Jana Chrzciciela, bo "bali się tłumu" (Mk 11, 32) i "dostosowali się" do opinii większości. Po wyrzuceniu przekupniów ze świątyni arcykapłani postanowili pojmać i zgładzić Jezusa, "ale bali się Go, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką" (Mk 11, 18). Oczywiście ta ostrożność to wynik kalkulacji. Gdyby lud sprzeciwił się ich zdaniu, to straciliby swój i tak wątły autorytet.

Piłat również chciał zadowolić tłuszczę, skazując Chrystusa na ukrzyżowanie. W Ewangelii pojawia się greckie wyrażenie przejęte od łac. satisfacere alicui , co oznacza potocznie "rzucić tłumowi ofiarę na pożarcie". Wybuch rozruchów to najgorsze rozwiązanie "sprawy Jezusa", które mogłoby dojść do uszu samego Cezara i zagrozić urzędowi namiestnika. Zarówno Piłat jak i arcykapłani siedzieli więc w tej samej łodzi.

Jak na ironię, Jezus w ogóle nie bawił się w populistę. Jednych przyciągał, a drugich odpychał, ale zawsze tym samym: swoją autentycznością i wiernością temu, co głosił. Daleki był od konformizmu, podlizywania się i układności.

Zachowanie Piłata i arcykapłanów to rażący przykład oportunizmu - grzechu, który często zaraża zarówno władzę polityczną jak i religijną, a w mniejszej skali każdego człowieka. Nie omija również Kościoła. Nie wypowiada się wówczas "niewygodnych" opinii. Dostosowuje się do grupy, żeby nie zostać napiętnowanym i wykluczonym. Mówi się to, co chcą usłyszeć ci, którzy mogą wpłynąć na nasze życie. Ale prawda jest taka, iż jeśli ktoś będzie chciał zbudować swoją pozycję wyłącznie na "lubieniu" przez wszystkich, to nie podejmie trudnych, a często koniecznych decyzji, bo niechybnie spotka go krytyka. Ale w ten sposób, paradoksalnie, zaniedba wiele dobra. Bo dobro nie zawsze jest dla wszystkich przyjemne.

Rzadko zmiany i reformy dokonują się bezboleśnie, bezbłędnie i tak, aby nikt nie poczuł się poszkodowany. Jeśli ktoś jest przekonany, że istnieje taki doskonały sposób, to ulega złudzeniu, które często uniemożliwia rozwój i podtrzymuje status quo.

Pamiętam dyskusje o lustracji w Kościele przed paroma latami. Wiele osób wierzących, także biskupów i księży, przyznawało, że jest ona potrzebna. Ale opór budził się najczęściej wtedy, kiedy należało odpowiedzieć na pytanie, jak to zrobić. Sprawa utknęła w martwym punkcie, ponieważ oczekiwano idealnego sposobu, którego w rzeczywistości nie ma - aby nic nikogo nie zabolało.

Św. Paweł wspomina w Liście do Filipian, że kiedy został uwięziony, "więcej braci" odważyło się bez lęku głosić Słowo Boże. Jednak niektórzy z nich czynili to "z zawiści (phthonos) i przekory" (Flp 1, 14), powodowani "niewłaściwym współzawodnictwem". Inni z dobrej woli. Co ciekawe, Paweł nie potępia tych pierwszych, lecz cieszy się, że "na wszelki sposób rozgłasza się Chrystusa", nawet jeśli niedoskonale.

I tutaj dotykamy paradoksu. Arcykapłani chcieli pozbyć się Jezusa, ale dzięki ich niecnej grze "przyczynili się" do kluczowego wydarzenia w historii, przynajmniej z chrześcijańskiego punktu widzenia. Największa reforma tego świata dokonała się także poprzez wady, namiętności, machlojki i krętactwa religijnych przywódców.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wygrywa się przez porażkę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.