Wszystko, co żyje jest pulsujące, rytmiczne

Wszystko, co żyje jest pulsujące, rytmiczne
(fot. shutterstock.com)
Andrzej Hołowaty OP

Myślę, że warto zwrócić uwagę na taką charakterystyczną cechę czegoś, co żyje - mianowicie rytm, pewien puls. Począwszy od tego pulsu, którym jest nasz oddech, czy uderzenia naszego serca, aż po ten rytm, który jest w przyrodzie i wreszcie w kosmosie,obroty planet i tak dalej.

Wszystko, co żyje jest pulsujące, rytmiczne.Myślę, że tak samo jest z życiem duchowym człowieka. Zawsze są okresy działania i okresy spoczynku, praca - wypoczynek, dzień - noc. Kościół też nam wskazuje taki rytm.

Adwent jest właśnie takim mocnym uderzeniem w tym rytmie rozwoju duchowego człowieka, kiedy warto posprzątać, "wyprostować ścieżki" jak mówi bohater dzisiejszego czytania, Jan Chrzciciel: "Prostujcie ścieżki przed Panem Bogiem, zbudźcie się śpiący!" Nasze życie możemy przespać. Możemy przespać życie, odnosząc jednocześnie łudzące wrażenie, że cos robimy.

Można założyć firmę i czerpać z tej firmy dochody, ta firma może się rozwijać, ale jednocześnie człowiek może cały czas spać - może spać w sensie swojego życia wewnętrznego. I niestety, kiedy budzi się, jest często za późno. Święty Jan Chrzciciel mówi o tym, abyśmy wreszcie zbudzili się ze snu, zadbali o swoje serce, wyprostowali ścieżki przed Panem Bogiem, bo ten sen, o którym mówiłem przed chwilą, ma tyle wspólnego ze snem, który jest odnowieniem naszych sił, że charakteryzuje go zapaść świadomości.

DEON.PL POLECA

Ewangelia na dziśŁk 3, 1-6 

Co to znaczy? To znaczy, że ja nie zwracam uwagi na rzeczy istotne, natomiast moją uwagę i moje zaangażowanie pochłaniają rzeczy, które są drugorzędne. Żeby jeszcze pokazać, o co tak naprawdę chodzi, zacytuję słynny trzynasty rozdział I Listu do Koryntian świętego Pawła : - Chociażbym mówił językami ludzi i aniołów, chociażbym był poliglotą, chociażbym miał wszystko i wiarę taką, iż bym góry przenosił, chociażbym budował miasta, stwarzał różnego rodzaju struktury, a tej istotnej rzeczy, miłości - miłości do Pana Boga i miłości do drugiego człowieka - nie miał, to jestem niczym. I prędzej czy później - na ogół później i to boleśnie - trafia to do mojej świadomości.

Oby nie było za późno. Kościół próbuje nam dzisiaj zasugerować, abyśmy zajęli się swoim wnętrzem, prostowaniem ścieżek. Niezmiernie ważne jest, aby zawsze w życiu człowieka były te mocniejsze akcenty, położone na jego rozwój duchowy - bez tego tracimy swoje powołanie.

Zwróćmy uwagę na świętego Jana Chrzciciela; był na pustyni i tam "dopadło" go słowo Boże. Nie wiemy, jak to wewnętrzne natchnienie wyglądało, ale wiemy, że był to człowiek, który borykał się z tym wezwaniem, co więcej, przeżywał chwile załamania. W momencie, kiedy został aresztowany, przeżywał chwile głębokiego załamania, wysłał swoich uczniów do Jezusa z pytaniem: - Czy to Ty jesteś tym, którego oczekiwałem, czy też inny ma przyjść?

Dlaczego akurat ten fragment życiorysu cytuję? Ponieważ z nami jest podobnie. Jeżeli ja naprawdę chcę odpowiedzieć na Boże powołanie, to muszę się przygotować na takie chwile zwątpienia, zwątpienia czy to, co robię idąc za powołaniem Pana Boga jest słuszne, bo bardzo często odnajdywanie swojego indywidualnego powołania jest połączone z tym, że człowiek idzie pod prąd - pod prąd większości, pod prąd opinii publicznej. I dzisiaj jest ten czas odnajdywania swojego powołania, czas Adwentu. I jak ja będę odnajdował swoje powołanie, tak Pan Bóg mnie odnajdzie.

Jest takie piękne wezwanie z Księgi proroka Barucha dzisiaj cytowanej: "złóż Jeruzalem szatę smutku i utrapienia swego". Dalej prorok mówi: "albowiem Bóg chce ukazać twoją wspaniałość wszystkim". Pan Bóg wzywa Izraela z wygania i nas dzisiaj wzywa z wygnania, na które, niestety, sami zdecydowaliśmy się, bo jeżeli pochłaniają mnie tylko i wyłącznie sprawy tego świata, mojej kariery, mojego imidżu itd. to ja skazuję siebie na wygnanie. To nie znaczy, że to są nieważne rzeczy - są ważne - ale są rzeczy istotniejsze, bo Pan Bóg chce mi pokazać moją wspaniałość.

Nie tę wspaniałość, którą ja usiłuję utkać swoimi rękami, tylko moje powołanie - to, które On mi przeznaczył. A ja rzucając się na różne dziedziny życia, mogę to indywidualne powołanie zasypać. Jak już mówiłem, odnajdywanie tego powołania wiąże się niestety z różnymi załamaniami i trudnościami, ale jednocześnie jest to jedyna droga, która może mnie doprowadzić do wspólnoty. To ciekawe, powołanie, które mnie wyróżnia, które nadaje mi indywidualność, wtedy zyskuje pełnię, kiedy ono jest przeznaczone dla drugiego człowieka.

To jest czas sposobny, to jest czas budzenia się ze snu, czas czuwania. Jan Paweł II w 1983 roku wspaniale rozwinął, co to znaczy czuwać. Położył nacisk na trzy aspekty czuwania. Mówi tak: Czuwanie to jest czuwanie przede wszystkim nad swoim sumieniem. Wsłuchiwaniem się, bo sumienie jest strukturą dynamiczną: ja go mogę rozwijać, ale ja go mogę także zagłuszać. I to ono daje świadectwo o mnie, a żeby to świadectwo dało, musi być we mnie cisza. I Adwent jest także tą ciszą, w której sumienie daje znać o sobie.

Czuwanie to jest także czuwanie nad drugim człowiekiem, który został mi powierzony. I wreszcie czuwanie to jest czuwanie, które jest połączone z odpowiedzialnością, którą biorę za swoje życie, z życie miasta, w którym jestem i za życie kraju. Te trzy aspekty, warto je sobie przypomnieć.

Adwent jest takim mocnym zwróceniem uwagi na swoje powołanie, na swoje wnętrze.

Jak ono się rozwija, jak się rozwija moje wnętrze duchowe, moja droga duchowa. Wtedy dopiero, jeżeli położę odpowiedni nacisk na rozwój, znajdę swoje powołanie, a co za tym idzie, znajdę także szczęście. To jest droga najeżona trudnościami, ale tak naprawdę jedyna i sensowna.

Tekst pochodzi ze strony poświęconej pamięci Andrzeja Hołowatego OP

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wszystko, co żyje jest pulsujące, rytmiczne
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.