Mam na imię Beba, jestem żarłokiem

Mam na imię Beba, jestem żarłokiem
(fot. shutterstock.com)
Beba

Trafiłam do Anonimowych Żarłoków 11 lat temu. Trafiłam bez przekonania, tylko dlatego, że uwierzyłam innemu uzależnionemu, który twierdził, że program Dwunastu Kroków działa, że bardzo pomaga mu lepiej żyć. Moim głównym motywem była nadwaga. Jakimś cudem udało mi się zejść ze 103 kg do ok. 90 kg.

Tylko w dodatkowych kilogramach widziałam problem. Tylko w szczupłej sylwetce widziałam rozwiązanie.

Wtedy nie widziałam, jak wygląda moje życie, a może nie chciałam widzieć? Nie myślałam o tym, że przejadałam się odkąd sięgam pamięcią, że zjadałam po domownikach resztki z ich talerzy, że sprzątając po przyjęciach w domu rodzinnym zjadałam wszystko, jak leci, z półmisków. Że wyjadałam jedzenie z lodówki, a myśl, że dla domowników nie wystarczy, nie powstrzymywała mnie. Wychowałam się w skromnym domu, w czasach PRL-u, kiedy nie było łatwo zrobić dodatkowe zakupy.

Bardzo wyraźnie pamiętam strach, że zaraz się wyda i będzie draka. I przeszywający wstyd, że jestem jakaś nienormalna. By radzić sobie z tym bólem, potrzebowałam jeszcze więcej jedzenia, żeby się znieczulić, żeby przytłumić uczucia.

DEON.PL POLECA

Tak też sobie radziłam - a właściwie nie radziłam - w czasach szkolnych. Szłam do szkoły, a po powrocie do domu zajadałam potworne poczucie, że jestem inna, niepasująca i niewystarczająca. Objadanie uniemożliwiało mi naukę, nie miałam sił, by usiąść do lekcji, niezdolna do koncentracji umierałam z przejedzenia. W szkole średniej problem objadania był już tak poważny, że ledwo zdawałam z klasy do klasy, nie byłam w stanie zdać matury i pójść na studia.

W dorosłym życiu ten koszmar przybierał na sile. Byłam gruba, nie akceptowałam siebie, wchodziłam w krzywdzące mnie relacje z mężczyznami, Jadłam jeszcze więcej, bo nie umiałam inaczej. Nie umiałam przestać. Moja frustracja wciąż rosła. Nawet diet nie stosowałam, zapału starczało raptem na kilka dni.

Zmiany zaczęły się, kiedy poznałam swojego przyszłego męża. On mówił dużo o wspólnocie AA, o programie, o tym, jak to u niego działa. Bardzo mnie to zainteresowało, poczułam, że to może być pomocne. Ale kiedy usłyszałam od niego o Anonimowych Żarłokach, to już nie miałam tego entuzjazmu. Czułam, że chyba nie bardzo radzę sobie z życiem, że z jedzeniem też nie jest normalnie. Ale żeby siedzieć z innymi, słuchać, co mówią, opowiadać o sobie? I jeszcze, że mam przyznać się do bezsilności wobec jedzenia, do tego, że nie kieruję swoim życiem i potrzebuję pomocy od siły większej! To już była zdecydowana przesada.

Chodziłam na mityngi, ale nie mogłam przestać się objadać. Trwało to dość długo. Ogarniała mnie beznadzieja. Wydawało mi się, że program w moim przypadku nie działa. Ale jednocześnie nie widziałam dla siebie innego rozwiązania. Wiedziałam, że nie jestem w stanie być na diecie i że przejście na dietę nie rozwiąże moich problemów.

Na którymś mityngu usłyszałam jedno z haseł: Weź to, co możesz przyjąć, resztę zostaw i nie komplikuj. Ta koncepcja pomogła mi nie zaprzątać sobie głowy trudnościami z pojęciem siły wyższej. Po prostu przychodziłam na mityngi. Gdzieś głęboko kiełkowała nadzieja, że może to wszystko jakoś zadziała. Jeśli milionom ludzi na świecie ten program pomógł… to może i dla mnie jest szansa.

Po jakimś czasie wzięłam udział w warsztacie, na którym przerabialiśmy kroki. Któregoś roku miałam przyjemność wysłuchać na żywo osoby zdrowiejącej w AŻ od 22 lat. Tak bardzo mnie urzekła jej pogoda ducha, życzliwość, humor. Dużo mówiła o konieczności pracy z programem i o tym, że samo chodzenie na mityngi to za mało, że do zdrowienia jest potrzebne konkretne działanie. I co najważniejsze, kiedy mówiła o duchowym aspekcie zdrowienia, pomyślałam sobie, że to jest możliwe również dla mnie.

Potem poprosiłam innego zdrowiejącego żarłoka, mojego pierwszego sponsora, żeby mnie wspierał w zdrowieniu. Zaczęły dziać się cuda. Od kilku lat się nie objadam, bo został mi odebrany przymus objadania się, dostałam wolę dobrego odżywiania się i dbania o siebie, straciłam nadwagę. Najważniejsze zmiany dotyczyły jednak mojego życia emocjonalnego i duchowego. Ogromna pustka w środku powoli zapełniała się pogodą ducha, wiarą, że wszystko jest tak jak ma być, brakiem lęków i oczekiwań. Moje małżeństwo niestety nie przetrwało, ale dostałam uzdrowienie relacji z bratem, z rodzicami, z przyjaciółmi i ze znajomymi z pracy. Nigdy wcześniej nie miałam tak przyjemnych kontaktów z ludźmi, żyłam w izolacji i nie lubiłam ludzi.

Uzyskałam też wiarę w moją siłę wyższą, którą dla wygody nazywam Bogiem. Dzisiaj żyję radośnie, godnie i z wdzięcznością.

W Anonimowych Żarłokach dostałam NOWE ŻYCIE.

Beba, wdzięczny Anonimowy Żarłok

Wspólnota Anonimowych Żarłoków

***

Powyższy artykuł jest częścią wydania specjalnego deon.pl/walentynki. Chcemy pokazać, że widzimy tych, którym jest trudno. Są dla nas ważni. Dlatego wspólnym elementem wszystkich naszych publikacji będzie hasztag #widzecie.

Jeśli zdecydujesz podzielić się własną historią, opinią, albo wyrazić swoją solidarność, będziemy zobowiązani za wykorzystanie #widzecie w swoich aktywnościach na Facebooku, Twitterze i Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mam na imię Beba, jestem żarłokiem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.